Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 10


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


WYBÓR DWUNASTU (por. Łk 6,12-16)

Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.1 A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan,2 Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz,3 Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.4 (Mt 10,1-4)

Udzielenie apostołom przez Jezusa nadzwyczajnej zdolności pomagania innym

„Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.” (Mt 10,1) Jezus swoim Dwunastu udzielił takiej mocy, jakiej żaden człowiek od siebie nie posiada. W ich działaniu miała się przejawiać uwalniająca człowieka wszechmoc Boża, potężniejsza niż złe duchy, choroby i wszelkie inne słabości. Kto chce doznać wyzwolenia, ten powinien na tej Boskiej wszechmocy oprzeć swoje życie. Nie powinien też lekceważyć nadzwyczajnych darów, których Duch Święty udzielił w sakramencie kapłaństwa następcom Apostołów. Wszystkie bowiem dobre dary i łaski mają swoje źródło w Bogu i są nam dawane dla uwolnienia z mocy złego ducha i różnych słabości, które nas dręczą.

Oskarżanie Boga zamiast przyjęcia z dziękczynieniem Jego darów

Wielkich łask udzielił Bóg całej ludzkości, dając przez Chrystusa nadzwyczajną moc powołanym przez Niego apostołom i ich następcom. Udzielił "im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.” (Mt 10,1) Mogą oni skutecznie pomagać w wyzwalaniu się z mocy zła. Są jednak ludzie, którzy mają pretensje do Boga o to, że im rzekomo nie pomaga. Taka postawa rodzi się albo z niedostrzegania wielkości Bożych darów, albo z pełnego pychy przekonania, że im się należy znacznie więcej. Bywa również i tak, że osoby oskarżające Boga o zbyt małe dary, równocześnie lekceważą te, które mogłyby otrzymać, gdyby właściwie korzystały z posługi pasterzy, np. przystępując do sakramentów, lepiej słuchając ich wyjaśnień Ewangelii itp.

Judasz pośród wybranych Dwunastu

„Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.” (Mt 10,4) Judasz, podobnie jak pozostali Apostołowie, otrzymał od Chrystusa władzę nad duchami nieczystymi, aby je wypędzał i aby leczył wszystkie ludzkie choroby i słabości. (por. Mt 10,1). Ten uczeń – jeden z Dwunastu – nie chciał jednak do końca życia służyć Jezusowi i ludziom w taki sposób, jaki On powierzył swoim Apostołom. Otrzymał od Jezusa władzę nad duchami nieczystymi, jednak sam im uległ. Przez to stał się ostrzeżeniem dla wszystkich uczniów Chrystusa wszech czasów. Ostrzega przed nadużywaniem wolności, która – pomimo wybrania Bożego – może człowieka doprowadzić do zguby.

Złe wywiązanie się ze swojego powołania

„Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.” (Mt 10,4) Szymon został nazwany „Gorliwym”, a Judasz – „zdrajcą”, który zamiast służyć Jezusowi wydał Go wrogom. Każdy z nas, tak jak Apostołowie Jezusa, został do czegoś powołany. Realizując swoje powołanie, można się stać tak jak Szymon „gorliwym”. Można jednak – zajmując w Kościele lub społeczeństwie wysoką funkcję – sprzeciwić się swojemu powołaniu, tak jak to uczynił Judasz. Można tak jak on stać się zdrajcą, który występuje przeciw Chrystusowi zamiast Mu służyć. Tak się dzieje, gdy ktoś – zamiast służyć innym – wywyższa się i wykorzystuje egoistycznie swoją posługę i stanowisko dla siebie, dla korzyści materialnych; gdy zapomina o Bogu lub wprost występuje przeciw Niemu.

„Wypisywanie się z Kościoła”

„Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.” (Mt 10,4) Apostołowie zostali wyróżnieni przez to, że Chrystus uzdolnił ich i przeznaczył do udzielania innym ludziom skutecznej pomocy w sferze duchowej. Otrzymali moc uwalniania z mocy zła. Zostali wyróżnieni nie po to, żeby odbierać próżną chwałę, lecz w tym celu, żeby służyć bliźnim. To zadanie zostało powierzone także Judaszowi. Jakoś je wypełniał do czasu, kiedy postanowił zdradzić Jezusa. Jego służenie innym skończyło się, gdy wrogom Zbawiciela skutecznie pomógł Go pojmać i zabić. Podobnie jak Apostołowie wyróżnieni są wszyscy chrześcijanie. Im bowiem Jezus polecił służenie światu i prowadzenie go do Niego, Boga prawdziwego. Zostali do tego uzdolnieni przez Ducha Świętego i otrzymane od Niego dary. Dzisiaj jednak obserwujemy liczne wystąpienia z Kościoła. „Wypisując się” z niego oświadcza się publicznie, że już dłużej nie chce się służyć światu jako uczeń Chrystusa. Porzuca się swoją misję, powierzoną przez Zbawiciela świata. Rezygnuje się ze współdziałania z Duchem Świętym i z Jezusem Chrystusem, dzięki któremu można było pomagać ludziom w zbawieniu.

Judasz – ten który zdradził Chrystusa

„Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.” (Mt 10,4) Judasz zdradził Jezusa nie tylko przez to, że Go wydał Jego wrogom, ale również przez to, że porzucił wypełnianie zadania, zleconego mu jako jednemu z Dwunastu. Porzucenie Chrystusa i powierzonego mu apostolskiego posłannictwa doprowadziło go do rozpaczy i do popełnienia samobójstwa. Można spotkać ludzi, którzy występują z Kościoła twierdząc, że się na nim zawiedli. Czy jednak przez to swoje wystąpienie stali się bardziej wierni Jezusowi Chrystusowi? Czy – porzucając Kościół – lepiej zaczęli wypełniać powierzone im jako chrześcijanom zadania? Kto właściwie kogo zawiódł? Póki żyjemy, zawsze można jeszcze wszystko naprawić.

Nie da się zaprzeczyć swojemu powołaniu

„Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.” (Mt 10,4) Judasz nie został powołany do zdradzenia Jezusa, lecz do współdziałania z Nim w zbawianiu świata. I to pozostanie na zawsze faktem, którego nie da się zanegować. Nawet porzucenie Jezusa przez zdradę i samobójstwo nie wymazało faktu, że Judasz został powołany nie do czynienia zła, lecz dobra. Podobnie jest osobami, które oficjalnie występują z Kościoła. Czyniąc to wyrażają przed ludźmi, że nie chcą współdziałać z Kościołem w zbawianiu świata. A takie mieli posłannictwo w Kościele. Pozostanie niepodważalnym faktem, że mieli karmić się sakramentami i słowem Bożym i współpracować ze Zbawicielem. Mieli prowadzić ludzi do Niego, aby w Nim osiągnęli zbawienie. Kiedyś odpowiedzą przed Bogiem za to, jak wykonali swoje powołanie, tak jak Judasz już odpowiedział przed Stwórcą za to, jak się wywiązał ze swojego powołania do czynienia dobra wraz z Jezusem i dla Jego chwały.

(Więcej o Judaszu tutaj

Każdy człowiek jest niepowtarzalną i nieśmiertelną osobą

„A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.” (Mt 10,2-4) Każdy z wybranych przez Jezusa apostołów miał swoje imię i otrzymał swoje zadanie do spełnienia. Jak każdy człowiek był osobą jedyną, niepowtarzalną. Jako konkretna osoba każdy z nich jest wspominany przez wieki i jako niepowtarzalna osoba żyje w wieczności. Zbawieni i potępieni ludzie są tymi samymi osobami, których istnienie rozpoczęło się na ziemi w łonie matek. Z powodu swojego niepowtarzalnego i nieśmiertelnego „ja” – które wraz z rozumną duszą otrzymali bezpośrednio od Boga – nie unicestwili się w chwili śmierci ani nie zamienili w jakichś pozaziemskich sobowtórów. O niezniszczalności ludzkiego osobowego „ja”, uformowanego przez nieśmiertelną duszę ludzką, warto pamiętać dzisiaj, gdy dyskutuje się o aborcji i często nie szanuje się życia formującego się w mikrośrodowisku, którym jest łono matki. Nawet jeśli się nie narodzi, bo zostanie zabite, to nie przestanie istnieć jako osoba żyjąca wiecznie, świadoma i odczuwająca. Każdy wchodzi do wieczności jako ta sama osoba, która żyła na ziemi, i każda rozliczy się przed Bogiem ze swoich uczynków. „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre.” (2 Kor 5,10)

(Więcej o nieśmiertelności naszej duszytutaj

Podążanie za Chrystusem ubogim i pokornym

„A oto imiona dwunastu apostołów...”. (Mt 10,2) Każdy z tych dwunastu uczniów został powołany do tego, żeby do końca życia współdziałać z Jezusem w zbawianiu świata. Mieli pozostać wierni Jezusowi prawdziwemu, ubogiemu i pokornemu, Jezusowi, który nie szuka ziemskich zaszczytów ani chwały. Wytrwali przy Nim do końca swojego życia wszyscy oprócz Judasza, który chciał więcej pieniędzy niż przy Nim i większej ziemskiej sławy niż ta, którą przy Nim znajdował. Spodziewał się otrzymać od arcykapłanów i innych elit duchowych tego, o czym marzył, a czego nie znalazł przy pokornym i ubogim Jezusie. Ci dali mu trzydzieści srebrników, ale jego marzeń o bogactwie i zaszczytach ziemskich nie spełnili. Umarł jako haniebny zdrajca Zbawiciela. Smutna historia Judasza powtarza się w życiu niektórych uczniów Chrystusa. Wielu z tych, którzy Go porzucili, początkowo fascynowało się Nim. Może było to w okresie dzieciństwa i młodości. Potem odkryli różne atrakcje tego świata, różne „srebrniki”, które przyciągnęły ich serca bardziej niż Jezus. Dla nich porzucili Go niekiedy tylko na jakiś czas, a nieraz – na zawsze.

Straszliwy przydomek Judasza: „zdrajca”.

