ks. Kaszowski: Rozważanie Ewangelii wg. św. Mateusza

Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 19


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


NIEROZERWALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA

Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.1 Poszły za Nim wielkie tłumy, i tam ich uzdrowił.2 Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?»3 On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę?4 I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem.5 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela».6 Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?»7 Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było.8 A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo».9 (Mt 19,1-9)

Trwałość więzów małżeńskich

„A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”. (Mt 19,6) Małżonkowie są powołani do trwałej miłości wzajemnej. To powołanie zobowiązuje nie tylko do unikania rozwodów i tworzenia innych związków małżeńskich, lecz także do tego, by stale doskonalić miłość wzajemną. To doskonalenie powinno się łączyć z unikaniem wszystkiego, co osłabia więzy miłości i uczuć, a w następstwie stopniowo przygotowuje rozpad związku, który Bóg złączył, a którego człowiek nie powinien rozdzielać. Aby pomóc małżonkom zrealizować to trudne zadanie, Chrystus ustanowił sakrament małżeństwa, w którym swoją miłością, jaką obdarza wspólnotę Kościoła, umacnia mężczyznę i kobietę, którzy pragną tworzyć małżeństwo i rodzinę.

Szukanie pomocy u Jezusa lub zarozumiałe obywanie się bez niej

„Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan. Poszły za Nim wielkie tłumy i tam ich uzdrowił. Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?»” (Mt 19,1) O Jezusie Ewangelista Mateusz mówi, że nauczał i uzdrawiał tłumy; o tłumach – że przychodziły do Niego, aby szukać uzdrowienia. Nic podobnego nie mówi natomiast o wspomnianych przez siebie faryzeuszach. Ci przedstawiciele duchowych elit żydowskich nie przychodzili, by szukać pomocy lub jej komuś udzielać, lecz – by szkodzić. I tym razem nie przyszli do Zbawiciela, by szukać u Niego wsparcia duchowego, fizycznego i zbawienia, lecz po to, by po raz kolejny wystawić „Go na próbę”. Ponieważ nie mieli dobrej woli, ich wykształcenie nie służyło dobru. Przeciwnie, wykorzystywali swoją inteligencję i wiedzę biblijną i teologiczną do tego tylko, by Jezusa przebiegle podchwycić na jakimś słowie, oskarżyć, ukarać, a nawet – zabić. Ci zarozumiali ludzie nie szukali u Niego, prawdziwego Zbawiciela, pomocy w zdobywaniu świętości i mądrości, ponieważ uważali, że jedno i drugie już osiągnęli swoimi siłami.

Trwanie więzów małżeńskich pomimo listu rozwodowego

„Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo».” (Mt 19, 7-9) Jezus wyjaśnia, że praktykowanie dozwolonego przez Mojżesza odprawiania żony i dawanie jej listu rozwodowego nie jest zerwaniem z nią więzów małżeńskich, jakie między nimi zaistniały, lecz tylko jakby separacją, która nie daje możliwości zawarcia drugiego małżeństwa. Według słów Jezusa małżeństwo może być zawarte, gdy to, co się rozpadło, w rzeczywistości nie było związkiem małżeńskim, lecz „nierządem” o pozorach małżeństwa.

Nie wolno ludzkimi przepisami zmieniać natury nierozerwalnego małżeństwa

Jezus „odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było.” (Mt 19,4-8) Bóg stworzył świat jako dobry i ustanowiony przez Niego porządek zawsze był dobry. Dotyczy to również małżeństwa. Jak przypomniał Jezus, nie było po myśli Boga, Stwórcy mężczyzny i kobiety, żeby mieli się rozstawać po utworzeniu małżeństwa. Według Bożego zamysłu mężczyzna i kobieta mieli tworzyć jedno ciało, które ze swej natury nie dopuszcza rozrywania. Rozdzieranie ciała bowiem je niszczy, a nawet – uśmierca. Taki był porządek ustanowiony przez Boga i taki porządek przywrócił Jezus swoim nauczaniem. Było to konieczne, ponieważ z biegiem czasu, wskutek szerzącego się zepsucia i „zatwardziałości ludzkich serc”, znaleziono sobie różne sposoby, by zakwestionować nierozerwalność tego, co miało być „jednym ciałem” – małżeństwa. Pojawiła się między innymi praktyka dawania żonie listu rozwodowego. Jezus stwierdził jednak, że nie była ona doskonałym rozwiązaniem, lecz pewnym dostosowaniem przepisów do nieidealnego porządku, którego nie wprowadził Bóg, lecz zatwardziałość ludzkich serc, ich nieustępliwość, brak przebaczenia, pielęgnowanie urazów i wielu innych wad, które doprowadzają do rozpadu małżeństw. Według nauczania Jezusa żadne ludzkie prawo – nawet przepis o listach rozwodowych, dopuszczony przez Mojżesza – nie obala porządku Bożego, ustanowionego na początku stworzenia człowieka. Niedoskonałe przepisy ludzkie nie mogą znieść doskonałego Bożego porządku. Z tego powodu Jezus nakazał swoim wyznawcom powrócić do uznawania małżeństwa za związek nierozerwalny, gdyż jako taki został pomyślany w Boskim Umyśle. Zamiast niszczyć tę jedność przez swoje wady, trzeba ją doskonalić przez ciągłe odbudowywanie swojej wzajemnej miłości i jej doskonalenie, dzięki łasce, którą każdy – jeśli tylko chce – może otrzymać od Jezusa. On też ustanowił specjalny sakrament, aby związek między mężczyzną i kobietą mógł się ciągle doskonalić i nie ulegać zniszczeniu w ciągu lat wspólnego życia.

DOBROWOLNA BEZŻENNOŚĆ

Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić».10 Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane.11 Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»12 (Mt 19,10-12)

Małżeństwo jest dobre, ale rezygnacja z niego też może mieć ogromną wartość

„Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane.” (Mt 19,10-11) Swoimi słowami Jezus przypomniał słuchaczom ustanowioną przez samego Stwórcę nierozerwalność związku małżeńskiego. Ta jedność jest dobra dla samych małżonków i ich potomstwa, dlatego nie powinna być niszczona przez złe czyny ani podważana przez jakieś błędne nauczanie o małżeństwie i rodzinie. Jednak zachowanie tej nierozerwalności nieraz bywa trudne i wymaga wielkich ofiar z dwóch stron: żony i męża. Dlatego niektórzy z obecnych przy Jezusie stwierdzili: „Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić” (Mt 19,10). Te słowa powtarza wielu dzisiaj, w czasach rozpowszechnionej mody na wolne związki partnerskie. Powtarzają te słowa ci, którzy w nierozerwalnym małżeństwie widzą hamulec dla życia swobodnego i rozpustnego, bez odpowiedzialności za życie drugiego człowieka. Zdecydowanie mniejsza grupa nie widzi siebie w małżeństwie z obawy, żeby nie stać się złym mężem lub trudną żoną – kimś, kto unieszczęśliwi drugą osobę. Jezus zwrócił uwagę na jeszcze innych, którzy rezygnują z małżeństwa. To ci, którzy dobrowolnie nie zawierają małżeństw, bo dane im zostało z wysoka zrozumienie, że rezygnacja z niego może być czymś niezwykle cennym dla tworzącego się królestwa niebieskiego.

Niezdolni do małżeństwa

„Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»” (Mt 19,12) Są osoby niezdolne do tworzenia małżeństwa, które ze swej natury jest ukierunkowane na przekazywanie życia potomstwu. Ta niezdolność – jak mówi Jezus – może być wrodzona lub pojawić się z różnych innych powodów. Ktoś może być niezdolny do utworzenia małżeństwa z powodów psychicznych lub fizycznych, bo urodził się z takim brakiem. Z tego powodu ma on na tym świecie inne zadanie do spełnienia niż jako mąż, żona, ojciec czy matka. Inni stali się niezdatni do małżeństwa, bo takimi ich ludzie uczynili, często na własne życzenie. Te słowa Jezusa można odnieść między innymi do prób zmiany płci, które doprowadzają do niezdolności utworzenia takiego małżeństwa, jakie Bóg przewidział dla mężczyzny i kobiety od początku ich zaistnienia na ziemi. Podobna niezdolność może powstać z powodu przekształcenia w kimś różnymi metodami orientacji seksualnej. Wtedy z osób zdolnych do takiego małżeństwa, o jakim jest mowa w Księdze Rodzaju – czyli bycia jednym ciałem przez mężczyznę i kobietę – stają się do tego niezdolni, przynajmniej psychicznie. Istnieje jeszcze jednak grupa ludzi, którzy – jeśli nie zaczną nad sobą poważnie pracować – nie potrafią lub raczej nie chcą utworzyć nierozerwalnego związku małżeńskiego. To ci, którzy nie chcą wziąć na całe życie odpowiedzialności za drugą osobę i nie chcą mieć dzieci, by nie krępowały ich egoistycznego stylu życia. Często wolą opiekowanie się zwierzętami niż wychowywanie dzieci i karmienie ich swoją miłością.

Przez ludzi uczynieni niezdolnymi do małżeństwa

„Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»” (Mt 19,12) Małżeństwo – takie jakie Bóg wymyślił dla człowieka jako najlepsze dla niego – ma bazować na wiernej miłości, pragnącej uszczęśliwiać drugiego przez całe życie. Boże małżeństwo – czyli w formie chcianej przez Stwórcę – wymaga stałego pogłębiania miłości, a tym samym – usuwania z życia swojego egoizmu. Jezus mówi, że „są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili”. Takim czynnikiem wywołującym niezdolność do małżeństwa może być wytwarzany klimat i moda, która czymś mało atrakcyjnym czyni nierozerwalne małżeństwo, oparte na dozgonnej i wiernej miłości. Z powodu tego klimatu i różnych licznych działań zniechęcających do przekazywania życia dzieciom małżeństwo zostało zastąpione związkami partnerskimi, a dzieci – zwierzętami, podróżami, karierą i realizowaniem różnych innych pomysłów na rzekomy rozwój i szczęście. Często też więź z komórką, tabletem i komputerem jest większa niż z żoną, mężem, dziećmi, rodzicami i krewnymi, a płytkie kontakty poprzez media społecznościowe zastępują międzyludzkie relacje. Księga Rodzaju mówi, że Bóg pobłogosławił mężczyznę i kobietę i w swojej ojcowskiej miłości polecił im zaludniać stworzoną przez Niego ziemię i czynić ją sobie poddaną. Po błogosławieństwie powiedział do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi.” (Rdz 1,28) To, co się dzisiaj propaguje jawnie lub w sprytny ukryty i długofalowy sposób, jest przeciwieństwem nakazu-prośby Stwórcy. Jakby z cichą piekielną ironią szerzy się Jego anty-przykazanie: „Nie bądźcie płodni, nie rozmnażajcie się, ubóstwiajcie ziemię, klimat, ryby morskie, ptactwo, koty, psy, króliki i wszelkie zwierzęta chodzące i pełzające po ziemi”.

JEZUS BŁOGOSŁAWI DZIECI

Wtedy przyniesiono Mu dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego.13 Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie».14 Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.15 (Mt 19,13-15)

Dzieci trzeba prowadzić lub nawet przynosić do Jezusa

„Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie».” (Mt 19,14) Kiedy przyprowadzono lub przyniesiono do Jezusa dzieci, On włożył na nie ręce i pomodlił się. Nie odszedł z tego miejsca, zanim nie zesłał łaski na te młode istoty. Ponieważ jest Zbawicielem wszystkich, dlatego chce dać życie wieczne każdemu. Chce otaczać swoim błogosławieństwem także dzieci. One jednak, zwłaszcza w najmłodszym wieku, nie potrafią samodzielnie odszukać Go i przyjść do Niego np. do kościoła. Same też nie potrafią poprosić Go o chrzest i o wyjątkowo wielkie łaski, jakich udziela przez ten sakrament. Muszą im w tym pomóc dorośli. Jednak obecnie coraz więcej rodziców tego nie robi. Są gorsi od uczniów Jezusa, którzy nie dopuszczali matek z dziećmi do Niego nie z powodu złośliwości, lecz z troski o Niego, gdyż prawdopodobnie wszyscy się do Niego pchali. Bez cienia żalu więc Jezus powiedział im, żeby nie przeszkadzali dzieciom przychodzić do Niego, tym bardziej że w młodym wieku dziecięce serca są szczerze otwarte na Niego i na Jego królestwo. Znacznie ostrzej niż do swoich Apostołów Jezus zwraca się do tych dzisiejszych rodziców, którzy nie zbliżają swoich dzieci do Niego ani słowem, ani przykładem. Jeszcze surowsze słowa odnoszą się do tych, którzy odmawiają dzieciom sakramentu chrztu. Dorośli, bardziej zepsuci niż dzieci, odmawiają zbliżenia się do Jezusa małym istotom, które potrafiłyby Go przyjąć lepiej niż oni – bez udawania i ze szczerą miłością. W późniejszym wieku nie będzie to dla nich już takie łatwe, o czym świadczy między innymi udział w katechezie w szkołach ponadpodstawowych. Bywają klasy, w których ani jeden młody chłopak lub dziewczyna w niej nie uczestniczy.

Grzeszne przeszkadzanie dzieciom w przychodzeniu do Jezusa

„Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie».” (Mt 19,14) Od jak najwcześniejszych lat rodziny i całe otoczenie powinno prowadzić dzieci do Jezusa, aby ich serca nie zostały oddalone od Niego i od Jego królestwa. Krzywdzą dzieci wszyscy ci, którzy przeszkadzają im przychodzić do ich Zbawiciela. Tymi „przeszkadzającymi” mogą być organizacje i systemy polityczne, walczące w sposób jawny albo ukryty z wiarą w Boga żywego i prawdziwego. Nieraz zaliczają się do nich wychowawcy w szkołach i przedszkolach. Jednak nawet rodzice nieraz przeszkadzają swoim dzieciom przychodzić do Jezusa lub zupełnie ich do Niego nie dopuszczają.

Dzieci są ważniejsze niż psy i koty

„Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie».” (Mt 19,14)Jezus błogosławił dzieci. Nie przeklinał ich i nie szkodził im. Nigdy nie dozwalał ich zabijać – ani przed ani po ich narodzeniu. Nie dozwalał ich krzywdzić w żaden sposób. Dzisiaj jednak w wielu krajach nie stanowi większego problemu zgadzanie się nawet na ich zabijanie. Powszechna stała się praktyka aborcji, nieraz nawet do dnia porodu. Pojawia się też prawna zgoda na zabijanie ich po narodzeniu, przy czym ten rodzaj morderstwa nazywa się okazywaniem im pomocy. Chodzi bowiem o dzieci chore i cierpiące. Tak samo aktem humanitaryzmu określa się zabijanie osób starszych i osłabionych przez wiek. Jedni protestują przeciw podobnym praktykom, a inni – nie. Temu tolerowaniu i cichemu przyzwalaniu na różne formy eutanazji towarzyszy inne zjawisko: wychwalanie opieki nad poważnie okaleczonymi i cierpiącymi zwierzętami. Okaleczonym psom, kotom i innym zwierzętom przedłuża się życie, zachęca się do przyjmowania do swojego domu, do „adoptowania” kalekich zwierząt. Zbiera się pieniądze na protezy lub skomplikowane operacje dla nich. Zachęca się do tych czynów, jak do czegoś bardzo szlachetnego. Może byłoby to faktycznie czymś pięknym, gdyby równolegle do tego „szlachetnego” nurtu nie wprowadzano w tak zwanych cywilizowanych krajach morderczych praktyk, odnoszących się do ludzi. W niektórych krajach jest dozwolona eutanazja nie tylko na osobach chorych, starszych, ale także na chorych i cierpiących dzieciach. Mówi się przy tym o niesieniu im pomocy przez „godną” śmierć. Nie jest już nawet dobrze widziane krytykowanie tej praktyki. Często jednak w mediach słyszy się głosy litości nad chorymi zwierzętami. Czemu jednak nie chce się im pomagać tak „szlachetnie” jak chorym dzieciom, które się bezkarnie zabija w świetle prawa, za jego przyzwoleniem. O usypianiu chorych i okaleczonych zwierząt nie mówi się za wiele lub nic. Nie wiadomo, jakie zniewagi spadłyby na człowieka, który by to zaproponował jako dobre rozwiązanie dla cierpiących zwierząt. Jego największymi wrogami może staliby się ci, dla których nie jest żadnym problemem moralnym ciche lub jawne opowiadanie się za aborcją i eutanazją, także tą odnoszącą się do chorych dzieci. Do dzisiejszego świata i do jego ideologów dobrze pasują słowa Jezusa, które skierował kiedyś do współczesnych Mu faryzeuszów: „Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!” (Mt 23,24)

Królestwo niebieskie przy Jezusie

„Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie».” (Mt 19,14) Dzieci szły do Jezusa, chciały być przy Nim, dlatego między innymi z tego powodu powiedział On, że do takich należy królestwo niebieskie. Przychodzące do Niego dzieci były przykładem dla dużej części Izraela i całej ludzkości, odrzucającej swojego Zbawiciela. Wielu bowiem chce żyć bez Niego i nie szuka królestwa, które znajduje się tylko przy Nim i w Nim. Świat chętnie buduje sobie swoje królestwo na swoich zasadach, które chętnie nazywa – niesłusznie – „wartościami”. Jezus dał przychodzące do Niego dzieci za przykład, który przypomina wszystkim ludziom, że w oddaleniu od Niego, bez Niego nie da się zbudować królestwa niebieskiego, czyli królestwa dobra i prawdy.

Nie do zła lecz do Jezusa należy prowadzić i dopuszczać dzieci

«Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie».” (Mt 19,14) Do tych słów Zbawiciela trzeba by jeszcze – we wszystkich epokach, także w naszej – dodać: Dopuście je do Mnie zamiast do waszego brudu, w którym stopniowo od najwcześniejszych lat je zanurzacie. W Chrystusie bowiem znajdą czystość, świętość i zbawienie, natomiast w świecie zbudowanym przez dorosłych – mnóstwo brudu, grzeszności i przeszkód w zbawieniu.

BOGATY MŁODZIENIEC

A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?»16 Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania».17 Zapytał Go: «Które?» Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie,18 czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!»19 Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?»20 Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»21 Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.22 (Mt 19,16-22)

Jeśli chcesz być doskonały, to powiększ swoją miłość

„Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»” (Mt 19,21) Młodzieniec, który przyszedł do Jezusa z zapytaniem o drogę do życia wiecznego, odszedł od Niego zasmucony. Zrozumiał bowiem, że bardzo wiele mu brakuje do prawdziwej doskonałości. Chociaż bowiem żył według Bożych przykazań, to głębokiej miłości jeszcze nie posiadał. Nie był więc tak doskonały, jak mu się wydawało. Zrozumiał, że mógłby z miłości do Boga i do ludzi zrobić jeszcze bardzo dużo. Zasmuciło go to, że dla osiągnięcia pełnej doskonałości musiałby swoje dobra materialne – przez wsparcie nimi ludzi biednych – zamienić na prawdziwe klejnoty duchowe, z których największym jest miłość do Boga ponad wszystko i miłość do bliźnich – zwłaszcza do tych, którzy cierpią na ziemi niedostatek. Gdyby wyznawcy Chrystusa zrozumieli tak jak ten bogaty mężczyzna wartość rezygnowania ze swoich bogactw i przyjemności dla powiększenia miłości do Boga i do bliźnich, to wielu z uważających się za dobrych chrześcijan pogrążyłoby się w smutku. Straciliby bowiem przyjemne poczucie bycia dobrym uczniem Jezusa, wspaniałym chrześcijaninem, może nawet teologiem i „światłem” w Kościele. Przed tym dobroczynnym i błogosławionym smutkiem „ratuje” ich tylko brak pełnego zrozumienia wartości ciągłego stawania się ubogim dla ubogacenia innych. I – pogrążeni w swojej niewrażliwości na cierpienie innych – żyją zadowoleni z siebie.

Będziesz miał skarb w niebie

„Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»” (Mt 19,21) Młody człowiek, który przyszedł do Jezusa, stanął przed bardzo ważnym wyborem: albo mieć wielkie skarby materialne na ziemi, albo skarb w niebie. Wybór okazał się dla niego bardzo bolesny z powodu przywiązania do materii. Życie wieczne chciał osiągnąć i dlatego przyszedł do Jezusa z zapytaniem: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?” (Mt 19,16) Na to pytanie usłyszał odpowiedź, że powinien żyć według przykazań Dekalogu, bo one stoją na straży podstawowej doskonałości, bez której nie można wejść do nieba. W swoim pouczeniu Jezus poszedł jednak o krok dalej. Pouczył go, że może nie tylko „otrzymać życie wieczne”, ale jeszcze – mieć „skarb w niebie”. Tym skarbem jest miłość bardzo wielka, którą osiągnąłby, sprzedając swoje posiadłości, aby wesprzeć ubogich. Ta miłość upodobniłaby go w większym stopniu do Boga, który jest Miłością, i radowałaby Go przez całą wieczność. Nie tylko przebywałby w domu Ojca jak wszyscy inni zbawieni, ale dodatkowo mógłby się przez całą wieczność cieszyć tym, że dla Chrystusa wyzbył się dóbr ziemskich, aby służyć Mu w ubogich bliźnich. Zbawieni radują się przede wszystkim z tego, że widzą i odczuwają Miłość Boga; cieszą się z Jego miłosierdzia i łask, bez których nie znaleźliby się w niebie. Ale dodatkowo jeszcze radują ich wszystkie dobre czyny, które wykonali na ziemi z miłości do Boga i bliźnich. Te czyny nie były takie same u zbawionych, bo każdy z nich dokonał ich więcej lub mniej na ziemi i czynił je z większą lub mniejszą miłością.

Małe rodziny i wielka ludzka rodzina

Młodemu człowiekowi, który pytał Jezusa, dzięki jakim dobrym czynom może otrzymać życie wieczne, Zbawiciel odpowiedział: „A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania.” (Mt 19,17) Kiedy ten zapytał: „«Które?» Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!» (Mt 19,18-19) Podając konkretne przykazania Boże, Jezus wspomniał przykazanie miłości do bliźniego. Zaraz po obowiązku czci wobec ojca i matki wymienił zobowiązanie miłowania „swego bliźniego, jak siebie samego”. Ewangelista Mateusz, który wymienił te dwa ostatnie obowiązki jeden po drugim, zrobił to pod natchnieniem Ducha Świętego. Chciał przypomnieć, że rodziców i swoją rodzinę trzeba kochać na pierwszym miejscu, ale nie można swojej miłości ograniczać wyłącznie do osób najbliższych. Nie można mieć na uwadze wyłącznie dobra swoich rodziców, rodzeństwa i dzieci. Miłość musi objąć wszystkich ludzi, bo wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga, odkupionymi przez tego samego Syna Bożego. Wszyscy jesteśmy powołani do przebywania przez całą wieczność w domu tego samego i jedynego naszego Ojca niebieskiego. Tam nie będzie żadnych podziałów podobnych do tych, których tak wiele istnieje na ziemi. Bóg stworzył nas jako jedną wielką rodzinę ludzką i warto sobie to ciągle przypominać i miłować każdego „bliźniego jak siebie samego”. Tworząc Kościół, Jezus jeszcze bardziej zacieśnił więzy międzyludzkie.

Dobry Bóg potrafi bezbłędnie pokazać nam prawdziwe dobro

„A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania».” (Mt 19,16-17) Jezus pouczył bogatego młodzieńca, że o tym, co jest naprawdę dobre a co złe, bezbłędnie potrafi pouczyć tylko sam Bóg, bo tylko On jest prawdziwie Dobry. I zaraz po tym wyjaśnieniu zwrócił jego uwagę na przykazania Boże, które pochodzą właśnie od tego „Dobrego” Boga. O tym pouczeniu Jezusa dobrze powinni pamiętać ludzie naszej epoki, którzy chętnie sami – i to w dowolny sposób, bez oglądania się na Dobrego Boga – określają, co rzekomo jest dobre, a co złe. I tworzą, i mieszają, bo często zło nazywają dobrem, dobro – złem albo małe dobro – największym dobrem. I wprowadzają nieład moralny, który nie powstałby, gdyby zachowywali w swoich sercach, umysłach i czynach Boże pouczenia, Boże przykazania. Swoim postępowaniem przypominają pierwszych rodziców, którzy – zwiedzeni przez szatana, w ataku pychy – wymyślili sobie rzekomo lepszy sposób życia niż ten, który zalecił im Bóg. Szybko okazało się, że nie wymyślili większego dobra lecz zgubę dla siebie i dla całej ludzkości. Od tego nieszczęścia, które sprowadzili na wszystkich ludzi, uratował nas dopiero Syn Boży, Jezus Chrystus, który w tym celu ofiarował za nas swoje życie na krzyżu.

Wybór dobra lub odrzucanie go

„A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry.” (Mt 19,16-17) Jezus zadał to pytanie, aby zmusić go do głębszej refleksji nad swoim życiem. Chciał, aby zrozumiał, że jeśli pójdzie za Nim, to rzeczywiście znajdzie to dobro, które go doprowadzi do życia wiecznego. Chciał, żeby pojął, że Bóg jest dobry i dobry jest On, Jezus, prawdziwy Syn Boży. On jest Drogą do życia wiecznego i On pokazuje prawdziwe dobro. Zainteresowanie tą drogą powinno być wielkie, największe. Czy tak jednak jest? Gdy patrzy się np. na zainteresowanie młodzieży ze szkół ponadpodstawowych katechezą, to rodzi się wątpliwość, czy Droga-Chrystus, jest tak traktowana, jak na to zasługuje. To prawda, że młodzież traci zainteresowanie religią i z tego powodu często nie uczestniczy w dobrowolnej katechezie, która nie jest obowiązkowa. Jednak za decyzjami młodzieży stoją ich rodziny. Czy i dla nich katecheza, na której ich dzieci poznają drogę zbawienia ukazaną przez Chrystusa, też nie ma większego znaczenia? Młodych ludzi katecheza zazwyczaj nudzi dlatego rezygnują z niej. Ale przecież w szkole wiele jest innych przedmiotów, które ich zupełnie nie interesują, a mimo to są na nich obecni. Uczestniczą w nieinteresujących lekcjach, bo muszą. Na katechezę chodzą lub nie wyłącznie z własnego wyboru. Ten wybór podyktowało im ich serce, które jest jakie jest. Wszystkie dobrowolne, niewymuszone wybory pokazują, jakie naprawdę jest nasze wnętrze.

Wymagająca droga do prawdziwego dobra

„A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry.” (Mt 19,16-17) Jezus miał ukazać bogatemu młodzieńcowi drogę do wielkiego dobra, do wielkiej doskonałości. Pouczenie Chrystusa miało go jednak zasmucić, bo wymagało podążania za Nim, oderwania się od bogactw i udzielania pomocy ubogim. Jezus przewidział reakcję młodzieńca. Wiedział, że go zasmuci, dlatego chciał mu dać odpowiednie lekarstwo na ten smutek: udzielenie mu rady poprzedził zadaniem mu pytania, dlaczego to Jego pyta o dobro, skoro Dobry jest tylko Bóg. Swoimi słowami chciał doprowadzić dobrze usposobionego młodzieńca do wiary w to, że On jest Jezusem, Synem Bożym, i dlatego wszystkie Jego pouczenia – nawet te wymagające i zasmucające – są słowami Boga, czyli Tego, który jest naprawdę Dobry i wie, co dla człowieka jest dobre. Dla każdego człowieka, podobnie jak dla tego bogatego młodzieńca ważne jest pamiętanie o tym, że Boże przykazania naprawdę nie pochodzą od człowieka lecz od Boga, od Boga Dobrego, który nie chce nawet w najmniejszym stopniu nikogo skrzywdzić. Jeśli człowiek chce być szczęśliwy, to musi się oprzeć na prawie Dobrego Boga i nie może sobie tworzyć sprzecznego z nim systemu wartości. Szczytem i źródłem Bożego porządku jest miłość do Boga i do człowieka. Dzisiaj natomiast chętnie świat zaraża się nowym systemem wartości, rzekomo lepszym niż Boży. Na szczycie tego systemu, zamiast przykazania miłości, stoją inne przykazania, przede wszystkim samowola nazywana wolnością, czyli mów, co chcesz, rób, co chcesz, i nie oglądaj się na nikogo: ani na Boga, ani na ludzi (ewentualnie tylko na zwierzęta, ich dobrostan oraz na klimat); realizuj się według własnych kaprysów i pomysłów, nieraz chorych i patologicznych, a przez to niszczycielskich – w tym życiu i w przyszłym. Kiedy człowiek dowiaduje się i zaczyna rozumieć, że powinien zrezygnować ze swoich egocentrycznych planów i układania według nich swojego życia, staje się smutny jak bogaty młodzieniec, który usłyszał, że posiadane bogactwa, zachowane egoistycznie tylko dla siebie, dla swoich przyjemności, hamują rozwój jego miłości i przez to go zubożają duchowo i pozbawiają skarbu w niebie.

Dobroć człowieka zawsze może być większa niż już jest

„Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?» Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»” (Mt 19,20-21) Młodzieniec był zainteresowany Bożymi przykazaniami, miał dobrą wolę, dlatego chciał wiedzieć, czego mu jeszcze brakuje, aby jego życie było doskonalsze. O to właśnie zapytał Jezusa. Usłyszał od Niego wyjaśnienie, że do osiągnięcia większej doskonałości potrzeba jego większego zainteresowania się ubogimi niż swoimi dobrami materialnymi. Potrzebne mu jest też pełne zainteresowanie się Nim, Jezusem, bo to On jest tym Bogiem, który jako jedyny jest Dobry. Jezus chciał, żeby ten szlachetny młodzieniec zrozumiał, że dobra materialne nie dają pełnego szczęścia i przy tym odciągają uwagę od ludzi ubogich, a często także – od Niego. Chciał, żeby był w pełni doskonały, dlatego powołał go na swojego ucznia, mówiąc: „Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mt 19,21) Bóg jest zawsze nieskończenie Dobry, a człowiek może tylko dążyć do pełnej dobroci, stając się w każdej chwili człowiekiem coraz lepszym. Tak się dzieje, gdy w pełni powierza się Jezusowi. Dopomaga mu w tym również naśladowanie Jego Matki, w której całym życiu – jak w czystym lustrze – odbijała się Dobroć Boga.

Przykazania „Dekalogu” drogowskazami na drodze do nieba

„Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania». Zapytał Go: «Które?» Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!»” (Mt 19,17-19) W judaizmie istniało dużo różnych przepisów, nakazów i zakazów religijnych. Kiedy więc młodzieniec usłyszał odpowiedź Jezusa na jego pytanie, że ma zachowywać przykazania, aby osiągnąć życie wieczne, zapytał: „Które?”. Wtedy Jezus wymienił mu przykazania „Dekalogu” i największe przykazanie miłości. Było to bardzo ważne uściślenie, ponieważ pokazało wszystkim ludziom drogę do nieba. Tą drogą jest miłowanie tak, jak tego uczą przykazania „Dekalogu”. Nikt zatem nie powinien sobie tworzyć nowych „dekalogów” i jakiegoś nowego swojego przykazania miłości. Nie można też nazywać miłością czegoś, co z nią nie ma nic wspólnego ani podążać za zasadami postępowania, sprzecznymi z dziesięcioma Bożymi przykazaniami.

Odczuwanie braków swojej doskonałości

„Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?»” (Mt 19,20) Są ludzie mający przekonanie o swojej doskonałości, bo – jak mówią – nie piją, nie palą, nie zażywają narkotyków, nie kradną, a w naszych czasach dodają, że nie krzywdzą zwierząt i dbają o klimat. Uważają, że przez to są już doskonali i lepsi od innych. Bardzo się jednak mylą, ponieważ doskonałość nie polega na samym tylko unikaniu zła, lecz na miłości, która wyrywa człowieka z egoizmu i otwiera na Boga i bliźnich. Największe przykazanie miłości mówi tylko o miłości do Boga, nic nie wspominając o miłości do zwierząt i do przyrody. Do ludzi zadowolonych ze swojej doskonałości nie zaliczał się młodzieniec, który przyszedł do Jezusa, by mu pokazał drogę zbawienia. Stwierdził, że przestrzegał przykazań Bożych, które wymienił Jezus, ale czuł, że przez to nie jest jeszcze w pełni doskonały. Dlatego powiedział: „Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?” (Mt 19,20) I dowiedział się, że powinien bardziej pogłębić swoją miłość do ubogich bliźnich i do Niego, Boga-człowieka, Jezusa Chrystusa. Dlatego miał sprzedać swoje dobra, aby zdobytymi pieniędzmi wesprzeć ubogich. Miał też iść za Jezusem jako jego wierny uczeń, który od Niego będzie czerpał moc do stawania się coraz doskonalszym w miłowaniu Boga i ludzi.

NIEBEZPIECZEŃSTWO BOGACTW

Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego,23 Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego».24 Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: «Któż więc może się zbawić?»25 Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe».26 (Mt 19,23-26)

Bogactwa zagrażające zbawieniu

„Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego».” (Mt 19,23-24) Chrystus ukazał swoim uczniom zagrożenia, jakie wiążą się z posiadaniem bogactw. Jego pouczenie posiada ogromną wagę i dzisiaj, kiedy „sukcesem” zwykle nazywa się zdobycie bogactw, dostatnie życie, spełnianie swoich marzeń dzięki posiadanym środkom materialnym. Bogactwa są niebezpieczne dla zbawienia, gdyż psują moralnie w sposób niezauważalny. Łamanie przykazań Bożych wywołuje u człowieka wyrzuty sumienia, które uświadamiają mu zło zagrażające jego zbawieniu. Dzięki temu może się poprawić i wejść do nieba. Z bogactwami jest inaczej. Działają one jak trucizna o przyjemnym smaku i zapachu, która zatruwa organizm bardzo wolno, niepostrzeżenie. Posiadanie bogactw zwykle nie wywołuje wyrzutów sumienia, bo też żadne przykazanie nie mówi: „Nie posiadaj bogactw!” Posiadanie ich lub dążenie do nich może jednak działać jak duchowa trucizna, która osłabia, zatruwa i niszczy wiarę, ponieważ wypiera z życia wszechmogącego Boga. Bogactwa łatwo mogą przyćmić Go i jakby Go zastąpić, ponieważ często przynoszą człowiekowi władzę, niezależność od innych, brak ograniczeń i wiele innych przyjemności. Człowiek może dojść do mylnego wniosku, że bogactwa dadzą mu więcej niż Bóg. Przez to oddala swoje serce od Niego i ponadto przestaje dostrzegać ludzi ubogich. Bogacz stopniowo przestaje rozumieć ich smutki, problemy i niepokoje, ponieważ sam ich nie przeżywa. Słabnąca wiara i zanikająca miłość zagraża zbawieniu. Dlatego Jezus powiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego.” (Mt 19, 23) Jezus mówił przede wszystkim o tych ludziach, których posiadane bogactwa zaślepiły i zniszczyły ich miłość do Boga i do bliźnich.

Swoich uczniów Jezus ostrzegł przed bogactwami

„Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego” (Mt 19,23) Swoim uczniom Jezus wyjaśnił zagrożenie, jakie stwarza bogactwo dla zbawienia, gdyż chciał ich ustrzec przed przewiązaniem do dóbr materialnych i szukaniem ich za wszelką cenę. Wyjaśnił im to niebezpieczeństwo, aby oni z kolei ostrzegali przed nim innych ludzi. To ostrzeżenie nie traci na ważności również w naszych czasach – a może nawet jest w szczególny sposób aktualne – gdyż w bogatych krajach nie tylko grupy dążą bez umiaru do wzbogacenia się za wszelką cenę, ale nawet całe narody. Dla wielu z nich to drążnie staje się czymś ważniejszym niż szukanie wiecznego zbawienia.

Nie świat, jego kultura, ludzie i rzeczy zapewniają człowiekowi zbawienie

„Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego». Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe».” (Mt 19, 24-26) Jezus pouczył swoich uczniów, że tylko Bóg potrafi i chce zbawić człowieka. Nie może tego uczynić drugi człowiek, a tym bardziej – rzeczy: jakieś talizmany, magiczne przedmioty, bogactwo. Bóg chce zbawić, dlatego w Nim należy pokładać ufność i u Niego szukać zbawczej pomocy, bo świat nie jest nastawiony na to, żeby komuś pomagać w zbawieniu. Pomagają w dojściu do nieba bliźnim jedynie ci, którzy poszli za Jezusem i przez to wyzwolili się ze skażonej mentalności świata, dla którego wartość ma tylko bogacenie się i wytworzona przez niego tzw. „kultura”. „Tak zwana”, bo nieraz to, co nazywa się „kulturą”, jest zwykłym ordynarnym bluźnierstwem, „hymnem” na cześć zła, wychwalaniem i usprawiedliwianiem go, publicznym oswajaniem z nim oraz zachętą do szerzenia go. Nieraz etykieta: „sztuka” lub „kultura”, usprawiedliwia najohydniejsze zło i zdemoralizowanie. Jednak ani te „niby bogactwa” duchowe ani złoto nikomu nie zapewnią zbawienia po śmierci. Ostrzeżenie Jezusa przed bogactwami zagrażającymi zbawieniu odnosi się przede wszystkim do dóbr materialnych – znajdujących się dzisiaj w bankach, sejfach i różnych „lokatach kapitału” – jednak w szerszym sensie także do tych „pseudo-duchowych”, wytworzonych przez mentalność tego świata.

Pomoc Boża jest absolutnie konieczna do zbawienia

„Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe».” (Mt 19,25-26) Uczniowie Jezusa byli przerażeni, bo usłyszeli od Niego słowa, które uświadomiły im, jak wiele jest przeszkód, które utrudniają zbawienie. Przeraziło ich zwłaszcza to, że – jak usłyszeli – również bogactwo się do nich zalicza. A przecież jest ono często przedmiotem zazdrości, czymś upragnionym przez ludzi i narody. Uświadamiając uczniom niebezpieczeństwo grożące ze strony bogactw, Jezus pouczył ich, jak bardzo każdy człowiek potrzebuje do zbawienia pomocy Boga, dla którego wszystko jest możliwe. Bóg potrafi pomóc w zbawieniu nawet tym, którzy są wyjątkowo mocno kuszeni na tym świecie przez to, co dla niego jest najcenniejsze – głównie przez dobra materialne i przyjemności, jakie dzięki nim można osiągnąć.

NAGRODA ZA DOBROWOLNE UBÓSTWO

Wtedy Piotr rzekł do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?»27 Jezus zaś rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela.28 I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.29 Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi.30 (Mt 19,27-30)

Wyrzeczenia dla „imienia Jezusa”

„I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.” (Mt 19,29) Nie ma czynów, wykonanych z miłości do Boga, dla Jego królestwa, dla Ewangelii, które nie spotkałyby się z nagrodą udzielono przez Niego. Dotyczy to także dobrowolnego wyrzekania się bogactw „dla imienia Jezusa”, czyli wypływającego z miłości do Niego. Zbawiciel zapewnia, że takie wyrzeczenia spotkają się z nagrodą wieczną, a często również z nagrodą ziemską: wyrzekający się już na ziemi „stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”. Św. Marek wyjaśnia te słowa dokładniej: „Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,29-30)

Zasiadanie na tronach i sądzenie

„Wtedy Piotr rzekł do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?» Jezus zaś rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela.” (Mt 19, 27-28) Jezus odpowiedział Piotrowi na jego pytanie, co otrzyma on i inni uczniowie za to, że opuścili wszystko i poszli za Nim. Będą sędziami dla dwunastu pokoleń Izraela. Prawdziwość wypowiadanych słów potwierdził używaną przez Siebie formułą: „Zaprawdę, powiadam wam...” Co znaczy, że Jego pełni ducha miłości i ofiary uczniowie staną się sędziami dla innych? Może będą osądzać przez swój przykład. Oni bowiem poszli za Jezusem, a wielu innych – nawet należących do ich pokolenia – nie uczyniło tego. Dlatego wierni uczniowie Zbawiciela będą dla odrzucających Go wyrzutem sumienia za to, czego nie zrobili. Chociaż bowiem mogli stać się wiernymi uczniami Jezusa, to nie uczynili tego.

Hojne rozdawanie lub egoistyczne gromadzenie dla siebie

„I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.” (Mt 19, 29) Jezus powiedział: „każdy... stokroć tyle otrzyma” – „stokroć tyle”, ile komuś dał; stokroć tyle, ile wyrzekł się z miłości do Niego i do bliźnich. Te słowa można zestawić z innym Jego pouczeniem, zawartym w przypowieści o bogaczu, który chciał sobie dobrze zabezpieczyć ziemską przyszłość przez wybudowanie dużej ilości spichlerzy na swoje obfite zbiory, aby móc z nich korzystać w przyszłości (Łk 12,16-21). Został nazwany „głupcem”, bo nie wziął pod uwagę w swoich kalkulacjach życia wiecznego ani „bogactwa duchowego”. Myślał tylko o dobrach materialnych i o ziemskiej przyszłości, która miała się dla niego skończyć już w czasie nadchodzącej nocy, bo czekała go niespodziewana śmierć. Nie wykorzystał więc swojego majątku dobrze. Sam nic nie miał z niego ani też nie zadbał o swoje wieczne zbawienie. Źle podszedł do dóbr materialnych, ponieważ nie miał w swoim sercu miłości do ludzi biednych, którym jego plony mogłyby ułatwić życie. Człowiek ten skarby gromadził tylko dla siebie, ale nie był „bogaty przed Bogiem” (Łk 12,21) (Komentarz do przypowieści o głupim bogaczu tutaj)

Wielu pierwszych stanie się ostatnimi

„Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi.” (Mt 19,30) Nasze ziemskie oceny ludzi nie są w pełni prawdziwe, gdyż opierają się głównie na tym, co dostrzegamy naszymi zmysłami. Nie mogą być całkowicie prawdziwe, ponieważ nie widzimy nastawienia serca ludzi, nie dostrzegamy ich myśli, wewnętrznych nastawień dobrych lub złych; nie znamy też w pełni motywów ich działania, planów, zamiarów. Bóg jednak poznaje wszystko, co jest ukryte przed naszym poznaniem. On dostrzega serce ludzkie, czyli duchową stronę człowieka. W Jego królestwie okaże się, że wielu wielkich tego świata – jeśli się tam znajdzie – nie będzie wcale tak wielkimi, jak się wydawało na ziemi. I odwrotnie, w wielu niewiele znaczących w oczach świata zbawionych – określanych może nawet pogardliwie „prostakami” – ujawni się potęga ducha i ich ogromne podobieństwo do Boga. Przez to staną się wielkimi i „pierwszymi” w tym królestwie, do którego Jezus wstąpił po swoim zmartwychwstaniu.


DWUDZIESTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań