Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 17


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


UMACNIAJĄCE WIARĘ PRZEMIENIENIE JEZUSA

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno.1 Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.2 A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim.3 Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza».4 Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!»5 Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli.6 A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie, nie lękajcie się!»7 Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa.8 (Mt 17,1-8)

Ujawnienie przed wybranymi uczniami swojej Boskiej natury przez Jezusa

„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.” (Mt 17,1-2) Wielkie wrażenie zrobiły na uczniach Jezusa Jego słowa zapowiadające bliską śmierć. (por. Mt 16,21-23) Co prawda Chrystus zapowiedział także swoje zmartwychwstanie, jednak tego akurat Jego uczniowie nie potrafili sobie wyobrazić, bo nigdy coś podobnego się jeszcze nie zdarzyło, żeby ktoś trzeciego dnia po swojej śmierci zmartwychwstał. Tylko prorok Jonasz zapowiadał to symbolicznie, przebywając „trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby” (Mt 12,40-31), jednak dokładne wyjaśnienie tej symbolicznej zapowiedzi – zanim się zrealizowała przez zmartwychwstanie Jezusa – przekraczało zdolności wyobraźni tych wszystkich, którzy ją usłyszeli z Jego ust. Jezus chciał umocnić wiarę uczniów w swoją Boską moc, dlatego przez swoje przemienienie ukazał swoją Boską naturę, ukrywającą się w Jego podatnej na cierpienie naturze ludzkiej. Nie ujawnił tego jednak przed wszystkimi ludźmi, lecz tylko przed trzema apostołami: Piotrem, Jakubem i jego bratem Janem.

Niezbadane drogi Bożej Mądrości

„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim.” (Mt 17,1-3) Wszyscy uczniowie byli zaniepokojeni niespodziewaną zapowiedzią swojej śmierci przez Jezusa, dlatego chciał ich umocnić, dodać odwagi, jednak zadziwia sposób, w jaki pragnął to osiągnąć. Na górę przemienienia wziął bowiem ze sobą tylko Piotra, Jakuba i brata jego Jana, czyli – nie wszystkich uczniów. Ponadto, kiedy ujawnianie się Jego chwały zakończyło się i „gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: «Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie».” (Mt 17,9) Mogłoby się wydawać, że lepiej byłoby, gdyby się przemienił przed wszystkimi uczniami albo nawet przed tłumami, albo przynajmniej żeby pozwolił trzem świadkom Jego chwały opowiadać zaraz wszystkim, co widzieli i czego doświadczyli. Jednak Jezus uznał, że wybrany przez Niego sposób postępowania będzie dla wszystkich najlepszy i nikomu nie tłumaczył, dlaczego takie postępowanie wybrał i dlaczego wymagał od wybranych trzech uczniów milczenia. Ci zaufali Jezusowi i nic innym nie mówili. Zdali się wyłącznie na Jego mądrość i na Jego działanie. Dali nam przykład ufania Bogu nawet wtedy, gdy nie rozumiemy na ziemi Jego sposobu postępowania.

Radość przebywania z osobami bliskimi Bogu

„A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza».” (Mt 17,3-4) Obecność Jezusa i osób tak bliskich Bogu jak Mojżesz i Eliasz napełniła Piotra szczęściem. I tak jest zawsze z ludźmi, którzy kochają Boga i pragną z Nim przebywać. Dla nich pobyt z ludźmi bliskimi Bogu, kochającymi Go, staje się źródłem duchowego pokoju i radości. Inaczej dzieje się z ludźmi, którzy Boga nie kochają. W nich przebywanie z ludźmi miłującymi Boga i świętymi może wywoływać rozdrażnienie i złość, ponieważ budzi ich sumienia.

Bóg Ojciec chce, abyśmy słuchali Jego Syna

„Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!»” (Mt 17,4-5) Świadkom chwały Jezusa Głos Ojca niebieskiego polecił słuchać Jego umiłowanego Syna. Potrzebowali tego przypomnienia podobnie jak inni uczniowie, gdyż po niespodziewanej zapowiedzi swojej śmierci przez Jezusa mogła w nich się pojawiać pokusa: Czy mamy jeszcze słuchać tego, który zapowiedział swoje prześladowania i śmierć? Czy On rzeczywiście jest oczekiwanym Mesjaszem, skoro nie spełnił żadnych marzeń Żydów o odbudowaniu ich politycznej potęgi? Ojciec niebieski jakby uprzedził mogące pojawić się w sercach uczniów wątpliwości i przypomniał im swoim głosem z obłoku, że Jezus jest nie tylko Mesjaszem, ale nawet Jego Synem – Synem umiłowanym, którego nie dotyka nic przypadkowego, niezgodnego z Jego ojcowską wolą. Uczniowie usłyszeli głos Ojca, mówiącego: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!”. Te same słowa Bóg kieruje codziennie także do każdego z nas: „Jego słuchajcie” i nie idźcie nigdy za pokusami Jego przeciwników.

Zaskakujący pomysł Piotra

„Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza».” (Mt 17,4) Działanie Jezusa było świadome, celowe, w pełni kontrolowane przez Jego mądrość. W tym, co się działo na górze przemienienia, nie było nic przypadkowego. Wszystko zmierzało do umocnienia wiary uczniów w Boskie Synostwo Jezusa. Inne było działanie Piotra. Miał dobrą wolę, też chciał coś zrobić w tych okolicznościach, w których się znalazł wraz z dwoma swoimi towarzyszami. Wymyślił coś niezbyt rozsądnego – zbudowanie trzech namiotów. Chociaż jego pomysł nie był zbyt mądry, to jednak nikt się z niego nie śmiał. Nikt nie miał mu za złe to, co chciał zrobić, bo wypływało to z jego dobrego serca i nie było dla nikogo szkodliwe. Z tego powodu nikt też nie upomniał go, że proponuje rzeczy bezsensowne. Zachowanie się wszystkich osób wobec Piotra poucza nas, że kpina nigdy nie jest na miejscu, a upominanie nie jest potrzebne, gdy ktoś nie czyni ani nie doradza rzeczy złych i szkodliwych. Św. Marek dopisał nawet usprawiedliwienie strachem jego zaskakujących słów: „Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni.” (Mk 9,6; por. Łk 9,33)

Szlachetność pomysłu Piotra

„Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza».” (Mt 17,4) Chociaż Piotr był oszołomiony tym, co widział, i przez strach, to jednak nawet w tej nadzwyczajnej sytuacji spontanicznie ujawniła się jego szlachetność i szacunek dla Jezusa, Mojżesza i Eliasza. Nie mówił nic o namiocie dla siebie. Skupiony był tylko na tych osobach, które miały dla niego największe znaczenie. O namiotach dla swoich towarzyszy, Jana i Jakuba, też nie wspomniał, bo wiedział, że oni – podobnie jak on – nie powinni w tym czasie przebywać w namiotach, lecz czcić Jezusa, okazywać Mu szacunek i służyć nadzwyczajnym Gościom. Oni, jako uczniowie Jezusa, mieli być gotowi służyć.

Potężny Bóg bliski w Jezusie Chrystusie

„Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!» Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie, nie lękajcie się!» Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa.” (Mt 17,5-8) Gdy Apostołowie usłyszeli z obłoku głos Boga, bardzo się zlękli i upadli na twarz. To było odruchowe zachowanie w obliczu majestatu i wielkości Boga. Kiedy jednak ten sam co do natury Bóg zbliżył się do nich – ukryty w ludzkiej naturze Jezusa – nie budził już strachu. Uspokajał ich i nakazał wstać. Syn Boży wniósł pokój w ich serca słowami: „Wstańcie, nie lękajcie się!”. Jezus pokazał, jak bliski, serdeczny i wnoszący pokój jest Bóg prawdziwy, który jednak może swoją potęgą i majestatem wywoływać w swoich stworzeniach lęk.

PRZYJŚCIE ELIASZA

A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: «Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie».9 Wtedy zapytali Go uczniowie: «Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?»10 On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko.11 Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał».12 Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.13 (Mt 17,9-13)

Jan Chrzciciel – męczennik zapowiadający śmierć Jezusa-Mesjasza

„Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał».” (Łk 17,12) Eliasz, który miał przyjść, jest obrazem proroków, którzy przyjdą na świat przed przyjściem Syna Człowieczego w chwale. Do takich proroków zaliczał się św. Jan Chrzciciel, męczennik. Jego zadaniem było naprawianie i przygotowywanie dróg na przyjście Mesjasza. Jego męczeńska śmierć przez ścięcie była zapowiedzią śmierci Jezusa-Mesjasza. Z jednym i z drugim postąpili, „tak jak chcieli”. (Łk 17,12)

Jan Chrzciciel oczekiwanym Eliaszem

„Wtedy zapytali Go uczniowie: «Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?»” (Mt17, 10) Jezus zakazał swoim uczniom mówić o tym, co widzieli i przeżyli, o ujawnieniu się Jego chwały. Jeszcze to nie było potrzebne. Nadejdą jednak dni, kiedy dawanie świadectwa o chwale Jezusa i o Jego Boskim Synostwie stanie się konieczne dla umocnienia wiary w Niego. Po Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wstąpieniu do nieba będą musieli stale umacniać wiarę Kościoła. Ten Kościół będzie królestwem Chrystusa na ziemi – jednak królestwem w swojej początkowej fazie istnienia. To królestwo niewiele będzie miało wspólnego z wyobrażeniami Żydów o królestwie mesjańskim, które – według niektórych uczonych w Piśmie – miało być poprzedzone przyjściem Eliasza. To, co uczniowie Jezusa przeżyli w czasie Jego przemienienia na górze, mogło w nich rozpalić nadzieję na faktyczną bliskość Jego mesjańskiego królestwa. Przecież był Synem Bożym; stał przy Nim Mojżesz i Eliasz. Schodzących z góry przemienienia uczniów nurtował jednak jeden problem: kiedy przyjdzie Eliasz, o którym mówili uczeni w Piśmie, że ma się pojawić przed powstaniem oczekiwanego mesjańskiego królestwa. Dlatego zadali pytanie Jezusowi: „Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” (Mt 17,10) Kiedy pojawi się ten, który ma to królestwo przygotować? Jezus dał im do zrozumienia, że tym oczekiwanym Eliaszem był Jan Chrzciciel: „Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.” (Mt 17,13)

Eliasz naprawi wszystko

„Wtedy zapytali Go uczniowie: «Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.” (Mt 17,10-13) Jan Chrzciciel był Eliaszem, który przygotowywał ludzi na pierwsze przyjście Syna Bożego i na powstanie Jego królestwa, którego początkiem jest obecnie Kościół; naprawiał wszystko, co było w jego mocy. Jednak już po jego śmierci Jezus mówił o jeszcze innym posłańcu Bożym, który poprzedzi Jego przyjście w chwale. Powiedział: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko”. (Mt 17,11) Znaczy to, że również przed przyjściem Syna Człowieczego w chwale pojawi się jakiś prorok lub liczni prorocy podobni do Eliasza, tak jak Jan Chrzciciel był do niego podobny. Każdy z tych „Eliaszów” zostanie posłany, aby naprawiać świat, zdeprawowany przez kłamstwo, manipulację i grzech. Jeśli więc spotykamy kogoś, kto głosi autentyczną Ewangelię i przez to faktycznie naprawia świat pogrążony w grzechu i zakłamaniu, to powinniśmy go traktować jako jednego z tych zapowiedzianych „Eliaszów”. Nie powinniśmy mu przeszkadzać – tak jak Herod i Herodiada Janowi Chrzcicielowi – w wielkim dziele moralnego naprawiania świata.

Ludzka wyobraźnia i Boża rzeczywistość

«Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.” (Mt 17,10-13) Różne ludzkie wyobrażenia o Mesjaszu i jego królestwie eschatologicznym a także o mającym przyjść Eliaszu nie pokrywały się z tym, co przyniósł Żydom i całej ludzkości Jezus, prawdziwy Syn Boży. Podobnie dzieje się dzisiaj z ludźmi, którzy czekają na Boską odnowę świata, dotkniętego równymi kryzysami. Boska odnowa przyjdzie, gdyż Bóg, Stwórca wszystkiego, nie powołał do istnienia świata i ludzkości po to, aby to wszystko uległo ostatecznemu zepsuciu i zniszczeniu. Gdyby tak miało być, to odwieczna Mądrość nie stworzyłaby ludzi. Jednak Boska odnowa świata może być zupełnie inna, niż wielu sobie ją wyobraża, np. jako zapewnienie wielkiego dobrobytu materialnego, łatwego i wygodnego życia, nieograniczonych możliwości podróżowania, konsumowania i rządzenia innymi przez ludzi i państwa spragnione panowania. Takiego królestwa Jezus nie zapewnił ani Żydom, ani nam. On, Zbawiciel, doprowadzi do odnowy moralnej, do zabłyśnięcia wiary, do zapłonięcia autentycznej miłości, do jedności, do której ona prowadzi. Taka odnowa nastąpi, jednak trzeba się o nią modlić i już ją wprowadzać przez wysiłek moralnego odnawiania przede wszystkim własnego serca i pomagania w tym osobom, za które jesteśmy najbardziej odpowiedzialni. Odnowa moralna świata nie dotknie nas, jeśli jej nie będziemy chcieli dla siebie. Królestwo Boże nie obejmie nas, jeśli je w sobie zrujnujemy przez niewiarę i egoizm.

UZDROWIENIE OPĘTANEGO EPILEPTYKA

Gdy przyszli do tłumu, podszedł do Niego pewien człowiek i padając przed Nim na kolana,14 prosił: «Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę.15 Przyprowadziłem go do Twoich uczniów, lecz nie mogli go uzdrowić».16 Na to Jezus odrzekł: «O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? Przyprowadźcie Mi go tutaj!»17 Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie.18 Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?»19 On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.20 ».21 (Mt 17,14-21)

Chłopiec wpadający w ogień lub w wodę

„Gdy przyszli do tłumu, podszedł do Niego pewien człowiek i padając przed Nim na kolana, prosił: «Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę.” (Mt 17,14) Chłopiec, którego ojciec nazwał epileptykiem, był osobą znajdującą się w mocy złego ducha (por. Mt 17,18), który dręczył go powodując, że często wpadał w ogień lub w wodę. Opis nieszczęśliwego ojca pokazuje, jak okrutne są złe duchy. Powodują, że człowiek wpada w ogień lub w wodę. Dla opętanego człowieka ogień i woda nie jest czymś pożytecznym, lecz groźnym i niebezpiecznym. Złe duchy zawsze mają upodobanie w szkodzeniu człowiekowi i dręczeniu go. Jezus, przeciwnie, leczy i uwalnia od złych duchów, jest bowiem prawdziwym Wybawicielem – naszym Zbawicielem.

Zagrożona młodzież

„Gdy przyszli do tłumu, podszedł do Niego pewien człowiek i padając przed Nim na kolana, prosił: «Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę.” (Mt 17,14) Młodzież wszystkich czasów, także i naszych, potrzebuje modlitwy ojca, który przyszedł do Jezusa z powodu cierpień syna: „Panie, zlituj się nad moim synem!” Panie, zlituj się nad moją córką! Wpada bowiem w ogień i wodę zorganizowanej światowej demoralizacji. Wpada w ogień stale rozbudzanych namiętności i w wodę egoizmu i różnych uzależnień. Płoną i topią się w różnych przygotowanych im piekielnych zasadzkach. Dlatego, Panie, zmiłuj się nad nimi i zmiłuj się nad nami wszystkimi!

Ostra reakcja Jezusa

Ojciec cierpiącego syna powiedział do Jezusa: „Przyprowadziłem go do Twoich uczniów, lecz nie mogli go uzdrowić». Na to Jezus odrzekł: «O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? Przyprowadźcie Mi go tutaj!» (Mt 17,16) Słowa Jezusa o plemieniu niewiernym i przewrotnym były skierowane głównie do tłumu, zgromadzonego wokół ojca i jego cierpiącego syna. Dręczony przez złego ducha epileptyk był otoczony tłumem, w którym jak zwykle znajdowali się zwolennicy Jezusa i Jego wrogowie. Byli tam uczeni w Piśmie (por. Mk 9,14-19), którzy ciągle szukali argumentów, by zaatakować Jezusa i Jego uczniów. Sami uważali, że posługuje się On mocą złego ducha Belzebuba w wypędzaniu złych duchów (por. Mt 12,24) i z pewnością również tym razem usiłowali to udowodnić. Bacznie więc obserwowali nie tylko Jezusa, ale także Jego uczniów, którzy tym razem nie zdołali uzdrowić nieszczęśliwego chłopca. Mogło wtedy dojść do wyśmiewania się i kpienia z nich i z ich Nauczyciela. W takiej zaś sytuacji uczniowie – pośród których przecież znajdował się również ambitny Judasz – mogli starać się jeszcze bardziej udowodnić swoją moc, aby obronić się przed kpinami i wyśmiewaniem się z nich. Takie nastawienie nie byłoby jednak zbyt szlachetne. To więc – oprócz braku wiary – mógł mieć na myśli Jezus, który powiedział z gorzkim wyrzutem: „O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć?” (Mt 17,17)

Plemię niewierne i przewrotne

„Na to Jezus odrzekł: «O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? Przyprowadźcie Mi go tutaj!»” (Mt 17,17) Słowa Jezusa: „O plemię niewierne i przewrotne!”, odnosiły się do wielu osób z tłumu, otaczającego ojca z synem dręczonym przez złego ducha. Jednak jak wszystkie inne słowa Zbawiciela są one ważne w każdym czasie. Wszystko, co powiedział Jezus, a co – dzięki natchnieniu Ducha Świętego – zostało zapisane w Ewangeliach, nie traci swojego znaczenia przez wieki. Słowa wyrzutu Jezusa odnoszą się także do naszego pokolenie, niewiernego i przewrotnego, które utraciło potęgę i moc wiary i często się tym przechwala, jako „wyzwoleniem się” i osiągnięciem prawdziwej mocy. Utraciło potęgę, jaką daje wiara, i zastąpiło ją – jak mówi św. Paweł – zdaniem się „na nic niezdatny rozum”. Apostoł napisał o ludziach, którzy – patrząc na stworzenia – nie uznali potęgi i mądrości jego Stwórcy: „A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi.” (Rz 1,28-32) Moc danego nam przez Boga rozumu i to, co się dzięki niemu osiąga, jest niezwykle małe w porównaniu z tym, co daje wiara w Jezusa. Rozum pokazuje słuszne postępowanie, jednak z powodu słabości lub złej woli często się za nim nie podąża. Rozum pozwala dokonać wielu ogromnych odkryć naukowych, jednak są one często stosowane do zabijania ludzi lub niszczenia ich i szkodzenia im. Ponadto rozum wyjątkowo łatwo ulega manipulacji; z łatwością przyjmuje cząstkę prawdy za całą prawdę, często fantazyjne wymysły swoje lub innych ludzi uznaje za coś prawdziwego. Wiara w prawdziwego Boga i w Jego naukę chroni rozum od pobłądzenia i wiedzie do wiecznego zbawienia, którego sam rozum nikomu nie zapewnia. Z tego powodu ludzie i narody, odrzucające wiarę i zarozumiale stawiające w jej miejsce swój skażony pychą rozum, swoje wymysły, wyobrażenia i chore ideologie, są plemieniem niewiernym i przewrotnym. Są niewierne, bo uczą dzieci i młodzież – czyli nowe pokolenia – swojej zarozumiałej niewiary i pysznienia się często pogrążonym w błędzie rozumem.

Przyprowadźcie Mi go tutaj!

Na to Jezus odrzekł: «O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? Przyprowadźcie Mi go tutaj!» (Mt 17,16) Te słowa Jezus skierował do osób znajdujących się przy chłopcu, dręczonym przez złego ducha. To do Niego mieli go przyprowadzić, chociaż należeli do plemienia „niewiernego i przewrotnego”. Te słowa Jezusa rozbrzmiewają nadal przez wieki. Są skierowane do wszystkich plemion – mniej lub bardziej „niewiernych i przewrotnych”. Jezus wzywa wszystkich dorosłych, aby do Niego prowadzili dzieci, młodzież i aby sami również zbliżali się do Niego z wiarą. Dzięki niej będzie On mógł uczynić dla nich wszystko i wyzwolić z niewoli zdeprawowania, kłamstw i różnych oszustw każdej epoki, którymi zwodzi ona ludzi żyjących w jej okresie. Dzisiaj również brzmią one z całą mocą, bo świat jest zniewolony przez różnego rodzaju oszustwa, zakłamanie i sprytną manipulację. Jest ogarnięty falą zła nazywanego dobrem, a prawdziwie wierzących uważa się za naiwnych, nieżyciowych ludzi, a nawet za złych wrogów postępu.

Plemię przewrotne

Na to Jezus odrzekł: „O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? Przyprowadźcie Mi go tutaj!” (Mt 17,16) Człowiek, grupa ludzka lub plemię jest przewrotne, kiedy przekręca to, czego zmienić nie można, np. prawa moralne i prawdę. Przekręcaniem za czasów Jezusa przez uczonych w Piśmie było uważanie za oddanego mocy Belzebuba Tego, który jest Synem Bożym, mającym tę samą Boską naturę co Ojciec. Takim przewrotnym plemieniem stała się dzisiaj ta część ludzkości, która dobro uważa za zło i nim pogardza, np. Kościołem Chrystusa. Przewrotni są dzisiaj ci, którzy zamienili porządek moralny – jednoznacznie przedstawiony w Dekalogu i Piśmie Świętym – na jakieś normy „niby-moralne”, wytworzone przez chore poczucie wolności osobistej – chore, bo oderwane od miłości i zrodzone z egoizmu. Przewrotnym pokoleniem są wszyscy dzisiejsi oszuści, którzy głoszą kłamstwa, przyobleczone w szatę prawdy, nowoczesności, postępowości i nie wiadomo czego jeszcze.

Plemię niewierne

Na to Jezus odrzekł: „O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? Przyprowadźcie Mi go tutaj!” (Mt 17,16) Grupa ludzi lub człowiek zasługuje na miano „niewiernego”, gdy nie jest wierny Bogu i Jego nauce; gdy nie okazuje też wierności ludziom, współmałżonkowi, danemu słowu, przyrzeczeniom, prawdzie, normom moralnym; gdy wierny jest tylko swojemu egoizmowi i chorym produktom swojej fantazji i – rzekomo – swojemu rozumowi. To ostatnie nie zawsze jest prawdą, gdyż duża część ludzkości nie odróżnia fałszu od prawdy i podąża nie za czymś rozumnym, lecz za urojeniami, które uważa za nauki zdrowe i służące dobru ludzkiemu.

Jezus rozkazał surowo

„Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie.” (Mt 17,18) Zły duch opuścił chłopca, gdy Jezus mu to nakazał surowo. Jego rozkaz był surowy, czyli zdecydowany, nie dopuszczający żadnych dyskusji ze złym duchem, gdyż żaden z nich nie jest uczciwy, by można z nim było pertraktować. To ważne pouczenie dla nas. Dyskusja ze złym duchem skończy się dla człowieka oszukaniem go, tak jak rozmowa Ewy z wężem w raju zakończyła się zwiedzeniem jej.

Słabość z powodu braku wiary

„Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie. Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?» On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.” (Mt 17,18-20) Jezus wyjaśnił swoim uczniom, że nie mieli władzy nad upartym złym duchem, ponieważ zabrakło im wiary. Chodzi o wiarę w Bożą potęgę i miłość – czyli w to, co pobudza Go do dobrego działania, o które ktoś prosi. Może uczniowie bardziej wierzyli w swoją moc nad złymi duchami niż w moc Bożą, dzięki której mieli władzę nad nimi. Tymczasem to nie w swoją potęgę mieli wierzyć, lecz we wszechmoc Boga. To ważne jest też dla współczesnego świata, który wierzy w potęgę swojego rozumu, w naukę, rozwój techniczny, medyczny, w wymyśloną przez siebie broń, a zapomniał o wszechmocy Bożej. Z tego powodu wszystko chce rozwiązać w oparciu o własne siły. Szukanie Bożej pomocy wydaje mu się poniżające – jeśli jeszcze choć trochę wierzy w Boga – lub bezsensowne, gdy w Niego nie wierzy.

Wiara nie w siebie, lecz w potęgę Boga czyni wszystko

„Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?» On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.” (Mt 17,19-20) Rozpowszechnione jest wywodzące się z Ewangelii powiedzenie, że wiara przenosi góry. Pomimo swoich ewangelicznych korzeni często jest rozumiane niezgodnie z jej duchem. Prawdziwy sens tego powiedzenia jest następujący: Człowiek wierzący w moc Boga osiągnie wszystko, co jest dobre, czyli zgodne z Jego wolą. Człowiek musi jednak wierzyć Bogu, ufać Mu i niczego Mu nie narzucać, lecz ostatecznie poddać się wyrokowi Jego świętej woli. Niestety, wywodzące się z Ewangelii powiedzenie nabrało niewłaściwego sensu – takiego, że każda, nawet oderwana od Boga wiara potrafi uczynić wszystko: zapewnić sukces, przynieść bogactwo, zdrowie, dobrobyt, a nawet – poruszać góry. Wystarczy tylko wierzyć, że coś się stanie, albo wierzyć, że ja swoją wiarą potrafię wszystko uczynić. Wiara we własną moc może mobilizować człowieka, ale nie daje gwarancji, że naprawdę zrealizuje się to, czego się z wielkim przekonaniem pragnie. Nie jest ona przecież żadną magiczną siłą. Prawdziwie potężna jest tylko wiara w Boga wszechmogącego, bo tylko On potrafi uczynić naprawdę wszystko. Ten, kto wierzy w Jego moc, pobudza Go do wszechmocnego działania, a ono jest zawsze skuteczne.

W walce ze złymi duchami potrzebna wiara, modlitwa i post

„Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?» On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. „Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”».” (Mt 17,19-21) Uczniów Jezusa zaniepokoił fakt, że nie potrafili wypędzić złego ducha z chłopca. Dlatego na osobności zapytali Jezusa o przyczynę swojej porażki. Dowiedzieli się od Niego, że tak się stało z powodu braku wiary, modlitwy i postu, bo – jak wyjaśnił – ten „rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. (Mt 17,21) Dla uwolnienia siebie lub innych od złego ducha jest zatem potrzebne osobiste zaangażowanie się przez modlitwę i jakąś formę postu. Przez post zwykle rozumiemy przeciwstawianie się pragnieniu jedzenia lub dobrego jedzenia. To faktycznie jest postem. Jednak jest nim również opanowywanie swojego niesprawiedliwego gniewu, niechęci do innych i nieżyczliwości. Postem jest także przeciwstawianie się lenistwu i nieczystości oraz chęci wywyższania się, sławy, panowania nad innymi, bogacenia się.

Nowa forma postu uwalniającego od diabelskich opętań

„Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?»” (Mt 17,19) „Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. (Mt 17,21) Nową formą postu w dzisiejszych czasach może być unikanie różnych internetowych złodziei czasu i myślenia i używanie internetu wyłącznie dla duchowego rozwoju, przekazu prawdziwych wartości i ewangelizacji. Dzięki internetowi można szerzyć dobro lub zło, pomagać w duchowym rozwoju lub rujnować ludzkiego ducha. Jak to potężne narzędzie komunikacyjne będzie oddziaływać na mnie lub na innych, zależy od mojej codziennej dobrowolnej decyzji, za którą odpowiem przed Bogiem. To ja bowiem wybieram sposób korzystania z internetu: albo grzeszę, albo czynię dobro. Nie ma innej możliwości.

Potrzeba uwalniania ludzkości od apokaliptycznych „trzech duchów nieczystych” (Ap 16,13-14)

„Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. (Mt 17,21) „I ujrzałem wychodzące z paszczy Smoka i z paszczy Bestii, i z ust Fałszywego Proroka trzy duchy nieczyste jakby ropuchy; a są to duchy czyniące znaki – demony, które wychodzą ku królom całej zamieszkanej ziemi, by ich zgromadzić na wojnę w Wielkim Dniu wszechmogącego Boga.” (Ap 16,13-14) W Księdze Apokalipsy czytamy o trzech duchach nieczystych, które wyszły z ust Smoka, Bestii i Fałszywego Proroka i jak ropuchy rozeszły się po całej ziemi, aby gromadzić do walki z Bogiem. Ten opis można odnieść w szczególny sposób do dzisiejszych czasów, w których w sposób organizowany atakuje się zwłaszcza dusze dzieci różnymi formami nieczystości. Równocześnie atakuje się rodziny, poczęte życie i przekazywanie życia. Robi się to albo w krzykliwy sposób, albo sprytnie i w ukryciu, z przyklejonym do twarzy „życzliwym uśmiechem” tolerancji, wolności, miłości i postępu. Uwolnienie od tych trzech duchów nieczystych może się dokonać tylko mocą Boga – przy współdziałaniu Jego wyznawców, którzy w Niego wierzą, modlą się i poszczą.

Konieczność poruszania gór demoralizacji i kłamstwa

Uczniom, bezradnym wobec uporu złego ducha, Jezus wyjaśnił przyczynę ich porażki: „Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.” (Mt 17,20) Zachęcając do głębokiej wiary, Chrystus nie skłania do tak bezsensownych działań jak przesuwanie istniejących gór i pagórków. Są jednak inne góry, które modlitwa połączona z postem i pełna wiary powinna poruszyć i unicestwić. To góry demoralizacji i kłamstw, które miażdżą codziennie świat i ludzkie sumienia, także sumienia dzieci i młodzieży.

„Rozumność” wiary, która przenosi góry

„Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.” (Mt 17,20) Przykład tak wielkiej wiary dała nam Maryja w chwili Zwiastowania (Łk 1,26-38). Uwierzyła w prawdomówność Boskiego Posłańca, którego wcześniej nie znała. Uwierzyła, że przekazuje On Jej Boże postanowienie. Uwierzyła, że obietnica spełni się w wyjątkowy sposób, którego nie potwierdziło dotąd żadne ludzkie doświadczenie. Może niejeden z tych, którzy dzisiaj powtarzają w kółko, że „wiara powinna być rozumna”, zarzuciłby Maryi brak rozumu i naiwność. A tymczasem mamy do czynienia z wiarą wyjątkową! Tę potężną i przykładną wiarę powinni sobie dobrze rozważyć wszyscy ci, którzy jeden po drugim powtarzają, że wiara powinna być rozumna. Tak, powinna być rozumna zwłaszcza w jednym punkcie: by wierzyć tym, którzy są godni wiary i nie wierzyć tym, którzy wiele razy okazali się kłamcami i oszustami. Wierzyć rozumnie to oprzeć się na wiarygodnym źródle, takim jak Pismo Święte i Urząd Nauczycielski Kościoła. Wierzyć rozumnie to nie odrzucać – bez sensownego uzasadnienia – słowa Bożego, które Bóg dzisiaj kieruje do nas przez wybrane przez Siebie osoby.

„Rozumna logika” w sprawach wiary

„Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.” (Mt 17,20) Rozumność wiary można odnieść jeszcze do wyciąganych „rozumnych” – czyli sensownych i logicznych wniosków – z przyjętych przez wiarę prawd. I tak jeśli ktoś uwierzył, że Bóg jest wszechmogący, to – rozumując logicznie – musi przyjąć, że potrafi On wszystko uczynić, a więc także „poruszyć” góry, które powstały dzięki Jego wszechmocy. Dla Wszechmocnego naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. Życie pokazuje jednak, że wiara wielu wierzących nie jest „rozumna”, bo np. wierzą, że Bóg jest wszechmogący, a w konkretnych sprawach nie wierzą, że On potrafi pomóc je rozwiązać. O „nierozumności”, czyli braku logiki w wierze, świadczą różne zachowania, kiedy ludzie postępują tak, jakby wszechmogący Bóg – w którego wszechmoc rzekomo wierzą – nie istniał i nie wykazywał chęci udzielenia pomocy. To jest jedną z bolączek naszego świata, który praktycznie odrzuca wiarę w Boską wszechmoc i zachowuje się tak, jakby wszystko zależało tylko od ludzi. Innym rozpowszechnionym brakiem „rozumności” i logiki w wierze jest przekonanie, że Bóg nie potrafi lub nie chce się dzisiaj objawiać. Takie twierdzenie nie ma żadnych logicznych podstaw. Jeśli bowiem wierzymy, że Bóg jest Istotą żyjącą, wolną i wszechmocną, to trzeba „logicznie” przyjąć, że w każdej chwili może się On objawić dowolnemu człowiekowi w taki sposób, w jaki Mu się podoba – tak, aby to było pożyteczne dla danego człowieka i dla ludzi, z którym on się zetknie. Wielu rzekomo wierzących w „Boga żywego” w praktyce traktuje Go jako „coś lub Coś” martwego, podobnego do ogromnej góry lodowej bez życia i czucia, a nawet – jako Miłość, która jednak nie kocha, tak jak nikogo nie potrafi kochać lodowa góra. Maryja, w chwili Zwiastowania (Łk 1,26-38), pokazała pełnię logiki i rozumności swojej głębokiej wiary w Bożą wszechmoc. Chociaż rozum mówił Jej, że ludzkość nie zna czegoś takiego, o czym mówił Anioł – że Ona, istota ludzka, może się stać w dziewiczy sposób Matką Syna Bożego, to jednak „logika” i „rozumność” Jej wiary mówiły jej: To prawda, że nic podobnego nigdy się nie zdarzyło i chyba się nie zdarzy, jednak wszechmogący i kochający Bóg chce i potrafi uczynić wszystko dla dobra człowieka, bo jest wszechmogącą Miłością.

Pytanie uczniów o przyczynę ich słabości wobec złego ducha

„Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?»” (Mt 17,19) Uczniowie Jezusa mieli na tyle pokory, by przyznać się przed Nim do swojej porażki w starciu ze złym duchem i zapytać się Go o przyczynę swojej słabości wobec jego mocy. Usłyszeli, dlaczego nie potrafili pomóc chłopcu: z powodu braku wiary, modlitwy i postu. Odpowiedź ta nie była samą tylko krytyką uczniów, lecz udzieleniem im cennego pouczenia, co mają robić, aby w przyszłości mieli władzę nad złymi duchami. To Jezusowe pouczenie ważne jest i dla nas, bo złe duchy ciągle atakują. My także potrzebujemy większej wiary, żarliwszej modlitwy i postu.

Nie potrafili wypędzić złego ducha

„Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?» On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. „Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”».” (Mt 17,19-21) Zły duch opierał się próbom wypędzenia go przez uczniów Jezusa z chłopca, gdyż byłoby to dla niego upokorzeniem, którego nie znosi. Uzdrawiając chłopca Chrystus pokazał, że to, co nawet dla jego uczniów było trudne do wykonania, nie stanowiło dla Niego żadnego problemu. Udzielając uczniom pouczenia dotyczącego ich słabości wobec złego ducha nie powiedział, że są całkowicie bezsilni wobec niego. Tak nie jest, jednak muszą pogłębić swoją wiarę, więcej się modlić i pościć. W świecie ciągle widać działanie złych duchów. Uczniowie Jezusa nie będą wobec nich bezsilni, jeśli tylko w pełni uwierzą w Jego moc, będą o nią Go prosić i do modlitwy dołączą jeszcze post. Tylko tyle potrzeba, żeby świat uwalniał się z mocy złośliwych i upartych złych duchów.

Od Chrystusa pochodzi moc nad złymi duchami

„Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie.” (Mt 17,18) Uczniowie Jezusa rozkazywali złemu duchowi i Jezus dał mu rozkaz opuszczenia chłopca. Uczniowie nic nie osiągnęli, Jezus natomiast uwolnił go od niego. Tylko ci, którzy – dzięki wierze, modlitwie i postom – otrzymują od Chrystusa moc nad złymi duchami, potrafią od nich uwalniać. Od siebie nikt takiej mocy w sobie nie posiada.

Uwolnienie ludzkości przez Chrystusa z mocy diabła i demonów

„Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. (Mt 17,21) „I ujrzałem wychodzące z paszczy Smoka i z paszczy Bestii, i z ust Fałszywego Proroka trzy duchy nieczyste jakby ropuchy; a są to duchy czyniące znaki – demony, które wychodzą ku królom całej zamieszkanej ziemi, by ich zgromadzić na wojnę w Wielkim Dniu wszechmogącego Boga.” (Ap 16,13-14) Ewangelia opisuje złego ducha, który nękał młodego chłopca. Jednak działanie duchów nieczystych nie ogranicza się tylko do jednostek. Księga Apokalipsy mówi o trzech duchach nieczystych, demonach, które zaatakowały całą ludzkość. Pozyskały „królów całej zamieszkanej ziemi”, aby ich zgromadzić na wojnę z Bogiem – na wojnę, która się skończy ich klęską w „Wielkim Dniu wszechmogącego Boga”. Stwórca bowiem nie pozwoli w nieskończoność niszczyć swojego stworzenia. W swoim miłosierdziu nie pozwoli, by kłamstwo, głupota i zło opanowały ludzkość na zawsze. Księga Apokalipsy przedstawiła to obrazowo mówiąc, że Smok, Bestia i Fałszywy Prorok – z których ust wyszły trzy duchy nieczyste – trafili na zawsze do ognia siarki: „A diabła, który ich zwodzi, wrzucono do jeziora ognia i siarki, tam gdzie są Bestia i Fałszywy Prorok. I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków.” (Ap 20,10) Wtedy okaże się w pełni moc Chrystusa, która wznosi się ponad wszelkie moce ziemskie i piekielne. Chwilowo jest tak, jak przedstawia to Ewangelia w odniesieniu do złego ducha: uczniowie Jezusa z powodu małej wiary nie umieli go pokonać. To jednak, czego oni nie potrafili, uczynił za nich sam Zbawiciel, Jezus Chrystus, Pan całego stworzenia. To On uwolni również ludzkość z mocy zła. On też umocni ludzi Kościoła, którzy nie zawsze mają wiarę tak silną, by przenosić góry, bo wierzą bardziej w „boga-ekologię” niż w Boga żywego.

Duch mający upodobanie w dręczeniu i poniżaniu ludzi

„Gdy przyszli do tłumu, podszedł do Niego pewien człowiek i padając przed Nim na kolana, prosił: «Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę.” (Mt 17,14) Jezus uwolnił chłopca z mocy złego ducha, który dręczył go, wrzucając w ogień lub w wodę. Duch ten nie chciał go opuścić, gdyż miał upodobanie w zadawaniu mu cierpień. Chciał go dalej wrzucać w wodę lub w ogień, aby odczuwał ból. To mu się podobało – jemu, duchowi złemu. Wszystkie upadłe duchy postępują podobnie: znajdują przyjemność w dręczeniu, zadawaniu bólu i poniżaniu stworzeń. Dotyczy to upadłych aniołów i upadłych ludzi, którzy zachowują się wobec bliźnich tak, by zadawać im jak najwięcej udręk. Sprawia im sadystyczną przyjemność wywoływanie strachu i bólu w jednostkach, grupach i narodach. I tak bawią się całą ludzkością, wrzucając ją w ogień lub wodę różnych najgłupszych ideologii. Poniżają, pozbawiają godności i wolności, chociaż często noszą maskę „obrońców demokracji”. Wszystkie złośliwe upadłe duchy – w tym również upadłe duchy ludzkie – sprzeciwiają się tym, którzy próbują pomóc ludzkości wyrwać się z ich szponów. Dlatego atakują ich, ośmieszają, pozbawiają autorytetu. Obserwujemy takie postępowanie w odniesieniu do Kościoła Chrystusowego. Niektórym ludziom podoba się takie postępowanie, gdyż noszą już w sobie takie zdeprawowanie, jakie ogarnia wszystkie istoty piekielne. Noszą na swoim czole i ramieniu znak zdeprawowania (Ap 13,16), przez które należą do rządzącej nimi Bestii i razem z nią robią sobie z ludzi zabawki – piłeczki kopane ze wszystkich stron. Chcą się nimi bawić razem z rządzącym światem Smokiem, Bestią i Fałszywym Prorokiem (Ap 13) – bawić się lub dręczyć, wrzucając „w ogień i wodę” bezsensownych nauk. Zły duch nie chce opuścić ludzkości, bo wciąż znajduje pośród ludzi swoich współpracowników, którzy tak jak on mają upodobanie w zastraszaniu, poniżaniu i zadręczaniu bliźnich. Ciągle trzyma ludzkość w swoich szponach, bo jej duża część oślepła duchowo i w tym poniżaniu nie widzi już nic złego. A niektórym nawet się to podoba, gdyż już noszą w sobie takie samo zdeprawowanie, jakie ogarnia wszystkie istoty piekielne. Wydaje im się, że w zniewoleniu, w którym żyją, osiągnęli prawdziwą swobodę i wolność.
Ratunek dla ludzkości znajduje się w Chrystusie, w Jego wielkim Dniu, który się zbliża (Ap 14,6), wywołując wściekłość istot dogłębnie zdeprawowanych, znajdujących w złu przyjemność. Ostateczny upadek Bestii i jej współpracowników został jednoznacznie zapowiedziany w Księdze Apokalipsy, w której czytamy: „A inny anioł, trzeci, przyszedł w ślad za nimi, mówiąc donośnym głosem: Jeśli kto wielbi Bestię, i obraz jej, i bierze sobie jej znamię na czoło lub rękę, ten również będzie pić wino zapalczywości Boga przygotowane, nie rozcieńczone, w kielichu Jego gniewu; i będzie katowany ogniem i siarką wobec świętych aniołów i wobec Baranka.” (Ap 14,9-10)

Jest epileptykiem

„Gdy przyszli do tłumu, podszedł do Niego pewien człowiek i padając przed Nim na kolana, prosił: «Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę.” (Mt 17,14) Ojciec mówił o epilepsji, a potem jest mowa o działaniu złego ducha. Zapewne było to jedno i drugie, czyli do ataków chorobowych dołączył się zły duch. Przecież ataki padaczkowe nie musiały się kończyć wrzucaniem nieszczęsnego chłopca w wodę i ogień! Mogły doprowadzać tylko do przypadkowych upadków tam, gdzie chory się znajdował. Tu jednak widać, jakby za chorobowymi upadkami stał ktoś rozumny i złośliwy zarazem, ktoś, kto posługiwał się atakami choroby, aby stała się dotkliwsza i bardziej bolesna. Jezus dał sobie radę i z chorobą i ze złym duchem. Uzdrowił chłopca i wyzwolił go z mocy złośliwej istoty. Stan chłopca przypomina całą ludzkość, chorą na „duchową epilepsję”, podatną na upadanie. Tę jej chorobę pogłębiają dodatkowo złe duchy, aby człowiek cierpiał bardziej niż od niej samej. Tak jak ten chłopiec ludzkość potrzebuje podwójnego uzdrowienia: z chorób i grzechów oraz uwolnienia od złośliwości duchów piekielnych. Tego może dokonać tylko Jezus.

Nie tylko był wrzucany w ogień i wodę przez złego ducha

„Gdy przyszli do tłumu, podszedł do Niego pewien człowiek i padając przed Nim na kolana, prosił: «Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę.” (Mt 17,14) Św. Marek Ewangelista dodał, że chłopiec był jeszcze dodatkowo niemy, pienił się, zgrzytał zębami i drętwiał (Mk 9,17-18). Te szczegóły jeszcze dobitniej ukazują złośliwość złych duchów, które chcą dokuczać Bożym stworzeniom i poniżać je. Jednak te wstrząsające opisy dotyczą tylko widocznego w ciele ich działania. Skutki ich ataków duchowych – niewidoczne bezpośrednio na zewnątrz – mogą stać się jeszcze dotkliwsze. Mogą bowiem doprowadzić nie tylko do poniżenia ludzkiego ducha, ale do jego trwałej degradacji i demonizacji. Tak jednak, na szczęście, nigdy nie dzieje się bez dobrowolnej zgody człowieka. Swoją duchową degradację zawsze wykonuje „swoim rękami”. Innego sposobu nie ma. Duch ludzki degraduje się i demonizuje tylko wtedy, gdy świadomie i dobrowolnie oddaje się złu, do którego skłania go zły duch lub podobni do niego ludzie; gdy z tonięcia w grzechu nie wychodzi przez skruchę, postanowienie poprawy i łaskę.

Można należeć lub nie należeć do plemienia niewiernego i przewrotnego

„Na to Jezus odrzekł: «O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? Przyprowadźcie Mi go tutaj!»” (Mt 17,17) Jezus był otoczony ludźmi przyjaznymi Mu i nastawionymi wobec Niego wrogo. Wśród nich znajdował się również chłopiec, dręczony przez złego ducha. Jego złośliwe ataki ujawniały się w jego ciele: był wrzucany w ogień i wodę (Mt 17,14), pienił się, zgrzytał zębami i drętwiał (Mk 9,17-18). Pośród zgromadzonych ludzi – których Jezus nazwał plemieniem niewiernym i przewrotnym – znajdowali się tacy, którzy ciągle byli na usługach złych duchów, chociaż nie ujawniały się w nich takie skutki ich działania, jakie pojawiały się w chłopcu. Pomimo braku widzialnych znaków działania złego ducha służyli mu i przez to byli plemieniem niewiernym i przewrotnym. Zamiast okazywać posłuszeństwo Bogu i Jego przekazaniom słuchali ducha upadłego: jemu byli wierni, a Bogu – niewierni. Stali się przewrotni, bo tylko zewnętrznie udawali sprawiedliwość, a w ich postępowaniu jej nie było. Uchodzili za wierzących, a głębokiej wiary nie mieli. Niektórzy udawali sługi Boże, a byli sługami szatana. I tak było nie tylko za czasów przebywania Jezusa w widzialny sposób na ziemi. Złe duchy nadal atakują ludzi. Jedni, dręczeni przez nie, pienią się i krzyczą, a inni – nawet bardzo wierni jego słudzy – noszą eleganckie garnitury, czyściutkie koszule i krawaty. Nikogo nie przerażają swoim wyglądem ani zachowaniem, chociaż stali się dobrowolnie sługami zła, kłamstwa, czyli zasad, według których postępują wszystkie duchy upadłe i których uczą ludzi.

DRUGA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA

A kiedy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi.22 Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.23 (Mt 17,22-23)

Za wszystkich umarł Jezus na krzyżu

Szczególnie Wielki Post przypomina nam, że zostaliśmy uratowani od wiecznego piekła Miłością, która skłoniła Syna Bożego do cierpienia i oddania życia w mękach na krzyżu. W Pierwszym Liście św. Piotra czytamy: „Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy.” (1 P 1,18-19) Zbawiciel oddał życie na krzyżu nie za niektórych ludzi ani nie za wielu, lecz za wszystkich. Wyraźnie mówi o tym św. Paweł: „Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł (Chrystus) po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.” (2 Kor 5,14-15) Zwykła uczciwość domaga się, abyśmy naszą miłością i wdzięcznością odpowiedzieli na tak wielką Bożą miłość.

Konieczność oswojenia uczniów z myślą o śmierci ich Nauczyciela

„A kiedy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.” (Mt 17,22-23) Chrystus drugi raz powiedział jednoznacznie swoim uczniom, że zostanie zabity. Wiedział, że to będzie dla nich przykre, jednak uprzedził ich o tym, co wkrótce miało się stać. Było to konieczne, aby nie uważali Go za mesjasza-szaleńca, który przeliczył się co do swojej mocy. Dał im do zrozumienia, że chociaż jest prawdziwym Mesjaszem, to nie takim, jakiego sobie wyobrażali. Nie takie również będzie Jego królestwo, na jakie czekali Żydzi, tęskniący za dobrobytem materialnym i wielkim znaczeniem pośród narodów. Jezus pouczał swoich uczniów, że Jego królestwo rozszerzy się na świecie dopiero po Jego śmierci i po zmartwychwstaniu trzeciego dnia. Innego biegu rzeczy wierni Jego pouczeniom uczniowie nie powinni się spodziewać.

Roztropność rządząca słowami Jezusa

„A kiedy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.” (Mt 17,22-23) Jezus nie zapowiadał tłumom swojej śmieci, lecz – swoim najbliższym uczniom. Takim postępowaniem kierowała mądrość. Uczniów przygotowywał do uwierzenia w prawdziwego Mesjasza – takiego którego królestwo, Kościół, zacznie się rozszerzać dopiero po Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Tłumom tej prawdy nie przedstawiał, gdyż zamiast wiary mogłoby się w ludziach zrodzić wyłącznie zwątpienie w Niego i w Jego niezwykłą potęgę. Swoim przykładem Jezus poucza nas, że naszym mówieniem powinna rządzić roztropność, która przewiduje dobre lub złe skutki naszych słów i dlatego jedne słowa wypowiada, a innych unika. To dotyczy między innymi wychowania seksualnego, które musi być dostosowane do wieku dziecka, w przeciwnym bowiem razie wywoła złe skutki. Prawdy wiary – takie jak Boskie dziewicze Macierzyństwo Maryi – mogą stworzyć okazję do roztropnego, dostosowanego do wieku zaznajamiania dziecka z życiem seksualnym i związanym z nim macierzyństwem i ojcostwem.

Rozbudzanie nadziei, chroniącej od przygnębienia przez nadchodzącą śmierć

„A kiedy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.” (Mt 17,22-23) Jezus wiedział, że Jego uczniowie nie będą rozumieć dokładnie, czym będzie Jego zmartwychwstanie trzeciego dnia, a mimo to zapowiedział to wielkie i bliskie wydarzenie. Niebawem miała nastąpić Jego śmierć i wkrótce po niej – Jego zmartwychwstanie. Zapowiedział je, aby spodziewanie się go uchroniło ich od rozpaczy i smutku, który jednak pojawił się w nich po usłyszanej zapowiedzi przyszłości. Mimo zapowiedzi zmartwychwstania uczniowie „bardzo się zasmucili.” (Mt 17,23)

Msza św. uobecnianiem zapowiedzianej przez Jezusa Jego śmierci krzyżowej

„A kiedy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.” (Mt 17,22-23) To, co Jezus zapowiedział swoim uczniom, zrealizowało się. Jego śmierć nie była jednak porażką, lecz zwycięstwem nad tym wszystkim, co uniemożliwia nam osiągnięcie zbawienia – nad złem w każdej postaci. Jego śmierć stała się Ofiarą zbawczą dla całego świata. Ta Ofiara została w przedziwny sposób jakby „utrwalona” przez ustanowienie Eucharystii. Kiedy bowiem sprawowana jest Msza św., uobecnia się Ofiara krzyżowa, dzięki której możemy osiągnąć zbawienie. Więcej jeszcze, dzięki Bożemu miłosierdziu – przez łaskę zjednoczenia z Chrystusem – możemy w Jego Ofiarę włączyć wszystkie nasze codzienne ofiary, oddane dobrowolnie i z miłości Jemu, Jedynemu Zbawicielowi. Przez ofiarowanie Mu naszych cierpień dopełniamy „braki udręk Chrystusa” (Kol 1,24). Żyjąc dla Chrystusa, cierpiąc i trudząc się dla Niego, możemy wraz ze św. Pawłem powiedzieć: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.” (Kol 1,24) Przez nasze trudy i cierpienia współdziałamy z Nim w zbawieniu świata. Nasze codzienne udręki i wyrzeczenia nabierają w Chrystusie nowego sensu, z czegoś dotkliwego i bezsensownego stają się czymś bardzo przydatnym dla zbawienia ludzkości. Przynoszą dobro Ciału Chrystusa, „którym jest Kościół”. (Kol 1,24)

Powtarzana zapowiedź śmierci i zmartwychwstania

„«Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.” (Mt 17,23; por. Mt 16, 21-23; Mt 20, 17-19) Nie jeden raz, lecz przynajmniej trzy razy Jezus powtórzył swoim uczniom to, co się wkrótce miało stać: umrze i trzeciego dnia zmartwychwstanie. Powtarzał to, aby uczniowie nie pomyśleli, że się przejęzyczył, że pod wpływem chwilowego złego nastroju ogarnęły Go jakieś urojenia i myśli prześladowcze. Powtarzał się, bo chciał, żeby po Jego śmierci uczniowie nie utracili wiary w Jego zmartwychwstanie trzeciego dnia. A że ta prawda była trudna do przyjęcia, świadczy zachowanie Tomasza, który jakby zapomniał o tej przepowiedni Jezusa i nie wierzył, że zmartwychwstał. Nie wierzył też innym Apostołom, którzy zapewniali go, że ich Nauczyciel powrócił do życia i że Go widzieli. (J 20,24-29)

Krzyż i Zmartwychwstanie w centrum chrześcijaństwa

„«Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.” (Mt 17,23; por. Mt 16, 21-23; Mt 20, 17-19) Jezus wielokrotnie zapowiadał swoim uczniom swoją śmierć i zmartwychwstanie, aby nigdy nie wykreślili tych dwóch wydarzeń zbawczych z nauczania, które będą w przyszłości przekazywać. Dotyczy to również Jego dzisiejszych uczniów. Ten, kto wykreśla zbawczy krzyż i zmartwychwstanie z głoszonej nauki, nie głosi już prawdziwej Ewangelii. A wiele już było prób utworzenia chrześcijaństwa wyłącznie przyjemnego, wesołego, miłego, pełnego radosnych nastrojów i zwyczajów. Do takiego „pseudo-chrześcijaństwa” nie pasuje nauka o bolesnej zbawczej śmierci Jezusa i o sensie zbawczym wszystkich naszych cierpień, wyrzeczeń i umartwień, które łączymy z Nim, naszym jedynym Zbawicielem. Wielu też nie wierzy w zmartwychwstanie Jezusa i tworzy z Niego postać z przeszłości, podobnego do wszystkich zmarłych, których dusze przebywają poza tym światem. Wykreślić z nauczania zmartwychwstanie to odrzucić wiarę w Jezusa, który ciągle jest z nami i przy nas nie jako „wspomnienie”, lecz jako żywa Istota, Syn Boży i prawdziwy zmartwychwstały Człowiek. Z Nim, Żyjącym, możemy się bez przerwy spotykać, a szczytem spotkań z Nim jest Eucharystia, Komunia św.

Głoszenie Ewangelii bez krzyża i zmartwychwstania byłoby oszustem i zwodzeniem

„«Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.” (Mt 17,23; por. Mt 16, 21-23; Mt 20, 17-19) Jeśli z Ewangelii wykreśli się krzyż i zmartwychwstanie, to pozostanie z niej niewiele. Razem z krzyżem zostanie bowiem wykreślona miłość, gdyż ta na ziemi wymaga poświęcania się dla dobra i szczęścia innych. Gdy wykreśli się jeszcze dodatkowo zmartwychwstanie Chrystusa i nasze, to z „religii życia” powstanie „religia śmierci”, której wyznawcom można by tylko współczuć. Zauważył to św. Paweł, który napisał: „A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach. Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie. Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania. Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. (1 Kor 15,17-21)

PODATEK NA ŚWIĄTYNIĘ

Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy dwudrachmy z zapytaniem: «Wasz Nauczyciel nie płaci dwudrachmy?»24 Odpowiedział: «Owszem». Gdy wszedł do domu, Jezus uprzedził go, mówiąc: «Szymonie, jak ci się zdaje? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych?»25 Gdy powiedział: «Od obcych», Jezus mu rzekł: «A zatem synowie są wolni.26 żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę! Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie!»27 (Mt 17,24-27)

Pytanie o płacenie dwudrachmy

„Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy dwudrachmy z zapytaniem: «Wasz Nauczyciel nie płaci dwudrachmy?» Odpowiedział: «Owszem».” (Mt 17,24-25) Wspomniani poborcy dwudrachmy, daniny na rzecz świątyni, z pewnością nie mieli dobrego nastawienia wobec Jezusa. Chcieli Go wybadać i oskarżyć. Dlatego zapytali Piotra, czy On, ich Nauczyciel, zapłaci ten podatek. Piotr odpowiedział, że tak. Chociaż Jezusa nie było przy tej rozmowie, znał jej przebieg. Gdy zatem Piotr wszedł do domu i nic jeszcze nie powiedział, Jezus dał mu do zrozumienia, że zna całą sprawę. Powiedział również, jak zaraz zapłacić daninę, chociaż nie mieli pieniędzy. Ważne było, żeby ją zapłacić natychmiast, bo w przeciwnym razie poborcy dwudrachmy mogliby rozpocząć wrogie działania wobec Jezusa.

Żadne dziecko nie musi płacić podatków swoim rodzicom

„Odpowiedział (Piotr): «Owszem». Gdy wszedł do domu, Jezus uprzedził go, mówiąc: «Szymonie, jak ci się zdaje? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych?» Gdy powiedział: «Od obcych», Jezus mu rzekł: «A zatem synowie są wolni; „żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę! Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie!»” (Mt 17,25-27) Piotr zapewne był jeszcze pod silnym wrażeniem słów Jezusa, który już dwukrotnie zapowiedział swoją mękę i śmierć, gdy przyszli do niego poborcy podatku świątynnego. Był zaskoczony ich pytaniem i rozmyślał, czy dobrze im odpowiedział zapewniając, że jego Nauczyciel nie uchyli się od zapłacenia dwudrachmy na świątynię. Jezus, po wejściu do domu, nie zganił go za to, że źle poinformował poborców daniny świątynnej, bo – jak za chwilę wyjaśnił – nie ma obowiązku płacić tego podatku. Nie jest zobowiązany go płacić, ponieważ świątynia jerozolimska jest ziemskim domem Jego Ojca, a dzieci nigdy nie płacą żadnej daniny swoim rodzicom. Bogu należna jest od Syna tylko dziecięca miłość. Pieniędzy nie musi Mu płacić. Jezus jednak powiedział: „żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę! Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie!»” Żeby nie gorszyć i nie drażnić poborców dwudrachmy, Jezus polecił Piotrowi zapłacić tę daninę. Przypuszczalnie uczniowie nie mieli pieniędzy na ten podatek, dlatego wszechmocny Zbawiciel rozwiązał problem w sposób cudowny. Piotr miał dać poborcom dwudrachmy statera, który znajdował się w pyszczku złowionej ryby.

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



OSIEMNASTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

Tytuły rozważań