„A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.” (Mt 10,2-4) Przedstawiając dwunastu apostołów, ewangelista Mateusz przy niektórych dodaje oprócz imienia jakąś informację, przydomek, spokrewnienie. O Szymonie mówi, że był zwany Piotrem, a drugi Szymon – „Gorliwym”. O Andrzeju informuje, że był bratem Piotra, a o Jakubie i Janie, że byli braćmi i synami Zebedeusza. O sobie mówi, że był celnikiem, o Jakubie, że był synem Alfeusza. O Judaszu nie powiedział nic więcej jak tylko to, że zdradził Jezusa. Tylko tym się wyróżnił, to zapadło apostołom w pamięci i to zostało przekazane wszystkim pokoleniom. Inni apostołowie też nie byli doskonali, co ujawniło się w czasie pojmania i męki Jezusa. Uciekli od Niego, a Piotr się Go zaparł. Jednak oni, w przeciwieństwie do Judasza, naprawili popełnione zło. Nikt ich nie wspomina jako zdrajców i tchórzów, bo uczynione przez nich dobro jakby „wchłonęło w siebie” i unicestwiło popełnione przez nich grzechy. Judasz tego nie zrobił. Zamiast swoją gorliwą pracą apostolską dla Chrystusa naprawiać wyrządzone Mu zło, popełnił samobójstwo. Pozostał nienawróconym zdrajcą. Apostołów czcimy jako świętych, a o Judaszu, który też został powołany na apostoła Jezusa, mówi się tylko tyle, że był zdrajcą. A co będą mówić o nas po naszej śmierci: „Był wiernym uczniem Chrystusa czy też – Jego zdrajcą?”.

Celnik Mateusz

„Tomasz i celnik Mateusz” (Mt 10,3). Ewangelista Mateusz nie zataił faktu, że był celnikiem. W swojej pokorze nie napisał nawet przy swoim imieniu: ten „który był celnikiem”, lub „celnik, który się nawrócił”, lecz – „celnik Mateusz”. Nic więcej o sobie nie powiedział. Umieścił swoje imię po Tomaszu, który nie uwierzył w zmartwychwstanie Jezusa, nie wspominając jednak jego niewiary. Mówiąc o sobie jako o „celniku Mateuszu”, podkreślił wielkość i darmowość Jezusowego powołania. Zbawiciel każdego potrafi uczynić swoim współpracownikiem, tak jak Szawła, prześladowcę, uczynił pełnym zapału Pawłem. I my możemy stać się gorliwymi uczniami Jezusa, nawet jeśli w przeszłości niewiele lub nic nie robiliśmy dla chwały Bożej.

Zobacz komentarz do Łk 6,12-16

POUCZENIA JEZUSA DLA ROZSYŁANYCH APOSTOŁÓW (por. Łk 9,1-6; Łk 10,3-12)

Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego!5 Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela.6 Idźcie i głoście: "Bliskie już jest królestwo niebieskie".7 Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!8 Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów.9 Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! Wart jest bowiem robotnik swej strawy.10 A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie.11 Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem.12 Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was!13 Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych!14 Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu.15 Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!16 (Mt 10,5-16)

Wymagania na miarę sił duchowych

„Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela.” (Mt 10,5-6) Jezus przyniósł zbawienie całemu światu. Apostołów powołał, aby w tym wielkim dziele z Nim współdziałali. Jednak liczył się z ich słabością i różnymi przyzwyczajeniami, dlatego nie rozpoczął od posyłania ich do pogan, np. do żołnierzy rzymskich, ani nawet do miast samarytańskich. Wykazywał się ogromną roztropnością i mądrością, wyznaczając swoim Dwunastu nowe zadania. Wiedział, ile mieliby oporów jako „prawowici Żydzi”, gdyby musieli mieć kontakt z poganami. Mieli się zatem przyzwyczaić do głoszenia Dobrej Nowiny o królestwie Bożym, rozpoczynając od Żydów. Pójście do pogan byłoby trudne dla wszystkich apostołów, nie mówiąc już o Judaszu, który zapewne szybciej pomyślałby o porzuceniu Chrystusa lub nawet wydaniu Go w ręce wrogów. Głoszenie Ewangelii owcom, „które poginęły z domu Izraela”, było dla nich łatwiejsze niż przekazywanie jej poganom. Jezus wiedział jednak, że gdy zostaną przez Niego uformowani i gdy się wzmocnią duchowo, pójdą do pogan i nie będą odczuwali niechęci przed głoszeniem im Dobrej Nowiny. Również nam Bóg nigdy nie wyznacza zadań, które przekraczałyby siły naszego ducha, wzmocnione Jego łaską.

Wyróżnienie i odpowiedzialność

„Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: "Bliskie już jest królestwo niebieskie". Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!” (Mt 10,5-8) Naród wybrany był uprzywilejowany przez to, że wcielony Syn Boży żył i i dokonał dzieła odkupienia na ich ziemi. Również Apostołowie Jezusa skierowali do niego, jako pierwszego, słowo Ewangelii, uwalniali z mocy złego ducha i różnych nieszczęść. Każde wyróżnienie łączy się jednak z wielką odpowiedzialnością za przyjęcie lub odrzucenie ofiarowanej łaski. Również dzisiaj niektóre narody na świecie mają ten przywilej, że wiara jest w nich żywa i z tego powodu pojedynczym osobom łatwiej można ją zachować. Niektóre narody nawet się szczycą swoim wyróżnieniem. Trzeba jednak pamiętać, że ludzie żyjący w tych państwach, jeśli odrzucają wiarę w Jezusa Chrystusa Króla i Zbawiciela świata, poniosą większą karę niż ci, którzy nie otrzymali tak wielkiej ilości łask i nie mieli podobnego dostępu do słowa Bożego. „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.” (Łk 12,48)

Darmowe rozdawanie darów Bożych.

„Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów.” (Mt 10,8-9) Swoim Apostołom Jezus dał radę, która odnosi się do wszystkich ludzi, którzy szerzą Ewangelię. Nie powinni tego robić dla zdobywania złota, srebra ani nawet miedzi, czyli dla korzyści materialnych. Jezus swoją prawdę dał nam nie domagając się za nią zapłaty, dlatego powinna być rozdawana za darmo. Apostołowie mogli jednak za swoją posługę przyjmować to, co było konieczne do życia: mieszkanie i pożywienie. To mieli im zapewnić ci, którym ofiarowano skarb Ewangelii. Jezus powiedział swoim rozsyłanym uczniom: „W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą”. (Łk 10,7-8)

Nie zdobywać skarbów ziemskich

„Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów.” (Mt 10,9) Jezus pouczył swoich Apostołów, żeby nie traktowali swojego posłannictwa jako osiąganie bogactw tego świata. Ich misja ma polegać na zdobywaniu serc ludzkich – i to nie dla siebie, lecz dla Boga. Takie zatem powinno być nastawienie wszystkich głosicieli nauki Chrystusa. Zdobywać dusze i serca dla Boga to rozbudzać wiarę w Niego, zawierzenie Mu i miłość do Niego. Jeśli ktoś z bezinteresownym nastawieniem podejdzie do ewangelizacji, to nie pozostanie bez nagrody. Osiągnie coś dla siebie, nie szukając tego: zdobędzie skarb w niebie – wielki i trwały. (Por. Mt 19,21; Łk 12,33)

„Nie do swoich trzosów”.

Jezus powiedział: „Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów.” (Mt 10,9) Ewangelizacja nie powinna mieć na celu zdobywania bogactw, aby je zgromadzić w „swoich trzosach”, czyli wyłącznie dla siebie. Nie egoistyczna chęć zysku materialnego, lecz miłość powinna pobudzać do niesienia innym słowa Bożego – miłość do Boga i do drugiego człowieka. Miłość „nie szuka swego” (1 Kor 13,5), lecz skłania do dawania i zaspokajania pragnień drugiej osoby. I tak się dzieje, gdy głosimy Dobrą Nowinę innym. Wtedy zaspokajamy Boskie pragnienie zbawienia ludzi, a ich samych obdarowujemy skarbem wiecznym.

Pozyskiwać dla Chrystusa

„Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów.” (Mt 10,9) Nastawienie przy ewangelizacji powinno być czyste i szlachetne. Nie należy szukać ziemskich korzyści materialnych ani swojej chwały, lecz pozyskiwać dla Chrystusa, który przez nas chce dotrzeć do ludzkich serc. Pozyskiwać dla Niego znaczy wzbudzać wiarę, nadzieję i miłość. Jeśli jakiś człowiek uwierzy w Jezusa, zaufa Mu i zacznie Go miłować, to otworzy się na Jego kolejne łaski i zostanie napełniony przez Niego Jego niewyczerpanymi darami. Serce, które nie otwiera się na Boga przez wiarę, ufność i miłość, uniemożliwia Bogu tak wielkie obdarowywanie nas, jakiego pragnie Jego nieskończona Miłość. Oprócz pogłębiania wiary i nadziei działalność ewangelizacyjna ma na celu rozbudzanie i pogłębianie miłości nie tylko do bliźnich, lecz przede wszystkim do Boga. Niektórzy o tym zapominają i pobudzają tylko do miłowania bliźnich z pominięciem Boga. To jest jednak niesprawiedliwe wobec Niego, gdyż On nas kocha nieskończenie i zasługuje na to, byśmy Go kochali ponad wszystko i wszystkich. Są ewangelizatorzy, którzy pouczają tylko o tym, jak stać się „dobrym człowiekiem”. Bycie „dobrym człowiekiem” może stać się ideałem, o ile z kręgu osób, dla których jesteśmy „dobrzy”, nie wykluczamy żadnego człowieka ani Boga, Maryi, świętych, aniołów. To są bowiem istoty, które zasługują szczególnie na naszą miłość, życzliwość i dobroć. Zasługują na to, byśmy z całego serca pragnęli spełnienia się ich dobrych pragnień – przede wszystkim woli Najświętszego Boga i tych, którzy są do Niego najbardziej podobni. A wśród tych najbardziej podobnych do Niego jest Maryja, Matka Jezusa i nasza.

Oznajmianie bliskości królestwa Bożego

„Idźcie i głoście: "Bliskie już jest królestwo niebieskie".” (Mt 10,7) Apostołowie Jezusa mieli zapowiadać bliskość królestwa niebieskiego. Tę bliskość można rozumieć na różne sposoby. Jest ono bliskie w sensie duchowym, czyli osiągalne, dostępne, bo obecne w Bogu, który w Swoim Synu, Jezusie Chrystusie, stał się nam wyjątkowo bliski. Bliskie stało się również w sensie czasowym, bo nie trzeba już czekać na jego Założyciela, który przyszedł na ten świat od Ojca. Kto zatem chce, ten już może stać się nie tyle „mieszkańcem”, ile raczej „częścią” tego królestwa, gdyż ono nie zajmuje jakiegoś miejsca na ziemi. Nie jest jakimś obszarem, na którym trzeba by mieszkać, aby w żyć w tym królestwie tak, jak się żyje w jakimś państwie i podlega się jakiejś władzy. Staje się„częścią” królestwa niebieskiego ten, kto uznaje w swoim umyśle i sercu władzę Jezusa Chrystusa, jedynego Króla wszechświata. Ten właśnie Król wiecznego królestwa zjawił się na ziemi, aby z otwartych na Niego serc utworzyć królestwo dobra i prawdy. Stajemy się częścią tego królestwa przez nawrócenie serca w taki sposób, aby nasze uwielbiane egoistycznie „ja” zajął Jezus Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel. W Nim i ze względu na Niego nawrócony człowiek kocha każdego bliźniego jak swojego brata lub siostrę.

