Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 6


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


CZYNIĆ WSZYSTKO Z MYŚLĄ O BOGU

Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.1 (Mt 6,1)

Naśladowanie pokory Boga-Stwórcy

Mówiąc: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48), Jezus pouczył nas, że nasz wzrok duchowy powinien cały czas być zwrócony w stronę Boga. Jego mamy naśladować, bo On ciągle daje nam przykład dobroci, miłosierdzia, litości i miłości, która chroni nawracających się przed Jego sprawiedliwością. Ta miłość jest dostosowana do każdego człowieka – mniej lub bardziej grzesznego. Godna naśladowania jest też pokora Boga, który niczego nie czyni na pokaz lecz po to, żeby obdarowywać i uszczęśliwiać swoje stworzenia. Przeszkodą w naśladowaniu pokornego działania Boga jest robienie wszystkiego na pokaz, przechwalanie się przed ludźmi swoimi dziełami, aby wzbudzić w nich podziw i pozyskać ich pochwały. Chrystus uczy nas szukania nie ludzkiego uznania, lecz Bożego: nie na ludzką, lecz na Bożą nagrodę mamy liczyć. Mówi: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie”. (Mt 6,1) Mamy naśladować Boga, który swoją wszechmocą powołał do istnienia przedziwne stworzenia, jednak uczynił to w tak pokorny sposób, że wielu patrzących na Jego wspaniałe dzieła nie dostrzega Jego, Stwórcy wszystkiego, lecz tylko „naturę” i „prawa przyrody”. Nie Stwórcę lecz stworzenia często się ubóstwia. To niebezpieczeństwo istniej nie tylko w bałwochwalczych religiach, ale również w niezrównoważonej ekologii i w nieumiarkowanym podróżowaniu po świecie.

WSPIERANIE UBOGICH

Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę.2 Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa,3 aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.4 (Mt 6,2-4)

Mała nagroda w zamian za pozbawienie się wielkiej

„Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili”. (Mt 6,2) Zdobycie rozgłosu, popularności, ludzkiego uznania to jedna z głównych pokus zagrażających nam, ludziom. Może grozić każdemu człowiekowi w jakiejś dziedzinie życia – nawet w udzielaniu pomocy biednym. Dobroczynność zwykle odbierana jest jako coś godnego pochwały, szlachetnego, dlatego osoby wspierające ubogich zwykle zdobywają ludzką przychylność. I to właśnie wykorzystywali różni „obłudnicy”. W synagogach i na ulicach ostentacyjne dawali jałmużny w taki sposób, aby przykuć uwagę ludzi do siebie i zdobyć ich pochwały. Jezus wytyka im, że bardziej szukają siebie niż dobra tych, którym udzielają jałmużny. Dla odrobiny ludzkiego podziwu – często zresztą tylko wyimaginowanego – pozbawiali się wielkiej nagrody, pochodzącej od Ojca niebieskiego.

Ojciec widzi w ukryciu

„Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.” (Mt 6,3-4) Nawet „lewa ręka niech nie wie, co czyni prawa” – znaczy, że nawet w myślach nie wolno się wywyższać, przechwalać się, unosić pychą z powodu swoich dobrych czynów. Nie musimy się chwalić przed ludźmi ani przed sobą, ani przed Bogiem. On bowiem widzi w ukryciu wszystko: naszą jałmużnę i myśli, które jej towarzyszą. On dobrze zna motywy naszego działania. Ten, który widzi nasze serca, wie, czy kierujemy się miłością, czy pychą, gdy wykonujemy dobre czyny. On wie, czy one zmieniają na lepsze naszego ducha, bo są inspirowane autentyczną dobrocią, lub też stale go deprawują, pogrążając go w coraz większej pysze.

Bóg każdemu odpłaci za jego czyny

„A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. (Mt 6,4) Nie ma najmniejszego czynu, słowa a nawet myśli, której by Bóg nie widział. On wszystko zna dokładnie i za wszystko nam odpłaci. Za dobro nam wynagrodzi wieczną radością płynącą z faktu, że mogliśmy dzięki Jego łasce uczynić coś dobrego na ziemi. Ze złem natomiast będzie nieco inaczej. Za każdy zły czyn spotka w wieczności człowieka kara, chyba że się do momentu śmierci nawróci, zacznie szczerze żałować za popełnione zło i wynagradzać za nie, na ile to potrafi uczynić. Dzięki Bożemu miłosierdziu uniknie wiecznego piekła. Za odżałowane grzechy również może człowieka spotkać po śmierci kara, ale nie będzie ona wieczna, lecz przejściowa – w czyśćcu. Kiedy się skończy, dusza wejdzie na zawsze do szczęścia nieba. To wskazuje, jak ważny na ziemi jest szczery żal za grzechy, pragnienie poprawy i naprawianie spowodowanego przez siebie zła. Największą krzywdą, jaką człowiek może sobie wyrządzić, jest – oprócz popełniania grzechów – brak żalu, usprawiedliwianie siebie, uważanie się za człowieka, którym nie ma sobie do wyrzucenia nic lub tylko niewiele. Im za większego grzesznika uważa siebie człowiek, tym lepiej dla niego, bo uniknie piekła. Ten natomiast, kto nie ma sobie nic do wyrzucenia, może się potępić na wieki, bo jego zadowolenie z siebie nie wynika z bezgrzeszności lecz z tego, że grzechy wymazał ze swojej świadomości i pamięci. To jednak nie czyni go istotą bezgrzeszną, lecz duchowo zaślepioną.

POUCZENIA JEZUSA O MODLITWIE

Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę.5 Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.6 Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani.7 Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie.8 (Mt 6,5-8)

Nie hipokryzja, lecz autentyczna pobożność

„Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. (Mt 6,5-6) Dla ucznia Jezusa najważniejszym ma być Ojciec niebieski i Jego święta wola, dlatego na modlitwie ma być skoncentrowany tylko na Nim. To z Nim ma rozmawiać, Jego uwielbiać, Jego przepraszać i prosić, Jemu dziękować za wszystko. Czymś zupełnie sprzecznym z taką modlitwą byłoby szukanie ludzkiego podziwu dla swojej pobożności, a ściślej mówiąc – dla swojej „udawanej pobożności”, czyli dla swojej hipokryzji.

Modlitwa w samotności i pośród ludzi

„Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. (Mt 6,6) „Odda tobie” – czyli wysłucha, gdy Go o coś prosimy, przebaczy nam grzechy, gdy zobaczy naszą skruchę, odpłaci nam za poświęcone Mu chwile. „Wejdź do swej izdebki” nie oznacza, że odpowiednim miejscem na modlitwę jest tylko zamknięty i odosobniony pokój. Modlić się można wszędzie, bo Ojciec wszędzie nas słyszy. Trzeba jednak – o ile to możliwe – wybierać takie miejsca, w których najłatwiej umiemy się odizolować od różnych rozproszeń i skoncentrować się na Bogu. Można się też modlić w różnych wspólnotach, czyli pośród ludzi, jednak istotne jest to, by nie szukać tam ludzkiego podziwu i różnych miłych przeżyć, lecz kontaktu z Bogiem. Gdy modlimy się pośród ludzi lub z ludźmi, nasz duch i serce mają być przy Panu; gdziekolwiek się modlimy, to On ma być Kimś najważniejszym. Przy Nim mają trwać nasze myśli i serca.

MODLITWA PAŃSKA (Więcej o tej modlitwie tutaj)

Wy zatem tak się módlcie:8 Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje!9 Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie.10 Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj;11 i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili;12 i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!13 Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski.14 Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.15 (Mt 6,9-15)

Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje!

„Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje!” (Mt 6,8-9) W Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, i wraz z Nim wołamy do Boga: „Ojcze nasz”. My, grzeszni ludzie, wołamy razem z bezgrzeszną Najświętszą Maryją Panną i wszystkimi świętymi do Ojca, który jest w niebie: „niech się święci imię Twoje”. To pragnienie wyrażamy przed Ojcem świętości my, grzesznicy. Niech przynajmniej Jego imię będzie święte w naszym grzesznym życiu i grzesznym świecie; niech będzie uznane za największą Świętość we wszystkich ludach. Niech nikt nie znieważa tego świętego Imienia! Niech dla każdego człowieka głównym pragnieniem będzie to, żeby Ojca naszego, który jest w niebie, uznawano za Istotę najświętszą: za Ojca naszego, którego Imię będzie uznawane za święte nawet w naszym świecie, splugawionym przez wszystkie możliwe najobrzydliwsze występki. Niech to święte imię Ojca stanie się sztandarem i światłem prowadzącym ludzkość do świętości! Niech każdy wymawiający Jego imię będzie przez nie pobudzany do wydobywania się z błota zdeprawowania, perwersji, zakłamania; niech będzie porywany do wznoszenia się na niebiańskie wyżyny nieskalanej świętości! Tak, Ojcze nasz, niech się święci Imię Twoje, we mnie, w bliźnich, w całym świecie!

Przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi

„Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie”. (Mt 6,10) Kto uznaje świętość i mądrość Boga, naszego Ojca niebieskiego, ten pragnie na ziemi ładu i porządku, który opiera się na Jego woli i na Jego królowaniu; chce, aby na ziemi życie było tak święte i doskonałe jak w niebie; pragnie, aby nie szatana wolę spełniano na ziemi, lecz – Bożą, tak jak to ma miejsce w niebie. Jeśli w swoim życiu zaczniemy się kierować wolą Bożą, to spowodujemy, że w naszym sercu pojawi się królestwo Boże, z Jezusem Chrystusem Królem – jego Panem. Ten nasz Król i Zbawiciel po śmierci wprowadzi nas na zawsze do swojego wiecznego królestwa niebieskiego. (Więcej o królestwie Bożym tutaj)

Królestwo Boże obecne i wzrastające na ziemi

Przed rozesłaniem swoich uczniów Jezus dał mi polecenie: „Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże”. (Łk 10,8-9) To królestwo przybliżyło się do nas przede wszystkim przez Chrystusa, Syna Bożego, który przyszedł na świat w ludzkiej naturze. W tym wydarzeniu w wyjątkowy sposób uczestniczyła Maryja, Matka Jezusa. Kiedy bowiem wyraziła zgodę na objawioną Jej przez Anioła wolę Bożą, stała się Matką Jezusa, Twórcy wiecznego królestwa Bożego. Dzięki zgodzie Maryi na Boże Macierzyństwo – „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38) – zrealizował się ważny etap w powstaniu na ziemi królestwa, o którego wzrost ciągle prosimy w Modlitwie Pańskiej: „Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie”. (Mt 6,10) Królestwo Boże jest tam, gdzie wypełnia się wolę Bożą. Było więc przede wszystkim Jezusie Chrystusie; było w sercu Maryi, Jego Matki; jest w sercach tych ludzi, którzy na ziemi kierują się wolą Bożą, czyli wypełniają Boże przykazania i nie zastępują ich niemoralnymi zasadami i ideologiami. (Więcej o królestwie Bożym tutaj)

„Bądź wola Twoja” – zawołanie Serca Maryi

„Niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie”. (Mt 6,10) Kiedy Archanioł Gabriel przyszedł do Maryi, aby Jej objawić plan Boga wobec Niej, Ona odpowiedziała: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38). Nie znała jeszcze modlitwy „Ojcze nasz”, bo dopiero trzydzieści lat później Jej Syn nas jej nauczył, jednak Jej Serce – napełnione miłością rozbudzoną przez Ducha Świętego – w każdej sytuacji codziennie powtarzało z pokorą Ojcu niebieskiemu: „Bądź wola Twoja”. „Nie moja lecz Twoja wola niech się zrealizuje w moim życiu, w życiu narodu i świata.” Kiedy Maryja wyraziła zgodę na objawioną Jej przez Anioła wolę Bożą, stała się Matką Jezusa, Króla królestwa utworzonego przez Niego – królestwa Bożego.

Królestwo Boże budowane i atakowane

„Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie”. (Mt 6,10) Jezus założył królestwo Boże i On doprowadzi je do pełnego i wiecznego rozkwitu. Tego królestwa nie chce jednak szatan. On pragnie, aby ziemia była jego własnością, na której będzie niszczył Boże stworzenia i prowadził je do swojego wiecznego piekła. Z tego powodu trwa nieustanna walka, w której po jednej stronie stoi on wraz z upadłymi duchami i ludźmi, a po drugiej – Jezus Chrystus i Jego Matka, aniołowie z Archaniołem Michałem na czele, święci i wszyscy ludzie dobrej woli, którzy nie chcą być sługami szatana, lecz – Boga. Każdy z nas codziennie ustawia się po jednej lub po drugiej stronie tych duchowych wojsk. Dobrze by było, aby ten istotny dla naszej wieczności wybór był wyraźny i świadomy; abyśmy nie stali się ofiarami manipulacji, kłamstw i różnych oszustw. (Więcej o królestwie Bożym tutaj)

Budowanie Królestwa Bożego z Chrystusem i Maryją przez modlitwę i czynione dobro

Jezus jest fundamentem królestwa Bożego. On je założył na ziemi i On zamieni je w wieczne królestwo dobra i prawdy. Jednak Zbawiciel nie buduje wiecznego królestwa sam, chociaż mógłby to uczynić, ponieważ jest wszechmogącym Synem Bożym. On do budowania go w szczególny sposób dopuścił Swoją Matkę, aniołów i każdego z nas. Możemy budować Jego królestwo przez nasze modlitwy i dobre czyny, czyli takie, które są zgodne z Bożą wolą. (Więcej o królestwie Bożym tutaj)

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj

„Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” (Mt 6,11) Przez „chleb powszedni” można rozumieć wszystko, czego dzisiaj będziemy potrzebowali dla ciała i dla naszej duszy. Nie muszę dzisiaj myśleć o dniu jutrzejszym, bo miłość i opieka Boża jest stała. Jaka jest dzisiaj, taka będzie jutro, pojutrze – zawsze. Nasz Ojciec, który jest w niebie, nigdy nie pozostanie głuchy na nasze wołania. Jutro tak jak dzisiaj będzie oczekiwał naszego ufnego dziecięcego wołania i po ojcowsku na nie odpowie. Gorzej jest z nami, Jego dziećmi, bo gdy otrzymujemy to, o co prosiliśmy, bardzo często nie zauważamy, że zostaliśmy obficie obdarowani przez naszego dobrego Ojca, np. wyzdrowieliśmy, i nie dziękujemy Mu, tak jakbyśmy nic nie otrzymali lub jakby nam się wszystko należało.

Odpuść nam nasze winy

Po prośbie o chleb powszedni Jezus umieścił w modlitwie, której nas nauczył, prośbę o przebaczenie nam grzechów: „i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili;” (Mt 6,12). Jezus chciał nam powiedzieć, że powinniśmy prosić z ufnością Boga o wszystko, czego potrzebujemy dla ciała i dla duszy, pamiętając przy tym że jesteśmy grzeszni. Prosząc o różne ważne lub mniej ważne rzeczy, nie powinniśmy zapominać o naszych upadkach, o częstym lekceważeniu dobrego Ojca niebieskiego. Ileż razy, zamiast pokornie prosić Go o pomoc, chcemy wszystko zrobić sami. Prośba nie potrafi się przedrzeć przez pychę wielu ludzi, którzy uważają się za wierzących. Świat uwierzył w swoją moc, w potęgę swojego umysłu, techniki, przemysłu farmaceutycznego i dlatego wielokrotnie nie zwraca się do Boga z prośbą o pomoc. Już to jest winą wobec Boga, bo ujawnia nasze zarozumialstwo, a nawet pewną formę bałwochwalstwa – kultu rozumu, techniki, wynalazków. Tak więc mamy wiele powodów, by każdego dnia na nowo powtarzać: „Ojcze nasz... przebacz nam nasze winy”.

Przebacz nam tak, jak my przebaczamy naszym winowajcom

Przebacz „nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili;” (Mt 6,12). Prosząc Ojca o miłosierdzie dla siebie, mamy je okazać tym, którzy wobec was zawinili. Musimy wznieść nasze miłosierdzie ponad uczucie niechęci i wrogości, a otrzymamy Boże przebaczenie i staniemy się podobni do miłosiernego Ojca. Prośba o przebaczenie przypomina nam codziennie o konieczności usuwania ze swojego serca niechęci i wrogości wobec ludzi, narodów, państw, plemion, członków różnych partii, a przede wszystkim – wrogość względem Boga, bo i taka może się tlić w moim sercu. Wrogość i niechęć do bliźnich powinna zostać zastąpiona takim przebaczeniem i miłosierdziem, jakiego oczekujemy od Boga, naszego Ojca. Jeśli usuniemy z serca różne formy niechęci i wrogości, to ogarnie nas Boży pokój, którego tak bardzo każdy z nas pragnie. Tym pokojem napełni nas Duch Święty.

Konsekwencje przebaczania lub nieprzebaczania bliźnim

Do prośby: „i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili” (Mt 6,12), Jezus dadał wyjaśnienie: „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.” (Mt 6,14-15)

Brak poczucia winy rozpowszechnionym grzechem

Wielu nie wypowiada szczerze słów: „i przebacz nam nasze winy...” (Mt 6,12). Dlaczego? Otóż jednym z bardzo rozpowszechnionych grzechów naszych czasów jest robienie wielu wysiłków, aby zniszczyć w sobie głos sumienia i nie odczuwać jego wyrzutów. Do tego zmierza usprawiedliwianie swojego grzesznego postępowania, a nawet publiczne chwalenie się nim przed innymi i domaganie się, aby w odczuciu społecznym zostało powszechnie uznane za dobro. Ten grzech potrzebuje nazwania go po imieniu i wyznania go przed Bogiem z błaganiem: „i przebacz nam nasze winy...” (Mt 6,12). Naprawdę potrzebuje Bożego przebaczenia, bo może doprowadzić wielu do duchowej ruiny i wiecznego potępienia. O utracie wrażliwości sumienia mogą świadczyć pytania, które były i są stawiane kapłanom. Kiedyś częstym pytaniem młodych ludzi było: „Czy pocałunek jest grzechem?”, a dzisiaj wielu nie postawi nawet pytania: „Czy zabicie nienarodzonego dziecka jest grzechem?”, bo nawet ta zbrodnia wielu wydaje się czymś normalnym.

Przechwalanie się zamiast pokornej prośby o przebaczenie

Skrucha, przed Bogiem, naszym Ojcem, poczucie niegodności, o której przypomina nam modlitwa „Ojcze nasz”, stoi w opozycji do przechwalania się, do którego pobudza nas klimat tego świata. „Przechwalaj się, pokazuj się w jak najlepszym świetle, aby osiągnąć życiowy sukces” – to jedna z recept podawanych nam przez skażony grzechem i karmiący się kłamstwem i pozorami świat. W modlitwie „Ojcze nasz” Jezus uczy nas czegoś innego. Za każdym razem, gdy odmawiamy nauczoną przez Niego modlitwę, mamy – bez przechwalania się – prosić Boga: „przebacz nam nasze winy...” (Mt 6,12) Codzienne szczere powtarzanie tych słów przed Ojcem może przynajmniej trochę przyhamować rozpowszechnione przechwalanie się przed ludźmi: „Wiem naj..., potrafię naj... moje jest naj...” Może też wyleczyć nas z tworzenia groteskowego „idealnego” – wypielęgnowanego przez psychologów, socjologów i innych „specjalistów od wizerunku” – obrazu siebie. Ciągłe nakładanie wyprodukowanej przez nich maski może doprowadzić po pewnym czasie do uwierzenia, że jesteśmy naprawdę tak wspaniali jak nasz „wizerunek”, który zamiast siebie pokazujemy innym.

Zawsze aktualna prośba

Słowa: „i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili;” (Mt 6,12) przypominają nam, że ile razy odmawiamy modlitwę „Ojcze nasz”, tyle razy mamy sobie uświadomić swoją grzeczność, prosić Boga o przebaczenie swoich wini i tyle samo razy przebaczać naszym bliźnim. Skrucha, przepraszanie Boga i przebaczenie innym ma stać się częścią naszego codziennego życia.

Miłe jest Bogu serce skruszone

Bóg inaczej ocenia niż ludzie, którzy nie myślą jak On. Niektórym się wydaje, że znajdą przychylność u Boga, gdy będą odkrywać przed Nim swoje zalety lub nawet je sobie dodawać. Jezus jednak, w danej nam modlitwie „Ojcze nasz”, uczy nas czegoś przeciwnego. Przed Bogiem, naszym kochającym i wszechmocnym Ojcem, mamy stawać jak bezradne i grzeszne dzieci, które nie potrafią się obyć bez Jego pomocy. Potrzebujemy Jego darów i Jego przebaczenia. Dlatego nie powinniśmy się przed Nim przechwalać, lecz prosić pokornie: „przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili.” (Mt 6,12) Dzięki tej prośbie nasze serce będzie się Bogu podobać bardziej niż serca tych, którzy za nic nikogo – nawet Boga – nie przepraszają, bo nie ma w nich uznania swojej winy, nie ma w nich skruchy. Ojcu niebieskiemu znane były serca wszystkich ludzi otaczających krzyż, na którym umierał Jego Syn. Bardziej podobał Mu się skruszony zbrodniarz wiszący na krzyżu, który naprawdę dopuścił się zbrodni, niż zadowoleni z siebie faryzeusze. Ci z pewnością uważali się za lepszych od ukrzyżowanego obok Jezusa żałującego za swoje grzechy łotra. A jednak pomylili się. W oczach Boga skruszony złoczyńca był bliżej Niego niż faryzeusze, którzy takich jak on zbrodni ni popełnili. Dopuścili się jednak innej zbrodni – zbrodni zabójstwa Syna Bożego i w dodatku nie żałowali za swój nikczemny postępek. W przeszłości król Dawid miał wielkie i słuszne wyrzuty sumienia z powodu podstępnego doprowadzenia do śmierci Uriasza. Doprowadził do zabicia go, gdyż spodobała mu się jego żona. Nie znał żadnej ofiary, którą mógłby złożyć Bogu jako wynagrodzenie za swoje bardzo ciężkie grzechy. Natchniony przez Ducha Świętego znalazł jednak ofiarę, która mogłaby się spodobać znieważonemu Bogu. Tą ofiarą był jego duch skruszony i obolały z powodu popełnionych grzechów. Dlatego modlił się: „Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym”. (Ps 51,19) Jezus uczy nas ciągłego powtarzania słów: „i przebacz nam nasze winy”, aby nasze skruszone serca podobały się Ojcu niebieskiemu i stały się miłą Mu ofiarą. On bowiem widzi nie tylko nasze złe czyny, ale także powstały z ich powodu w nas żal.

I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego

Słowa te oznaczają: „i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!” (Mt 6,13) Wypowiadając te słowa prosimy, żeby Bóg nie dopuścił do takich sytuacji, w których nie mielibyśmy sił oprzeć się złemu i moglibyśmy upaść, np. do takich prześladowań, które doprowadziłyby nas do utraty wiary lub zaparcia się Chrystusa. Bóg takich sytuacji nie wywołuje, jednak pojawiają się one z powodu złośliwości szatana i zdeprawowanych ludzi. Dlatego prosimy Boga, aby w takich wyjątkowo trudnych okolicznościach umocnił swoją tzw. „łaską chwili”, abyśmy nawet wtedy nie zgrzeszyli i nie porzucili Go.

Zło w nas i wokół nas

Modląc się: „I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”, prosimy, aby dobry Ojciec umocnił nas swoją łaską w trudnych chwilach i uwolnił nas od różnych form zła: od tego zła, które nas otacza i od tego, które znajduje się w nas samych, w naszym sercu.

Ojcze nasz, zbaw nas ode złego: od złej manipulacji

Prosimy naszego Ojca, który jest niebie: „i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!” (Mt 6,13) Jedną z wielu form zła, od którego skutków może nas zachować tylko Bóg, jest takie manipulowanie, że dobro i pojęcia z nim związane przedstawia się jako śmieszność, dziwactwo, naiwność, zacofanie. Wręcz obrzydza się słowa, które przedstawiają jakieś dobro. Przykładem może być podstawowe w teologii moralnej słowo „cnota”. Jest ono przeciwieństwem „wady” i oznacza stałą zdolność do wykonywania jakiegoś dobra. I tak roztropność oznacza umiejętność rozumnego kierowania swoim postępowaniem, sensownym dobieraniem środków zmierzających do zrealizowania jakiegoś dobra. Cnota czystości to umiejętność mądrego, zintegrowanego z miłością i przekazywaniem życia kierowanie popędem seksualnym, tak aby służyło wyłącznie prawdziwemu dobru i nikogo nie krzywdziło nawet w najmniejszym stopniu, zwłaszcza dzieci nienarodzonych. Z czasów dawnej młodości pamiętam, jakie problemy mieli księża, którzy mówili nam, młodym ludziom, o życiu św. Stanisława Kostki, o dziewczętach-męczennicach, które poświęciły swoje życie w obronie wiary, czystości itp. Jakże nasi katecheci męczyli się, żeby mówić o ich „cnotach”, bo wiedzieli, że to pojęcie było już wtedy ośmieszone i kojarzyło się bardziej z jakimiś „dziwactwami”, „świętoszkowatością”, „zacofaniem” niż z pociągającym dobrem. Czy jednak było temu winne samo pojęcie „cnota”? Czy było błędnie używane? Czy nie ujmowało ono właściwej treści? Nie. Jego znaczenie było i nadal jest jak najbardziej odpowiednie do określenia stałej umiejętności wykonywania w życiu różnych form dobra, które powinno być ideałem dla innych. Zostało jednak „zmanipulowane” przez tych, którzy dobra nienawidzą, czyli przez zdeprawowanych ludzi, oddanych na usługę mocom piekielnym. Przez to „zmanipulowanie” i ośmieszanie stało się dla wielu pojęciem „archaicznym”, śmiesznym i odpychającym. Trzeba bardzo prosić Ojca niebieskiego, żeby uchronił nas od poddawania się takiej manipulacji, która zmierza do niszczenia dobra i szerzenia grzechu. A dotyczy ona nie tylko pojęcia „cnoty”, ale również – przyjaźni, miłości, świętości i wielu innych form dobra.

(Więcej rozważań o MODLITWIE PAŃSKIEJ – tutaj)

POST Z DOBRYM DUCHOWYM NASTAWIENIEM

Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę.16 Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz,17 aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.18 (Mt 6,16-18)

Post przed Bogiem

Post przynosi pożytek naszemu duchowi i innym ludziom, np. przyczynia się do ich nawrócenia, kiedy jest praktykowany z dobrą intencją. Jezus daje przykład złej i dobrej intencji, która może towarzyszyć poszczeniu. Intencją złą jest szukanie uznania ludzi i ich pochwał. Właściwe nastawienie w czasie postu ma ten, kto staje przed Bogiem i składa Mu swoje wyrzeczenia dla osiągnięcia jakiegoś dobra dla siebie lub dla innych, np. uwolnienia się od nałogów, o nawrócenie jakiegoś konkretnego człowieka i świata. „A Ojciec twój – mówi Jezus – który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,18), czyli da tobie i innym wiele łask. Boga powinniśmy mieć na uwadze we wszystkim, co czynimy, także wtedy, gdy pościmy.

Diety zmarnowaną okazją do uczynienia wielkiego dobra

Wiele osób, zwłaszcza młodych, zadręcza się ograniczaniem jedzenia. Mogłoby to się stać pożytecznym postem, jednak nim nie jest. Powoduje to ich intencja. Ich ograniczanie jedzenia nie jest bowiem wyrzeczeniem praktykowanym dla Boga, dla wyproszenia różnych łask dla innych, lecz czymś robionym dla siebie, np. dla zachowania atrakcyjnego wyglądu. Taki motyw – i jemu podobne – powoduje, że ograniczenie jedzenia nie jest postem rozwijającym ducha ani żadnym dobrem dla innych. Nieraz różne diety nie tylko nie są postem, który zbliża do Boga, lecz czymś, co od Niego oddala. Tak się dzieje, gdy od różnych diet, wymyślnych kompozycji żywieniowych oczekujemy tego, co może nam dać tylko Bóg, sakramenty, modlitwa, rozważanie słowa Bożego i pożyteczne dla innych czyny miłości. Oczekiwanie rozwoju ducha, formowania go i oczyszczania przez jedzenie to pewna forma bałwochwalstwa, dobrane bowiem pokarmy mają posiadać moc, którą można znaleźć tylko w Bogu i w Jego łaskach. Pokładanie ufności w pokarmach zamiast w Bogu zamyka ducha na Niego i na człowieka, pogłębiając egocentryzm i egoistyczne nadmierne zainteresowanie sobą, swoim ciałem, zdrowiem, wyglądem zewnętrznym.

Posty wyzwalają z mocy złego ducha

Któregoś dnia uczniowie usiłowali wypędzić złego ducha z opętanego, lecz im się to nie udało. Pytali więc Jezusa, dlaczego tak się stało. On im odpowiedział: „Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. (Mt 17,21) Warto pamiętać o tym pouczeniu Zbawiciela, kiedy widzimy w jakimś człowieku działanie złego ducha. Można uchronić jego ofiarę modlitwą połączoną z postem. Każda modlitwa jest skuteczna, jeśli wypływa z serca. Podobnie skuteczna jest każda forma wyrzeczenia się, jeśli praktykujemy ją „przed Ojcem, który widzi w skrytości” (por. Mt 6,18). Postem jest nie tylko rezygnacja z jedzenia. Może nim być wyrzeczenie się na jakiś czas czegoś, co sprawia nam przyjemność, np. jakiejś formy ulubionej rozrywki. Ma wartość przed Bogiem nawet jednorazowe uczynienie tego.

DOBRA WIECZNE I TRWAŁE (por. Łk 12,32-34)

Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną.19 Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną.20 Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.21 (Mt 6,19-21)

Rada aktualna na wszystkie czasy

Jezus doradza nam, żeby całą swoją energię skoncentrować na gromadzeniu skarbów niebieskich. One bowiem – w przeciwieństwie do dóbr ziemskich – są trwałe. Nic ich nie może zniszczyć ani odebrać zbawionym. Natomiast dobra materialne na ziemi stale są zagrożone przez złodziei i przez tak małe stworzenia jak mole. Nawet zwykła rdza może je zniszczyć. Potrzeba więc mądrości, która podpowie nam, że bez porównania lepszy jest dla nas skarb wieczny niż kruchy skarb ziemski. Tym wiecznym skarbem jest przede wszystkim miłość Boża, którą Duch Święty rozlewa w naszych sercach. Naszym zadaniem jest podtrzymywać stale płomień tej miłości przez modlitewny kontakt z Bogiem i przez dobre czyny.

Sposoby gromadzenia sobie skarbów w niebie

„Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną”. (Mt 6,20) Każdy dzień przynosi nam okazję do powiększenia skarbów w niebie. One powiększają się, gdy nasza dusza staje się coraz pełniejszym obrazem i podobieństwem Boga. To podobieństwo umacnia się za każdym razem, kiedy spotykamy się z Nim na modlitwie i w sakramentach, szczególnie w Komunii św. i w sakramencie pojednania. Każdy kontakt z Bogiem, który jest Miłością, powiększa w nas miłość i przez to upodabnia nas do Niego. Bóg jest Prawdą, jeśli zatem kontaktujemy się z Nim i rozważamy Jego słowo, to wraz z wiarą wzrasta w nas prawdziwa mądrość. Zarówno miłość jak i uformowana w nas przez Boga mądrość zalicza się do skarbów, których nie utracimy w chwili śmierci. Również każdy czyn miłości i miłosierdzia wobec bliźniego powiększa nasz skarb w niebie, gdyż upodabnia nas do Boga, który kieruje się miłosierdziem wobec nas, ponieważ jest Miłością.

Serce lgnie do wybranych skarbów

„Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje”. (Mt 6,21) Serce może być przy sprawach ziemskich lub wiecznych, niebieskich. Zapatrzenie się w ziemskie powoduje zapomnienie o dobrach wiecznych. Świat jest ogarnięty gorączką zdobywania dóbr doczesnych; szuka ich i zachęca innych do czynienia tego samego. Klimat świata rozbudza miłość do ziemskich skarbów. Przypominanie o ich znikomości często rodzi agresję, poczucie zagrożenia, jakby ci, którzy o tym mówią, byli wrogami. Tymczasem mówiący o ich małej wartości troszczą się o wieczne zbawienie tych ludzi, których serca przylgnęły do skarbów tego świata – ludzi, których oczy zostały przez nie oślepione, aby nie zauważaly prawdziwych skarbów niebieskich.

O prawdziwym skarbie zobacz komentarz do Łk 12,32-34)

POTRZEBA DUCHOWEGO ŚWIATŁA

Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle.22 Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!23 (Mt 6,22-23)

Mądrość duchowym przewodnikiem

„Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!” (Mt 6,22-23) Chore oko nie widzi wcale lub dostrzega otoczenie tylko niewyraźnie. Zdrowe oczy umożliwiają nam łatwe poruszanie się, dochodzenie do zamierzonych miejsc, wykonywanie czynności fizycznych, natomiast brak wzroku lub jego zaburzenia utrudniają życie, pracę, poruszanie się. Coś podobnego istnieje w sferze duchowej: posiadanie mądrości uformowanej przez Boże światło umożliwia pewne i bezpieczne poruszanie się drogą wiodącą do nieba. Jeśli jednak ktoś zamiast światła Bożej mądrości ma w sobie zamęt duchowy, to nawet nie potrafi odróżnić drogi, która prowadzi do zbawienia, od tej, która wiedzie na wieczną zgubę – do piekła.

Podążanie za „baśniami” zamiast za prawdą

„Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!” (Mt 6,22-23) Każdy człowiek potrzebuje w swoim życiu dobrego wewnętrznego przewodnika. Powinien nim być rozum oświecony przez Ducha Świętego, czyli rozum napełniony Bożą mądrością. Takie światło ukazuje drogę zbawienia i pomaga odróżnić to, co jest naprawdę dobre od tego, co ma tylko pozory dobra. Światło rozumu może jednak ulec przyciemnieniu np. przez pychę, żądzę władzy, bogactw, sławy, przyjemności itp. Gdy człowiek dobrowolnie poddaje się pożądliwościom, zaczynają one nad nim panować, a głos rozsądku traci coraz bardziej na znaczeniu. Może nawet dojść do tego, że ktoś wytworzy sobie lub przejmie od innych różne najgłupsze teorie, które niby uzasadniają wybrane dobrowolnie podążanie za swoimi egoistycznymi namiętnościami. W takich osobach zaciemnia się Boże światło, a rodząca się z niego mądrość ustępuje głupocie, którą Pismo św. w różnych miejscach nazywa „baśniami”. I tak np. Księga Barucha o „synach Hagar” i o „kupcach Merranu i Temanu” mówi: „Synowie Hagar ubiegają się o mądrość tej ziemi, kupcy Merranu i Temanu, opowiadający baśnie i poszukiwacze wiedzy, drogi mądrości nie znają ani nie pamiętają o jej ścieżkach” (Ba 3,23). Osoby, które nie mają w sobie Bożej mądrości, bo nigdy jej nie szukały, łatwo ulegają różnym kłamstwom i „baśniom”, które do nich docierają. Zamiast za prawdą podążają za różnymi bredniami, które nieraz są rozgłaszane w miejscach uchodzących za „świątynie wiedzy”. Świat jest zalany różnymi „baśniami”, które w oczach wielu uchodzą za mądrość. Te bezsensowne „baśnie” wygłasza się z wielką powagą nieraz w instytucjach, które powinny szukać prawdy, szerzyć ją i bronić przed fałszowaniem. Nieraz narzuca się innym różne bezsensowne „baśnie” jako jedyną prawdę, powodując ośmieszenie człowieka jako istoty rozumnej. Jakże aktualne pozostają w naszych czasach słowa św. Pawła, które kiedyś skierował do Tymoteusza: „Odrzucaj natomiast światowe i babskie baśnie! Sam zaś ćwicz się w pobożności!” (1 Tm 4,7)

Czynienie sobie z kłamstwa złudnego schronienia i kryjówki

„Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!” (Mt 6,22-23) Światłem i przewodnikiem życiowym dla każdego człowieka powinna być prawda. Ona jest dla ducha ludzkiego tak pożyteczna jak zdrowe oczy dla ciała. Niektórzy ludzie jednak nie prawdę wybierają za fundament swojego życia i działania, lecz kłamstwo i różne fałszywe doktryny. Z kłamstwa czynią sobie twierdzę i kryjówkę, jak to czynili władcy panujący nad ludem Jerozolimy, o których pisze prorok Izajasz: „Mówicie: Zawarliśmy przymierze ze Śmiercią i z Szeolem zrobiliśmy układ. Gdy się rozleje powódź wrogów, nas nie dosięgnie, bo z kłamstwa uczyniliśmy sobie schronisko i skryliśmy się pod fałszem”. (Iz 28,15) Tak mówili władcy, którzy oparli się na kłamstwie i za nim się ukryli. Wydawało im się, że dzięki temu mogą robić, co im się podoba. Takich potęg i dzisiaj nie brakuje. Wydaje im się nawet, że są panami życia i śmierci, bo zawarli „przymierze ze Śmiercią i z Szeolem zrobili układ”. Kłamią, walczą z dobrem, szerzą zło, deprawują sądząc, że są bezkarni. Myślą, że mogą robić bezkarnie, co chcą, bo nikt nie ma nad nimi władzy. Mylą się. Jest na szczęście Bóg, przed którym wszystko jest jawne. Dlatego prorok Izajasz mówi „Zaiste, Pan powstanie, jak na górze Perasim, jak w dolinie Gibeońskiej się poruszy, by dokonać swego dzieła, swego dziwnego dzieła, by spełnić swe zadanie, swe tajemnicze zadanie.” (Iz 28,21) Pan swoją mocą i swoimi sposobami zburzy ich twierdze uczynione z kłamstwa. Ujawni ich kryjówki utworzone z fałszu. Sprawi to wszystko w sposób, którego nie będą potrafili zrozumieć, dokona bowiem – jak mówi Izajasz – „dziwnego” dzieła, spełni swoje „tajemnicze zadanie”. Dlatego należy zaufać Panu. On jest wszechmocny. W Nim należy pokładać nadzieję nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się stracone, bo twierdze z kłamstwa wyglądają tak, jakby były nie do zdobycia.

WYBÓR PANA SWOJEGO ŻYCIA

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.24 (Mt 6,24)

Nie można podążać za przeciwnościami

„Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.” (Mt 6,24) Nie można równocześnie służyć Bogu i diabłu. Nie można być równocześnie sługą Boga, naszego Ojca, i Jego przeciwnika, diabła. Nie można podążać za Chrystusem, Zbawicielem, który chce nas doprowadzić do nieba, i równocześnie oddać się temu wszystkiemu, co utrudnia nam zbawienie. Chrystus nazwał to „Mamoną”. Pod tą tajemniczą nazwą kryje się wszystko, co pociąga ludzi na ziemi w niewłaściwy sposób, co ich mami i oszukuje. Bardzo często jest to pożądane bogactwo. Ono nieraz przysłania człowiekowi Boga lub nawet Go zastępuje, bo daje poczucie bezpieczeństwa, mocy, a nawet bezkarności. Równocześnie jednak odciąga od podążania drogą zbawienia tam, gdzie można mieć skarb większy i wieczny. Bóg powinien stać się jedynym naszym Panem i mieć bezwzględne pierwszeństwo w naszym życiu. Jeśli cokolwiek postawimy przed Nim, a nawet obok Niego, to owo „coś” może nami zawładnąć, przysłonić Boga lub nawet Go nam zastąpić. Należy jednak pamiętać, że nic i nikt oprócz Boga prawdziwego życia wiecznego nam nie da.

PEŁNE ZAUFANIE BOGU (por. Łk 12,22-31)

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?25 Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?26 Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?27 A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą.28 A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich.29 Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary?30 Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać?31 Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.32 Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.33 Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.34 (Mt 6,25-34)

„Zbytnie” troski

„Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?” (Mt 6,25) Różne troski mogą się pojawiać w naszym życiu, związane ze zdobywaniem środków do życia dla siebie i dla innych. Jezus nie mówi nam, że nie powinniśmy się wcale troszczyć ani o siebie, ani o innych, gdyż zachęcałby nas do braku odpowiedzialności i do bezczynności. Mówi: „Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać”. (Mt 6,25) Radę Jezusa potrafi wypełnić tylko ten, kto wierzy w ojcowską miłość Boga do nas – ten, kto Mu ufa bezgranicznie. Wiara rodzi w nas przekonanie, że naprawdę jest Ktoś, kto troszczy się o nas bez przerwy. To dobry Ojciec niebieski, który nie tylko nas kocha, ale potrafi wszystko uczynić, gdyż jest wszechmocny. Zaufania Bogu możemy się nauczyć, jeśli będziemy bardzo świadomie często postarzać słowa modlitwy Pańskiej: Ojcze nasz... chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj... Amen.

Ptaki i rośliny ukazują nam Bożą miłość i opiekę

Podstawowe codzienne troski ludzkie wiążą się z tym, co konieczne do życia, czyli z jedzeniem i odzieniem. Jezus skłania nas do uważnego patrzenia na otaczającą nas przyrodę: na ptaki, które Ojciec nasz niebieski żywi, i na kwiaty, które są przyodziane wyjątkowym pięknem. Patrząc z otwartym sercem na stworzony świat poznamy dobroć Boga, naszego Ojca, któremu można we wszystkim zaufać. Mówi: „Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?” (Mt 6,26) „A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary?” (Mt 6,28-30) Jeśli otworzymy serca na prawdę, to wszystko pouczy nas o wspaniałości i dobroci Boga – nawet ptaki i najdrobniejsze roślinki.

Niemożliwe jest przedłużanie życia ponad czas wyznaczony przez Boga

„Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?” (Mt 6,27) Trzeba przyjąć taką długość naszego życia, jaką Bóg nam darował, bo i tak nie potrafimy go przedłużyć. Przykładem może być leczenie. Dla jednych jest skuteczne, a dla innych – takimi samymi środkami – nie. Jeden leczony zdrowieje, a drugi umiera. Każdy umiera w takiej chwili, jaką Bóg dla niego przewidział. Jest to chwila najlepsza dla jego wieczności. Gdyby dobry żył dłużej, nie osiągnąłby już większej doskonałości na ziemie i większej chwały w niebie. Zły natomiast umiera wtedy, gdy kara piekła może być dla niego najmniejsza. Gdyby bowiem żył dużej, to jeszcze bardziej by się zdeprawował i musiałby ponosić surowszą karę w piekle.

Przede wszystkim troska o królestwo Boże

„Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.” (Mt 6, 31-33) Jedzenie i ubiór jest główną troską tych, którzy nie wierzą, że Bóg jest naszym dobrym Ojcem niebieskim, dbającym o każdego z nas miłością. Ci, którzy uwierzyli w Ewangelię Jezusa Chrystusa, ufają Mu i bardziej troszczą się „o Jego królestwo i o Jego sprawiedliwość” niż o codzienne sprawy. Znaczy to, że przede wszystkim starają się o zaprowadzenie na ziemi Bożego ładu, opartego na wzajemnym szacunku i miłości. Wierzą, że Bóg zapewni im środki do życia, bo troszczą się o Jego królowanie w ludzkich sercach.

Troski o przyszłość

„Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”. (Mt 6,34) Jezus zachęca nas do tego, żebyśmy nie troszczyli się zbytnio ani o dzień dzisiejszy, ani o przyszłość – „o jutro”. Każdy dzień ma dosyć swojej biedy i udręk. Nie trzeba sobie zatem do codziennych zmartwień dodawać różnych przewidywanych kłopotów i udręk przyszłych, które mogą się wydarzyć, ale nie muszą. Zamiast rozmyślać i martwić się, lepiej Bogu przedstawić wszystkie swoje sprawy, aby pomógł je rozwiązać. Jemu oddać każdą obecną chwilę, dzień jutrzejszy i dalszą przyszłość, która jest tylko Jemu dobrze znana. On w swoim czasie zadziała i nawet jeśli pojawią się różne kłopoty i trudności, wesprze nas odpowiednią „łaską chwili”, która pomoże nam w trudnych momentach życia. Na pewno nam jej nie odmówi.

O zaufaniu Bogu i troskach zobacz komentarz do: Łk 12,22-31)
SIÓDMY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań