Rozważanie Ewangelii według św. Marka

ROZDZIAŁ 14
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
SPISEK PRZECIW JEZUSOWI
Za dwa dni była Pascha i Święto Przaśników. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Jezusa podstępnie ująć i zabić.1 Lecz mówili: «Tylko nie w czasie święta, by nie było wzburzenia między ludem».2 (Mk 14,1-2)
Planowanie pojmania i zabicia Jezusa
Arcykapłani i uczeni w Piśmie chcieli ująć podstępnie Jezusa i zabić Go. Pohamowywał ich przed tą zbrodnią tylko lęk przed ludźmi, którzy z okazji Paschy i Święta Przaśników licznie przebywali w Jerozolimie. Z tego powodu – chociaż chcieli Go zabić jak najprędzej – mówili o pojmaniu Go: „Tylko nie w czasie święta, by nie było wzburzenia między ludem”. (Mk 14,2)
Okazało się jednak, że niespodziewanie otrzymali niezwykłą pomoc. Judasz bowiem, jeden z Dwunastu, namówiony przez szatana przyszedł do nich z propozycją wydania Go w taki sposób, aby nie wywoływać wzburzenia ludu (por. Mk 14,10-11). Zbrodniczy plan arcykapłanów i uczonych w Piśmie niespodziewanie dla nich mógł być zrealizowany wcześniej niż planowali: nie po świętach, lecz jeszcze w czasie świąt. W czwartek bowiem Jezus został pojmany, a w piątek – zabity.
NAMASZCZENIE W BETANII
A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę.3 A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: «Po co to marnowanie olejku?4 Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim». I przeciw niej szemrali.5 Lecz Jezus rzekł: «Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie.6 Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie.7 Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb.8 Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła».9 (Mk 14,3-9)
Namaszczenie ciała Jezusa na Jego pogrzeb
„Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb.” (Mk 14, 8)
Jezus nie pozwolił krytykować kobiety, która wylała Mu na głowę bardzo drogi olejek nardowy. Uznał to, co zrobiła, za dobry uczynek względem Niego. Powiedział, że „uczyniła, co mogła”, aby wyrazić Mu swoją miłość i szacunek. Mogła przecież używać tego cennego olejku wyłącznie dla siebie. Zrezygnowała jednak z tego dla Niego.
Zbawiciel przypisał czynowi kobiety jeszcze coś, o czym ona nie wiedziała. Uznał jej zaskakujący czyn za namaszczenie z wyprzedzeniem Jego ciała na pogrzeb. Zrobiła to, czego – z powodu pośpiechu przed nadchodzącym szabatem – nie zrobiono przed złożeniem Jego ciała w grobie. Niewiastom, które przyszły do Jego grobu po szabacie, też się nie udało namaścić Jego ciała, ponieważ z powodu zmartwychwstania Jezusa nie było już w grobie.
Różne formy okazywania Jezusowi miłości
„A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: «Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim». I przeciw niej szemrali. Lecz Jezus rzekł: «Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie. Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb.” (Mk 14,4-8)
Kobieta, która podeszła do Jezusa, chciała Mu okazać swoją miłość. Nie wiedziała, jak to uczynić, więc wymyśliła, że sprawi Mu przyjemność, wylewając drogocenny olejek na Jego głowę. Nie wiedziała też, że zbliża się godzina Jego śmierci. Chociaż Jezus tego olejku nigdy nie używał, bo go nie potrzebował, to jednak w geście kobiety dostrzegł wielką miłość i pragnienie sprawienia Mu radości i docenił to. Powiedział: „Ona uczyniła, co mogła” (Mk 14,8)
Tym zaś, którzy oburzali się na to, co uznali za marnotrawstwo, i mówili, że lepiej byłoby olejek sprzedać i uzyskane pieniądze rozdać ubogim, Jezus powiedział: „Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie. Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb.” (Mk 14, 6-8) Jezus pouczył, że do dobrych czynów zalicza się nie tylko wspieranie ubogich, chociaż ono zawsze będzie podstawowym sposobem ukazywania Mu miłości.
Jezus dał do zrozumienia, że w niesprawiedliwym świecie zawsze będą ludzie ubodzy i zawsze będziemy mieli okazję im pomagać. On odchodzi już z tego świata. Kiedy jednak z tego świata odejdzie w sposób widzialny, nadal będzie Mu można okazywać miłość – ile tylko będziemy chcieli – w ubogich, spragnionych, głodnych, bezdomnych, chorych, więźniach. To nawet będzie naszym obowiązkiem i z tego będziemy sądzeni. Na sądzie Król powie ludziom dobrym i miłosiernym: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.” (Mt 25,40) Ci natomiast, którzy nie kierowali się w życiu miłością i miłosierdziem, usłyszą: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.” (Mt 25,45-46)
Dobro oznajmiane całemu światu
„Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła.” (Mk 14,9)
Na całym świecie opowiada się razem z Ewangelią o czynie kobiety, która drogocennym olejkiem namaściła 
głowę Jezusa na Jego pogrzeb. Podobnie wraz z Ewangelią mówi się wszystkim pokoleniom o czynie ubogiej 
wdowy, która wrzuciła do skarbony świątynnej jeden grosz, który miała na swoje utrzymanie (por. Mk 
12,41-44).
Fakt ten pokazuje, jak cenne w oczach Bożych jest czynione z miłości dobro. Bóg zna każdy dobry ludzki czyn, pamięta o nim, ceni go, a niektóre czyjeś dobre działania pozwala poznać także wielu ludziom. Jednym ze sposobów ujawniania światu przez Kościół dobra czynionego przez kogoś jest kanonizacja i beatyfikacja. Dzięki niej czyjeś dobre życie, nieraz całkowicie ukryte, staje się wzorem do naśladowania dla całych pokoleń. Każdy może znaleźć świętego lub błogosławionego, który żył w podobnych jak on warunkach i okolicznościach.
Opatrzność Boża sprawiła, że również życie Maryi, Matki Jezusa, stało się czymś, co stale pobudza ludzkie pokolenia do wiary i miłości. Chociaż informacji o Jej czynach jest w Ewangelii stosunkowo mało, to jednak mają w sobie wystarczająco dużą moc, żeby prowadzić przez wieki do wiary i miłości ludzkie pokolenia. Dobro, które uczyniła Matka Najświętsza, formuje wielu i ułatwia przez to osiągnięcie zbawienia. Ona pokazuje, jak się prawdziwie kocha Boga i ludzi.
ZDRADA JUDASZA
Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać.10 Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać.11 (Mk 14,10-11)
Zdradzenie Jezusa przez Judasza Iskariotę
„Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze.” (Mk 14,11)
Judasz sprawił wielką radość arcykapłanom, którzy zamierzali pojmać i zabić Jezusa w taki sposób, żeby nie wzbudzić reakcji tłumu. A mogliby spowodować zamieszki, gdyby uwięzili Go jawnie, na oczach ludzi. Ucieszyli się zatem z pomocy Judasza, który sam poszedł do nich z propozycją wydania im Go. Obiecali mu dać pieniężną zapłatę. Od tej chwili uczeń Jezusa zamienił się w szpiega, który śledził każdy Jego krok, szukając dogodnej sposobności do wydania Go w ręce Jego wrogów. 
To, co zrobił Judasz, stało się wielkim ostrzeżeniem dla wszystkich pokoleń. Ciągle przypomina światu, że z ucznia Jezusa można się stać Jego zdrajcą. Dramat tego apostoła polegał na tym, że nikt go nie zmuszał do wykonania zdradzieckiego czynu, a mimo to się go dopuścił jak upadli aniołowie, których też nikt nie przymusił do zbuntowania się przeciw Bogu. I on, i oni podjęli dobrowolną decyzję, że Bogu nie chcą służyć.
Jeden z Dwunastu wydał Jezusa Jego nieprzyjaciołom
„Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać.” (Mk 14,10)
Judasz udał się do arcykapłanów, którzy byli wrogo nastawieni do Jezusa i postanowili go zabić. Poszedł do nich ten, którego Jezus kiedyś przywołał do siebie wraz z pozostałymi wybranymi uczniami (por. Mk 3,13), aby mógł być jednym z dwunastu Jego najbliższych i stale towarzyszących Mu współpracowników. Poszedł do wrogów Zbawiciela, aby Go zdradzić, ten, któremu wraz z pozostałymi wybranymi uczniami dał władzę wypędzania złych duchów (por. Mk 3,15). Udał się do nieprzyjaciół Jezusa jeden z powołanych do grona Dwunastu, których On sam wybrał do głoszenia Jego nauki (por. Mk 3,14) 
Przez prawie trzy lata Judasz Iskariota jakoś wytrwał przy Jezusie, chociaż nie znamy dokładnie jego nastawienia do Niego. Nadszedł jednak dzień, kiedy postanowił Go wydać w ręce Jego wrogów. Nie podjął decyzji, by ewentualnie odejść od Jezusa za Jego zgodą lub nawet bez niej. Zrobił coś gorszego. Wydał Go w ręce Jego nieprzyjaciół, przez co przyśpieszył Jego śmierć. Arcykapłani wprawdzie już wcześniej chcieli Go zabić, jednak powstrzymywała ich przed tym obawa przed buntem tłumu i zamieszkami (por. Mk 14,1-2). Niespodziewana pomoc Judasza ułatwiła im szybkie zrealizowanie swojego planu doprowadzenia do śmierci Jezusa. Ludzie ci, źle nastawieni wobec Jezusa, natychmiast wykorzystali sytuację i po pojmaniu Jezusa zaraz rozpoczęli wysiłki, by Go zabić – przy zachowaniu pozorów praworządności. I rzeczywiście – dzięki zdradzie dokonanej przez Judasza – szybko udało im się doprowadzić do Jego śmierci na krzyżu.
PRZYGOTOWANIE PASCHY
W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: «Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić przygotowania, żebyś mógł spożyć Paschę?»12 I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: «Idźcie do miasta, a spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim13 i tam, gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami?14 On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas».15 Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę.16 (Mk 14,12-16)
Przygotowania do Ostatniej Wieczerzy Jezusa na tej ziemi
„W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: «Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić przygotowania, żebyś mógł spożyć Paschę?»” (Mk 14,12)
Uczniowie zapytali Jezusa, gdzie mają przygotować wszystko, co było potrzebne do spożycia Paschy. Chcieli przygotować dobrze miejsce celebrowania wielkiego żydowskiego święta. Pragnęli spełnić życzenia Jezusa, aby świętowanie odbyło się zgodnie z Jego wolą.
Położeniem miejsca spożywania Paschy był zainteresowany również Judasz. Interesowało go to jednak z innych powodów niż pozostałych uczniów. Ponieważ obiecał już wcześniej wydać Jezusa arcykapłanom, chciał wiedzieć, gdzie będą z Nim spożywać Paschę, aby móc dokładnie zaplanować, co i kiedy zrobić, aby spełnić obietnicę daną Jego wrogom. Zastanawiał się, jak i kiedy poinformować ich, gdzie mogą Go pojmać. I z takimi nikczemnymi myślami udał się z Jezusem i pozostałymi uczniami na ucztę Paschalną, którą nazywamy również „Ostatnią Wieczerzą”. Stała się ona dla Jezusa rzeczywiście „ostatnią” wieczerzą na ziemi – między innymi z powodu zdrady Judasza.
Wskazówki dane przez Jezusa, dotyczące miejsca spożywania Paschy
„I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: «Idźcie do miasta, a spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas». Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę.” (Mk 14,13-16)
Jezus posłał dwóch swoich uczniów i podał im różne szczegóły, dzięki którym mogli dotrzeć do człowieka, który pokazał im salę, gdzie mogli spożyć Paschę. Sposób udzielania wskazówek uczniom przez Jezusa był dosyć zaskakujący i zawiły – może ze względu na Judasza, który chciał zdobyć jak najszybciej informacje, konieczne do zrealizowania zdradzieckiego planu. Z tego, co Jezus powiedział dwom uczniom, nie można było się domyślić, gdzie znajduje się dom, w którym mieli spożywać Paschę. Gdyby Judasz poznał to miejsce wcześnie, może by zaraz poinformował sługi arcykapłanów i może by szybciej pojmano Jezusa, uniemożliwiając Mu spożycie wieczerzy, w czasie której ustanowił dla nas sakrament Eucharystii. W tym jednak nikt Mu nie przeszkodził, nawet przebiegły Judasz.
ZAPOWIEDŹ ZDRADY
Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma.17 A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną».18 Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim: «Czyżbym ja?»19 On im rzekł: «Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w misie.20 Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził».21 (Mk 14,17-21)
Miłość i zdrada
„Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma. A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną». Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim: «Czyżbym ja?»” (Mk 14,17-19)
Św. Marek bardzo krótko opisuje przebieg Ostatniej Wieczerzy. Podał tylko dwie informacje dotyczące tego, co się podczas niej działo. Pierwsza to ta, że Jezus w czasie tej uczty zapowiedział zdradę przez jednego z Dwunastu (por. Mk 14,17-21), a druga – że ustanowił sakrament Eucharystii (por. Mk 14,22-25). Jezus powiedział, że odchodzi z tego świata i ustanowił sakrament, dzięki któremu pozostał z nami realnie i prawdziwie – pod osłoną chleba i wina – aż do skończenia świata. Ujawnił zdradę i Swoją niepojętą miłość.
Niebezpieczne przylgnięcie całym sercem do zła
„A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną».” (Mk 14,18)
Jezus zapowiedział zdradę Judasza, aby dać mu jeszcze możliwość zastanowienia się nad sobą i zmiany swej złej decyzji. Tak się jednak nie stało. Judasz nie odstąpił od niej, ponieważ jego postanowienie doprowadzenia do końca planu zdrady było bardzo silne, zdecydowane, zaplanowane, przemyślane. Nie wynikało z jakiegoś chwilowego zniechęcenia i słabości, z jakiegoś chwilowego silnego stanu emocjonalnego, który zaburza myślenie i podejmowanie właściwych decyzji. 
Judasz zlekceważył ostrzeżenie Jezusa: „Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził».” (Mk 14,21) Stał się głuchy na „biada” wypowiedziane pod jego adresem. Zlekceważył poważne ostrzeżenie Jezusa – który znał jego przyszły los – że byłoby dla niego lepiej, gdyby się nie narodził. Doprowadził do końca zdradziecki plan, który podsunął mu szatan. A mógł jeszcze się zmienić, mógł nawet po cichu poprosić Jezusa o przebaczenie grzechu, który On i tak dobrze znał. Jezus z pewnością by mu przebaczył i umocnił go, bo jest Zbawicielem. Judasz nie zrobił tego. Przylgnął całym swoim sercem do zła, które już rozpoczął realizować wcześniej, kiedy poszedł do arcykapłanów i obiecał im Go wydać (por. Mk 14,10-11).
„Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”
„Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”. (Mk 14, 21)
Można się spotkać z błędnym rozumowaniem niektórych ludzi, którzy uważają, że Judasz musiał zdradzić Jezusa, bo to zostało zapowiedziane w Piśmie Świętym. Takie rozumowanie jest błędne. Judasz nie musiał dokonać zdrady Jezusa, lecz się jej świadomie i dobrowolnie dopuścił. Nie był do dokonania jej przez nikogo zmuszony – ani przez  człowieka, ani przez jakieś nieodwołalne przeznaczenie, któremu nie mógł się sprzeciwić. Miał wolną wolę i nią się posługiwał. Chociaż zdradzić nie musiał, jednak Zbawiciela zdradził.
Judasz nie działał ani pod fizycznym przymusem, ani pod wpływem jakiegoś „fatum”, lecz dobrowolnie i w sposób przemyślany, dlatego sam sobie zgotował los, przed którym Jezus Go ostrzegł, mówiąc: „biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”. (Mk 14, 21) To nie Bóg skazał go odwiecznie na ten los, lecz on sam sobie dobrowolnie go przygotował.
Nawet gdyby Judasz nie zdradził Jezusa, to On, Syn Człowieczy, odszedłby z tego świata i dokonałby dzieła Odkupienia. Nastąpiłoby to jednak w innych okolicznościach. To bowiem nie okoliczności, w jakich odszedł Jezus z tego świata, przyniosły nam Odkupienie, lecz Jego miłość do Ojca i do ludzi.
USTANOWIENIE EUCHARYSTII
A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje».22 Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy.23 I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana.24 Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym».25 (Mk 14,22-25)
Zapowiedź uczty niebieskiej i ustanowienie nowej uczty Eucharystycznej
„Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym”. (Mk 14,25)
Jezus zapowiedział swoje odejście, które dokonało się z czynnym udziałem jednego z Dwunastu. Powiedział też, że już nie będzie spożywał z uczniami takiego posiłku, jak dotąd: „Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym”. (Mk 14,25)
 Niebo jest przedstawiane w Piśmie św. w różnych obrazach, między innymi jako uczta. Prorok Izajasz tak o niej mówi: „Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody;  raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę od swego ludu na całej ziemi, bo Pan przyrzekł.” (Iz 25,6-8; por. Prz 9,1-6)
 
Pan Jezus także mówi o zbawieniu jako o radosnej i uszczęśliwiającej uczcie, w której On sam usługuje tym, którzy – przez ciągłe czuwanie – byli przygotowani na przyjęcie Go. „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał.” (Łk 12,37)
Zanim na tej wiecznej uczcie zbawieni będą przebywać z Jezusem, On ustanowił na ziemi – w ziemskim królestwie Bożym, którym jest Kościół – ucztę nową, w której Jego Ciało i Krew są spożywane pod postaciami chleba i wina. „A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana.” (Mk 14,22-24) 
Nowe Przymierze oparte na wiecznej miłości
„Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana.” (Mk 14,23-24)
Jezus wziął kielich z winem i odmówił dziękczynienie. Dziękował Ojcu. Podając do picia z kielicha nie mówił: „Pijcie to wino”. Powiedział: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana.” Nie była to jakaś Jego inna krew, lecz ta sama którą wkrótce przelał w czasie krwawego pocenia się, biczowania, ukoronowania cierniem, z powodu różnych zadanych Mu ran i przybicia do krzyża. Resztki tej Krwi wypłynęły z Jego przebitego boku.
Krew Jezusa została wylana dla zbawienia świata i dla zawarcia z ludzkością nowego i wiecznego Przymierza. Dzięki Krwi przelanej przez Jezusa zostało zawarte Przymierze z Bogiem, czyli wieczny związek miłości człowieka z jego Stwórcą i Zbawicielem. Możliwe stało się powiązanie każdego z nas więzami wiecznej miłości z Bogiem, wszechmogącym Panem, a równocześnie naszym najczulszym Ojcem i najlepszym Przyjacielem.
Boski Pokarm w królestwie Bożym na ziemi
„Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym”. (Mk 14,25)
 
Jezus powiedział te słowa, zapowiadając Swoją bliską śmierć. „Owym dniem”, o którym mówi, będzie szczęśliwa wieczność dla zbawionych w niebie. Jednak „owym dniem” jest nie tylko wieczność, lecz również czas ziemskiego istnienia Kościoła. Kościół Jezusa Chrystusa jest bowiem zaczątkiem królestwa Bożego, któremu Jego Założyciel pozostawił niezwykły Pokarm oraz kapłanów, którzy wraz z Nim i Jego mocą  będą go przygotowywać.
 
Ucztą królestwa Bożego – z niezwykłym Posiłkiem dla ducha ludzkiego – jest każda Msza św. Mocą Jezusa Chrystusa kapłani przygotowują niezwykły Posiłek, powodujący wzrost ducha ludzkiego oraz powiększenie się i umocnienie królestwa Bożego. Kapłani – jakby „zanurzeni” przez swoje kapłaństwo we wszechmocy Jezusa Arcykapłana – z Nim i w Nim dokonują przeistoczenia, zwanego też transsubstancjacją. Dzięki tej przemianie cała substancja  (czyli istota) chleba i wina przemienia się w prawdziwe Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. Inaczej mówiąc „cały” i żyjący Jezus Chrystus staje się realnie i trwale obecny pod postaciami chleba i wina. Jest ciągle „Emmanuelem” czyli  „Bogiem z nami”, z którym potrafimy się spotkać, adorując Go w tabernakulum lub wchodząc w jedność z Nim przez Komunię świętą. 
 
Nasze oczy jednak nie widzą Go, ponieważ ukrywają Go przed nami postacie, czyli cechy chleba i wina, które nie uległy zmianie. Chleb i Wino Eucharystyczne wyglądają jak przed przeistoczeniem i mają takie same cechy jakie miały przed nim. Nie są jednak już „substancją” chleba i wina, lecz realnym Ciałem i Krwią Chrystusa. 
 
Każda Msza św. jest niezwykłym posiłkiem królestwa Bożego i równocześnie zapowiedzią ostatecznej i wiecznej uczty w domu Ojca: uczty niebieskiej. Na każdej Mszy św. Jezus karmi nas samym Sobą, Swoim Ciałem i Swoją Krwią, a także Swoim Boskim słowem i Swoją Boską miłością.
Niebiański pokarm powodujący wzrost królestwa Bożego
„I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym».” (Mk 14,24-25)
Królestwo Boże, o którym mówi Jezus,  już istnieje, ponieważ On sam je założył. Nie istnieje jednak w pełni rozwoju, dojrzałości i piękna. Na ziemi podlega ciągłemu rozwojowi, aż osiągnie swoją pełnię w wieczności. Tu królestwo Boże jest podobne do małego kiełkującego ziarna, do wzrastającej roślinki, która w wieczności stanie się wielkim, pięknym i użytecznym krzewem lub drzewem (por. Mt 13,31-32).
Królestwo Boże – podobne do stale wzrastającej i rozwijającej się rośliny – jak ona potrzebuje odpowiedniego pokarmu do swojego wzrostu. Założyciel tego królestwa, Jezus Chrystus, zapewnił mu właściwy Pokarm, ustanawiając w wieczerniku Eucharystię. Tym Pokarmem jest On sam, obecny realnie pod postaciami chleba i wina. Dany nam dzięki miłości Jezusa niebiański Pokarm podtrzymuje i rozwija życie nadprzyrodzone ludzi, którzy należą  przez łaskę do Niego i do królestwa Bożego. Dzięki Eucharystii mogą oni uświęcać się i trwać w głębokiej nadprzyrodzonej jedności z Nim i z sobą. Przez Komunię św. i składanie siebie Bogu wraz z Jezusem Chrystusem w ofierze umacniają się, aby przyciągać do królestwa Bożego nowych ludzi.
W czasie uczty eucharystycznej, którą jest każda Msza św., Jezus karmi nas nie tylko swoim Ciałem i Krwią, ale także swoją Boską Miłością i słowem Bożym.
„… aż do owego dnia”
„Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym».” (Mk 14,25)
Trudno z całą pewnością określić, kiedy uczniowie Jezusa postanowili po raz pierwszy się zebrać, aby sprawować Eucharystię. W każdej chwili mogli wypełnić polecenie Zbawiciela, dane im w wieczerniku przed śmiercią: „to czyńcie na moją pamiątkę!” (Łk 22,19), ale kiedy je faktycznie po raz pierwszy spełnili, nie wiadomo. 
Istniej jednak wzmianka o spotkaniu Jezusa przez uczniów idących do Emaus i o Eucharystii sprawowanej nie z ich, a z Jego inicjatywy. Kiedy bowiem Go zaprosili do domu na posiłek, zmartwychwstały Chrystus uczynił to samo co w wieczerniku przed Swoją śmiercią. „Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu.” (Łk 24,30-31) Potem uczniowie „opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba”. (Łk 24,35) 
To, co przeżyli i o czym opowiadali uczniowie idący do Emaus, było spełnieniem zapowiedzi Jezusa, który przed swoją śmiercią powiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym».” (Mk 14,25) Ten „dzień”, o którym powiedział Jezus, nastał w chwili Jego zmartwychwstania. „Dniem” bowiem dla Niego nie jest jak dla nas okres dwunastu godzin, lecz „okres” – nawet bardzo długi – Jego szczególnego działania. W takim znaczeniu „dniem” może być również  zapowiadany w Piśmie Świętym „dzień Pański”; nie okres dwunastu godzin, lecz znany co do długości trwania tylko Bogu „okres” Jego wyjątkowego działania.
„…pić go będę nowy w królestwie Bożym”
„Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym”. (Mk 14,25)
W królestwie Bożym, którego zaczątkiem na ziemi jest Kościół, Jezus – przy współudziale kapłanów – każdego dnia przygotowuje dla nas ucztę tego królestwa. Jest nią każda Msza św. Podczas jej sprawowania Zbawiciel karmi nas Swoim Ciałem i Swoją Krwią. To On ją dla nas przygotowuje. Bez Niego nie istniałaby lub byłaby jedynie jakimś pozbawionym głębi ludzkim „pustym” rytem.
Dzięki realnej obecności Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina w czasie Mszy św. niebo zbliża się do ziemi i na nią zstępuje. Ziemska uczta eucharystyczna staje się w tajemniczy sposób uczestnictwem w uczcie niebieskiej, na którą wchodzą zbawieni przez swoją śmierć w Jezusie Chrystusie. To On ich na nią wprowadza. Msza św. jest jakby „częścią” tej wiecznej uczty, która trwa bez przerwy w niebie; jest uczestniczeniem w niej już tu na ziemi.
Jezus z miłością usługuje swoim wybranym na uczcie w niebie i to samo czyni w czasie każdej Mszy św. To Jego mocą chleb i wino stają się Jego Ciałem i Krwią – niezwykłym Pokarmem niebiańskim, udzielanym nam już tu na ziemi. On zacieśnia nasze więzy nie tylko z Bogiem, ale także ze wspólnotą wszystkich zbawionych istot.
Jego moc sprawia również, że przyjmujący Komunię św. jednoczą się z Nim i mają udział w Jego zbawczej ofierze, która uobecnia się w bezkrwawy sposób w czasie każdej Mszy. Dzięki zjednoczeniu z Chrystusem i z Jego zbawczą ofiarą każdy może się włączyć  w wielkie dzieło zbawiania  świata. Czyni to ten, kto ofiary związane z codziennym życiem składa Bogu Ojcu w ofierze w jedności z Chrystusem; ten, kto wszelkie krzyże przyjmuje z pełnym miłości poddaniem się woli Bożej;  ten, kto nie tylko wargami lecz całym swoim życiem  powtarza: „Nie moja wola, lecz Twoja, Ojcze, niech się stanie”.
Eucharystia Pokarmem dającym duchową moc, która w słabości się doskonali
Takiego Pokarmu, jakim jest Eucharystia, nigdy nikt inny oprócz Boga nie mógłby nie tylko  przygotować, ale nawet wymyślić. Mądrość, miłość i wszechmoc Boża jednak taki nadzwyczajny Pokarm wymyśliła i nam dała. Jezus w Wieczerniku go przygotował i podał swoim uczniom. „A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy.” (Mk 14,22-23) 
Obecni w Wieczerniku uczniowie Jezusa nie rozumieli jeszcze w pełni, jak niezwykły Dar otrzymali i jakie będą się w nich pojawiać błogosławione skutki tego duchowego Posiłku. Nie pojmowali jeszcze, jakiej duchowej mocy w ich słabości (por. 2 Kor 12,9) udzielił im Jezus dzięki spożyciu pod postaciami chleba i wina Jego Ciała i Krwi. Być może, bez przyjętej w wieczerniku Komunii świętej, bez umocnienia przez nią – z powodu strachu i poczucia zawodu – porzuciliby Jezusa jak Judasz na zawsze w chwili próby. A naprawdę wielką próbą było dla nich pojmanie Go i ukrzyżowanie. Mogło im się wtedy wydawać, że pojmany i ukrzyżowany Jezus nie ma w sobie wielkie mocy, dlatego nie warto dłużej przy Nim trwać. 
Uciekli, co prawda, od Niego jednak mocą otrzymanej łaski nie porzucili Go na zawsze i powrócili do Niego. Tę moc powrotu otrzymali od Jezusa, z którym zostali zjednoczeni przez Komunię św. Otrzymali od wszechmogącego Pana moc trwania w jedności z Nim i kierowania się tak jak On wolą Bożą.
Uczta symbolem szczęścia zbawionych
„I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym».” (Mk 14,24-25)
Jednym z obrazów symbolizujących niebo jest uczta wraz z Jezusem i wszystkimi zbawionymi. Uczta jest symbolem zaspokojenia pragnienia, głodu i wszystkich innych potrzeb. Udział w tej uczcie przedstawia bezgraniczną i niekończącą się radość zbawionych. Żyją oni we wspólnocie kochający się wzajemnie istot. Uwolnieni od jakiegokolwiek cierpienia są napełnieni szczęściem oglądania Boga i odczuwania w wiecznej ekstazie Jego czułości, troski i miłości. Czują się w pełni kochani i potrafią kochać. W niebie znika głód miłości i prawdy, ponieważ zaspokaja go na zawsze ten, który jest Miłością, Prawdą i Pięknem. 
Jezus na uczcie niebieskiej troszczy się o szczęście zbawionych. Przedstawił to obrazowo jako Swoje usługiwanie wszystkim tym, którzy ucztują w domu Ojca. Uczestniczenie w niej jest nagrodą za ich czuwanie na ziemi i gotowość, aby w każdej chwili przyjąć Go do swojego serca, duszy, umysłu – do całego swojego życia. 
Zbawiciel zachęca nas do czujności i stałej gotowości otwarcia przed Nim drzwi naszego serca. Dzięki temu bowiem będzie mógł nas uszczęśliwiać przez całą wieczność. Do każdego człowieka mówi: „A wy [bądźcie] podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał.” (Łk 12,36-37)
Jezus nie będzie już pił z owocu winnego krzewu
 „Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym”. (Mk 14,25)
W Wieczerniku Jezus zapowiedział swoim uczniom, że nie będzie już obchodził z nimi Paschy. Nie będzie zatem już pił wytworzonego z owocu winnego krzewu wina w podobny sposób, jak w czasie Ostatniej Wieczerzy, ponieważ zostanie zabity.
Chociaż na ziemi nie będzie już „pił z owocu winnego krzewu”, to jednak będzie zaspokajał duchowe pragnienie i głód swoich uczniów w królestwie Bożym. Początkiem tego królestwa jest Jego Kościół. Dzięki posłudze tego Kościoła, sprawującego Eucharystię, będzie zaspokajał pragnienie swoich uczniów nowym Napojem. Nie będzie on wytworzony „z owocu winnego krzewu”. Będzie nim Jego Krew, ukrywająca się pod postacią wina. Ten niebiański Pokarm Jezus ustanowił w Wieczerniku. 
Nowy winny krzew i jego owoce
„Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym”. (Mk 14,25) „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.” (J 15,5) „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje.” (J 15,16)
Zbawiciel porównał zjednoczonych z Nim uczniów do winnego krzewu. On jest jego głównym pniem, a wierzący w Niego – wyrastającymi latoroślami, które mogą przynosić owoce. Jeśli ktoś trwa w Nim, przynosi owoc, jeśli w Nim nie trwa, owocu nie przynosi i nic uczynić nie może. Wspólnota Jezusa Chrystusa, przedstawiona przez Niego jako krzew winny, to Kościół. Zbawiciel rozsyła Swoich uczniów, tworzących ten Kościół, aby szli i przynosili obfity owoc i aby ich owoc trwał (por. J 15,16).
Dobre owoce, które jak latorośle winnego krzewu przynoszą Jego uczniowie, tworzą dla Jezusa jakby „napój”, napełniający Go radością. Stają się dla Niego jakby nowym „napojem”, który może pić z radością w rozszerzającym się królestwie Bożym. Sprawiają Mu radość wyrastające w ludzkich sercach dobre owoce wiary, nadziei i miłości.
Dzięki ustanowionej w Wieczerniku Eucharystii Zbawiciel karmi wierzących w Niego uczniów Swoim Ciałem i Krwią i sprawia, że latorośle Jego winnego krzewu przynoszą coraz więcej dobrych owoców. Te dobre owoce cieszą Go bardziej niż wino, które powstaje ze owocu zwykłego winnego krzewu.
Wszczepieni w Jezusa uczniowie będą przynosili dobre owoce jak latorośl, połączona z winnym krzewem
„Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym”. (Mk 14,25)
Jezus zapowiedział swoim uczniom, że nie będzie już pił z owocu winnego krzewu tak jak w czasie spożywania z nimi Paschy w Wieczerniku. Będzie jednak pił z innego winnego krzewu, którym jest założony przez Niego Kościół – wspólnota Jego uczniów, zjednoczonych z Nim jak latorośle z winnym krzewem. Napojem przynoszącym Mu radość i gaszącym Jego pragnienie będą obfite i dobre owoce, które pojawią się na nich dzięki Jego pomocy. 
Jezus będzie uzdalniał do przynoszenia dobrych owoców tych, którzy będą w Nim trwali. Dlatego powiedział: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja (będę trwał) w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.  Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.” (J 15,4-5)
PRZEPOWIEDNIA ZAPARCIA SIĘ PIOTRA
Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej.26 Wtedy Jezus im rzekł: «Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce.27 Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei».28 Na to rzekł Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!»29 Odpowiedział mu Jezus: «Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz».30 Lecz on tym bardziej zapewniał: «Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». I wszyscy tak samo mówili.31 (Mk 14,26-31)
Potrzeba pokornej i prawdziwej oceny siebie
„Na to rzekł Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!» Odpowiedział mu Jezus: «Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz».” (Mk 14.29-30)
Piotr nie potrafił przyjąć myśli o swojej słabości. Nie wierzył, że jest zdolny popełnić zło, którym z pewnością się brzydził: obrzydliwość zdrady osoby bliskiej i kochanej. Szczerze kochał Jezusa i naprawdę chciał Mu służyć. Nie spodziewał się jednak, że wkrótce zostanie poddany wielkiej próbie, która – po części z powodu zaskoczenia – przekroczy jego siły. Nie spodziewał się tego. Dlatego na słowa Jezusa: „Wszyscy zwątpicie we Mnie”, odpowiedział z pełnym przekonaniem: „Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!”; „Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie.” (por. Mk 14,27-31).
 Nie tylko Piotr, ale bardzo wielu innych ludzi nie dopuszcza do siebie myśli, że gdyby nie byli umocnieni przez łaskę, popełniliby niewyobrażalne zbrodnie. A przecież wolna wola każdego z nas jest zdolna do wybierania zarówno wielkiego dobra jak i niewyobrażalnego zła. 
 
To, co stało się z Piotrem, powinno każdego z nas nauczyć pokory i osłabić rozpowszechnione głębokie przekonanie: „Choćby wszyscy to zrobili… ja tego nie uczynię”. „Nie jestem jak inni. Jestem mocny, dobry…” 
Ostrożność w ocenianiu siebie i swoich możliwości jest bardzo pożyteczna. Chroni bowiem przed surowym ocenianiem innych ludzi. Nigdy nie wiemy, co my zrobilibyśmy na miejscu ludzi, którzy popełniają różne rodzaje zła.
Jezus, Dobry Pasterz, chociaż zostanie zabity, nie porzuci swoich owiec
„Wtedy Jezus im rzekł: «Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei».” (Mk 14,27-28)
Jezus jest tym Pasterzem, który został „uderzony”. Wiedział, że to „uderzenie” nastąpi już w niedługim czasie, dlatego je zapowiedział. Uczniowie, jak przestraszone owce po utracie pasterza, rozproszą się. Jezus jednak powiedział, że ich nie opuści i uprzedzi ich, przybywając do Galilei. Tam będą mogli się znowu zgromadzić wokół Niego, swojego Pasterza. Jezus dał im do zrozumienia, że chociaż zostanie „uderzony” i odrzucony, to jednak nie opuści swoich owiec. Nawet gdy będzie zasiadał po prawicy Ojca, pozostanie z nimi i będzie się nimi opiekował. Zapowiedział to, mówiąc: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. (Mt 28,20)
Chwiejność ludzka i wierna miłość Boga
„Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im rzekł: «Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei».” (Mk 14,26-28)
Jezus zapowiedział uczniom, że w Niego zwątpią, ale przypomniał im również Swoją wierną miłość, która nie ulegnie osłabieniu. Wiedział, że uciekną od Niego przestraszeni, gdy zostanie pojmany. Wiedział, że – oprócz Jana – nie będą mieli odwagi towarzyszyć Mu aż pod krzyż. Wiedział, że Piotr się Go zaprze. Dał im nawet do zrozumienia, że wie o tym wszystkim, jednak upewnił ich, że pomimo ich słabości, nie opuści ich. Jest przecież Dobrym Pasterzem, który nie porzuca przestraszonych i osłabionych owiec. Powiedział też uczniom dokładnie, gdzie będą mogli Go spotkać – w Galilei. Upewnił ich, że On, Bóg, jest wierny w Swojej miłości. Nie umniejsza jej ludzka słabość człowieka, a nawet – niewierność lub inny grzech. Nie porzucił nas, ponieważ wie, że bez Niego nic uczynić nie możemy. Chociaż został odrzucony i skazany na śmierć, to jednak pozostał do naszej dyspozycji ze Swoją Boską pomocą.
MODLITWA I TRWOGA KONANIA
A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił».32 Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę.33 I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!»34 I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina.35 I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!»36 Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: «Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać?37 Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe».38 Odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa.39 Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć.40 Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: «Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników.41 Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca».42 (Mk 14,32-42)
Dobra wola i słabość uczniów Jezusa
„A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił». Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!»” (Mk 14,32-34)
Obecni w ogrodzie Getsemani uczniowie Jezusa nie wiedzieli jeszcze, że są to dla nich ostatnie chwile przebywania z Nim. Piotr, Jakub i Jan nie znali powodu, dlaczego Jezus drży i odczuwa trwogę właśnie w tym czasie i dlaczego powiedział do nich: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!”. !»” (Mk 14,34) Ponieważ nie rozumieli w pełni Jego słów – nawiązujących do tego, co w właśnie miało się dokonać – usnęli. Poddali się słabości, chociaż z całą pewnością chcieli spełnić prośbę Jezusa o czuwanie przy Nim.
Nie moja wolą, lecz Twoja, Ojcze, niech się stanie!
„I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina. I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!»” (Mk 14,35-36)
Jezus rozmawiał z Ojcem o tym, co ma się stać – o mającym się dokonać Odkupieniu i o udrękach, jakie Go dotkną. Przedstawił Mu wszystko, co wywoływało Jego cierpienia. Wiedział, że wszechmogący Ojciec potrafi  odsunąć od Niego kielich cierpienia i równocześnie sprawić, że Odkupienie ludzkości się dokona.
Nie domagał się jednak niczego, co nie byłoby zgodne z wolą Ojca. Miłość do Niego pobudzała Go do tego, by wypełniać nie swoją lecz wolę Jego. Pragnieniem Ojca było odkupienie ludzkości w sposób, który będzie najskuteczniejszy i doprowadzi najwięcej ludzi do zbawienia. Z pewnością były różne inne możliwości dokonania tego dzieła przez Jezusa, nawet bez Jego cierpienia, jednak może wtedy więcej ludzi był odrzuciło ofiarowaną im łaskę i zbawienia by nie osiągnęło; mniej ludzi poszłoby do nieba. Jezus Chciał nas odkupić w taki sposób, jakiego pragnął Ojciec, czyli w sposób najbardziej skuteczny i owocny; w sposób, który najwięcej ludzi pobudzi do przyjęcia ofiarowanej im łaski zbawienia.
POJMANIE JEZUSA
I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych.43 A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!».44 Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go.45 Tamci zaś rzucili się na Niego i pochwycili Go.46 A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho.47 A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: «Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić.48 Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić».49 Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli.50 A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić,51 lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich.52 (Mk 14,43-52)
Modlitwa w Ogrójcu przerwana przez zdrajcę, Judasza
„Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: «Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca». I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych.” (Mk 14,41-43)
Jezus przerwał swoją pełną udręk modlitwę i podszedł po raz trzeci do Swoich uczniów. Wiedział, że właśnie nadchodzi Judasz w towarzystwie uzbrojonej zgrai, wysłanej przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. Zbliżali się do Jezusa, Zbawiciela świata, nie z wiarą i miłością, lecz z przedmiotami, którym mogli nie tylko zranić Go, ale nawet zabić. Nie szli do Niego, by otrzymać od Niego łaskę zbawienia, lecz żeby pomóc usunąć Go ze świata żyjących i uniemożliwić Mu prowadzenie ludzi do Boga.
Wysłali ich ludzie, którzy ze względu na swoje powołanie mieli lud prowadzić do Niego jak Jan Chrzciciel. Przewodniczył wrogiej zgrai jeden z Dwunastu, Judasz. Nie stał jak pasterz na czele wiernych uczniów Jezusa, lecz jako przywódca i przewodnik Jego wrogów, którym w mrokach pomaga pojmać Go.
Judasz, zdrajca, stał się na wieki dla świata przerażającym znakiem, który ostrzega, że przez swoją niewierność z ucznia Jezusa można się stać przywódcą Jego przeciwników.
Obłudny pocałunek i udawany szacunek
„A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!». Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego i pochwycili Go.” (Mk 14,44-46)
Pocałunek Judasza, ucznia Jezusa, jednego z Dwunastu, i jego słowa: „Rabbi”, mogłyby wyrażać szacunek lub miłość do Nauczyciela i Pana. I wtedy byłyby czymś dobrym. Zdrajca jednak nadał swojemu czynowi i słowom zupełnie inne znaczenie. Jego pocałunek nie wyrażał miłości, lecz złe nastawienie; był wymyślonym przez niego sprytnym sposobem, umożliwiającym realizację złego planu wydania Jezusa wrogom. Gest ten nie przejawiał prawości jego serca, miłości, lecz wrogość, nienawiść i ostateczne odrzucenie Zbawiciela. Może Judasz nawet czuł się dumny z tego, że wymyślił tak sprytny i – jak mu się zdawało – tak bezpieczny dla siebie sposób wydania Jezusa. 
Pocałunkiem wydał wrogom Tego, którego nazwał „Rabbim-Nauczycielem”. Jednak w chwili przekazywania Jezusa w ręce Jego nieprzyjaciół również to słowo było w jego ustach przejawem ironii i pogardy. Było pustym dźwiękiem, bo w rzeczywistości Judasz czynił coś, do czego Jezus, Rabbi-Nauczyciel, nigdy nie tylko nie zachęcił, lecz co surowo piętnował i uznawał za zło. Jego słowo: „Rabbi”, w rzeczywistości znaczyło: „Nauczycielu, opuszczam Cię na zawsze”. I tak się stało. Judasz zdradził i na zawsze porzucił Jezusa jako swojego Nauczyciela.
Rady dane przez Judasza sługom arcykapłanów
„I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!».” (Mk 14,43-44)
Judasz pouczył ludzi, których arcykapłani, uczeni Piśmie i starsi wysłali, aby pojmać Jezusa. Szli uzbrojeni w miecze i kije. Zdrajca zapowiedział im, jak się zachowa, aby potrafili odróżnić w ciemnościach nocy Jezusa od Jego uczniów. Miał im Go wskazać pocałunkiem:  „Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!”. Mieli Go pojmać i prowadzić ostrożnie. 
Zalecił im ostrożność, ponieważ być może liczył, że w takich okolicznościach Jezus ujawni, kim jest naprawdę. Może przewidywał, że Jezus uczyni jakiś cud, aby się wyzwolić i uciec. A wtedy nie powiódłby się jego zdradziecki plan. Nie spełniłby obietnicy, którą dał arcykapłanom, uczonym w Piśmie i starszym, że im Go wyda. W tym wypadku Judasz chciał być wierny swojej obietnicy. 
Jezus jednak nie dokonał cudu uwolnienia się, chociaż potrafił to uczynić. Poddał się im, aby dopełnić dzieła Odkupienia świata.
Zdeprawowane serce Judasza
„Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego i pochwycili Go.” (Mk 14,45-46)
Pocałunek Judasza i jego słowa "Rabbi" miały pozory dobra, przeciwnie do czynów ludzi posłanych przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszyznę, którzy rzucili się na Niego i pochwycili Go. Jednak za zachowaniem Judasza i tych ludzi ukrywała się jakaś bardzo zróżnicowana postawa wobec Jezusa: bardziej lub mniej wroga. Która była gorsza? Tylko Bóg potrafi ją dobrze i sprawiedliwie ocenić. Można jednak  powiedzieć jedno: Judasz dobrowolnie i z własnej inicjatywy wydał Jezusa bez powodu, natomiast posłani uzbrojeni ludzie nie przyszli uwięzić Jezusa z własnej woli. Nie kierowali się w swoim postępowaniu osobistą wrogością wobec Jezusa, lecz wykonali polecenie swoich przełożonych. Pojmaliby każdego innego człowieka, którego by im nakazali złapać. W tym wypadku to był Jezus, którego mieli do nich doprowadzić.
Judasz nie przyłożył ręki, aby fizycznie pojmać Jezusa, był jednak jakby „mózgiem” całej tej operacji. On to bowiem dobrowolnie – pod osłoną nocy – przyprowadził ludzi posłanych przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych do Jezusa i pokazał im, Kogo mają pojmać. Powiedział przecież do nich: „Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!”. (Mk 14,44)
Nastawienie Judasza wobec Jezusa było wyjątkowo złe, dlatego Jezus powiedział Piłatowi, który wydał niesprawiedliwy wyrok śmierci na Niego, że Jego zdrajca ponosi większą winę niż on. Powiedział do niego w czasie odbywającego się procesu:  „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie.” (J 19,11)
Jezus pozwolił Judaszowi, zdrajcy, podejść do Siebie
„A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!».Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go.” (Mk 14,44-45)
Jezus dokładnie znał plan Judasza. Wiedział, że przyprowadził ludzi posłanych przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych, aby Go pojmali. Wiedząc, po co Judasz przyszedł, pozwolił mu zbliżyć się do Siebie.  I  Judasz „przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go”. (Mk 14,44-45) Jezus pozwolił mu na to wszystko, chociaż swoją mocą był w stanie go sparaliżować i uniemożliwić dokonanie zdradzieckiego pocałunku. Nie uczynił jednak tego, ponieważ wiedział, że to nie zmieniłoby zawziętego serca Judasza.
Nie w świątyni, lecz poza nią Jezus został pojmany
„A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: «Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić».” (Mk 14,48-49)
Nie pojmali Jezusa, kiedy nauczał w świątyni, ponieważ nie otrzymali od swoich przełożonych rozkazu ujęcia Go. Ci zaś takiego nakazu nie wydali, ponieważ bali się tłumu, który Go słuchał i przyjmował Jego naukę. Obawiali się najbardziej tych, którzy uważali Go za Mesjasza.  Teraz – oddaleni od tłumu, pod osłoną nocy i prowadzeni przez Judasza – przyszli po Niego. Z dala od tłumu i w mrokach nocy czuli się bezpieczni. Ciemność zakrywała ich mroczne czyny przed okiem ludzkim. Nie ukrywała ich jednak przez spojrzeniem Boga, ale tego spojrzenia się nie bali. Dla zgrai, która została wysłana, żeby ująć Jezusa, ważny był tylko nakaz tych, którzy ich posłali i którzy im płacili za ich działanie.
Uciekający uczniowie
„Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich.” (Mk 14,50-52)
Tak jak Jezus to zapowiedział, wszyscy Jego uczniowie uciekli. Zbawiciel dopuścił do tego, nie chciał bowiem, żeby ich pojmali tak, jak zamierzali chwycić młodzieńca idącego za Nim, a któremu udało się umknąć w ostatniej chwili, gdy już był w ich rękach. Jezus nie zatrzymał przy Sobie uczniów w chwili niebezpieczeństwa, ponieważ uzbrojeni w kije i miecze ludzie posłani przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych mogli ich zranić, okaleczyć lub nawet zabić. Apostołowie mieli jeszcze do spełnienia ważną misję budowania i rozszerzania Kościoła na ziemi. Ich godzina śmierci jeszcze nie nadeszła. Prawdopodobnie pozostaliby z Nim, gdyby ich o to w tamtym momencie stanowczo poprosił. Piotr nawet usiłował Go bronić mieczem i może zginąłby od miecza, gdy Go Jezus nie powstrzymał.
„Ale Pisma muszą się wypełnić.” (Mk 14,49)
W działaniach przeciwko Jezusowi ujawniała się uległość szatanowi, złość, nienawiść. Nie były to zatem działania inspirowane przez Ducha Świętego. A jednak Bóg je dopuścił, by nie naruszać wolnej woli tych, którzy odrzucili Zbawiciela. Te wrogie działania spotkały się z miłością Jezusa i nie zdołały jej zniszczyć. Przeciwnie, Jego nieskończona miłość ujawniała się  z całą mocą jak ogromny płomień, który będzie przez wieki rozpalał nawet najbardziej zobojętniałe ludzkie serca. Ta miłość ujawniła się w przyjętych przez Niego – bez pragnienia zemsty – zniewagach i torturach. Właśnie ta miłość Jezusa  przyniosła nam zbawienie. To dzięki niej dokonało się nasze Odkupienie. Jezus zrealizował plan Ojca, który posłał Go dla naszego zbawienia.
Niektóre elementy zbawczego planu Boga Ojca zostały zapowiedziane w Księgach Pisma św. Starego Testamentu. Bóg znał wszystkie ludzkie działania związane z Jego Synem. Mogły one być różne ze względu na wolną wolę człowieka. Jednak jakieś konkretne działania – z wielu różnych możliwych – zostały podjęte i Bóg o tym wiedział od zawsze. Niektóre z nich zostały przedstawione proroczo w Księgach Pisma św. Starego Testamentu, bo tak zadecydowała Mądrość Boska.  
Bóg zna z wyprzedzeniem wszystkie ludzkie wybory i decyzje. Gdyby te decyzje – związane z Chrystusem i znane Bogu – były inne, to zapowiedzi Pisma również byłyby inne. Gdyby np. Jezus został ujęty inaczej niż dzięki zdradzieckie pomocy Judasza, to w Piśmie św. nie byłoby wzmianek o jego zdradzie.
JEZUS WOBEC WYSOKIEJ RADY
A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie.53 Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu.54 Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli.55 Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne.56 A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu:57 «Myśmy słyszeli, jak On mówił: "Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony"».58 Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne.59 Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?»60 Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?»61 Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi».62 Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków?63 Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci.64 I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!» Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.65 (Mk 14,53-65)
Jezus Synem Bożym, zasiadającym po prawicy Boga
„Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi».” (Mk 14,61-62)
Jezus zgodnie z prawdą odpowiedział arcykapłanowi na jego pytanie: „Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?” Potwierdził, że jest Mesjaszem i Synem Błogosławionego. Jest tym Synem Człowieczym, którego ujrzą siedzącego po prawicy Boga Wszechmocnego; jest Tym, który nadejdzie z obłokami niebieskimi. Jezus jest Synem Bożym, „Który był, Który jest i Który przychodzi”. Jest Wszechmogącym (por. Ap 1,8).
Na słowa fałszywych oskarżeń Jezus nie odpowiadał
„Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne. Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi».” (Mk 14,59-62)
Jezus nie odpowiadał na zarzuty swoich oskarżycieli. Wiedział bowiem, że Jego słowa nie ocalą Go z rąk ludzi zawziętych, którzy już wcześniej postanowili Go zabić. Jego milczenie było najlepszą odpowiedzią na wypowiadane fałszywe zeznania.
Ze względu  na nasze zbawienie odpowiedział jednak na pytanie najwyższego kapłana. Odpowiedział na nie, ponieważ chciał jasno wyrazić prawdę o Sobie, którą powinni przyjąć wszyscy Jego  uczniowie. aby osiągnąć życie wieczne. 
Powinni uwierzyć, że nie jest On zwykłym człowiekiem, lecz zapowiedzianym Mesjaszem, czyli Chrystusem, i prawdziwym Synem Bożym. A to Boże Synostwo nie jest tylko jakimś wyróżniającym Go słownym tytułem, lecz określeniem Jego prawdziwej Boskości, Jego prawdziwej Boskiej natury. Jest Synem Bożym równym Wszechmogącemu Ojcu, co oznacza Jego zasiadanie po Jego prawicy. On, Syn Boży stał się człowiekiem, „Synem Człowieczym”, dla naszego zbawienia. Chociaż został ukrzyżowany, to jednak zmartwychwstał i powrócił do Ojca. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. 
Te prawdy powinien przyjąć każdy człowiek, dlatego Jezus przypomniał je wyraźnie przed arcykapłanem na kilkanaście godzin przed Swoją śmiercią.
Zbawiciel nie wypowiedział tych słów dla obronienia Siebie i wybawienia się od grożącej Mu śmierci. Wyraził jednoznacznie prawdę o Sobie, chociaż wiedział, że to doprowadzi do skazania Go na śmierć. Powiedział jawnie prawdę o swojej Boskości, abyśmy wierzyli w Niego i dzięki temu otrzymali od Niego wieczne szczęście.
Prawda nigdy nie zaprzecza prawdzie
„Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: «Myśmy słyszeli, jak On mówił: "Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony"». Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne. Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?» Lecz On milczał i nic nie odpowiedział.” (Mk 14,56-61)
Prawdziwe stwierdzenia nigdy nie stoją w sprzeczności z innymi prawdziwymi  wypowiedziami. Świadectwa świadków przeciw Jezusowi nie były zgodne, ponieważ nie były prawdziwe. Zbawiciel nie zaatakował ich i nie zdemaskował ich kłamstw. Pominął je milczeniem i pozostawił wypowiadających te kłamstwa oskarżycieli sam na sam z nimi, aby sobie przemyśleli, co zrobili, i nawrócili się.
Fałszywe przedstawienie słów Jezusa o Jego śmierci i zmartwychwstaniu
„A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: «Myśmy słyszeli, jak On mówił: "Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony"». Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne.” (Mk 14,57-59)
Świadkowie fałszywie zarzucili Jezusowi, że groził zburzeniem świątyni jerozolimskiej. Zeznali przeciw Niemu: „Myśmy słyszeli, jak On mówił: "Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony".” (Mk 14,58)
Tymczasem Jezus nie powiedział, jak mu zarzucano: „Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką”. Wypowiedział inne słowa, które nie odnosiły się do świętej budowli. Jezus  powiedział o tym, co z Nim zrobią Jego wrogowie, którzy doprowadzą do Jego śmierci. Powiedział: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”. (J 2,19) Zbawiciel mówił o świątyni swojego ciała, która miała być „zburzona” przez śmierć i po trzech dniach zbudowana na nowo „nie ręką ludzką”, lecz mocą Boską przez zmartwychwstanie (por. J 2,21-22).
Zaślepienie Wysokiej Rady
„Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi». Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci.” (Mk 14,61-64)
Najwyższy kapłan uznał, że nie trzeba już przesłuchiwać świadków, bo Jezus sam przez swoją wypowiedź ukazał swoje bluźnierstwa. Słowa prawdy, wypowiedziane przez Syna Bożego uznał za bluźnierstwo, ponieważ nie był otwarty światło Ducha Świętego. Zalepienie – wywołane przez silne pragnienie zabicia Jezusa – stłumiło je w nim. Wszyscy  arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie, którzy uznali, że winien jest śmierci, także przeciwstawili się prawdzie, którą by zrozumieli, gdyby nie sprzeciwiali się działaniu Ducha Świętego.
Święty i sprawiedliwy Jezus pośród zgromadzenia niesprawiedliwych grzeszników
„Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!» Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.” (Mk 14-63-65)
To, co powiedział Jezus o Sobie, najwyższy kapłan uznał za bluźnierstwo. „Słyszeliście bluźnierstwo” – powiedział. Źle osądził Jezusa. Przecież On nie bluźnił, lecz mówił  prawdę twierdząc, że Jest Synem Człowieczym i Synem Bożym, który zasiada po prawicy Ojca.
Nie byli sprawiedliwi ci, którzy stwierdzili, „że winien jest śmierci.” Nie byli też sprawiedliwi wobec Jezusa ci, którzy „zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!»” Słudzy, którzy bili pięściami po twarzy Sprawiedliwego, również byli grzeszni i niesprawiedliwi.
Jezus, Święty i Sprawiedliwy, stał pośród ludzkiej niesprawiedliwości i nienawiści. Wszystko to było obrazem pogrążonego w grzechach i upadłego świata, na którym pojawił się  przez Wcielenie po trzykroć Święty Syn Boga żywego. A przyszedł na ten świat, aby przez rozlewanie Swojej Świętości wydobyć go z jego grzechów.
Oburzenie najwyższego kapłana zamiast gruntownego szukania prawdy
„Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi». Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci.” (Mk 14,62-64)
Najwyższy kapłan rozdarł szaty na znak swojego oburzenia, gdy usłyszał słowa Jezusa, który mówił o Sobie jako o Synu Człowieczym, zasiadającym po prawicy Boga Ojca Wszechmocnego i nadchodzącym z obłokami niebieskimi. Oburzył się, zamiast poprosić Go o wyjaśnienie. Nie prosząc o to, samowolnie uznał te słowa za bluźnierstwo zasługujące na śmierć. Obecne na przesłuchaniu Jezusa osoby, posłusznie wtórowały najwyższemu kapłanowi; „wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci”. (Mk 14,64)
ZAPARCIE SIĘ PIOTRA
Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana.66 Zobaczywszy Piotra grzejącego się [przy ogniu], przypatrzyła mu się i rzekła: «I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem».67 Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: «Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz». I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał.68 Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: «To jest jeden z nich».69 A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem».70 Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: «Nie znam tego człowieka, o którym mówicie».71 I w tej chwili kogut powtórnie zapiał. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: «Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz». I wybuchnął płaczem.72 (Mk 14,66-72)
Piotr idący z daleka za Jezusem
„A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu.” (Mk 14,53-54)
Piotr nie porzucił całkowicie Jezusa. Szedł za Nim z daleka i wszedł nawet na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana, u którego zebrali się arcykapłani starsi i uczeni Piśmie. Chciał się dowiedzieć, co się stanie z Jezusem. Może miał nadzieję, że zostanie wkrótce zwolniony i będzie Mu mógł okazać swoją pomoc. Tak się jednak nie stało, bo przeciwnicy Jezusa zbyt byli zawzięci i nie chcieli stracić okazji pozbycia się Go, która właśnie im się nadarzyła niespodziewanie dzięki pomocy Judasza (por. Mt 26,14-16).
Lekcja pokory i wyrozumiałości dla ludzi słabych
„Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się [przy ogniu], przypatrzyła mu się i rzekła: «I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem». Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: «Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz». I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał.” (Mk 14,66-68)
Piotr przeszedł przez próbę, która była dla niego wielkim upokorzeniem. Chociaż naprawdę miłował Jezusa, Pana i Nauczyciela, to jednak wyparł się znajomości z Nim. Po tym czynie pianie koguta przypomniało Piotrowi Jezusa i Jego słowa: „Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz.” (Mt 14,26,34)
To bolesne doświadczenie musiało zapaść Piotrowi w umyśle, tym bardziej że nie zaparł się Jezusa przed jakimś surowym sędzią lub katem, lecz przed prostą służącą. Może nauczyło go to wyrozumiałości wobec ludzi, którzy  zachowali się podobnie jak on.
Brak roztropnego kontrolowania swoich słów przez służącą
„Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się [przy ogniu], przypatrzyła mu się i rzekła: «I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem». Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: «Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz». I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał. Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: «To jest jeden z nich».” (Mk 14,66-69)
Wypowiadanie prawdy zawsze musi być kontrolowane przez miłość. Służąca, która rozpoznała w Piotrze ucznia Jezusa i zaczęła o tym mówić głośno nie kierowała się ani miłością, ani roztropnością. Uważała – jak wielu ludzi nieroztropnych – że musi powiedzieć to, co myśli i co wie. Jej mówienie bez kontrolowania swoich słów mogło narazić Piotra na prawdziwe niebezpieczeństwo. Ktoś mógł się zachować wobec niego agresywnie, zranić go lub nawet zabić. Niepotrzebne nieszczęście mogło się wydarzyć z powodu braku mądrego kontrolowania tego, co się mówi. 
Chociaż służąca mówiła prawdę, bo Piotr rzeczywiście należał do Apostołów Jezusa, to jednak głośne dzielenie się tym swoim prawdziwym odkryciem z nim i obecnymi tam ludźmi – w tamtych konkretnych okolicznościach – było niebezpieczne dla niego. Wypowiadanie przez kobietę głośno tej konkretnej prawdy nie służyło żadnemu dobru. W innych warunkach te same słowa prawdy, które wypowiedziała, nie byłyby niczym złym ani niebezpiecznym dla kogoś. 
Mówienie zawsze musi być kontrolowane przez mądrość, roztropność i przede wszystkim – przez miłość. Nie tylko wypowiadane kłamstw i oszczerstw, ale nawet niemądre mówienie prawdy może być szkodliwe. Pamiętanie o tym jest szczególnie ważne w naszych czasach, kiedy słowa przez środki społecznego przekazu docierają do wielu odbiorców i pobudzają ich do czynienia dobra lub zła. Formują różne postawy: życzliwości lub niechęci i wrogości.
Pobudzanie do zła swoimi słowami i czynami
„Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: «To jest jeden z nich». A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem». Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: «Nie znam tego człowieka, o którym mówicie».”  (Mk 14,69-71)
Nieodpowiedzialne słowa służącej, skierowane do Piotra pobudziły inne osoby do podobnego zachowania się wobec niego. „Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem».” (Mk 14,70) Wszyscy swoim mówieniem narażali go na niebezpieczeństwo, a przez to szkodzili mu. Wywołali też w nim strach, który doprowadził go do zaparcia się Jezusa. Bez ich niepotrzebnego mówienia, które wywołało przerażenie, Piotr nie zaparłby się Jezusa, bo Go prawdziwie kochał i chciał Mu służyć.
To wydarzenie pokazuje odpowiedzialność za postępowanie innych ludzi. Swoim niepotrzebnym mówieniem i czynami można wywoływać lęk, który nieraz doprowadza ludzi do różnych upadków lub do nierozsądnego działania, jakiego normalnie by się nie podjęli. Zdarza się, że ktoś publicznie np. w mediach udostępnia informacje lub filmy o bliźnich, które doprowadzają ich do rozpaczy, zawstydzenia lub do desperackich czynów z powodu wywołanych w nich przykrych emocji. Takie „zaszczuwanie" może kogoś doprowadzić nawet do popełnienia samobójstwa.
PIĘTNASTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MARKA
(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)
Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski
