Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza
ROZDZIAŁ 15
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28
BOŻE PRZYKAZANIA I LUDZKIE TRADYCJE
Wtedy przyszli do Jezusa faryzeusze i uczeni w Piśmie z Jerozolimy z zapytaniem:1 «Dlaczego Twoi uczniowie postępują wbrew tradycji starszych? Bo nie myją sobie rąk przed jedzeniem».2 On im odpowiedział: «Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji?3 Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie.4 Wy zaś mówicie: "Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem [złożonym w ofierze] jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie,5 ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki". I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże.6 Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz:7 Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.8 Ale czci mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi».9 (Mt 15,1-9)
Przykazania Boże nie mogą być zastępowana ludzkimi przepisami
Atakującym Jezusa faryzeuszom wyjaśnia On, że nie można łamać Bożych przykazań w imię jakichś ludzkich tradycji, przepisów i zwyczajów. Jeśli ludzkie tradycje lub prawa są dobre, należy się ich trzymać. Nie może jednak być tak, że przykazania Boże zastępuje się ludzkim prawem, a naukę Bożą, ludzkimi wymysłami. Jest to zasada obowiązująca wszystkich ludzi wszech czasów.
Szukanie zła zamiast zajmowania się dobrem
„Wtedy przyszli do Jezusa faryzeusze i uczeni w Piśmie z Jerozolimy z zapytaniem: «Dlaczego Twoi uczniowie postępują wbrew tradycji starszych? Bo nie myją sobie rąk przed jedzeniem».” (Mt 15,1-2) Faryzeusze i uczeni w Piśmie nie zajęli się Jezusem, nie chcieli się uczciwie dowiedzieć, kim jest, dlaczego tak potężna moc w Nim działa, skąd u Niego tak wielka mądrość. To wielkie Dobro, jakim On był, nie interesowało ich. Szukali zła. Nie znajdując go w Jezusie, skupili się na Jego uczniach, podobni do hien i szakali, których nie interesują zapachy kwiatów, lecz odór rozpadającej się padliny. Ponieważ żadnego uchybienia Bożych przykazań też w nich nie znaleźli, więc skoncentrowali się na tym, że „nie myją sobie rąk przed jedzeniem”. (Mt 15,2) Zgorszeni lub udający zgorszonych tym faktem zwrócili się z zarzutem do Jezusa: „Dlaczego Twoi uczniowie postępują wbrew tradycji starszych? Bo nie myją sobie rąk przed jedzeniem”. (Mt 15,2) Wielkie Dobro, którym był Jezus, nie przyciągnęło ich. Skupili się natomiast na tym, co według nich było złem. A przecież uczniowie Jezusa nie przekroczyli żadnego z Bożych przykazań, które obowiązują wszystkich ludzi na całym świecie. Opisani faryzeusze i uczeni w Piśmie mają wielu naśladowców, których interesuje tylko zło wokół nich. O nim mówią, krytykują je, a licznych cudów Bożej łaski albo nie zauważają, albo ich nie interesują, dlatego o nich nie tylko nie mówią, ale nawet nie myślą.
Najpierw trzeba dobrze ocenić samego siebie
Atakującym faryzeuszom i uczonym w Piśmie Jezus nie odpowiedział, dlaczego Jego uczniowie nie myją sobie rąk przed jedzeniem. Nie chciał, żeby zajmowali się nimi i obwiniali ich. Chciał ich pouczyć, że najpierw powinni zająć się swoim postępowaniem i ocenić je uczciwie. A było ono gorsze niż czyny Jego uczniów. I na to waśnie zwrócił im uwagę swoim pytaniem: „Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji? (Mt 15,3) Nie tylko nie przestrzegali Bożych przykazań, lecz jeszcze to usprawiedliwiali, tłumacząc się wiernością swoim tradycjom. Jezus ich i nas pouczył, że rachunek sumienia z własnego postępowania powinien stać przed szukaniem win u naszych bliźnich. Nie powinniśmy też łatwo usprawiedliwiać łamania Bożych przykazań, bo przez to utrudnimy sobie prawdziwe nawrócenie.
Zaślepiająca obłuda
„Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji? (Mt 15,3) To pytanie Jezus skierował do faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy atakowali uczniów Jezusa za to, że nie umyli sobie rąk przed posiłkiem. Atakowali innych, chociaż sami nie przestrzegali Bożych przykazań i wydawali się tego nie dostrzegać lub raczej usprawiedliwiali swoje złe postępowanie. Dlatego któregoś dnia Jezus powiedział: „Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!” (Mt 23,24) Na duchowe zaślepienie narażają się ludzie, którzy stale szukają „drzazgi” w oku brata, a belki we własnym oku nie dostrzegają i mówią: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku” (por. Łk 6,41-43).
Sprytne omijanie Bożych przykazań nie jest dobrem
Jezus „im odpowiedział: «Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji? Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. Wy zaś mówicie: "Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem [złożonym w ofierze] jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie, ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki". I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże»”. (Mt 15,3) Chrystus potępia sprytne i mające pozory dobra uchylanie się od wypływającego z miłości do rodziców udzielanie im wsparcia przez dzieci. Według wymyślonej przez ludzi tradycji wystarczy uznać za ofiarę to, co miało być pomocą dla potrzebujących rodziców, aby nie musieć ich wspierać. I w ten sposób pozorna ofiara, która nic nie kosztuje, zapewnia dalsze posiadanie dóbr, które miały służyć wspieraniu rodziców. Te i im podobne tradycje służyły do oszukiwania sumienia. Jednak żadna tradycja nie zamienia egoizmu i obojętności wobec rodziców w miłość do nich, która podoba się Bogu. Żadne usprawiedliwiające „kombinacje umysłowe” nie mają wartości przed Bogiem, przez nie bowiem zło nie staje się dobrem, leczy jedynie ulega zatuszowaniu, co przeszkadza w usuwaniu go ze swojego życia.