(Więcej o królestwie Bożym tutaj

Królestwo niebiesko ogłaszane i budowane.

„Idźcie i głoście: "Bliskie już jest królestwo niebieskie".” (Mt 10,7) Apostołowie Jezusa mieli głosić królestwo niebieskie, które stało się bliskie w Chrystusie, jego Założycielu i Fundamencie. On przyszedł do nas, aby Boże królowanie rozszerzyło się w świecie, uległym szatanowi pogrążonym w grzechach. Jezus zaczął budować królestwo niebieskie w zaplanowany sposób. Nie chciał wykonać sam wszystkiego na ziemi, przebywając do końca świata w swoim widzialnym ciele. Miał wypełnić najważniejszą etap budowania królestwa: odkupić ludzkość przez swoją śmierć na krzyżu, utworzyć trzon tego królestwa z oddanych Mu serc, do których zaliczała się przede wszystkim Jego Matka, Maryja. Jezus rozpoczął budowanie królestwa niebieskiego, a kontynuować jego rozszerzanie mają Jego uczniowie zgromadzeni w Kościele. Ich zadanie będzie polegać na budowaniu Bożego królestwa dobra i prawdy w każdym nadchodzącym pokoleniu na ziemi.

(Więcej o królestwie Bożym tutaj

Zdać się na Bożą Opatrzność

„Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! Wart jest bowiem robotnik swej strawy.” (Mt 10,10) Apostołowie Jezusa nie muszą się zabezpieczać, kiedy idą głosić Dobrą Nowinę o bliskim królestwie niebieskim. Opatrzność bowiem otworzy serca ludzkie i znajdą mieszkanie oraz pożywienie. Ważniejsze od myślenia o sobie jest myślenie o tych, do których idziemy: modlitwa za nich, ofiarowanie Bogu jakichś swoich wyrzeczeń w ich intencji, żeby nie odrzucili ofiarowanej im łaski.

Nie szukać wygód

„A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie.” (Mt 110,11) Apostołowie mieli się zatrzymać się w jakimś jednym domu, w którym zostali przyjęci, i nie zmieniać go w poszukiwaniu, np. wygodniejszego, z lepszym pożywieniem. Ten pierwszy przyjmujący dom mieli potraktować jako dar Boży, którego nie powinno się odrzucać z jakichś egoistycznych powodów.

Okazywać życzliwość

„Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem.” (Mt 10,12) Jezus zaleca swoim Apostołom okazywanie życzliwości. Mają podchodzić do ludzi roztropnie, ale bez uprzedzeń. Wyrazem przychylności wobec mieszkańców domu ma być szczere i serdeczne pozdrowienie jego mieszkańców. Nie powinni dzielić ludzi na bogatych i ubogich; mają przychodzić z życzliwym pozdrowieniem bez względu na to, kto zamieszkuje dom.

„Powracający” pokój Boży

„Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was!” (Mt 10,13) Dom „zasługujący” lub „niezasługujący” to taki, którego mieszkańcy pozwalają Dawcy pokoju, czyli Duchowi Świętemu, działać w sobie lub Go odrzucają przez swoją niechęć do nawracania się. Otwarcie lub zamknięcie na Ducha Świętego może się ujawniać między innymi w sposobie traktowania tych, którzy głoszą Ewangelię i przynoszą Boży pokój. Jeżeli ich przyjmują i słuchają z otwartym sercem głoszoną im Dobrą Nowinę, to uzyskują pokój wewnętrzny. Jeżeli natomiast odrzucają głosicieli Ewangelii, to zamykają się nie tylko na nich i na głoszone przez nich słowo Boże, ale także na Ducha Świętego i nie otrzymują pokoju duchowego. Wtedy pokój – dzięki Duchowi Świętemu – pozostaje tylko w głosicielach Dobrej Nowiny lub „powraca” do nich po ewentualnych przykrościach i niepokojach, jakie mogło w nich wywołać zlekceważenie ich i złośliwość ludzi odrzucających naukę Chrystusa. Do każdego z nas może „powracać” pokój Boży po różnych niepokojach, które usiłuje wywołać w nas niespokojny świat. Będzie on do nas powracał, jeżeli będziemy trwali przy Bogu i starali się usilnie spełniać każdego dnia Jego przykazania i Jego wolę. Jeżeli zlekceważymy jedno i drugie, to pokoju w nas nie będzie i dołączymy do licznej rzeszy szerzycieli niepokoju.

Jeśli na to zasługuje, niech pokój zstąpi na niego

„Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was!” (Mt 10,13) Chyba każdy chce żyć w stałym pokoju i radości. Jezus jednak powiedział, że na pokój, który przynoszą wysłani przez Niego uczniowie, trzeba sobie zasłużyć. Powiedział: „Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz” (Mt 10,13). A ten pokój jest pokojem prawdziwym. Kto zasługuje na ten pokój? Ten, kto postępuje zgodnie z sumieniem, uformowanym przez Boże prawo. Jeśli jakiś człowiek postępuje wbrew Bożym przykazaniom, o których przypomina sumienie, to pokoju nie osiągnie, gdyż będzie stale dręczony wyrzutami sumienia. Nawet jeśli przez usprawiedliwianie siebie pozornie je stłumi, to pokoju i radości duchowej nie będzie odczuwał. Aby osiągnąć duchowy pokój trzeba też trwać w jedności z Bogiem i przebywać z Nim przez modlitwę serca. Wiele pokoju przynosi również przebywanie przy Jezusie przed Najświętszym Sakramentem.

Pokój zstępuje lub nie zstępuje na człowieka

„Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was!” (Mt 10,13) Aby osiągnąć pokój, trzeba przyjąć nie tylko wysłańców Chrystusa, ale przede wszystkim Jego samego. Odrzucenie Go pozbawia pokoju. On sam to powiedział, gdy zbliżał się do Jerozolimy – miasta, w którym przygotowano mu bolesną śmierć krzyżową. Płakał nad losem tego miasta i tych wszystkich, którzy Go odrzucili, bo odrzucając Go, odrzucili pokój. „Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim rzekł: O gdybyś ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia”. (Łk 19,41-44) Słowa Zbawiciela, które wypowiedział do Jeruzalem: „O gdybyś ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi!”, ciągle są kierowane do mieszkańców ziemi, na której prześladuje się chrześcijan, lekceważy się krzyż Zbawiciela, morduje się masowo nienarodzone dzieci, tzw. „przemysł aborcyjny” nie spotyka się prawie z żadnym potępieniem i chce się zbudować społeczność bez Boga i bez Jego prawa. Czy nie jest to odrzucanie Tego, który zapewnia pokój?

Konsekwencje odrzucenia łaski Bożej

„Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu”. (Mt 10,14-15) Bóg jest hojny i udziela swoich łask w obfitości. Daje je za darmo, dlatego nikt nie może się wytłumaczyć, że nie było go stać na przyjęcie darów Bożych. Również swoim uczniom polecił iść i głosić Dobrą Nowinę za darmo. Jeśli dar Boży zostanie przyjęty, to przynosi zbawienie wieczne. Ci jednak, którzy odrzucą darmo ofiarowaną łaskę, nie unikną kary, bo niczym nie będą mogli usprawiedliwić swojego oporu wobec słowa Bożego. Jezus jasno to zapowiedział, mówiąc do rozsyłanych Apostołów: „Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu” (Mt10,15). Podobnie ze łzami i sercem przepełnionym cierpieniem zapowiedział Jerozolimie: „Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia”. (Łk 19,44) I tak się rzeczywiście stało kilkadziesiąt lat po wypowiedzeniu tych słów przez Jezusa.

Chrystus przyjęty lub odrzucony w Jego słowie

„Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu”. (Mt 10,14-15) Dom lub miasto można rozumieć jako symbol konkretnego człowieka, do którego jest skierowane słowo Boże. Jeśli zostanie przyjęte, zjednoczy go z Chrystusem lub zamieni się w surowego sędziego, jeśli zostanie odrzucone. Zapowiedział to Jezus, mówiąc: „Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym.” (J 12,48) Los człowieka, który świadomie i dobrowolnie wzgardził słowem Bożym, będzie gorszy niż „los ziemi sodomskiej i gomorejskiej”. A miasta Sodoma i Gomora zginęły w ogniu, który spadł z nieba.

Strząsnąć proch z nóg

„Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych!” (Mt 10,14) Zasady ewangelizacji dane przez Jezusa Apostołom były bardzo konkretne. Mieli zrobić pierwszy krok w stronę tych, którzy potrzebowali nauki Chrystusa i pójść do nich. Mieli iść do nich z otwartym i życzliwym sercem, bez szukania własnych korzyści. Nie mieli jednak narzucać im ani siebie, ani słowa Bożego. Tam, gdzie zostali przyjęci, mieli pozostać i nauczać. Gdyby jednak spotkali się ze sprzeciwem, nie mieli się nikomu narzucać. Mieli wyjść z odrzucającego Ewangelię domu lub miejscowości i nawet „strząsnąć proch”, który przylgnął do ich nóg. To polecenie ma głęboki sens. Nie chodziło bowiem o odrzucenie pyłu i brudu, który znalazł się na stopach Apostołów. Chodziło raczej o zdecydowane odrzucenie złych poglądów tych, którzy nie przyjęli Jezusa Chrystusa i Jego zbawczego słowa. Te poglądy Apostołowie mieli odrzucić jak brudny proch i błoto, aby nie drążyły ich umysłów i nie pobudzały do kwestionowania Ewangelii. I my powinniśmy się zachowywać w podobny sposób. Nie musimy przemocą narzucać nikomu Ewangelii, jednak trzeba ją proponować i przekazywać. W żadnym jednak wypadku nie powinniśmy przyjmować tych poglądów, które odrzucają Jezusa, jedynego Zbawiciela świata. Powinniśmy je odrzucić tak, jak strząsa się i zmywa z nóg wszelkie brudy.

Przyjmowanie lub odrzucanie słowa Bożego

„Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was!” (Mt 10,13) Przed tymi, którzy stykają się ze słowem Bożym, stoi ważny wybór. Mogą bowiem je przyjąć lub odrzucić. To wybór pokoju lub życia w niepokoju. Przede wszystkim jest to jednak wybór życia wiecznego lub śmierci wiecznej, czyli potępienia w piekle. W dzisiejszych czasach słowo Boże może dzięki środkom społecznego przekazu dotrzeć praktycznie do każdego człowieka na świecie. Z tego powodu każdy zajmuje wobec niego jakąś postawę: przychylną lub odrzucającą. Między innymi te wybory mają wpływ na wieczny los człowieka.

Ta, która przyjęła królestwo Boże i Jego Króla

Jako wolne istoty ci, do których byli posłani uczniowie Jezusa, mogli przyjąć lub odrzucić głoszone im słowo Ewangelii o bliskim królestwie Bożym. Mieli je przyjąć, aby to bliskie królestwo stało się dla nich jeszcze bliższe przez fakt jego powstania także w ich sercach. Dla wszystkich przykładem przyjmowania słowa Bożego pozostaje Niepokalanie Poczęta Matka Najświętsza. Ona przyjmowało to słowo w każdej formie głoszenia, z jakim się zetknęła – przez Stary Testament, przez słowa archanioła, przez wydarzenia, które zachowywała w sercu i rozważała. Dzięki Swojemu otwarciu na Boga i na Jego słowo, pod Jej Niepokalanym Sercem zamieszkał Twórca Królestwa Bożego, a Jej Serce stało się miejscem Królowania Boga na ziemi, czyli Jego Królestwem

Roztropność i świętość pośród niebezpieczeństw

„Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” (Mt 10,16) Groźny dla owiec jest nawet jeden wilk, a jeszcze groźniejsze dla nich byłoby przebywanie pośród wielu wilków. A właśnie w takiej sytuacji znajdują się często głosiciele słowa Bożego: otaczają ich liczne wilki, grożąc, prześladując a nawet zabijając. Na takie niebezpieczeństwo przygotował Jezus swoich uczniów. Powinni zatem być roztropni jak węże, ale równocześnie nieskazitelni jak gołębie. Tę nieskazitelność powinni zachować pomimo ostrożności. Znaczy to, że nie powinni stosować niemoralnych środków obrony i walki. Ufając w potęgę Boga i w Jego opiekę, mając nadzieję na wieczne zbawienie powinni roztropnie głosić słowo Boże, bez nienawiści do tych, którzy ich odrzucają i prześladują.

Kraje, w których chrześcijanie żyją jak owce między wilkami

„Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” (Mt 10,16)W wielu krajach świata chrześcijanie żyją jak owce między wilkami. Są prześladowani i w każdej chwili może ich spotkać śmierć z tego jedynego powodu, że są uczniami Jezusa. Nie mają ludzkiej obrony, bo żadne władze ich nie chronią. Z tego powodu potrzebują naszego wielkiego modlitewnego wsparcia. Nasza modlitwa potrafi ich uchronić od prześladowań, zmniejszyć je, wyprosić łaskę wytrwania do końca i zbawienie.

Zobacz komentarz do Łk 9,1-6 oraz do Łk 10,3-12.

ZAPOWIEDŹ PRZEŚLADOWAŃ

Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować.17 Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom.18 Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić,19 gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.20 Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią.21 Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.22 Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy.23 (Mt 10,17-23)

Mieć się na baczności przed ludźmi

„Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom.” (Mt 10,17-18) Chociaż uczniowie Jezusa przychodzą do innych ludzi z wielkim darem Bożym, który przynosi zbawienie, to nie zawsze spotykają się z wdzięcznością, jaka należałaby się za hojne i bezinteresowne obdarowanie. Podobnie zresztą został potraktowany sam Zbawiciel: przyszedł na świat, do swoich, do swojej własności, „a swoi Go nie przyjęli”. (J 1,11) I nadal Go nie przyjmują. Jego uczniowie często będą traktowani tak jak On. Nieraz nie tylko nie będzie wdzięczności, ale przeciwnie – wrogość, sądy, biczowanie w synagogach, które są miejscami modlitwy. Będą prowadzeni przed władze. Bóg to dopuści, aby także „namiestnicy, królowie” i inni „poganie” zetknęli się ze świadectwem wiary. Ono bowiem po wielu łatach może przynieść owoce i doprowadzić prześladowców do nawrócenia.

Duch Święty towarzyszy prześladowanym

„Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.” (Mt 10,19-20) Wszystko powinniśmy oddać w ręce Boga. On dopuścił prześladowania, aby prześladowcy mogli się zetknąć ze słowem Bożym i ze świadectwem uczniów. To dla ich dobra, aby się zastanowili i nawrócili. Nawrócenie może nastąpić po wielu latach albo w chwili ich śmierci. Prześladowani uczniowie, w odpowiedniej chwili, otrzymają – jak mówi Jezus – pomoc Ducha Świętego. Nie muszą więc przygotowywać swoich przemówień obronnych. Raczej powinni się modlić o dar mądrości i o umocnienie przez Ducha Świętego, a konieczne łaski otrzymają w tych chwilach, w których będą ich potrzebowali najbardziej.

Bóg nie opuszcza prześladowanych

„Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.” (Mt 10,19-20) Chrystus uspokaja, umacnia swoim słowem. Mówi: „Kiedy was wydadzą, nie martwcie się...” Zachowuje się zupełnie inaczej niż zły duch, który znajduje upodobanie w zadręczaniu ludzi myślą o przyszłości. Ponieważ jej nie znamy, dlatego przedstawia nam ją w taki sposób, aby budziła w nas strach i rozpacz. Jezus zapowiedział przyszłe prześladowania, czyli coś niepokojącego, ale równocześnie powiedział, że nie pozbawią one człowieka obecności Ducha Świętego, który udzieli prześladowanym odpowiedniej pomocy.

Podziały wśród krewnych

„Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 10,21-22) Wybór Jezusa lub odrzucenie Go dokonuje się przez osobistą decyzję – wolną i świadomą. Wpływ na podjęcie tej tak ważnej życiowo decyzji może mieć atmosfera w danej rodzinie, jednak nawet takie samo wychowanie nie gwarantuje, że będzie ona identyczna w tym samym domu. Jezus zapowiedział, że tak nie będzie. Dlatego członkowie jednej rodziny poróżnią się i wystąpią jeden przeciw drugiemu. Nawet pośród najbliższych krewnych pojawi się nienawiść do tych, którzy opowiedzieli się za Jezusem. Nieraz będzie ona tak wielka, że pobudzi do prześladowań i do wydania na śmierć najbliższych.

Podobieństwo do Jezusa Chrystusa albo do szatana

„Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 10, 21-22) Syn Boży przyszedł na świat, aby rozbudzić miłość do Boga i do ludzi wszędzie, również w rodzinach. I tak się dzieje, gdy ktoś Go przyjmuje i współpracuje z Jego łaską. W tych jednak, którzy Go świadomie i dobrowolnie odrzucają, zamiast miłości powiększa się nienawiść do Boga, do ludzi – nawet gdy są najbliższymi krewnymi takimi jak rodzice, dzieci, bracia, siostry. Skutki przyjęcia Chrystusa lub odrzucenia Go stają się radykalne. Jeśli Jego łaska zostaje przyjęta, to przebóstwia człowieka, upodabniając go do samego Boga. Jeśli natomiast jakiś człowiek tę łaskę świadomie i dobrowolnie odrzuca, to staje się jak demon, który nie potrafi kochać nawet swoich najbliższych. Zanika w nim naturalna więź rodzinna w odniesieniu do najbliższych, uczucia macierzyńskie, ojcowskie, synowskie. Zamiast miłości pojawia się nienawiść, zdolna zadać śmierć nawet najbliższej osobie. Takie są konsekwencje odrzucania Boga i Jego łaski.

Łaska Chrystusa ratuje od powszechnego zepsucia

„Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 10, 21-22) Zapowiedź Jezusa pokazuje, jak wielkie zło rozpowszechniłoby się na ziemi, gdyby Syn Boży nie przyszedł na świat lub gdyby został odrzucony przez wszystkich ludzi. Nienawiść ogarnęłaby wszystkich, nawet członków rodziny. Chociaż obecnie wielu Go odrzuca, to jednak część ludzkości Go przyjmuje i tę ratuje On od nienawiści. To Jego łaska ratuje matki, aby nie stały się wrogami swoich dzieci narodzonych lub nienarodzonych. Podobnie ojców ratuje od znienawidzenia swoich własnych dzieci. Chroni dzieci od nienawiści wobec swoich rodziców i względem rodzeństwa. Natomiast ci, którzy dobrowolnie odrzucają Jezusa i Jego łaskę, pokazują, jak nisko może upaść człowiek. Bez Jego pomocy człowiek zatraca swoje człowieczeństwo i niszczy nawet fundamentalne dobro, złożone przez Stwórcę w ludzkiej naturze – takie jak instynkt macierzyński, ojcowski, miłość do rodziców, rodzeństwa i krewnych. Gdy odrzuca się Chrystusa i nienawidzi się Go, to brat wydaje brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstają przeciw rodzicom i tak się zachowują, że o śmierć ich przyprawiają.

Ocalenie przez Jezusa od nienawiści piekielnej

„Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 10,22) Nie jest łatwo żyć pośród ludzi, którzy może nie zabijają, ale nienawidzą, lekceważą, poniżają, wyśmiewają i prześladują na różne sposoby. A przecież wielu chrześcijanom przyszło żyć w takich warunkach. Tym Jezus dał pociechę, mówiąc: „Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 10,22) Być zbawionym znaczy zostać uchronionym na zawsze od przebywania pośród stałej nienawiści, która ogarnia w piekle wszystkich potępionych. Piekło jest miejscem, w którym panuje tylko nienawiść. Każdy potępiony, z Lucyferem na czele, okazuje innym potępionym swoją pogardę i nienawiść. Tam nie ma ani cienia litości czy współczucia. Jest wspólna nienawiść do Boga, do zbawionych i do wszystkich potępionych. Od przebywania pośród nienawidzących istot na zawsze wybawił nas Jezus. Dał obietnicę tym, którzy przy Nim wytrwają do końca życia, że zostaną ocaleni od istnienia wiecznego pośród płomieni nienawiści. Nie pójdą do piekła – miejsca wiecznej nienawiści – ci, którzy zniosą na ziemi prześladowania nienawidzących ich ludzi i nie porzucą Jezusa, Źródło miłości. A nienawiść, którą będą musieli wycierpieć na ziemi, jest bez porównania mniejsza niż nienawiść złych duchów i potępionych ludzi w piekle. „Wytrwać do końca” znaczy trwać do końca życia w wierze w Jezusa i żyć z miłości do Niego Jego nauką.

Więcej o piekle tutaj

Nauczanie pośród prześladowań aż do przyjścia Syna Człowieczego

„Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy.” (Mt 10,23) Zapowiedziany przez Jezusa opór wobec Niego i Jego słowa będzie trwał, dlatego Jego uczniów nie będą wszędzie przyjmować. Jeśli w jakimś miejscu będą prześladowani, mogą uciec do innego miejsca. Mają to jednak czynić nie z powodu tchórzostwa, lecz po to, by Kościół, zwłaszcza w pierwszym okresie swojego istnienia, nie został zbyt szybko pozbawiony swoich pasterzy. Rada udzielona przez Jezusa swoim uczniom będzie aktualna aż do Jego ponownego przyjścia, bo do tego czasu w różnych miejscach będą się powtarzały prześladowania. Duch Święty jednak nie opuści ich i pouczy, jak mają się zachować w konkretnych sytuacjach: kiedy mają się ukrywać, a kiedy – przyjąć nawet męczeńską śmierć dla Chrystusa i dla Jego Kościoła. Dzieje Apostolskie wspominają, jak Duch Święty kierował pracą apostolską uczniów Jezusa i jak nieraz ostrzegał ich przed wchodzeniem do niektórych miast, a kiedy indziej zachęcał do udania się w jakieś konkretne miejsce.

TRWAĆ PRZY CHRYSTUSIE W UCISKU

Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana.24 Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą.25 Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć.26 Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!27 Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.28 Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię.29 U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone.30 Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.31 Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.32 Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.33 (Mt 10,24-33)

Być jak nasz Boski Nauczyciel

„Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą.” (Mt 10,24-25) Nie można żądać dla siebie takich przywilejów, jakich nie wymagał dla siebie Boski Zbawiciel, Jezus. On nie szukał zaszczytów, sławy ani bogactw i przyjął dobrowolnie upokorzenia, lekceważenia, prześladowania i śmierć. Każdy z nas został odkupiony przez Jego miłość, która przyjęła najgorsze cierpienia dla naszego wiecznego zbawienia. Każdy wyznawca Jezusa został przez Niego wybrany nie z powodu swoich zasług lecz dzięki Jego darmowej i bezinteresownej miłości. Z tego powodu nie może żądać dla siebie tego, czego Jezus się nie domagał dla siebie. Ale Zbawiciel nigdy nie wymagał ani nie wymaga od swoich uczniów większych ofiar niż te, które sam przyjął dobrowolnie. „Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego” – powiedział (Mt 10,24). On zna naszą duchową zdolność, odporność i słabość, dlatego nie wymaga od nikogo więcej niż potrafi uczynić swoimi siłami umocnionymi przez Jego łaskę.

Przypisywanie zła czyniącym dobro

„Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą.” (Mt 10,25) Faryzeusze, którzy sami ulegali podszeptom szatana, mówili, że Jezus mocą Belzebuba, władcę złych duchów, wypędza złe duchy z opętanych (por. Mt 12,24). Cokolwiek dobrego Zbawiciel czynił, zdeprawowani ludzi uznawali za zło. Podobnie będą się zachowywać również w stosunku do Jego uczniów. Uznają za zło ich życie wiarą oraz ich wielką miłość, do której sami nie są zdolni. Będą gardzić nimi jako „zacofanymi”, którzy hamują postęp ludzkości.

Cała nauka Jezusa ma być głoszona światu

„Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!” (Mt 10,26-27) Apostołowie mieli publicznie głosić to, czego nauczyli się od Jezusa, przebywając z Nim z dala od ludzi. Nie powinni się obawiać głoszenia Ewangelii w całości, nawet jeśli niektóre jej treści komuś się nie podobają. W nauczaniu Jezusa nie nic takiego, czego nie należałoby przekazywać wszystkim ludziom. Całą Dobrą Nowinę należy głosić światu. Dlatego Jezus powiedział do swoich Apostołów, których pouczał przez blisko trzy lata: „Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!” (Mt 10,27)

Nie bać się tych, którzy nie chcą przyjąć całej Ewangelii

„Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć.” (Mt 10,26-27) Uczniowie Jezusa, głoszący Jego Ewangelię często spotykają się ze słuchaczami, którym coś w niej nie odpowiada, co ich irytuje. Dla jednych będzie to nauka o Bogu jedynym w Trójcy Świętej, a dla innych – wymagania moralne. Odrzucana nauka wywołuje agresję i pobudza do prześladowań, które nieraz kończą się zabiciem wyznawców Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Możliwość ataków może budzić u głosicieli Ewangelii strach przed ukazywaniem jej w całej pełni, bez pomijania różnych jej ważnych aspektów. Nasze czasy nie są wyjątkiem i odznaczają się ogólnoświatowym odrzucaniem całej Ewangelii lub jej części np. nauki o małżeństwie, rodzinie, o planach Bożych względem mężczyzny i kobiety. Dlatego i nam Jezus powtarza: „Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć.” (Mt 10,26-27)

W Ewangelii nie ma wiedzy przeznaczonej tylko dla niektórych ludzi

„Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. (Mt 10,26-27) Istnieją różne sekty, które obiecują swoim wyznawcom dotarcie do jakiejś wiedzy tajemnej, zarezerwowanej dla wybrańców. Dzięki niej można rzekomo osiągnąć różne niesamowite możliwości, takie jak szczęście, powodzenie, bogactwo, moc i inne poszukiwane przez wielu ludzi przedmioty swoich marzeń. W nauce Chrystusa nie ma czegoś takiego. Jest ona przeznaczona w całości dla wszystkich i wszystkim, którzy ją przyjmą, przynosi wieczne zbawienie. Ponieważ w całości została nam dana przez Boga, dlatego powinniśmy ją przyjąć całą i tak głosić innym, bez opuszczania tych treści, których świat nie chce słyszeć, gdyż są sprzeczne z narzucanym przez niego sposobem życia. Ale ten sposób życia nie prowadzi do zbawienia, lecz do potępienia.

Głębsze poznanie słowa Bożego dzięki Duchowi

„Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. (Mt 10,26-27) W Ewangelii nie takiej nauki, która nie miałaby być głoszona wszystkim bez wyjątku ludziom na świecie. Nie wszyscy jednak dochodzą do takiego samego jej poznania. To bowiem zależy od tego, jak się otwierają na Ducha Świętego, który daje zrozumienie słyszanej Dobrej Nowiny. Jeśli ktoś otworzy swoje serce na Jego pouczenia, to dzięki Jego światłu dojdzie do głębszego zrozumienia tajemnic Bożej mądrości, np. zrozumie tajemnicę krzyża i cierpienia, której wielu nie rozumie. Jak mówi św. Paweł, bez przyjęcia światła Ducha Świętego nauka o krzyżu wydaje się „głupstwem” lub „zgorszeniem”. „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia... my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan,” (1 Kor 1,18. 23)

Nie fałszować jedynej Dobrej Nowiny

„Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. (Mt 10,26-27) Mówiąc to Jezus wyjaśnił, że nie należy opuszczać żadnych treści z Jego nauki i że nie wolno ich zmieniać. Rozumiał to św. Paweł, który przekazywał prawdziwą naukę Jezusa, bez zniekształcania jej. Nakazał tak samo postępować wszystkim, którzy podają się za uczniów Chrystusa. To Jego, jedynego Syna Bożego, który przyszedł od Ojca do nas jako człowiek należy otaczać miłością i szacunkiem: „Jemu to chwała na wieki wieków! Amen.” (Ga 1,5) Nie należy od Niego odchodzić i nie wolno zmieniać treści Jego Ewangelii. Do tych wszystkich, którzy wciąż szukają różnych nowości i jakiegoś „nowego Chrystusa”, napisał: „Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą (od nas) otrzymaliście – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,6-9)

Przekręcanie Ewangelii o rodzinie

„Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową.” (Ga 1,7) Jezus, Maryja, Józef to Rodzina święta – wzór dla wszystkich rodzin szczególnie przez to, że tworzące ją Osoby były w wyjątkowy sposób zjednoczone z Bogiem. Jezus to Syn Boży, Bóg prawdziwy; Maryja – nieskalana i napełniona łaskami Matka, stawiająca Boga na pierwszym miejscu. I święty Józef, Jej czysty oblubieniec i opiekun, dany Jej i Swojemu Synowi przez Boga Ojca. Dla tej Rodziny Bóg był prawdziwym fundamentem. Była nim również miłość głęboka i prawdziwa, rozbudzona przez Boskiego Ducha Świętego. Święta Rodzina to jakby „Dobra Nowina” o tym, jaka może być każda rodzina ludzka, jeśli przyjmie do siebie Jezusa i będzie się wzorowała na życiu Maryi i św. Józefa; jeśli pozwoli w sobie działać Duchowi Świętemu. Niestety, jak mówi św. Paweł: są jacyś „ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową.” (Ga 1,7) Szczególny zamęt rozsiewają, propagując inne „rodziny” niż Rodzina Święta, uformowana przez Jezusa, Maryję i Józefa.

Śmiertelne ciało i nieśmiertelna dusza

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) Gdy spadają prześladowania za głoszenie słowa Bożego, nie trzeba się bać tych, którzy zabijają ciało, ale nie mają żadnej władzy nad nieśmiertelną duszą. Żadne stworzenie nie potrafi bowiem jej unicestwić. Dusza jest tym elementem naszej natury, który tworzy niepowtarzalne i nieśmiertelne „ja”, czyli takie, które zostało stworzone, lecz nie przestanie istnieć nigdy. Na zawsze pozostanie rozumne, świadome, odczuwające, przeżywające i wolne. Zbawionych jednak tak mocno przyciąga dobro, że nic złego nigdy nie wybiorą ani nie uczynią. Natomiast potępieni mają takie upodobanie w złu, że dobra żadnego nigdy nie wybiorą.

(Więcej o duszy ludzkiej i jej nieśmiertelności tutaj

Lękać się wszystkiego, co zagraża naszej duszy

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) Chrystus mówi o tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą. Tych się nie musimy bać tak bardzo jak tych i tego wszystkiego, co zabija naszą duszę. Zbawiciel zwraca uwagę na to drugie zagrożenie, gdyż niebezpieczeństw dla ciała unikamy odruchowo i boimy się ich. Spontanicznie rodzi się w nas strach przed ludźmi i rzeczami, które zagrażają naszemu życiu doczesnemu. I tak boimy się nie tylko prześladowców religijnych, bandytów, zbrodniarzy, lecz również chorób, wirusów, bakterii, groźnych insektów, zwierząt, kataklizmów, wojen. Zbawiciel pociesza nas mówiąc, że to nie jest nasze największe zagrożenie, bo po śmierci zbawionych czeka wieczne szczęście. Największymi naszymi wrogami są ci wszyscy i to wszystko, co zabija dobro w naszej duszy, narażając ją na wieczne potępienie w piekle wraz z ciałem, bo ono na końcu powstanie z martwych i połączy się z nieśmiertelną duszą – zbawioną lub potępioną.

(Więcej o powszechnym zmartwychwstaniu ciał tutaj

"Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle"

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) Kto zatraca w piekle? Przede wszystkim na zatracenie skazuje się sam człowiek, który dobrowolnie i świadomie czyni zło, nie chcąc go porzucić. Należy zatem bać się przede wszystkim siebie, swojej pychy, lekkomyślności, egoizmu, gdyż przez to wszystko możemy się doprowadzić do zatracenia w piekle. Należy się bać swojej wolnej woli, która depcze sumienie i Boże przykazania. Bóg nigdy nie pobudza nas do złych decyzji. Przeciwnie, robi wszystko, by człowiek nie odrzucał dobra, czyli – przede wszystkim Jego, bo On jest Dobrem nieskończonym, Miłością nieskończoną. Bóg czyni wszystko, abyśmy byli zbawieni. Inaczej postępują upadłe duchy. One są zainteresowane potępieniem człowieka i według swoich możliwości pobudzają ludzi do podążania drogą zła, która prowadzi do potępienia. Należy zatem bać się podstępu złych duchów, które chcą, abyśmy się zatracili z duszą i ciałem w piekle. Także ludzi upadłych, współdziałających z szatanem należy zaliczyć do tych, których powinniśmy się bać jako pomagających nam się potępić. Oni bowiem skłaniają innych do grzechu, popierają zło, zachęcają do czynienia go, nazywając je dobrem. Jeśli człowiek z uporem odrzuca Bożą pomoc i podąża uparcie za złem, jeśli nie żałuje za swoje grzechy, to powinien się bać również Boga jako Tego, który po niezliczonych nieudanych próbach ratowania go, pozwoli z bólem swojego Ojcowskiego Serca, żeby się zatracił z duszą i ciałem w piekle na zawsze. Stwórca nie może postąpić inaczej, gdyż musiałby człowiekowi odebrać wolną wolę, która jest Jego wielkim darem; musiałby go uczynić niewolnikiem lub jakimś „ożywionym robotem”. Taki „niewolnik” nie mógłby być potępiony, ale również zbawienia nie potrafiłby osiągnąć, gdyż ono jest dla tych istot, które dobrowolnie i z miłością przyjmują ofiarowującego się im Boga.

(Więcej o piekle tutaj)

Słudzy zastraszania

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) Ludzie posiadają zdolność zabijania i nieraz wykorzystują to dla zastraszania innych. Robią to w różnych celach. Jedni są opłaceni lub zastraszeni, aby to robili; inni swoim zastraszaniem ludzi służą interesom różnych bogaczy; jeszcze inni straszą, bo chcą sobie podporządkować bliźnich i uczynić ich swoimi niewolnikami. Jezus i straszącym, i zastraszanym przypomina to samo: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28)

Troska o swoją duszę

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) Te słowa Jezusa przypominają nam, że powinniśmy się poważnie zająć losem naszej duszy, gdyż często boimy się śmierci ciała, a o jej wieczny los się nie troszczymy. Ciało przez wielu jest stawiane wyżej niż dusza. Staje się ono nieraz bożkiem, uwielbianym, podziwianym, wychwalanym i przedstawianym w taki sposób, że odwraca uwagę od duszy, a nawet powoduje zapomnienie o jej istnieniu i jej wiecznym losie po śmierci. Nieraz troska o naszą duszę ogranicza się tylko do zdobywania wiedzy przydatnej na tym świecie. Równocześnie zaniedbuje się formowania w naszym duchu tego, co konieczne do osiągnięcia szczęścia wiecznego. A tym „koniecznym” jest więź z Bogiem, odżywianie się Jego słowem i innymi łaskami. Do swego rozwoju dusza potrzebuje stałego wzrastania w łasce, mądrości Bożej, miłości, dobroci; potrzebuje rozwijania zdolności współczucia i pomagania innym zawsze, gdy to jest możliwe. Człowiek nie jest samą materią. Jest osobą uformowaną przez duchowy niezniszczalny element, który został w nas stworzony w łonie matki przez samego Boga. Dzięki duchowej części naszej natury po śmierci ciała nie przestajemy istnieć jako żywe, świadome, odczuwające osoby. Z tego powodu powinniśmy się troszczyć o swoją duszę nie mniej niż o swoje ciało, bo ono znajdzie się na wieczność tam gdzie ona.

"Pandemia" zastraszania

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) W naszych dniach wyjątkowo straszy się ludzi tym, co zagraża naszemu ciału: chorobami, powikłaniami i śmiercią. To ogarniające cały świat zastraszanie dochodzi z różnych względów do ogromnego natężenia, staje się jakby „pandemią strachu”. Od zastraszania byłoby jednak ważniejsze zastanawianie się nad tym, co Bóg chce nam powiedzieć i do czego nas wzywa przez to, co się rozgrywa na naszych oczach. Zwłaszcza duchowni są powołani do takiej refleksji, aby światłem pochodzącym z Wysoka podzielić się z resztą ludu Bożego. Biada jednak, gdy zamiast światła, mają w sobie ciemność! Wtedy nic nie potrafią powiedzieć powierzonemu im ludowi.

Brak obawy przed odbieraniem życia innym

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) Lęk przed śmiercią ciała jest powszechny. W naszych dniach rozszerzył się on i został rozszerzony w wyjątkowo silny sposób na całym świecie. Stał się strachem paraliżującym i przygnębiającym. To lęk przed śmiercią swoją i naszych bliskich. Równocześnie jednak można zauważyć niemal beztroskie podejście do śmierci innych – osób starszych i dzieci nienarodzonych. Co więcej, okrutne zabijanie tych ostatnich bywa na róże sposoby usprawiedliwiane, np. prawem kobiet. Łatwo też się usprawiedliwia tę zbrodnię rzekomym dobrem ludzkości, walką z chorobami i umieraniem. Jednak zbrodnia w oczach Bożych pozostaje zbrodnią, nawet gdy duża część ludzkości i Kościoła ją usprawiedliwia. Na sądzie Bóg zapyta, co zrobiono na ziemi z ciałami tych bezbronnych zabitych istot, w których On stworzył nieśmiertelne dusze. Nie będzie usprawiedliwieniem, że nienarodzone dzieci zostały zabite, by ochronić ludzkość od różnych chorób i zarazy. Takim argumentem nikt nie przekona Boga, Istoty wszechmocnej, który jednym swoim wyszeptanym słowem, mógłby natychmiast zatrzymać największą pandemię, gdyby tylko ludzkość w Nim szukała ratunku. Jednak myślenie, że Bóg potrafi natychmiast zatrzymać swoją mocą nawet najgroźniejszą zarazę, wydaje się głupotą dla ludzi niewierzących lub dla takich, którym tylko się wydaje, że wierzą w „Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. Wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych...”.

Upadłe stworzenia utworzyły piekło

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) Bóg nie stworzył piekła. Ono powstało w chwili odejścia od Niego części zbuntowanych aniołów. Wtedy bowiem zaczęły istnieć stworzenia zionące bez powodu nienawiścią do swojego Stwórcy i Jego stworzeń – a właśnie takie istnienie jest piekłem. Bóg, który nie chce odbierać wolnej woli swoim stworzeniom, dopuścił żeby również zbuntowane przeciwko Niemu istoty mogły istnieć na zawsze. Tym samy dopuścił istnienie wiecznego piekła. Piekło najpierw składało się z samych upadłych aniołów, czyli z istot duchowych. Szatan omamił jednak także pierwszych rodziców, aby stali się takimi samymi buntownikami jak potępione duchy. I dalej kontynuuje swoje diabelskie dzieło, aby piekło składało się nie tylko z istot duchowych, ale również z ludzi – istot cielesno-duchowych. Ponieważ wszyscy ludzie zmartwychwstaną, dlatego człowiek może być na zawsze z ciałem i duszą w niebie lub w piekle. Nieraz się mówi, że ludzie na ziemi tworzą dla siebie piekło. I jest w tym stwierdzeniu dużo prawdy. Jednak to najgorsze ziemskie „piekło”, najgorsze więzienia, obozy są tylko bladym obrazem tego piekła, które utworzyły dla siebie, poza granicami naszego świata, pełne nienawiści potępione istoty. W najgorszych i pełnych okrucieństwa ziemskich obozach śmierci można było się spotkać z odrobiną dobra i miłości – przynajmniej ze strony współwięźniów. W prawdziwym i wiecznym piekle czegoś takiego nie ma nawet w najmniejszym stopniu. Tam króluje tylko nienawiść do Boga, do zbawionych i do potępionych. Tylko nienawiść i pogarda!

Albo się kocha, albo trzeba się Boga bać

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.” (Mt 10,28) Można się bać – i słusznie – kary Bożej, gdy człowiek uparcie nie chce się nawracać. Przyjmując bowiem taką postawę, zawsze krzywdzi ludzi i nie chce tego zmienić. Krzywdzi również siebie, bo naraża się na wieczne cierpienie po śmierci i nie chce z tego zrezygnować. Lekceważy również Ojca, Syna i Ducha Świętego – Boga, który chce go zbawić, i trwa w okazywaniu Mu swej pogardy. Słusznie powinien się bać Boga Ojca, który nie może przecież w nieskończoność tolerować znieważania przez kogoś Jego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa, Jego ukochanej Matki, aniołów, świętych i ludzi – Ich braci i sióstr. Jakaż byłaby to ojcowska miłość Boga, gdyby wiecznie tolerowała zniewagi względem Jego umiłowanych?

Bóg wszystkim kieruje

„Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.” (Mt 10,29-31) Jezus poucza, że nic się nie dzieje przypadkowo, bez wiedzy Ojca i bez Jego przyzwolenia. Mówi o tym obrazowo pokazując wróble, których jest bardzo dużo i nie posiadają dla ludzi wielkiej wartości, gdyż się je sprzedaje za bardzo niską cenę. „A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię.” (Mt 10,29) Każdy człowiek o wiele więcej znaczy dla Boga niż stworzone przez Niego ptaki. To dla uratowania każdego z nas od wiecznego piekła posłał swojego Syna, który oddał życie na krzyżu. Żaden wróbel nie spada na ziemię bez woli Ojca naszego niebieskiego. Nic się nie dzieje na świecie bez Bożego przyzwolenia – nawet to, co jest dziełem szatana i ludzi należących do niego. Wszystko jest dopuszczone przez Ojca niebieskiego dla jakiegoś większego dobra, które na razie zna tylko On. Jezus nie wyjaśnia szczegółów Bożego planu i działania, jednak uczy ogromnej ufności. Należy bezgranicznie ufać Bogu, bo każdy z nas wiele znaczy dla Niego.

Bóg troszczy się o wszystko

„U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone.” (Mt 10,30) Wszystkie włosy na naszej głowie są policzone oznacza, że Bóg zauważyłby, gdyby któryś z nich wypadł. Tymi słowami Jezus poucza nas, że Ojciec niebieski nie troszczy się o nas w taki sposób, że zajmuje się tylko jakimiś naszymi najważniejszymi sprawami. Dlatego jak żaden wróbel nie spadnie na ziemię bez Jego woli, tak też nawet najmniejszy włos nie spadnie nam z głowy bez Jego przyzwolenia. A Jego przyzwolenia nie są kaprysami, lecz mądrością i miłością. Za najdrobniejszymi z pozoru faktami kryje się mądrość kochającego Ojca, którego zarządzenia i przyzwolenia zmierzają do osiągnięcia jak największego naszego dobra. Chociaż my Jego planów nie rozumiemy w pełni, to jednak wiara w Jego miłość i mądrość powinna nas skłaniać do bezgranicznego zaufania Mu. On przez wszystkie swoje zarządzenia i przyzwolenia chce naszego dobra, które będzie trwać wiecznie. Przez wszystko, co nas spotyka, prowadzi nas do wiecznego szczęśliwego celu. Trzeba tylko ufać pomimo braku oczywistości, bo nieraz spotykają nas rzeczy przykre, choroby, a nawet nadchodzi niespodziewana śmierć. Wszystkim jednak kieruje mądry Bóg, który jest Miłością.

Nawet w bardzo trudnych chwilach Bóg o nikim nie zapomina

„U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone.” (Mt 10,30) Jezus pouczał swoich uczniów o ich wartości w oczach Bożych, gdy zapowiadał ich prześladowania. Mówił o tym dlatego, że w trudnych czasach można ulec wrażeniu, że coś się Bogu wymknęło spod kontroli lub że zapomniał On o swoich dzieciach. Prawda jednak jest taka, że On o nikim nie zapomina i nic się nie dzieje bez Jego woli. Trudność w pełnym zaufaniu Mu powstaje z tego powodu, że my szukamy głównie ziemskiego szczęścia, a On przede wszystkim – wiecznego. Oczywiście chce, abyśmy także na ziemi byli szczęśliwi, jednak na świecie pojawiło się zło, które wywołuje cierpienia. Kiedy więc nasz Ojciec niebieski musi wybrać albo nasze szczęście wieczne, albo ziemskie – krótkie i niepełne – wybiera wieczne i pomaga nam je osiągnąć w taki sposób, jaki On zna.

Przyznawać się Jezusa, żyjącego Syna Bożego

„Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” (Mt 10,32-33) Przyznać się do Jezusa przed ludźmi to wyznawać, że On jest Synem Bożym, który nas odkupił, umierając na krzyżu; to świadczyć o Jego niepojętej miłości. Nie jest zbyt jawnym świadectwem ogólnikowe rozpowszechnione mówienie o wartościach „chrześcijańskich”, „tradycyjnych”. Nieraz nawet za takim mówieniem wyczuwa się wstyd przed jawnym wyznawaniem Jezusa, Syna Bożego, naszego jedynego Zbawiciela. Jezus mówi o „przyznaniu się do Niego przed ludźmi”. On zaś nie jest jakąś „wartością tradycyjną lub chrześcijańską”, lecz Osobą Boską, żywym Bogiem, nieskończoną Miłością, która pragnie nas uszczęśliwić na wieki. Do wiary w Niego, do nadziei w Nim pokładanej i do miłości do Niego mamy się przyznawać przed ludźmi naszym postępowaniem i słowami.

„...tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem...”

„Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” (Mt 10,32-33) W obecnych czasach jawnej i ostrej walki dobra ze złem pojawiła się moda na wypisywanie się z Kościoła. Odchodzi się od niego z powodu głoszonych niewygodnych zasad moralnych. Czynienie tego oznacza odrzucanie Chrystusa. Nie można bowiem należeć do Niego i równocześnie nie chcieć należeć do Kościoła, który jest Jego Mistycznym Ciałem. Występowanie z Kościoła jest pośrednim zapieraniem się Jezusa przed ludźmi. Ponadto ktoś, kto został ochrzczony, nie może zupełnie oddzielić się od Kościoła, nawet gdy oficjalnie z niego występuje.

Modlitewne przyznawanie się przed ludźmi do Jezusa

„Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” (Mt 10,32-33) Jednym ze sposobów przyznawania się do Chrystusa przed ludźmi jest udział w Mszy św., we wspólnych modlitwach liturgicznych, uczestniczenie w grupach modlitewnych itp. We wspólnotach jeden modlący się umacnia wiarę innych modlących się. Gdy ktoś zauważa osobę idącą na Mszę św. w niedzielę, zwykle zastanawia się nad sobą i nad swoim uczestniczeniem w Najświętszej Ofierze.

Przyznawanie się do Jezusa przez adorowanie Go

„Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” (Mt 10,32-33) Adoracja Najświętszego Sakramentu to również przyznawanie się do Chrystusa przed ludźmi. Wstępowanie do Kościoła na adorację i obecność przed tabernakulum daje świadectwo tym, którzy to zauważają: przypomina im o żyjącym Jezusie Chrystusie, z którym i oni mogliby się spotkać, uwielbić Go, przeprosić i podziękować Mu za liczne otrzymane od Niego i przez Niego wysłużone na krzyżu łaski.

Jedność Kościoła i przyznanie się do Chrystusa przed ludźmi

„Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” (Mt 10,32-33) Wielkim świadectwem byłoby takie zjednoczenie się zwłaszcza kościoła katolickiego z prawosławnym, które pozwoliłoby na wspólne odprawianie Eucharystii i wspólne przystępowanie do Komunii św. Byłoby to poważnym potraktowaniem gorącej i płynącej z serca prośby Jezusa, którą zaniósł do Ojca niebieskiego tuż przed swoją śmiercią: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.” (J 17,20-21) To pragnienie Jezusa, niestety, nie jest zbyt poważnie traktowane przez wielu prawosławnych i katolików, wrogo nastawionych do jedności Kościoła. Przez to nie dają świadectwa przed ludźmi, że zależy im na spełnianiu wszystkich pragnień Chrystusa, bo je lekceważą.

Przyznawanie się do nauczania Jezusa przed ludźmi

„Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” (Mt 10,32-33) Przyznać się do Jezusa to przyjmować wszystko, czego On naucza, i wyznawać to przed ludźmi; to nie wstydzić się przed światem Jego zasad moralnych. Dotyczy to również rodziny i przekazywania życia. Głoszenie publiczne tych treści wymaga w wielu wypadkach wielkiej odwagi i gotowości przyjęcia prześladowań różnego rodzaju, gdyż promuje się inne „rodziny” niż te, o których mówi Księga Rodzaju: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną...” (Rdz 1,27-28) „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”. (Rdz 2,24) Tego nauczania nie zmieniła żadna Księga Pisma Świętego. Nie zmienił go też Jezus, dlatego negowanie tej nauki jest zapieraniem się Go przed światem. Wyznawanie innej nauki niż ta, którą potwierdził Chrystus, to odrzucanie Go; to uznawanie Go za głosiciela czegoś przestarzałego, niegodnego naszego poparcia.

(Więcej o jedności Kościoła tutaj

ZA JEZUSEM LUB PRZECIW NIEMU

Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.34 Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową;35 i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.36 Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.37 Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.38 Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.39 (Mt 10,34-39)

Miecz Bożej prawdy

„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.” (Mt 10,34) Jezus przyniósł miecz słowa Bożego – miecz prawdy, który oddziela ludzi miłujących prawdę od tych, którzy umiłowali kłamstwo. Ten miecz nie tyle odcina jednych od drugich wbrew ich woli, ile ujawnia to, co zostało dobrowolnie uformowane w sercu: umiłowanie prawdy lub kłamstwa.

Konflikty, zatargi i wrogość, gdy nie przyjmuje się prawdy

„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.” (Mt 10,34-36) Miecz Bożej prawdy, Ewangelia, ujawnia tych, którzy chcą żyć po Bożemu, i tych, których bardziej przyciąga fałsz błędnych religii, sekt, ideologii i egoistycznych zasad, uchodzących za normy moralne. Jedni idą za słyszaną Ewangelią Jezusa Chrystusa, starają się jak najpełniej żyć jej zasadami, inni natomiast podążają za zwodniczymi naukami i egoistycznymi pragnieniami. Tak zróżnicowani co do poglądów ludzie często żyją w jednej rodzinie. Są poróżnieni, bo nie łączy ich przyjmowanie prawdy, a od tego już tylko krok do nieprzyjaźni i walczenia ze sobą.

Ujawnianie przez miecz słowa Bożego ludzi, którzy nie miłują prawdy

„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.” (Mt 10,34) Jezus mówi o mieczu przyniesionej przez siebie prawdy. Ten miecz, czyli prawda objawiona, ujawnia tych, którzy nie miłują prawdy, i powoduje ich oddzielenie się od tych, którzy idą za Bożą prawdą. A tych, którzy nie miłują prawdy, będzie szczególnie dużo w czasach objawienia się Antychrysta, nazywanego przez św. Pawła Człowiekiem Grzechu i Niegodziwcem. O jego pojawieniu się, towarzyszących mu zwodzących kłamstwach oraz o ludziach, którzy pójdą za jego oszustwami św. Paweł pisze następująco: „wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, [działanie] z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość.” (2 Tes 2,8-12)

Silne zróżnicowanie poglądów na sprawy wielkiej wagi

„Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.” (Mt 10,35-36) Jednym z elementów wywołujących poróżnienie między ludźmi jest pogląd na aborcję. Już same nazwy pokazują to zróżnicowanie, jedni bowiem mówią o aborcji, a inni – o zabijaniu dzieci nienarodzonych; jedni o spędzaniu płodu, a inni – o mordowaniu nienarodzonych dzieci; jedni mówią o zlepku komórek i o części ciała kobiety, a inni – o formującej się od poczęcia osobie, której duchowym centrum jest nieśmiertelna i rozumna dusza ludzka, stworzona bezpośrednio przez Trójcę Przenajświętszą. Pogląd na tworzące się w łonie matki życie różnicuje ludzi również w spojrzeniu na szczepionki, których powstanie w różnym stopniu jest powiązanie z uśmierceniem nienarodzonych dzieci – istot, których dusze zostały stworzone nie przez matkę czy ojca lecz przez samego Boga. Nieraz dla usprawiedliwienia podkreśla się fakt, że te dzieci zostały zabite w latach 60, czyli bardzo dawno, jakby to miało jakieś znaczenie. Przecież dzisiaj żyje jeszcze dużo ludzi urodzonych znacznie wcześniej. Niektórzy zapewniają – nie wiadomo na jakiej podstawie – że oprócz tamtych dzieci (lub dziecka) nie zabito żadnych innych. Załóżmy, że faktycznie zostało zabite tylko jedno dziecko (choć trudno uwierzyć, żeby tak było w świecie, w którym powszechnie lekceważy się życie prenatalne), i że dzięki jego śmierci istnieją wszystkie szczepionki na świecie, to wiązanie ratowania ludzkości z morderstwem nawet jednego niewinnego dziecka nie może być usprawiedliwione. Produkowanie szczepionek albo leków, powiązanych z zamordowaniem niewinnych dzieci, jest jakby wyzwaniem rzuconym Stwórcy ich dusz. To jakby powiedzieć Bogu: Popatrz! Sami – w sposób jaki nam się podoba – uzdrowimy świat z pandemii. Zrobimy to nie tylko bez Twojej pomocy, ale nawet w sposób lekceważący dane przez Ciebie życie ludzkie. Te wszystkie dzieci nie zostały zabite dla chwały ich Stwórcy, lecz z innych powodów. Można się też zastanowić, jakie błogosławieństwo Boże spoczywa na szczepionkach, które by nie istniały, gdyby nie zamordowano jakichś nienarodzonych dzieci. Przecież Bóg pobłogosławił pierwszych rodziców, aby przekazywali życie. Jak mówi Księga Rodzaju: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się...” (Rdz 1,27-28) Tak więc to nad przekazywaniem życia spoczywa Boże błogosławieństwo. Nie spoczywa nad mordowaniem dzieci w łonach matek. Popieranie tej zbrodni w jakiejkolwiek formie lub milczenie, gdy jest praktykowana, jest złem.

Miłować Boga ponad wszystko i wszystkich

„Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.” (Mt 10,37) Miłować Boga bardziej niż najbliższe naszemu sercu osoby nie oznacza, że mamy je kochać tylko trochę, albo że kiedy zaczynamy kochać Boga, to mamy coraz mniej kochać bliźnich. Nie tego nas uczy Jezus. On nie chce takiego miłowania Go, które by w jakiś sposób pomniejszało miłość do ludzi. Nakazuje nam kochać bliźnich jak najpełniejszą miłością, tak jak miłujemy siebie, a nawet tak, jak nas miłuje sam Bóg, jednak miłość do naszego Pana i Stwórcy musi być jeszcze większa. Żadnych stworzeń nie powinniśmy kochać bardziej niż Jego, gdyż taka miłość byłaby bałwochwalstwem. Jednak jeśli ktoś naprawdę kocha Boga ponad wszystko, to będzie kochał bliskie mu osoby bardziej niż człowiek, który Boga taką miłością nie miłuje.

Dobre skutki miłowania Boga bardziej niż ludzi

„Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.” (Mt 10,37) Ten, kto kocha swoich bliskich mniej niż Boga, kocha ich mimo wszystko bardziej niż, gdyby Boga kochał mniej niż ich. Kocha ich bowiem taką miłością, jakiej Bóg wymaga. On zaś wymaga zawsze miłości jak największej, gdyż Sam jest Miłością nieskończoną. Kochając ludzi miłością podporządkowaną miłości do Boga, miłujemy ich w sposób uporządkowany, czyli taki, który chce dla nich dobra znacznie większego niż wszystko, co jest cenne na ziemi razem wzięte. Tym najwyższym dobrem jest Bóg i Jego niebo. Jeśli człowiek kocha ludzi, a o Bogu zapomina lub miłuje go mniej niż ich, to zwykle udziela im tylko dóbr ziemskich, które przemijają. Na taką ułomną miłość do osób bliskich nie pozwala nam miłowanie Boga ponad wszystko i stawianie Go na pierwszym miejscu. Jeśli On zostanie postawiony na pierwszym miejscu, to umocni naszą miłość do bliskich i wszystkich naszych bliźnich. Wtedy będziemy ich kochali prawdziwie.

Niesienie zbawczego krzyża z Jezusem

„Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.” (Mt 10,38) Chrystus z miłości do nas niósł krzyż zbawienia. W to swoje wielkie dzieło miłości zbawczej pragnie włączyć każdego swojego ucznia. Może to uczynić wtedy, gdy ten odda Mu się do pełnej dyspozycji, a ta wyraża się w przyjmowaniu nie tylko przyjemnych obowiązków, ale także – w niesieniu z Nim krzyża codziennych trudów i znoszeniu dla Niego różnych przykrych wydarzeń. Niosący krzyż z Jezusem uczeń upodabnia się do Niego przez swoją miłość do Niego i do ludzi, którym przez swoje cierpienia, przyjmowane z poddaniem się Bożej woli, pomaga w osiągnięciu zbawienia. Bardzo pożyteczną praktyką jest codzienne ofiarowanie siebie Bogu, na wzór Maryi. To ofiarowanie zawiera w sobie gotowość przyjęcia wszystkiego, także cierpień.

Życie stracone i odnalezione

„Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.” (Mt 10,39) „Znaleźć swe życie” można rozumieć: próbować urządzić sobie życie długie i wygodne, bez przestrzegania zasad moralnych, bez Boga. Takie życie, podobnie jak życie w cierpieniu, wcześniej czy później się skończy. Nikt nie potrafi uniknąć śmierci. Po życiu egoistycznym i grzesznym nie ma szczęścia nieba, które jest prawdziwym i wiecznym życiem w Bogu. To życie straci człowiek, który swoim sposobem postępowania nie dążył do nieba i odrzucił na zawsze Dawcę Życia. Jeśli natomiast ktoś wierzy w Chrystusa i żyje według podanych przez Niego zasad, kochając Go, w Nim pokładając nadzieję i Jemu ufając, to znajdzie przy Nim wieczne życie w domu Ojca, nawet gdyby na ziemi został zabity z powodu swojej wiary w Niego. Umierając śmiercią męczeńską straciłby życie ziemskie, a zyskał – wieczne, w pełnym i wiecznym szczęściu. Nie szuka prawdziwego życia w Bogu ten, kto nie miłuje Chrystusa ponad wszystko, ten kto nie dzieli Jego trudów i cierpień i ten, kto chce sobie urządzić jak Judasz życie pełne ziemskiej chwały.

Utrata życia ziemskiego i wiecznego jest możliwa

„Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.” (Mt 10,39) Judasz to człowiek, który stracił swoje życie ziemskie, ale nie dla Jezusa. Popełnił samobójstwo, bo nikt nie zaspokoił jego ambicji: ani Jezus, ani arcykapłani, którzy wypłacili mu tylko trzydzieści srebrników za zdradę. Za takie życie jak Judasza i za taki koniec życia jak jego nikt nie obiecał zbawienia. Ten sprzedajny apostoł szukał najpierw wymarzonego sposobu życia przy Chrystusie, gdyż spodziewał się, że On, jako Mesjasz, zapewni mu wielką ziemską chwałę. Jednak po pewnym czasie zorientował się, że tak się nie stanie. Zwrócił się więc do wrogów Jezusa, spodziewając się ich poparcia, zapewnienia mu dobrej pozycji społecznej i pieniędzy. Szybko jednak przekonał się, że i oni nie pomogą mu zrealizować tego, co sobie wymarzył. Zadał zatem sobie śmierć. Odchodząc od Chrystusa, nie powracając do Niego i popełniając samobójstwo, stracił życie ziemskie i naraził się na wieczną utratę życia wiecznego.

ZA DOBRO NIKOGO NIE MINIE NAGRODA

Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.40 Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.41 Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody».42 (Mt 10,40-42)

Dobro spotka się z nagrodą

„Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.” (Mt 10,40) Jezus nie obiecał ziemskich bogactw i zaszczytów za wierne służenie Mu. Przeciwnie, przygotowywał swoich uczniów na różne przykrości i prześladowania, które dotkną ich z powodu wiary w Niego i służenia Mu. O tym powinni pamiętać zwłaszcza ci ludzie, którzy uważają chrześcijaństwo za środek zapewniający im zdobycie ziemskich bogactw materialnych i ziemskiego dobrobytu.

Przyjęcie Jezusa w Jego posłańcach

„Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.” (Mt 10,40) Dóbr ziemskich Jezus nie obiecywał za wierną służbę Jemu i Ewangelii, jednak zapewnił, że każdy otrzyma nagrodę za przyjęcie Go i Jego uczniów. Największą nagrodą dla tych, którzy przyjęli Jezusa i Jego uczniów, będzie sam Bóg, który Go posłał.

Nagroda za przyjęcia proroka jako proroka

„Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.” (Mt 10,41) Wielu uważa ludzi sprawiedliwych, żyjących święcie za szaleńców, za nieprzystosowanych do brutalnego świata. Z podobnym lekceważącym traktowaniem spotykają się także ludzie obdarzeni różnymi charyzmatami, np. darem prorokowania. Uważa się ich nieraz za nienormalnych, obłąkanych lub pijanych, jak to miało miejsce w dniu Zesłania Ducha Świętego na uczniów Chrystusa (por. Dz 2,12-13). Ludzie, którzy nie mieli w sobie Ducha Bożego, nie zrozumieli wielkich dzieł Bożych. Obdarzonych wielkim darem Ducha uznali ich za pijaków. Nie przyjęli uczniów Chrystusa jako „proroków”, obdarzonych charyzmatami Ducha Świętego, dlatego nie zasłużyli na obiecaną przez Jezusa nagrodę: „Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma”. (Mt 10,41)

Sprawiedliwi otrzymają nagrodę sprawiedliwych

„Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.” (Mt 10,41) Istnieje powiedzenie: „Śmiać się z cudzej prawości to oznaka niegodziwości”. A tak się nieraz dzieje. Ludzie nieuczciwi, grzeszni nierzadko wyśmiewają ludzi prawych i dobrych. Kpią sobie z ich dobroci, szlachetności, pobożności, bo sami do tego poziomu nie dorastają, a naśladować ich nie chcą. Chociaż może sami siebie uważają za dobrych i sprawiedliwych, to nie są takimi w oczach Bożych, bo nie kierują się w życiu Jego wolą, miłością do Niego i do ludzi. Boże przykazania nie mają dla nich większego znaczenia. Ponieważ nie uważają i nie przyjmują żadnego sprawiedliwego za sprawiedliwego, lecz za naiwnego szaleńca, dlatego nie mogą otrzymać nagrody, którą Jezus obiecał przyjmujących „sprawiedliwego jako sprawiedliwego”. Osobom sprawiedliwym imponują ludzie, którzy żyją po Bożemu, dlatego doceniają ich sprawiedliwość i starają się ją naśladować. Dlatego otrzymają „nagrodę sprawiedliwego”, ponieważ w oczach Bożych są sprawiedliwi.

Nawet najmniejsze dobro nie pozostanie bez nagrody

„Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.” (Mt 10,42) Różne są postawy, jakie ludzie zajmują wobec wyznawców Jezusa: od miłości do nienawiści. Jedni szanują ich, nawet jeśli sami nie są chrześcijanami, a inni ich prześladują i nawet zabijają. Zajęcie wobec nich takiej czy innej postawy zależy od serca danego człowieka, od tego, co się w nim kryje. Jezus obiecał nagrodę za najmniejszy czyn miłości okazanej Jego uczniom – nawet tak pozornie mały, jak podanie kubka świeżej wody do picia.

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)


JEDENASTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań