Niebezpieczne są dwie skrajne postawy. Pierwsza to przyjmowanie absolutnie wszystkich nadzwyczajności i objawień. Druga, przeciwna - czyli uznanie wszystkich objawień za zbędne - także jest niewłaściwa. Nie trzeba przyjmować wszystkich objawień, ale też nie wolno wszystkich odrzucać. Objawienia prawdziwe trzeba przyjmować, natomiast objawień fałszywych nie wolno przyjmować i nimi się karmić.
Ostrożność jest konieczna. Wymaga jej mądra roztropność. Ta ostrożność musi jednak iść w dwóch kierunkach, czego nieraz, niestety, się nie dostrzega. Pierwszy kierunek to ten, by za Boże nie uznawać objawień pochodzących od złego ducha. Szatan i inne złe duchy małpują Boga. Dotyczy to również objawień. Bóg przez swoje objawienia przynosi prawdę, zachętę do kroczenia drogą miłości, aby osiągnąć zbawienie. Szatan, przeciwnie, szerzy kłamstwa, odciąga od prawdy i Bożych zasad moralnych. Czyni to również przez fałszywe objawienia, aby utrudnić człowiekowi nawrócenie się i zbawienie. Boże i szatańskie objawienia rozpoznaje się po przynoszonych owocach. To, co od Boga pochodzi, rozbudza miłość do Niego i do bliźnich, napełnia serce wdzięcznością, uwielbieniem, skruchą, pragnieniem porzucenia grzechu, by żyć w przyjaźni z Bogiem i kochać bliźniego jak siebie samego. Prawdziwe objawienia rozbudzają głód słowa Bożego, dlatego zawsze kierują do Pisma Świętego. Owocem fałszywych objawień może być wszystko oprócz autentycznego nawrócenia serca, bez którego nie można osiągnąć nieba.
Roztropność polega na tym, aby nie opierać swojego życia na objawieniach fałszywych, sprzyjających obojętności moralnej, usypiających sumienia itp. Ale właściwa ostrożność wobec objawień prywatnych polega też na tym, by lekkomyślnie nie odrzucać tych znaków, które pochodzą od Boga. Zwrócił na to uwagę Chrystus w przypowieści o chwaście zasianym w pszenicy. Pan pola zakazał zbyt gorliwym sługom szybko wyrywać chwasty. Zakazał tego, bo nie chciał, aby nawet jeden kłos dobrej i pożytecznej pszenicy został pochopnie zniszczony. Ani jeden, bo każdy kłos jest dobry, pożyteczny, zawierający życiodajne ziarna. Każdy dobry kłos może się też rozmnożyć, jeśli jego ziarna ponownie się zasieje. W roztropności Chrystus zaakcentował więc troskę o to, by nie zniszczyć nawet najmniejszego dobra.
Niejeden z przeciwników objawień prywatnych przypomina głupiego człowieka, który wyrywa wszystko, co rośnie na polu, by przypadkiem nie pojawił się na nim chwast. Gdyby ważne było jedynie to, żeby na polu nie było ani jednego chwastu, to najlepiej byłoby zrównać i ubić ziemię walcem. Chrystus niczego podobnego nie zalecił. Nie takiej „ostrożności” nauczył. Zalecił skoncentrować się na owocach, a więc nieco poczekać na czas owocowania. Patrząc na owoce nie można się już pomylić. Ziarna pszenicy nadają się do karmienia, do podtrzymywania życia. Chwasty natomiast żerują na pożytecznych roślinach, niszczą je. Nie ma w nich niczego, co nadawałoby się na pokarm.
Tak więc ostrożność wobec objawień jest potrzebna. Powinna się jednak ona przejawiać nie tylko w tym, by nie pielęgnować chwastów fałszywych objawień, lecz również w tym, by swoją nadgorliwością nie zniszczyć ani jednego dzieła Bożego. To bowiem, co od Niego pochodzi, powinno być przyjęte pokornie, z wdzięcznością, jako nieocenione dobro i przejaw Jego ogromnej miłości i miłosierdzia.
Niektórzy zwolennicy ostrożności wobec objawień prywatnych w dziwny sposób powołują się na słowa Gamaliela, który zakazał tępienia uczniów Chrystusa i ich nauczania, pouczając, że jeśli ono pochodzi od Boga, to nie da się go zniszczyć, a okaże się tylko, że walczy się z samym Bogiem (por. Dz 5,34-39). Wielu przeciwników objawień prywatnych przekręca to mądre pouczenie Gamaliela. Mówią: Niszczmy wszystkie objawienia. Jeśli są prawdziwe, to się ostoją. Jeśli są fałszywe, to nie przetrwają. Mądry Gamaliel nie tak uczył. Przestrzegał on przed tym, by przypadkiem nie walczyć z Bogiem. Taka bowiem walka deprawuje walczących, a do zwycięstwa nie prowadzi. Ci, którzy walczyli z Chrystusem, w końcu doprowadzili do Jego śmierci. Potem nastąpiło Jego zmartwychwstanie. Wywołali jednak Jego cierpienia i spowodowali Jego prawdziwą śmierć. Podobnie może być z walką prowadzoną przeciwko prawdziwym objawieniom. Można je zdeptać, tak jak szatanowi udało się doprowadzić do potępienia na jakiś czas prawdziwych objawień św. Faustyny. Jednak to dzieło Boże ożyło, tak jak ukrzyżowany Chrystus zmartwychwstał. Dzieło ożyło. Ale czy uświęcili się ci, którzy próbowali stłumić ten wielki dar dany całej ludzkości przez Boże miłosierdzie? To okaże się na Sądzie Ostatecznym.
Właściwie ocenia objawienia prywatne tylko ten, kto widzi je tak jak Bóg. Taką Bożą oceną posiada człowiek, który opiera się na udzielanym przez Ducha Świętego darze rozeznania. Jest to dar pochodzący od Ducha, który mówił i mówi przez proroków. Kto posiada ten dar, ten umie odróżnić prawdziwe objawienia od objawień fałszywych.
Prawdziwe objawienia zawsze są dziełem Ducha Świętego. Są dziełem tego Ducha Prawdy, który - zgodnie z obietnicą Chrystusa - przypomina objawioną prawdę Bożą, pomaga głębiej wniknąć w jej treść i prowadzi do osiągnięcia jej pełni. Jezus zapewnił nas: „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.” (J 14,26) „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy.” (J 16,13)
Tylko Duch Święty wie z całą pewnością, które objawienia są Jego dziełem, a które pochodzą od przeciwnika Boga: złego ducha. Duch Święty wie, które objawienia zrodziły się z Jego natchnienia, a które nierozważnie wymyślił sam człowiek. Duch Święty gotów jest pomóc każdemu człowiekowi odróżnić Jego głos zawarty w prawdziwych objawieniach od głosu ducha kłamstwa. Pomoże każdemu, kto Go pokornie będzie prosił o ten charyzmat i przyjmie go z wdzięcznością.
Dar rozeznania może posiadać zarówno osoba duchowna jak i świecka. Może jednak nie mieć tego daru świecki wierny i duchowny. Wtedy jednak oceny objawień wydawane przez jednych i drugich nie będą prawdziwe. Będą bowiem opierać się na jakimś subiektywnym wyczuciu. To zaś często bywa bardzo mylące. Nie ma daru rozeznania ten, kto idzie za wszystkimi objawieniami. Nie posiada tego daru również ten, kto lekceważąco odnosi się do wszystkich objawień prywatnych.
Bóg dał nam wolną wolę, a przez to do niczego nas nie zmusza. Nawet do tego, by osiągnąć zbawienie. Każdy może być w niebie, ale nie jest do tego zmuszony przez Boga. Może więc do nieba nie dojść. Bóg nie zmusza też nikogo do tego, by przyjmował różne formy Jego zbawczej pomocy. Tymi danymi środkami jest przede wszystkim Jego słowo i sakramenty. Bóg dał nam te środki, ale nikogo nie zmusza do przyjmowania ich. Możemy je przyjąć i osiągnąć zbawienie albo też dobrowolnie je porzucić i zbawienia nie osiągnąć. Taka jest natura naszej wolności.
Prawo wolnego wyboru odnosi się również do różnych innych dawanych nam pomocy zbawczych, takich jak dobre książki, czasopisma, kazania, rekolekcje, dobre rady, pomoc kierownika duchowego itp. Można dobrowolnie z nich skorzystać lub też – także dobrowolnie – odrzucić wszystko. Jeśli je przyjmiemy, odniesiemy duchową korzyść, ułatwimy sobie dojście do zbawienia. Jeśli je lekceważąco odrzucimy, popełnimy grzech zaniedbania dobrego, pozbawimy się bowiem duchowego dobra, jakie te środki - dane nam przez Bożą Opatrzność – przyniosłyby nam.
Do udzielonych nam przez Boga środków zbawczych zaliczają się także prawdziwe objawienia. Również wobec tych darów jesteśmy wolni, ale też ponosimy odpowiedzialność za to, jak je traktujemy. Kto z nich właściwie korzysta, odnosi duchową korzyść. Kto natomiast odrzuca je lub źle z nich korzysta, ponosi duchową szkodę, gdyż odrzuca jeden z niezliczonych darów Bożej miłości i miłosierdzia.
Trzeba odróżnić przyjmowanie faktu, że dane objawienie jest nadprzyrodzone, od przyjmowania lub odrzucania treści, jakie się w nim zawierają. Jeśli chodzi o uznanie pochodzenia jakiegoś objawienia z nieba, to potrzeba wielkiej roztropności. Można, a nawet trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do faktu nadprzyrodzoności jakiegoś objawienia. Tego wymaga mądrość. Dla naszego zbawienia nie jest konieczne uznanie nadprzyrodzonego charakteru różnych objawień prywatnych.
Nieco inaczej wygląda natomiast sprawa naszego odniesienia się do treści zawartych w różnych objawieniach. I tak nie naraża się na niebezpieczeństwo utraty zbawienia ten, kto odrzuca zawarte w nich różne zapowiedzi dotyczące przyszłości. Znajomość przyszłości nie jest bowiem konieczna do zbawienia. Jednak nie tak samo jest z podejściem do treści moralnych, przekazywanych przez jakiejś objawienie. Jeśli jakiś człowiek obojętnie, niechętnie, a nawet złośliwie odnosi się do zawartych w nich słusznych pouczeń moralnych, dobrych rad, to może oznaczać, że człowiekowi temu na dobru wcale nie zależy. Zwłaszcza złośliwe, kpiące i ironiczne lekceważenie dobrych rad i pouczeń znajdujących się w różnych objawieniach może wskazywać na duchową pustkę człowieka, na brak autentycznego zainteresowania się Bogiem i Jego prawem. A to zagraża zbawieniu. Kontakt z różnymi objawieniami bardzo często ujawnia ukryte zamysły serca ludzkiego: głód Boga, poszukiwanie prawdy, chęć nawrócenia się, uświęcenia się, odrzucenia swoich grzechów lub przeciwnie: udawane tylko szukanie Boga, Jego prawdy, Jego prawa, niechęć do zmiany swojego życia, przylgnięcie do grzechu.
Tak więc to nie samo odrzucenie objawień prywatnych zagraża zbawieniu, lecz złośliwy powód tego odrzucania, czyli maskowana nienawiść do wszystkiego co Boże, ukrywana przed innymi i nawet przed samym sobą niechęć do radykalnej przemiany swojego życia, aby było ono oparte na Bożych przykazaniach i na pouczeniach zawartych w Błogosławieństwach Ewangelicznych.
Niewiele duchowego pożytku przynosi szukanie w objawieniach prywatnych różnych pouczeń dotyczących przyszłości. Niestety, wielu zwolenników tych objawień tylko takich informacji w nich się doszukuje. Pragną zaspokoić swój głód poznania przyszłych wydarzeń. Jednak żadne objawienia nie były ani nie są dawane dla zaspokojenia naszej ciekawości, lecz po to, by wszystkim pokoleniom ciągle przypominać słowa wypowiedziane przez Chrystusa: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4,17). W prawdziwych objawieniach powtarza się ta sama treść: Królestwo niebieskie jest bliskie, trzeba więc zmieniać swoje życie, autentycznie pracować nad sobą, pogłębiać swoją miłość do Boga i do ludzi.
Prawdziwe objawienia są proroctwami. Istotą proroctwa nie jest jednak – jak się nieraz sądzi – zapowiadanie przyszłości, lecz mówienie w imieniu Boga. Prorok to ktoś, kto przekazuje ludziom pouczenie Boga. Mówi innym to, co Bóg chce im przekazać.
Chrystus wskazał, na czym polega istotne pouczenie prorockie. Powiedział, że ono - podobnie jak Prawo pochodzące od Boga - ma pomóc nam tak postępować wobec bliźnich, jak chcielibyśmy, by oni wobec nas postępowali. Wyjaśniając, na czym polega Prawo i Prorocy, nasz Zbawiciel powiedział: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy” (Mt 7,12).
W różnych objawieniach-proroctwach należy więc szukać jedynie pomocy w tym, by bardziej kochać Boga i bliźnich. Jeśli ktoś tego w nich nie znajduje lub znaleźć nie chce, to lepiej by się nimi nie zajmował. Nie zmienia bowiem swojego życia, nie uświęca się i nie przygotowuje się na przyjęcie Boskiego Oblubieńca, który może nadejść w każdej chwili. Nie gromadzi w sobie oliwy miłości do Boga i do bliźniego, dlatego ta miłość może nie zapłonąć w lampie jego duszy w chwili nadejścia Pana.
Św. Jan nie uczy nas pogardzania Bożymi objawieniami, wizjami i innymi nadzwyczajnymi darami, które sam otrzymał, lecz jedynie przestrzega nas przed domaganiem się od Boga takich wyjątkowych łask. Mówi: „Jeżeli więc ktoś chciałby jeszcze dzisiaj pytać Boga albo pragnąłby jakichś wizji lub objawień, nie tylko postępowałby błędnie, stwierdza św. Jan od Krzyża, ale także obrażałby Boga, nie mając oczu utkwionych jedynie w Chrystusie, szukając innych rzeczy lub nowości”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 65).
Św. Jan od Krzyża poucza nas, że nie powinniśmy się domagać od Boga żadnych nadzwyczajnych darów i charyzmatów, gdyż to On sam ma zadecydować, czego nam udzielić. Mamy z pokorą i wdzięcznością przyjąć to, co Bóg w swojej mądrości i miłości zechciał nam dać i nie żądać kategorycznie od Boga niczego więcej.
Mówiąc o pragnieniu różnych wizji i objawień, św. Jan od Krzyża porusza bardzo ważną sprawę dotyczącą naszego sposobu odnoszenia się do Boga i Jego darów. We wszystkim powinniśmy się pokornie zdać na Boga, uznając, że jest wobec nas bardzo hojny. Nie powinniśmy Mu narzucać swojej woli ani nie możemy pouczać wiecznej Mądrości, co ma czynić. Mamy uznać mądrość Boga i Jego miłość, która wie, czego naprawdę potrzebujemy. Nie wolno nam podporządkowywać sobie Boga tak, jakby nie był naszym Panem, lecz sługą zobowiązanym spełniać wszystkie nasze wymagania, żądania i kaprysy. Wierzący nie powinien się uważać za doradcę Boga.
Mamy przede wszystkim docenić to, co Bóg nam już dał, a więc swojego Syna, swoje objawienie, Kościół, sakramenty itd. Mamy to przyjąć z wdzięcznością, dobrze wykorzystać i nie domagać się jeszcze czegoś więcej, np. widzeń i objawień, które wspomina św. Jan od Krzyża.
Pouczenie tego świętego nie jest jednak w żadnym wypadku zachętą do lekceważenia objawień i wizji, jeśli sam Bóg zechciał ich komuś udzielić. Lekceważenie, wyśmiewanie, drwienie sobie z nich byłoby taką samą obrazą Boga, jak domaganie się od Niego udzielania nam nadzwyczajnych darów według naszego upodobania, przy równoczesnym marnowaniu wielu udzielonym nam już łask, np. sakramentów, słowa Bożego, pomocy Kościoła.
Sam św. Jan od Krzyża otrzymał dar głębokiego mistycznego doświadczenia Boga. Nie domagał się tej łaski, ale też nią nie gardził. Skoro Bóg mu jej udzielił ze swojej woli, to przyjął ją z pokorą, jako dar, na który niczym sobie nie zasłużył. Tak samo wierzący powinien podchodzić do wszystkich darów Bożych, do których zaliczają się także różne prawdziwe objawienia.