Człowiek nie ma ani prawa, ani władzy, by zmieniać Boże przykazania
„Wy zaś mówicie: "Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem [złożonym w ofierze] jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie, ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki".” (Mt 15,5-6) Przykazania Boże w sposób prawdziwy określają, co jest złem, a co – dobrem. Nikt nie może tego obiektywnego porządku w żaden sposób zmienić, tak jak nikt nie może przemienić np. natury ognia i wody swoim absurdalnym twierdzeniem, że ogień jest mokry i płynny, a woda – czymś palącym i zapalającym inne przedmioty. Nawet gdyby ktoś tak twierdził i był przekonany, że tak jest naprawdę, nie zmieniłby swoimi słowami i myślami prawdziwej natury ognia i wody. Podobnie jest z dobrem i złem. To, co przykazanie Boże określa jako dobre, jest dobre bez względu na to, co ludzie o tym sądzą i czy się kierują w życiu tym Bożym wezwaniem. Podobnie to, co przykazania Boże jednoznacznie określają jako zło – i dlatego zabraniają to czynić – nie stanie się dobrem, gdy ktoś to określi jako dobro. I tak np. zawsze jest złem fałszywe składanie świadectwa przeciw swojemu bliźniemu, cudzołóstwo, brak szacunku względem rodziców. Powinien o tym pamiętać dzisiejszy świat, któremu wydaje się, że może na nowo ustalać, co jest dobrem a co złem, bez uwzględniania Bożych przykazań, wbrew temu, co one uznają za dobro i zło. Nawet jeśli ludzkie prawo zezwala czynić coś, czego zabraniają Boże przykazania, to i tak czynienie tego, na co prawo ludzkie zezwala, będzie w oczach Bożych złem i grzechem.
Ludzkie słowa, myśli, poglądy i dekrety nie potrafią zmienić zła w dobro, a dobra – w zło
„Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. Wy zaś mówicie: "Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem [złożonym w ofierze] jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie, ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki". I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże.” (Mt 15, 4-6) Jezus mówi o ludziach, którym się wydaje, że ich słowa potrafią zmienić treść obowiązujących Bożych przykazań. To pomyłka. Nikt tym, co mówi lub myśli, nie potrafi zmienić zakazów, nakazów i obowiązków wynikających z Bożych przykazań. Można publicznie manifestować i wyrażać krzykliwie swoje poglądy, lecz one nie zmieniają zasad moralnych, ustanowionych przez niezmienną Mądrość wiecznego Boga. Nie zmieniają ich też różne przyzwolenia, zawarte w wydawanych ustawach. Określone w Bożych przykazaniach dobro – bez względu na różnorodne poglądy ludzkie i różne wydawane ustawy – niezmiennie jest dobrem, a to, co słowo Boże przedstawia jako zło, zawsze jest złem. Nie potrafią tego zmienić żadne ludzkie opinie, ideologie i przekonania.
Każdy ma konkretnego ojca i konkretną matkę
„On im odpowiedział: «Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji? Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie.” (Mt 15,3-4) Żadne dziecko nie pochodzi od dwóch ojców lub od dwóch matek. Zawsze ma jednego konkretnego ojca i jedną konkretną matkę, nawet jeśli z jakichś powodów ich nie zna. Na tych biologicznych rodzicach spoczywa w pierwszym rzędzie opieka nad dziećmi i wychowywanie ich. Mogą być wyręczeni przez inne osoby tylko wtedy, gdy istnieją niepokonalne lub poważne przeszkody, uniemożliwiające wypełnienie ich obowiązków wobec dziecka. To oni powinni je kochać, a ono – okazywać im cześć i szacunek. Takie są prawa natury ustanowione przez Boga i kto w imię różnych ideologii usiłuje je zanegować, nie znajdzie wsparcia w Bożej Mądrości, która nigdy nie poprze burzenia Jej ładu, ustanowionego w naszym stworzonym świecie.
Przynajmniej szacunek wobec rodziców
„Wy zaś mówicie: "Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem [złożonym w ofierze] jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie, ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki". (Mt 15,5-6) Nie ma powodu usprawiedliwiającego braku czci względem ojca i matki. Nawet jeśli nie są dobrymi ludźmi i trudno ich darzyć miłością uczuciową, to zasługują na wdzięczność za dar życia i na wsparcie, gdyby się znaleźli w bardzo trudnej sytuacji.
Prawdziwe lub pozorne oddawanie czci Bogu
„Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi.” (Mt 15,7-9) Nie czci się Boga, gdy uczy się i przestrzega tylko zasad podanych przez ludzi, pomijając Boże przykazania. Gdy ktoś w taki sposób postępuje, nie oddaje czci Bogu w swoim sercu, lecz zewnętrznie, wargami, pozorami pobożności, które dla Boga nie mają żadnej wartości. Prawdziwego Boga czci ten, kto wypełnia Jego wolę i Jego przykazania i tego uczy innych. Jeśli jakiś człowiek lub jakaś religia uczy zasad postępowania, które są sprzeczne z Bożymi przykazaniami, to nie reprezentuje Boga prawdziwego.
Oddalenie sercem od Boga
„Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi”. (Mt 15,7-9) Mówienie do Boga i o Nim przy równoczesnym oddaleniu od Niego swojego serca jest powierzchowną pobożnością i obłudą. Prawdziwe bowiem zjednoczenie z Nim dokonuje się przez miłość do Niego, która polega nie na samych słowach, lecz na spełnianiu Jego woli i przykazań. Jeśli zatem ktoś wyklucza ze swojego życia Boże przykazania i zastępuje je czymś innym – ludzkimi przepisami, prawami, naukami – ten nie trwa w prawdziwej jedności z Nim.
Prorok powiedział o was
„Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi”. (Mt 15,7-9) Jezus uczy nas, byśmy słowa Pisma Świętego odnosili przede wszystkim do samych siebie. Nie powiedział bowiem o proroku Izajaszu, że mówił o „ludziach”, o „jakichś ludziach”. Chrystus stwierdził: prorok Izajasz „powiedział o was”. To „o was” odnosi się tak samo do każdego z nas jak i do wszystkich ludzi, którzy żyli i będą jeszcze żyli na ziemi. Nas i ich obowiązuje zasada, że przykazań Bożych nie wolno nikomu zmieniać i obłudnie usprawiedliwiać swoje odchodzenie od nich.NIECZYSTOŚĆ WYWOŁANA ZDEPRAWOWANYM SERCEM
Potem przywołał do siebie tłum i rzekł do niego: «Słuchajcie i chciejcie zrozumieć.10 Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym».11 Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?»12 On zaś odrzekł: «Każda roślina, której nie sadził mój Ojciec niebieski, będzie wyrwana.13 Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną».14 Wtedy Piotr zabrał głos i rzekł do Niego: «Wytłumacz nam tę przypowieść!».15 On rzekł: «To i wy jeszcze niepojętni jesteście?16 Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz.17 Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym.18 Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa.19 To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym».20 (Mt 15,10-20)
Faryzejskie gorszenie się prawdą
„Potem przywołał do siebie tłum i rzekł do niego: «Słuchajcie i chciejcie zrozumieć. Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym». Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?» (Mt 15,10-12) Wypowiedziana przez Jezusa prawda o duchowej nieczystości człowieka zgorszyła faryzeuszów. Oburzanie się i gorszenie się prawdą i dobrem oznacza poważne duchowe zdeprawowanie i posiadanie mentalności faryzejskiej. Nie dobro bowiem i prawda, lecz kłamstwa i zło powinny oburzać człowieka, gdyż są sprzeczne z tym, co jest miłe Bogu.
Grzeszni faryzeusze zgorszeni nauczaniem bezgrzesznego Jezusa
„Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?»” (Mt 15,12) Słowa Jezusa mogą zaskakiwać i dziwić. Mogą też być dla kogoś niezrozumiałe. To jest w pewnym sensie normalne, gdyż są wypowiadane przez Mądrość nieskończoną do ludzi, istot o inteligencji ograniczonej. Dlatego w tym nie ma nic zaskakującego, gdy ktoś ich nie rozumie w pełni. Słuchaczy Jezusa często zadziwiała Jego niezwykła mądrość, a uczniowie prosili Go nieraz o wyjaśnienie np. Jego przypowieści. Nie było w tym nic złego. Inaczej było z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie. W nich płynące z mądrości słowa Jezusa nie wzbudzały podziwu i szacunku, lecz zazdrość i negatywne osądzanie. Zamiast zadziwiać – „gorszyły ich”, czyli były uznawane za złe, wprowadzające w błąd i pobudzające do grzechu, a przez to – wymagające potępienia i odrzucenia. Faryzeuszów, grzeszników, gorszyły słowa wypowiadane przez Świętego. Podobnie dzisiaj podchodzą do Bożego Objawienia, wyjaśnianego przez Kościół, współcześni faryzeusze.
Prawda i mądrość nie zawsze imponuje i przyciąga
„Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?»” (Mt 15,12) Pełni mądrości głosiciele prawdy – do których zaliczał się Jezus – imponują tylko tym, którzy nie w udawany, lecz w szczery sposób pragną poznać prawdę. Wielu jednak, niestety, woli pochlebstwa niż poznanie prawdy o sobie. Ona bowiem pobudza do trudu doskonalenia swojego życia, a pochlebstwa sprzyjają duchowej bezczynności i mogą w człowieku powstrzymać rozwój duchowy. Gdyby Chrystus w swoim nauczaniu chwalił faryzeuszów i stawiał za wzór ich udawaną i obłudną świętość – której chwalić nie można – to nie spotykałby się z ich sprzeciwem i „gorszeniem się” Jego nauką. Tego jednak Zbawiciel świata nie mógł zrobić. Wybrał głoszenie prawdy, która drażniła obłudników.Atakowanie Jezusa przez urażonych faryzeuszów
„Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?»” (Mt 15,12) Jezus wytknął faryzeuszom między innymi nieprzestrzeganie przykazań, trzymanie się tradycji ludzkich zamiast Bożych zasad postępowania, obłudę, powierzchowne oddawanie czci Bogu samymi tylko wargami (Mt 15,1-9). Ta krytyka nie podobała się tym, do których była skierowana, bo raniła ich dumę z samych siebie. Dlatego oburzali się na Chrystusa. Prawdziwego powodu swojego rozdrażnienia nie chcieli podawać. Nie mogli przecież uskarżać się przed ludźmi, że Jezus wytyka im obłudę i udawaną pobożność! Zaczęli więc szukać w Jego nauczaniu błędów, aby móc Go oskarżać publicznie. Zaatakowali Go między innymi za Jego słuszne pouczenie: „Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym”. (Mt 15,11)
Zaślepieni duchowo przewodnicy i nauczyciele
„Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?» On zaś odrzekł: «Każda roślina, której nie sadził mój Ojciec niebieski, będzie wyrwana. Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną». (Mt 15,12-14) Faryzeusze zaatakowali Jezusa za Jego pouczenie ludzi: „Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym”. (Mt 15,11) Nie rozumieli głębi tego pouczenia i nie robili nic, by je lepiej zrozumieć, np. nie poprosili Jezusa, aby im wyjaśnił, co miał na myśli, wypowiadając te słowa. Nie zrobili tego z powodu pychy i niechęci do Niego. Oni, przewodnicy i przykład dla narodu, mieliby się poniżyć i pozwolić pouczać „jakiemuś” Jezusowi; oni, wybrańcy Boży i światli nauczyciele ludu? Tak siebie oceniali, dlatego nie słuchali uważnie Zbawiciela, nie chcieli Go dobrze zrozumieć i zuchwale atakowali Go. Z tego powodu Jezus ocenił ich surowo, ale zgodnie z prawdą mówiąc, że są ślepymi przewodnikami, którzy zasługują na wyrwanie jak wszystkie rośliny, których nie posadził Ojciec niebieski. Tylko zaślepieni jak oni ludzie idą za nimi, narażając się na ruinę duchową.
Zaślepieni szukają ślepych nauczycieli i przewodników
Jezus ostrzega przed podążaniem za nauczycielami, którzy porzucili prawdę i stali się podobni do faryzeuszów z Jego czasów: „Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną”. (Mt 15,14) I dzisiaj mamy wielu różnych przewodników i nauczycieli – duchownych i świeckich – którzy są podobni do zaślepionych faryzeuszów z czasów Jezusa. W swoim zaślepieniu występują przeciw Niemu, Jego nauce a nawet przeciw symbolom z Nim związanym, takim jak Krzyż naszego zbawienia. Najgorsze jest to, że ci ludzie zawsze znajdują uczniów, a nawet – wielbicieli i naśladowców, którzy swoimi kłamstwami wciągają innych w ciemności błędów. Rekrutują się oni spośród ludzi zaślepionych podobnie jak oni – ludzi, których prawda nie pociąga. O takich pisał św. Paweł do Tymoteusza: „Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. (2 Tm 4,3-4) Jezus ostrzega, by nie podążać za różnymi zwodzicielami, którzy nieraz zyskują światową sławę. Radzi każdemu: „Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną». (Mt 15,14)
Nieczystość pochodząca z serca zanieczyszczonego złem
Wtedy Piotr zabrał głos i rzekł do Niego: „Wytłumacz nam tę przypowieść!”. (Mt 15,15) Piotr nie wstydził się przyznać, że nie rozumie nauczania Jezusa o tym, że człowieka nie zanieczyszcza duchowo żaden pokarm, który spożywa. Otrzymał od Niego wyjaśnienie, połączone ze zdziwieniem. Jezus rzekł: „To i wy jeszcze niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz. Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym”. (Mt 15,16-20) Jezus wyraził zdziwienie, że po takim czasie przebywania z Nim i słuchania Jego nauczania, uczniowie jeszcze nie zrozumieli, że zło człowieka rodzi się w jego sercu, a nie – poza nim. Nie wchodzi w niego wraz ze spożywanym pokarmem, bo on nie wywołuje duchowego zepsucia. Człowiek psuje się duchowo, gdy podejmuje świadomie i dobrowolnie złe decyzje.
Podobieństwo Boże zatarte przez nieczystość człowieka
„Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym». (Mt 15,19-20) Człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Jezus mówi, co może człowieka uczynić nieczystym, czyli jakby „zabrudzić” w nim doskonałe podobieństwo do Boga. Wymienił kilka grzechów: „złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa.” Każde zło, które człowiek planuje lub czyni świadomie i dobrowolnie, sprawia, że w jakimś stopniu przestaje być czystym lustrem, w którym Bóg się odzwierciedla bez zniekształceń.
Odpowiedzialność za wchodzące w człowieka zepsucie świata
„Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz. Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym.” (Mt 15,17-18) Jak wyjaśnia Jezus, żaden pokarm nie czyni człowieka nieczystym, czyli nie deprawuje go. Nieco inaczej ma się rzecz z zepsutym środowiskiem, w którym przebywa człowiek. Jego zepsucie usiłuje się wedrzeć do ludzkiego wnętrza i uczynić go tak zepsutym – czyli nieczystym – jak ono samo. Jeśli jednak człowiek rzeczywiście zdeprawuje się, to nie stanie się to bez jego świadomego i dobrowolnego udziału. Jeśli bowiem może opuścić zepsute środowisko, to powinien tak postąpić. Jeśli nie porzuci go, choć może to zrobić, to dobrowolnie zgodzi się na demoralizację i zepsucie, które wedrze się do jego ducha. Często jednak nie potrafimy w pełni opuścić złego otoczenia. Przykładem jest świat i jego klimat niemoralności, sprzyjający popełnianiu różnorodnych grzechów. W takim świecie żyje każdy z nas. Jego zdeprawowanie usiłuje wedrzeć się w naszego ducha i nami zawładnąć. Ponieważ nie potrafimy opuścić zdeprawowanego świata i oddzielić się całkowicie od jego złych wpływów, musimy stosować inne środki niż niemożliwe do wykonania wydobycie się z niego. Tym środkiem jest jak najczęstszy kontakt z dobrem i świętością. Najwyższym Dobrem i Świętością jest Bóg, dlatego życie w jedności z Nim, karmienie się Jego nauką, Ciałem i Krwią Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, rozważanie Jego przykładu, poddanie się działaniu Ducha Świętego, leczy nas ze złych oddziaływań otaczającego nas środowiska. Jeśli ktoś dobrowolnie rezygnuje z kontaktu z Bogiem, skazuje się na duchowe zniszczenie, do którego wcześniej czy później doprowadzi wpływ zepsutego świata. Za to zepsucie człowiek będzie odpowiadał, bo dobrowolnie porzucił skuteczny Środek leczniczy, którym jest Bóg i leczące działanie Jego łaski.
WIARA KOBIETY KANANEJSKIEJ
Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu.21 A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha».22 Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!»23 Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela».24 A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!»25 On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom».26 A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów».27 Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.28 (Mt 15,21-28)
Wyjątkowa próba wyjątkowej wiary kobiety kananejskiej
Na prośbę kobiety kananejskiej Jezus odpowiedział pozornie negatywnie. Najpierw milczał, jakby nie słyszał jej prośby o litość, a potem powiedział jej: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”. (Mt 15,24) Następnie stwierdził: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom”. (Mt 15,26) Kobieta jednak nie ustępowała z powodu matczynej miłości do swojego dziecka. Wierzyła, że Jezus jest dla jej dręczonej przez złego ducha córki jedynym ratunkiem, dlatego nie przestawała Go prosić. „A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów».” (Mt 15,27) Zbawiciel wszystkich ludzi nie pozostał obojętny, widząc tak wielką wiarę, zaufanie Mu i miłość do córki. Okazał jej miłosierdzie i nagrodził jej wielką wiarę pochwałą. „Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.” (Mt 15,28)
Wiara kobiety kananejskiej i niewiara faryzeuszy
„Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.” (Mt 15,28) Wiara niewiasty kananejskiej kontrastuje z niewiarą faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Ona nie znała tak jak oni Pisma Świętego i zapowiedzi prorockich, odnoszących się do Jezusa, a jednak uwierzyła w Jego moc. Opierała się tylko na tym, co inni jej o Nim powiedzieli. Zwróciła się do Niego słowami: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida!” Może, mówiąc te słowa, nie zdawała sobie sprawy, jaka jest najgłębsza treść tego, co wypowiadają jej usta. Mogła nie wiedzieć, że On faktycznie jest Panem, ale nie takim jak różni ziemscy panowie, bo jest Panem Bogiem, Synem Bożym. Wierzyła jednak niezachwianie, że jest On jedyną Osobą, która potrafi pomóc jej córce, nękanej przez złego ducha. Wierzyła, że Jezus posiada moc nad wszystkimi złymi duchami. Zapewne o tym słyszała od innych ludzi i uwierzyła w to. Faryzeusze i uczeni w Piśmie też słyszeli o wielkich dziełach, które Jezus wykonywał, jednak nie wierzyli nie tylko w Jego Boskość, lecz nawet w to, że jest wyjątkowym Bożym posłańcem z rodu króla Dawida. Nie wierzyli w to, chociaż zetknęli się z Jego potężnymi czynami i mądrością. Jezus odpowiedział na wiarę kobiety kananejskiej i uwolnił jej córkę z jej dolegliwości. Czegoś podobnego dla niewierzących faryzeuszy nie mógł uczynić. Co więcej, przestrzegł przed nimi swoich uczniów i odciągnął ich od nich mówiąc: „Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną”. (Mt 15,14)
Każdy człowiek, który na to pozwoli, może dojść do wielkiej wiary w Chrystusa
Jezus, powiedział do kananejskiej kobiety, która znajdowała się u Jego stóp: „«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.” (Mt 15,28) Chrystus mógł uzdrowić córkę kobiety kananejskiej od razu, bo przecież od początku wiedział, że i tak to zrobi. Znał przecież wiarę udręczonej matki i nie musiał wcale przekonywać się o tym, czy wierzy lub nie wierzy w Niego. Być może wstrzymywał się z uzdrowieniem dziewczynki opętanej przez złego ducha ze względu na swoich uczniów. Zachowywał się wobec udręczonej kobiety tak, jakby był obojętny na jej cierpienia i łzy. Nie czynił tego jednak z powodu braku współczucia i miłości do niej i do jej udręczonej przez złego ducha córki. Zachował się w tak zaskakujący sposób, aby przed swoimi uczniami i całym otoczeniem ujawniła się w pełni głębia jej wiary. Jezus przygotowywał swoich uczniów do kontynuowania Jego dzieła po Jego powrocie do nieba. Powoli więc dawał im, Żydom, do zrozumienia, że poza ich narodem można znaleźć ludzi wierzących bardziej niż wielu w ich narodzie. Przez sposób traktowania przez Jezusa kananejskiej kobiety przed uczniami ujawniała się jej wyjątkowo głęboka wiara, ogromna pokora i miłość do córki – cnoty o wielkiej wartości. Gdyby Jezus od razu uwolnił jej córkę z mocy złego ducha, przed uczniami nie ujawniłyby się te cnoty w niej, kobiecie, która nie należała do narodu wybranego. Swoich uczniów, należących do narodu wybranego, Jezus stopniowo i roztropnie pouczał, że zdolni do przyjęcia zbawienia są wszyscy ludzie, a nie tylko ich rodacy. On, Jezus Chrystus, jest Zbawicielem wszystkich ludzi; przyniósł zbawienie całemu światu. Ukazanie głębokiej wiary kobiety kananejskiej było jednym ze sposobów przygotowywania uczniów do późniejszej ich działalności wśród pogan.
„Odpraw ją, bo krzyczy za nami!”
Jezus zachowywał się tak, jakby nie słyszał wołania kobiety kananejskiej, „nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!»” (Mt 15, 23) Uczniowie, widząc zachowanie Jezusa, doradzili Mu: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami!” To, co powiedzieli, wydawało się logiczne: skoro nie chcesz jej wysłuchać, to ją odpraw. Ale Jezus nie posłuchał ich i nie nakazał jej surowo oddalić się. Nie uczynił tego, bo cały czas chciał uwolnić córkę nieszczęśliwej matki z mocy złego ducha. Nie chciał jej odprawiać, bo chciał ukazać swoim uczniom, do jak wielkiej wiary jest ona zdolna. Pragnął im ukazać wielką wiarę, która zrodziła się poza narodem wybranym. Chciał ich pouczyć, że poganie nie są ludźmi zapomnianymi przez Boga i niezdolnymi od osiągnięcia przyniesionego przez Niego zbawienia. Potrafią uwierzyć w Niego i otrzymać od Niego uwolnienie od złego ducha i inne łaski. To wydarzenie było jednym z pouczeń Jezusa, skierowanym do Jego uczniów, którzy w przyszłości mieli iść do pogan i głoszonym słowem Bożym pobudzać ich do wiary w Niego, Zbawiciela świata.
Rozbudzanie współczucia w uczniach
„Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela».” (Mt 15,24) Niejednemu Izraelicie odpowiedź Jezusa, dana pogance, mogłaby się spodobać. Przecież – według wielu Żydów – oczekiwany Mesjasz miał być Mesjaszem tylko dla narodu wybranego i tylko ten naród miał doprowadzić do świetności. Wielu na takiego właśnie Mesjasza czekało. Uczniowie Jezusa też z pewnością byli karmieni takimi ideami mesjańskimi. Ale z drugiej strony sposób w jaki Jezus potraktował kobietę kananejską musiał w Jego uczniach wywołać duchową rozterkę, spowodowaną przez ludzkie współczucie. Idee mesjańskie ideami, poganie poganami, ale przecież stoi przed nimi udręczona i nieszczęśliwa matka, której Jezus nie pomaga, chociaż potrafi to uczynić! Musieliby mieć serca kamienne, by się nie wzruszyć na widok nieszczęśliwej kobiety, która szukała u Jezusa pomocy dla dręczonej przez złego ducha córki. Z pewnością nie zaliczali się do osób, które nie potrafią współczuć z powodu różnych fałszywych wyobrażeń o Mesjaszu narodu wybranego. Zapewne w konfrontacji z „mesjańską ideologią” zwyciężało w nich ludzkie współczucie, które Jezus pragnął wzbudzić w ich sercach wobec poganki. Jezus chciał, aby nie byli obojętni na jej cierpienia. Przecież w niedalekiej przyszłości mieli iść do pogan nie jako panujący wojownicy jakiegoś „żydowskiego potężnego mesjasza”, lecz jako pełni serdeczności bracia, którzy pomagają ludziom się zbawić i dlatego zdobywają ich dla Jezusa jako nowych przyjaciół. Uczniowie nie powiedzieli Jezusowi: „Dobrze robisz, nie udzielając jej pomocy. Masz rację, nic dla niej nie rób, bo na to nie zasługuje. Wszystko nam się należy, bo to my jesteśmy „z domu Izraela”. Inni nie zasługują na żadną Twoją łaskę.” Nawet wtedy, gdy powiedzieli Jezusowi: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!»” (Mt 15, 23), nie kierowali się brakiem współczucia. Po prostu uznali, że nie ma sensu dalsze dręczenie nieszczęśliwej matki i lepiej będzie, gdy zostanie jak najszybciej odprawiona przez Jezusa. Ponadto dalsze jej krzyki będą przykuwały uwagę ludzi, którzy zobaczą, że On, Jezus, nie udziela pomocy cierpiącej osobie. Chrystus osiągnął swój cel: rozbudził w sercach uczniów pochodzenia żydowskiego współczucie wobec poganki. Posunęli się przez to o krok do przodu w przygotowywaniu się do misji wśród pogan, którą mieli już niedługo spełnić z miłością, z otwartym sercem w przekonaniu, że i oni, poganie, mogą otrzymać łaskę od Boga, który ich kocha.
Pokora kobiety kananejskiej
„A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów».” (Mt 15,25-27) Jezus zakończył prowokowanie kobiety kananejskiej do ujawniania swojej wiary, gdy oprócz niej ukazała także swoją wyjątkową pokorę. Uznała, że nie zasługuje na traktowanie jej jako osoby należącej do domu Izraela, która może spożywać przy stole, lecz jak pieski jedzące „z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów”. Jezus nie próbował więcej wiary kobiety, bo osiągnął cel, którym było ukazanie Jego uczniom nie tylko jej ufności, ale i pokory. I jedno i drugie było im potrzebne, tak jak i nam jest potrzebny jej pouczający przykład. Wielu bowiem z nas uważa, że wszystkie otrzymywane od Boga łaski słusznie nam się należą, dlatego mało lub wcale za nie nie dziękujemy. Iluż to katolików i innych chrześcijan posuwa się jeszcze dalej i dumnie mówi, że są dojrzałymi i światłymi chrześcijanami, którzy przed Bogiem nie muszą upadać na kolana, lecz mogą przed Nim stać w sensie duchowym, niemal jak równi sobie. Tacy chrześcijanie zatracili bojaźń Bożą, która jest „początkiem mądrości” (Ps 111,10). A ponieważ przez swoją pychę utracili ją, to w mądrości nie wzrastają, chociaż zwykle tego nie widzą, zwłaszcza gdy mają wykształcenie teologiczne.
Pozorna nieczułość Boga
„Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.” (Mt 15,28) Nie od razu lecz dopiero po jakimś czasie kobieta usłyszała pochwałę swojej wiary i dowiedziała się od Jezusa, że jej córka została uwolniona z mocy złego ducha. Stało się tak, bo najpierw musiała doznać innego dobrodziejstwa, które miało pozory nieczułości Jezusa wobec niej. Wbrew pozorom Jego milczenie, ukrywanie miłości, życzliwości i dobroci przed nią było czymś dla niej dobrym, bo umocniło jej wiarę. Ponadto jej pokora i wiara ujawniły się, pobudzając innych do naśladowania. Podobnie może być z nami, gdy prosimy Boga o jakąś łaskę. Nie otrzymujemy jej od razu, lecz dopiero po dłuższej modlitwie, gdyż Bóg wydaje się być nieczuły i głuchy na nasze błagania. Kiedy przeżywamy taki stan ducha, kiedy wydaje się nam, że Bóg nas nie słucha i nie kocha, trzeba uczynić to, co zrobiła kobieta kananejska: nadal się modlić. Taka trwająca przez jakiś czas modlitwa może być potrzebna nie Bogu, lecz nam, abyśmy się udoskonalili duchowo i stali bardziej wytrwali w wierze i miłości do Boga i do ludzi, za których się długo modlimy.
Dawanie psom tego, co należy się dzieciom
„On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom».” (Mt 15,26) Może nie ma wcale lub jest tylko niewielu takich rodziców, którzy dosłownie odbierają pożywienie swoim dzieciom, aby je dać psom. Jednak w naszych czasach – czasach wielkiej troski o „dobrostan” zwierząt – powiedzenie Jezusa nabiera nowego znaczenia. Jest bowiem wiele rodzin, które zamiast dzieci mają w domu psy, koty i inne zwierzęta, które traktuje się jako członków rodziny. Wielu też rozumuje, że dla dobra dzieci dobrze jest hodować w domu jakieś zwierzątko. I to zwierzątko zastępuje ewentualnego braciszka lub siostrzyczkę, tak jakby młodsze rodzeństwo nic nie dawało starszym dzieciom. Warto też zwrócić uwagę na powszechne światowe zjawisko rozwijania przemysłu zajmującego się produkowaniem pożywienia dla zwierząt domowych. Wiadomo, że i producenci, i handlujący żywnością dla zwierząt czynią to dla zysku. Hodujący zwierzęta domowe, głównie psy i koty, nie szczędzą pieniędzy, aby kupić swoim pupilom wymyślną i drogą żywność, suplementy, witaminy itp. Specjalne preparaty są produkowane i kupowane dla tak zwanych zwierząt „wybrednych”. A przecież te niemałe pieniądze mogłyby być wykorzystane w rodzinie na utrzymanie kolejnego dziecka. I tak dzisiaj w nowy sposób staje się aktualne powiedzenie Jezusa: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom.” (Mt 15,26) Nie tylko ewentualne własne potomstwo mogłoby być wyżywione za wielkie pieniądze, wydawane na zwierzęta, ale również dzieci, które głodują na całej kuli ziemskiej. Niektórzy starają się pomóc tym dzieciom, większość jednak czyni to, co Jezus potępił: dosłownie „rzuca psom” drogą i wymyślną żywność, nie troszcząc się o głodujące na świecie dzieci i tłumacząc się, że na kolejne dziecko ich nie stać. Ludzi można oszukać różnymi tłumaczeniami i ideologiami, ale wszechwiedzącego Boga – nie! On widzi, kiedy zabiera się dzieciom pożywienie i rzuca psom.
Jezus jasno powiedział nie tylko kobiecie kananejskiej lecz każdemu człowiekowi na ziemi: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom».” (Mt 15,26) Może być tylko tak, jak ona odpowiedziała na Jego słowa: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów». (Mt 15,27) Nie chleb należny dzieciom na całym świecie mają jeść psy, lecz – okruszyny.
UZDROWIENIA NAD JEZIOREM
Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział.29 I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił.30 Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.31 (Mt 15,29-31)
Chorzy położeni przez bliźnich u stóp Jezusa
„I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił.” (Mt 15,30) Nieraz jest tak, jak to przedstawia Ewangelista: chorzy o własnych siłach nie potrafili przyjść do Jezusa. Tych przynieśli krewni albo inne życzliwe osoby. To oni ich położyli u stóp Boskiego Lekarza, „a On ich uzdrowił”. Pośród nas wielu jest takich, którzy z różnych względów mają opory, by przyjść do Zbawiciela i szukać u Niego pomocy. Ci potrzebują wsparcia bliźnich, którzy wierzą w Niego i ufają Mu. Ludzie wierzący w Zbawiciela mogą różnych chorych „przynieść do Jezusa”, czyli zachęcić ich do uwierzenia w Niego, zawierzenia Mu i szukania u Niego pomocy. Oni bowiem wiedzą, że oprócz Niego nikt inny nie potrafi im pomóc. Każdego z nas ktoś kiedyś przyniósł do Chrystusa – najczęściej wierzący rodzice – dlatego powinniśmy innych obdarzyć tym wielkim Dobrem, które sami otrzymaliśmy dzięki wierze i miłości innych.
Wielka rzesza zbawionych w niebie
„I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił.” (Mt 15,30) Święci w niebie to niezliczone tłumy tych, których łaska i ktoś na ziemi przyprowadził do Chrystusa. Zwykle był to moment chrztu w dzieciństwie, religijne wychowanie w rodzinie, jakiś człowiek, książka, usłyszane przypadkowo słowo Boże itp. Ci, którzy nie odeszli dobrowolnie od Jezusa, doznali uwolnienia z grzechów, umocnienia, uświęcenia. Podtrzymywani przez łaskę Chrystusa, wpatrzeni z miłością w Jego przykład, przeszli przez życie dobrze czyniąc i – drogą dobra – doszli do nieba, Królestwa Dobra.Dusze czyśćcowe potrzebują pomocy ludzi żyjących na ziemi
„I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił.” (Mt 15,30) Chorzy potrzebowali zdrowych, żeby ich przynieśli do Jezusa, który miał i nadal ma w sobie moc uzdrawiania z wszystkich chorób. Także chorzy duchowo wszystkich czasów ciągle potrzebują zdrowszych, żeby ich naprowadzili na drogę prowadzącą do Chrystusa, Uzdrowiciela nie tylko ciał, ale i ludzkich serc. Również zmarli, których dusze znajdują się w bolesnym czyśćcu potrzebują pomocy ludzi żyjących na ziemi, którzy swoimi modlitwami, dobrymi czynami, odpustami, ofiarami a przede wszystkim uczestniczeniem w Mszy św. mogą ich jakby „zanieść” od nieba, czyli przyśpieszyć proces ich bolesnego oczyszczania się.
(Więcej o czyśćcu i różnych sposobach pomagania duszom czyśćcowym tutaj)Zadziwiający Bóg
„Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.” (Mt 15,31) Tłumy zdumiewały się, widząc niezwykłe uzdrowienia, dokonane przez Jezusa. Ludzie dziwili się, bo nie zdawali sobie sprawy, że Jezus jest prawdziwym Bogiem, dla którego wszystko jest możliwe. Gdyby w to wierzyli, nie byłoby dziwne cudotwórcze działanie Jezusa, bo przecież Bóg jest wszechmogący, tworzący dobro, uzdrawiający, leczący, uświęcający. Ale jedno musiałoby wciąż zadziwiać – coś naprawdę niepojętego. To mianowicie, że Bóg, Syn Boży, naprawdę stał się człowiekiem, aby być z nami i nas zbawiać. Pokora i miłość Boga naprawdę musi zadziwiać nas, ludzi zarozumiałych i nastawionych egoistycznie. Powinni sobie to przypomnieć dzisiaj ludzie wierzący w Niego i uwielbić Go – z miłością pełną zdziwienia z powodu ogromu Jego miłości.
Tłumy wielbiły Boga za cuda zdziałane przez Jezusa
„Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.” (Mt 15,31) Ludzie, widząc uzdrowienia dokonane przez Jezusa, wielbili Boga Izraela. Zdawali sobie bowiem sprawę z tego, że bez Boskiej mocy nikt nie potrafi dokonać czegoś tak wielkiego jak to, co uczynił Jezus chorym. Kiedy tłumy uwielbiały Boga Izraela, wielbiły Jezusa Chrystusa, gdyż On był prawdziwym Synem Bożym. To Jemu oddawano Boską Chwałę, nie zdając sobie w pełni z tego sprawy. Nie była bowiem powszechnie znana Jego najgłębsza tajemnica – to, że był prawdziwym Bogiem, który w Nim, stał się „Bogiem z nami”.
DRUGIE CUDOWNE ROZMNOŻENIE CHLEBA
Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: «Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze».32 Na to rzekli Mu uczniowie: «Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba żeby nakarmić takie mnóstwo?»33 Jezus zapytał ich: «Ile macie chlebów?» Odpowiedzieli: «Siedem i parę rybek».34 Polecił ludowi usiąść na ziemi;35 wziął siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom.36 Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów.37 Tych zaś, którzy jedli, było cztery tysiące mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.38 Potem odprawił tłumy, wsiadł do łodzi i przybył w granice Magedan.39 (Mt 15,32-39)
Jezus dał ludziom wszystko, czego potrzebowali
„Potem odprawił tłumy, wsiadł do łodzi i przybył w granice Magedan.” (Mt 15,39) Nie odprawił ich jednak głodnych. Nasycił ludzi słowem Bożym, cudami uzdrowień a także chlebem i rybami. Uczynił to wszystko, bo tak Mu dyktowała miłość do ludzi. Dał im wszystko, czego potrzebowali.
Nowy Pokarm, aby nikt nie zasłabł w drodze do nieba
„Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: «Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze».” (Mt 15,32) Współczucie i litość ogarniały Serce Jezusa na widok tłumu pozbawionego jedzenia. A zabrakło go, ponieważ wiernie trwali przy Nim przez trzy dni. Tym bardziej więc Jezus chciał pomóc ludziom i nakarmić ich, żeby kto nie zasłabł w drodze. Jezus wiedział, że nie wszyscy zasłabną, jednak w wielkim tłumie mogło się znaleźć kilka osób lub nawet tylko jakaś jedna, osłabiona wiekiem lub chorobą, która rzeczywiście by zasłabła lub nawet umarła z wycieńczenia w drodze powrotnej do domu. Jezus nie szukał tych „mogących zasłabnąć”, chociaż dobrze wiedział, kto to może być. Nie wysłał tylko do nich uczniów, aby nakarmić ich odrobiną jedzenia, które posiadali, lub aby tylko dla nich uczynić cud rozmnożenia chleba i ryb. Nie, cud uczynił dla wszystkich, którzy przy Nim trwali. Wszystkich nakarmił do sytości. Wszystkim dał chleb i ryby do jedzenia. To wydarzenie zapowiada inne – inny cud karmienia ludzi wszystkich pokoleń – tych, którzy trwają przy Nim przez wiarę. Tym cudem jest Eucharystia – Ciało i Krew Chrystusa, czyli sam Jezus Chrystus, ze swoim Ciałem i Krwią, Duszą i Bóstwem. To On jest Pokarmem, danym wszystkim pokoleniom, aby nikt z wierzących w Niego i spożywających Go nie zasłabł w drodze do nieba. Ta droga bowiem bywa trudna i wyczerpująca, gdyż wymaga stałej troski, a często i walki o dobro, którego złe duchy nie znoszą i przez to przeszkadzają nam je czynić. Oprócz Eucharystii Jezus dał jeszcze inny pokarm, aby sycił ludzi przez wieki. Tym pokarmem – jakby stale „pomnażanym” – jest słowo Boże. „Pomnaża się” ono dzięki świadectwu wiary i nauczaniu uczniów Jezusa. To dzięki nim dociera ono do wielu osób i karmi je Prawdą Bożą
(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)
Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski
SZESNASTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA