Rozważanie Ewangelii według św. Marka
ROZDZIAŁ 2
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
UZDROWIENIE PARALITYKA
Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu.1 Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę.2 Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech.3 Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk.4 Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy».5 A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich:6 «Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, oprócz jednego Boga?»7 Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: «Czemu nurtują te myśli w waszych sercach?8 Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź?9 Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka:10 Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!».11 On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: «Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego».12 (Mk 2,1-12)
Pomoc wierzących bliźnich w dojściu do Jezusa
„Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk.” (Mk 1,1-4) Sparaliżowany człowiek nie potrafił o własnych siłach przyjść do Jezusa. Pomogli mu w tym życzliwi ludzie, którzy przynieśli go do Niego na noszach. Ponieważ z powodu tłumu nie mogli go wnieść przez drzwi, dlatego wpadli na pomysł, aby odkryć dach nad miejscem, gdzie przebywał Jezusa „i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk”. Wierzyli w moc Zbawiciela. Okazało się, że jest ona większa, niż myśleli, bo chory nie tylko został uzdrowiony, lecz ponadto otrzymał odpuszczenie grzechów. Paralityk doznał podwójnego cudu dzięki wierze swojej i tych, którzy go przynieśli do Jezusa.
Życzliwość Jezusa i złe nastawienie uczonych w Piśmie
„Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy». A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: «Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, oprócz jednego Boga?»” (Mt 2,2-7)
Tłum tłoczył się przed drzwiami, aby słuchać Jezusa, natomiast uczeni w Piśmie siedzieli. Dla nich musiały się znaleźć jakieś miejsca siedzące. Siedzieli i obserwowali niezwykłe wydarzenie, którym było spotkanie Jezusa z człowiekiem sparaliżowanym. Szybko skoncentrowali się na jednym szczególe, którym było stwierdzenie przez Jezusa, że choremu zostały odpuszczone jego grzechy. „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. O nic nie pytając, od razu posądzili Jezusa o bluźnierstwo. A mogli Go przecież zapytać: „Dlaczego mówisz, Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy? Skąd o tym wiesz? Skąd wiesz, że Bóg mu odpuszcza grzechy?” Z pewnością Jezus odpowiedziałby im na to pytanie. Oni jednak o nic Go nie zapytali, lecz posądzili o bluźnierstwo. Ich serca były bowiem napełnione pychą i związanym z nią lekceważeniem innych – szczególnie Jezusa, który przewyższał ich mądrością i zastanawiającą nadzwyczajną mocą. Za chwilę zresztą im ją ujawnił, uzdrawiając jednym słowem sparaliżowanego człowieka.
Uwalnianie od grzechów i chorób
„Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!». On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: «Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego».” (Mk 2,9-12)
Cóż jest łatwiej powiedzieć: „Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź?” Jedno i drugie jest trudne dla każdego człowieka, ponieważ nie ma on w sobie wrodzonej boskiej mocy, aby móc uczynić to, co zrobił Zbawiciel. Jezus wykazał uczonym w Piśmie, że On może powiedzieć do paralityka i jedno i drugie. Wcześniej już powiedział: „Odpuszczają ci się twoje grzechy”, a potem dorzucił pełne mocy: „Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!.” I natychmiast chory odzyskał władzę chodzenia, a ponadto miał tyle sił, by zanieść do domu swoje łoże, na którym wcześniej leżał. Odzyskał zdrowie i siły i miał się nimi posługiwać, jak mu to nakazał Jezus: „Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!”
Jedne i drugie słowa Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, wywołały skutek – oczyszczenie duszy z grzechów i przywrócenie sparaliżowanemu ciału zdolności chodzenia o własnych siłach. Widzialnym i szokującym uzdrowieniem paralityka Jezus udowodnił, „iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów”. Dlatego może nad każdym skruszonym człowiekiem powiedzieć to samo, co powiedział do paralityka: „Odpuszczają ci się twoje grzechy” – i to, co kiedyś powiedział o kobiecie, która wcześniej prowadziła grzeszne życie: „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone. Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?” (Łk 7,47-49)
Jezus nie tylko posiadał władzę odpuszczania grzechów, ale potrafił ją przekazać swoim apostołom. Dał ją im oraz ich następcom. Powiedział do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane.” (J 20,21-23) Jako prawdziwy Syn Boży Jezus posiada moc dawania ludziom udziału w Swojej Boskiej potędze, która odpuszcza grzechy i przywraca zdrowie ciału. Udowodnił to Piotr, uzdrawiając człowieka chromego od urodzenia, jak to opisują Dzieje Apostolskie.
„Gdy Piotr i Jan wchodzili do świątyni na modlitwę o godzinie dziewiątej, wnoszono właśnie pewnego człowieka, chromego od urodzenia. Kładziono go codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby wstępujących do świątyni, prosił o jałmużnę. Ten zobaczywszy Piotra i Jana, gdy mieli wejść do świątyni, prosił ich o jałmużnę. Lecz Piotr wraz z Janem przypatrzywszy się mu powiedział: Spójrz na nas. A on patrzył na nich oczekując od nich jałmużny. Nie mam srebra ani złota – powiedział Piotr – ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź! I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. A on natychmiast odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, i chodził, i wszedł z nimi do świątyni, chodząc, skacząc i wielbiąc Boga. A cały lud zobaczył go chodzącego i chwalącego Boga. I rozpoznawali w nim tego człowieka, który siadał przy Pięknej Bramie świątyni, aby żebrać, i ogarnęło ich zdumienie i zachwyt z powodu tego, co go spotkało. A gdy on trzymał się Piotra i Jana, cały lud zdumiony zbiegł się do nich w krużganku, który zwano Salomonowym.” (Dz 3,1-11)
Jezus najpierw odpuścił grzechy paralitykowi, a dopiero potem dokonał cudu uwolnienia go od dotkliwej choroby ciała. Pouczył przez to, że duchowe choroby są groźniejsze niż te, które atakują ludzkie ciało. Z tego powodu trzeba u Niego szukać szczególnie duchowego uzdrowienia, którym jest odpuszczenie grzechów.
POWOŁANIE LEWIEGO
Potem wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał.13 A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». On wstał i poszedł za Nim.14 Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim.15 Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?»16 Jezus usłyszał to i rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».17 (Mk 2,13-17)
Powołanie do budowania Bożego królestwa prawdy i dobra
„Potem wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». On wstał i poszedł za Nim.” (Mk 2,13-14) Gdziekolwiek Jezus przychodził, ludzie przychodzili do Niego, a On ich nauczał. Przekazywał im słowo Boże, które jest pokarmem i lekarstwem. Ten Jezus, który nauczał tłumy, zauważał też każdego pojedynczego człowieka. Kiedy przechodził i dostrzegł Lewiego, celnika, nie powiedział do niego: „Popraw się, grzeszny celniku!” Powiedział do niego: „Pójdź za Mną!”, bez stawiania mu żadnych warunków w rodzaju: „Mógłbyś pójść za Mną i stać się Moim apostołem, gdybyś...” Zaskoczony i uradowany Lewi, syn Alfeusza – przyszły Mateusz, apostoł, ewangelista i święty – wstał i poszedł na Nim. Nieskończona Świętość zatrzymała się przed grzesznikiem i uczyniła go swoim współpracownikiem w zbawianiu grzesznego świata. I tak nadal Jezus postępuje: powołuje grzesznych ludzi do współpracy z Nim w dziele uświęcania i zbawiania upadłej ludzkości. Wszyscy powołani przez Niego mają tak jak On nauczać i pobudzać grzesznych ludzi do włączenia się w wielkie dzieło budowania Bożego królestwa prawdy i dobra – budowania go w sobie i w sercach braci i sióstr.
Jezus pośród celników i grzeszników
„Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?» Jezus usłyszał to i rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».” (Mk 1,15-17) Na uczcie w domu Lewiego był obecny Jezus, Jego uczniowie i wielu, których określano pogardliwym mianem „celników i grzeszników”. To ci właśnie przyciągnęli uwagę niektórych faryzeuszów, którzy siebie uważali za sprawiedliwych. Powiedzieli do Jego uczniów: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?” Oni – sprawiedliwi według własnej oceny – z pełnością by na coś takiego nie pozwolili, gdyby to u nich odbywało się przyjęcie. Jezus, który usłyszał ich uwagi, powiedział: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. Wyjaśnił im swoją misję. Przypomina ona powołanie lekarzy, którzy nie zdrowym, lecz chorym pomagają. Faktycznie, Syn Boży przyszedł na świat, aby jako Boski Lekarz uratować ludzkość, zarażoną śmiertelną chorobą. Również faryzeusze, oburzający się na „grzeszników i celników potrzebowali Jego łaski, leczącej choroby duchowe. Oni jednak nie szukali tego lekarstwa u Niego, ponieważ – w swojej pysze – uważali się za całkiem zdrowych duchowo – za sprawiedliwych. Im – jak uważali – Jezus nie był potrzebny, a widok otaczających Go „grzeszników i celników” gorszył ich, ponieważ nie zależało im na ich duchowym uzdrowieniu. Według nich wszystko miało pozostać tak, jak jest: oni mieli pozostać sprawiedliwymi, a inni – grzesznikami nie zasługującymi na miłosierdzie, lecz tylko na karę. Swojego oburzenia nie wyrazili przed Jezusem, lecz przed Jego uczniami. Może chcieli ich zniechęcić do Niego, „Żarłoka i pijaka, przyjaciela celników i grzeszników” (por. Mt 11,19). Oni, sprawiedliwi, nie chcieli postępować tak jak Jezus, który powołał na swojego apostoła Lewiego – jednego z tych, którzy zaliczani byli przez obłudnych ludzi do grona „celników i grzeszników”.
Ostatni, którzy dzięki Jezusowi i swojemu nawróceniu stali się pierwszymi
„Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim.” (Mk 2,15) Wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem ponieważ, jak zauważa Ewangelista Marek, wielu z nich szło za Nim. Oni – przez swoje pójcie za Jezusem – z „ostatnich” stawali się „pierwszymi”, jak to sam Zbawiciel przepowiedział, mówiąc: „Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”. (Mt 19,30) Ale byli tam też faryzeusze, którzy uważali się za „pierwszych”, lecz z powodu swojej pychy dzień po dniu zamieniali się w „ostatnich”. Każdy człowiek, nawet największy grzesznik, może się stać „pierwszym”, jeśli tylko przyjdzie skruszony do Jezusa. „Ostatnim” zaś stanie się człowiek, który jak faryzeusze jest zadowolony z siebie, innymi pogardza i nie nie idzie do Jezusa-Lekarza, aby go uzdrowił.
Miłosierny Bóg daje przykład, jak należy traktować grzeszników
„Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?» Jezus usłyszał to i rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».” (Mk 2,16-17) Uczeni w Piśmie uchodzili i uważali się za znawców Pisma Świętego. Jednak chyba umknęło im ważne przesłanie Ksiąg natchnionych – to, że Bóg jest miłosierny i że wielokrotnie okazywał miłosierdzie swojemu buntowniczemu ludowi. Dał więc przykład, jak należy traktować ludzi grzesznych: jak dobry lekarz, który pochyla się nad chorym człowiekiem, aby przynieść mu ulgę w cierpieniu i zdrowie. Taka postawa nie ujawniała się jednak w uczonych w Piśmie wobec tych, których nazwali „grzesznikami i celnikami”. Zgorszyło ich również to, że Jezus okazywał im miłosierdzie, tak jak czynił to wierny Bóg przez wieki swojemu często niewiernemu narodowi. Przykładem i słowem Jezus, Syn Boga prawdziwego, uczył: „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.” (Mt 9,13)
Jezus leczący grzeszników i zarozumialcy gardzący nimi
„Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?» Jezus usłyszał to i rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».” (Mk 2,16-17) Nie Jezusa, lecz Jego uczniów niektórzy uczeni w Piśmie zapytali, dlaczego ich Nauczyciel je i pije z celnikami i grzesznikami. Jezus, który znał nawet ukryte myśli ludzkich serc, usłyszał to pytanie i sam odpowiedział na nie. Przed uczonymi w Piśmie uznał ludzi grzesznych za tych, którzy się źle mają, i z tego powodu potrzebują lekarza. Siebie natomiast uznał przed faryzeuszami za Lekarza. Nie ich – lecz Siebie. Nie nazwał ich lekarzami ludzkich dusz, chociaż mogli nimi być, gdyby zamiast pogardą wobec grzeszników kierowali się miłością do nich, troską o ich zbawienie. Jezus się różnił od nich. Widział grzechy ludzi, ale oprócz popełnianego przez nich zła dostrzegał w nich cierpienie i zagrożone zbawienie. Dlatego litował się nad nimi i pragnął im pomóc. Przyszedł na świat, aby leczyć dusze lekarstwem swojej miłości, mądrości i łaski. Kto chciał tego lekarstwa, ten przychodził do Niego. Wielu celników i grzeszników to czyniło, natomiast zarozumiali faryzeusze i uczeni w Piśmie gardzili nie tylko grzesznymi ludźmi, ale również samym Jezusem i Jego łaską. Uważali się za sprawiedliwych, którzy nie potrzebują Jego pomocy. Od celników i grzeszników izolowali się jeśli nie fizycznie, to przynajmniej duchowo – przez swoją pogardę wobec nich.
Jezus w domu celnika, Święty otoczony grzesznikami, zapowiedzią przyszłej Eucharystii
„Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim.” (Mk 2,15)
Jezus siedział przy stole. Znaczy to, że nie wszedł do domu Lewiego, późniejszego Mateusza, i nie wyszedł natychmiast stamtąd. Nie. Siedział, spożywał i rozmawiał z tymi, którzy budzili pogardę w faryzeuszach i uczonych w Piśmie. Pobyt w domu celnika Lewiego nie był ani przypadkiem, ani pomyłką. Jezus dobrze wiedział, dokąd się udaje i kogo tam spotka. I pomimo tego poszedł tam, a ściślej – właśnie dlatego tam poszedł. Świadomie poszedł, aby tych ludzi spotkać i rozbudzić w nich nadzieję na nowe życie. Poszedł jak lekarz, który dobrze wie, że nie idzie do zdrowych, lecz do chorych, aby pomóc im w odzyskaniu duchowego zdrowia. Nawet przy stole z nimi siedział, nie okazując im żadnego lekceważenia ani pogardy. Ani jednego, ani drugiego z tych uczuć nie było w Jezusie. On ich kochał i szanował, dodawał sił, aby podjęli decyzję zmiany życia na takie, w którym nie króluje egoizm, żądza zysku i przyjemności, lecz ofiarna miłość, podobna do Jego miłości.
Jak każdy człowiek Jezus spożywał pokarm, aby nie umrzeć i nabrać sił. Podtrzymywał swoje życie dzięki pokarmowi, aby wypełnić misję zbawienia nas, powierzoną Mu przez Ojca. Chciał też, aby Jego grzeszni towarzysze stołu podobnie jak On jedli, aby podtrzymać swoje życie pełne nie grzechów, lecz dobrych czynów. Znajdował się pośród nich jako Ten, który bardziej niż materialne jedzenie potrafi wzmacniać siły – duchowe siły. Był tam jako Ten, który sam stanie się Pokarmem eucharystycznym dla przynoszenia zdrowia duchowego i podtrzymywania życia Bożego w tych, którzy będą spożywać Jego Ciało i Krew.
Jezus, Święty, siedzący przy stole w domu Lewiego – w otoczeniu grzeszników – już ukazywał, czym będzie ustanowiona później przez Niego nowa Uczta ofiarna, nazywana Mszą św. Wraz z Nim przy jednym stole ofiarnym będą przez wieki zasiadać ludzie słabi i grzeszni, aby dzięki Niemu – Temu, który jest nie tylko Lekarzem, ale także Boskim Pokarmem i Boskim Lekarstwem – nabierać sił do życia dobrego, opartego na wypełnianiu Bożej woli i szerzeniu prawdy i dobra. W tej cudownej Uczcie eucharystycznej będą brać udział różni „celnicy i grzesznicy” swojej epoki, stale uświęcani i przemieniani przez Niego, Lekarza cudotwórcę, w istoty coraz bardziej święte.
Powołanie przez Boga do czegoś wyjątkowo wielkiego
„A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». On wstał i poszedł za Nim.” (Mk 2,14)
Jezus powiedział: „Pójdź za Mną!” nie do „jakiegoś” pierwszego lepszego celnika ani do jakiegoś jednego z wielu, którzy nazywali się Lewi. Wezwał konkretnego człowieka o imieniu Lewi, „syna Alfeusza”. To powołanie pokazuje, jak bardzo Bóg zwraca uwagę na każdego człowieka. On stworzył każdą duszę ludzką, która formuje w człowieku niezniszczalne duchowe „ja”, tworzące niepowtarzalną osobę, rozumną, wolną i nieśmiertelną. Z tego powodu każdy człowiek jest dla Niego niepowtarzalnym dzieckiem, tak jak dla ziemskiej matki i ojca każde ich dziecko jest „jedyne”, nawet pośród bardzo wielu innych ich potomków.
Mądrzy rodzice wychowują swoje dzieci, dostosowując metody wychowawcze do ich indywidualnych możliwości i uzdolnień. Pomagają te wybrać jakieś życiowe zadanie, którym powinna być pełna miłości służba Bogu i ludziom swoimi uzdolnieniami. Ludzkie możliwości i uzdolnienia, także te nadprzyrodzone, pokazują, jakie jest powołanie poszczególnego człowieka. Nie ma ludzi „niepowołanych”.
Nieraz jednak – tak jak Lewi z Ewangelii – odkrywają swoje powołanie, wyznaczone im przez Boga, dopiero w pewnym momencie swojego życia. Zapewne rodzice i inni wpływowi ludzie zapewnili Lewiemu życie jako celnik. Było to zajęcie przynoszące duże dochody i można było dzięki niemu żyć w dostatku, spełniając wszystkie swoje ziemskie pragnienia.
Któregoś dnia Lewi spotkał Jezusa, który się do niego zbliżył i powiedział: „Pójdź za Mną!”. Mówiąc to, odsłonił Lewiemu zdolność, której wcześniej nie dostrzegał. Jezus uznał go za zdolnego iść za Nim, wypełnić ważniejsze zadanie niż pobieranie pieniędzy. Stopniowo pokazywał mu, że ma w sobie zdolność bycia Jego apostołem, a także ewangelistą, a po zakończeniu ziemskiego życia – jednym z Jego świętych przyjaciół w niebie. Jezus odsłonił przed nim możliwości, których świat nie potrafi ukazać, bo koncentruje się tylko na sprawach ziemskich, takich jak życie dostatnie i pełne uciech.
Lewi, Mateusz, odkrył swoje nowe możliwości dzięki Chrystusowi i przy Nim. Osiągnął też coś o wiele większego i ważniejszego niż to, co w oczach tego świata wiele znaczy: bogactwo, dostatnie życie, kariera, przyjemności, rozrywki. Z celnika, przemienił się w św. Mateusza, który oręduje za nami w niebie i pomaga nam w budowaniu królestwa Bożego. A stało się tak dlatego, że Chrystus go zauważył, a on nie sprzeciwił się Temu, który go powołał do pójścia za Nim. Dokonał wyboru. Poszedł nie za radościami tego świata, lecz – za Zbawicielem. Zawierzył Jezusowi, chociaż nie wiedział dokładnie, jak będzie wyglądało szczegółowo jego „pójście za Nim”. Jednak poszedł za Nim i przez Niego, Boskiego Lekarza, stale był leczony z ran przeszłości i uczony nowego życia, polegającego na dawaniu z miłością tego, co się otrzymało.
W oczach Jezusa każdy z nas jest konkretnym człowiekiem, tak jak był nim Lewi, syn Alfeusza. Każdemu z nas Bóg wyznaczył drogę do wiecznego szczęścia, przez pomaganie innym to szczęście osiągnąć. Jak każdy człowiek jest inny, tak inna jest droga jego życiowego powołania. Jakikolwiek jednak jest jej szczegółowy ziemski przebieg, to zawsze jest drogą z Nim i w Jego towarzystwie. Wystarczy tylko jak najczęściej z Nim rozmawiać i szukać rady u Niego i u mądrych ludzi, mający w sobie ducha Bożego, a przejdziemy przez życie wyznaczoną przez Niego drogą, którą jest On Sam: „Droga, Prawda i Życie”. Ta wyjątkowa Droga prowadzi do Ojca i do wyznaczonego w Jego domu mieszkania, przygotowanego przez śmierć Jezusa, Odkupiciela, dla każdego z nas, Jego stworzeń. Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6)
Również faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy krytykowali zachowanie Jezusa, mogli dobrze wypełnić swoje życiowe Boże powołanie. Poznaliby wszystkie jego szczegóły, gdyby zamiast zwalczać Jezusa i prześladować Go, wsłuchali się w Jego naukę i starali się według niej układać swoje życie. Wypełniliby wtedy dobrze swoje powołanie, wielu pomogliby dość do zbawienia i sami by je osiągnęli.
Pójdź za Mną, bo nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie!
„Potem wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». On wstał i poszedł za Nim.” (Mk 2,13-14)
Z pewnością wielu ludzi miało wpływ na życie celnika Lewiego. On słuchał ich rad i dzięki ich pomocy stał się bogaty. Nie brakowało mu tego, za czym goni świat. Któregoś dnia, gdy siedział w komorze celnej, podszedł do niego Ten, który o sobie powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6) Powiedział do niego: „Pójdź za Mną!”. Zaskoczony Lewi, późniejszy apostoł Mateusz, „wstał i poszedł za Nim”. Poszedł za Tym, który jest Drogą prowadzącą do Ojca. I do Ojca doszedł. Jest teraz w niebie u Ojca – tam, gdzie po Jego prawicy zasiada Jezus, prawdziwy Syn Boży.
Do każdego z nas Jezus mówi te same słowa, które skierował do Lewiego: „Pójdź za Mną!”. „Pójdź za Mną, bo chcę cię zaprowadzić tam, gdzie Ja jestem – do Ojca. Wstąpiłem do nieba, aby ci przygotować miejsce. A w „domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem.” (J 14,2-3)
Słowa: „Pójdź za Mną!” zmartwychwstały Pan – który wstąpił do nieba i zasiada po prawicy Ojca – kieruje także do całego świata, który zapomniał o Nim lub świadomie Go zignorował. Żyjący Zbawiciel woła do każdego człowieka na świecie: „Pójdź za Mną!”, bo nikt „nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6) „Nie ma innej drogi wiodącej do nieba. Porzuć więc, świecie, swoich fałszywych bogów, swoich zwodniczych nauczycieli, proroków i mesjaszów i pójdź za Mną! Porzuć swoją komorę celną pełną banknotów i pójdź za mną, a Ja zaprowadzę cię do nieba – tam, gdzie będziesz miał skarb prawdziwy. Nie siedź już dłużej przy swoim złocie, lecz wstań tak jak Lewi, który wybrał prawdziwy skarb, bo poszedł za Mną!”.
Uczeni w Piśmie pozbawieni Bożej mądrości
„Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?»” (Mt 2,16)
Uczeni w Piśmie na pewno mieli wiedzę biblijną, posiadali znajomość tego, co nazywa się dzisiaj „realiami biblijnymi”, znali na pamięć wiele tekstów natchnionych, a jednak nie rozumieli słuszności postępowania Jezusa wobec ludzi upadłych i grzesznych.
Nie rozumieli Chrystusa, ponieważ swoimi słabymi umysłami nie doszukali się istotnych treści Ksiąg Świętych. Nie zostali przeniknięci zawartą w nich mądrością. Nie potrafili w pełni zrozumieć Pisma Świętego, ponieważ odrzucali Jezusa i Jego nauczanie. A to przecież Jego słowa i czyny pokazywały, jakie jest najgłębsze pouczenie natchnionych Ksiąg, znanych uczonym w Piśmie. Ci „uczeni” myśleli, że sami – o własnych siłach i bez Jezusa – uformują w sobie Bożą mądrość. To jednak jest niemożliwe. Bez Jezusa, bez pokornego poddania się w pełni Duchowi Świętemu i nauczaniu Kościoła Chrystusowego mądrość Boże nie może wniknąć do naszego umysłu i serca, nawet jeśli się czyta Pismo Święte. Zamiast Bożej mądrości i Bożego spojrzenia na wszystko pojawi się najwyżej zlepek różnych informacji – zwykle oderwanych od życia – nazywanych wiedzą biblijną.
SPRAWA POSTÓW
Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Niego i pytali: «Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?»18 Jezus im odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie.19 Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.20 Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze [część] ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie.21 Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino [należy wlewać] do nowych bukłaków».22 (Mk 2,18.22)
Religia stałego przebywania z Bogiem, miłowania Go i bliźnich
„Jezus im odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.” (Mk 2,19-20)
Jezus przyszedł na świat, aby uformować właściwą formę religijności, która polega na pełnym miłości odniesieniu do Boga i do ludzi, na stałym zjednoczeniu z Nim i przebywania w Jego obecności. Nie rozumieli jeszcze tego w pełni ci, którzy przyszli do Niego z zapytaniem: „Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?” (Mk 2,18) Jezus dał im do zrozumienia, że wartości postów nie neguje, lecz Jego uczniowie – którzy akurat wtedy nie pościli – realizowali to, co było sercem prawdziwej religii: byli z Nim, Synem Bożym i Panem młodym. Przebywali z Nim, od Niego się uczyli nowego życia i służenia bliźnim. Przez Niego byli formowali na Jego przyjaciół i apostołów, którzy z miłością pójdą na cały świat, aby prowadzić ludzi do zbawienia.
Jezus nie negował jednak wartości postów. Sam przecież praktykował surowy post przez czterdzieści dni na pustyni. Jego „postem” były też wysiłki i niedogodności, związane z ciągłym przenoszeniem się z miejsca na miejsce, aby nauczać ludzi. „Pościł” wtedy, wyrzekając się wygód spokojnego i stabilnego sposobu życia. W podobny sposób „pościli” Jego uczniowie. O ich przyszłych postach powiedział: „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć”. (Mk 2,19-20) Chociaż uczniowie Jezusa chwilowo nie pościli w taki sposób jak uczniowie Jana i faryzeusze, to jednak czynili coś wyjątkowo ważnego dla swojego zbawienia i dla zbawienia świata: przebywali blisko Niego i od Niego uczyli się zmieniać swoje życie, upodabniając się do Niego.
Bukłaki przystosowane do nowego wina
„Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze [część] ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino [należy wlewać] do nowych bukłaków».” (Mk 2,21-22)
Jezus nie niszczył religii bazującej na Starym Przymierzu. Nigdy nie wszedł do świątyni jerozolimskiej, aby usunąć kapłanów i Siebie postawić na ich miejsce. Nie usunął przemocą uczonych w Piśmie ani faryzeuszów, zastępując ich Apostołami. A jednak – niemal zupełnie niewidzialnie – dokonał przewrotu. Utworzył religię, która wykroczyła poza granice judaizmu i związanych z nim zwyczajami i praktykami. Swoim nauczaniem wyjaśnił najgłębszy sens tego, co zostało objawione w Księga Starego Testamentu. Swoją ofiarą krzyżową zastąpił różne ofiary Starego Przymierza. Zmartwychwstając, utworzył religię, która ma polegać na stałej jedności z Nim, żyjącym pośród nas Bogiem-Człowiekiem, na naśladowaniu Go i wstępowaniu wraz z Nim do Ojca. Aby to było możliwe, wylał na swoich uczniów Ducha Świętego. On swoją obecnością, mocą i światłem sprawia, że uczniowie Jezusa potrafią trwać w prawdzie i kochać miłością Bożą. Dzięki Jego pomocy potrafią w swoich sercach a także przed ludźmi wyznawać, że Jezus jest Panem (por. 1 Kor 12,3). On udziela im swoich darów i charyzmatów, aby umieli wypełnić zlecone im przez Boga zadania w Kościele i świecie.
Zmartwychwstały Jezus Chrystus i Duch Święty jest dla wierzących jakby nowym ubraniem i nowym winem. Na tę „Nową Szatę” nie można przyszywać łat ze starego sukna, którym są jakieś bezduszne praktyki religijne. Tego „Nowego Wina” nie można wlewać do starych bukłaków jakichś schematów religijnych, czysto zewnętrznych, niemal magicznych. Duch Święty i Jezus Chrystus – „Nowa Szata i Nowe Wino” – wymagają nowego życia, opartego na prawdzie przyjętej przez wiarę, na miłości i nadziei, pobudzającej do podążania do domu Ojca. Centrum nowego życia jest Eucharystia, uobecniająca krzyżową ofiarę miłości.
Maryja, Naczynie przechowujące nowe wino Boskiej świętości
„Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino [należy wlewać] do nowych bukłaków».” (Mk 2,21-22) Maryja, Matka Jezusa i Kościoła, Jego Mistycznego Ciała, pokazuje nam, jak ma wyglądać życie, które obrazują nowe bukłaki napełnione nowym winem. Ona, Niepokalanie Poczęta, od swojego zaistnienia jeszcze w łonie Matki, Anny, byłą zjednoczona z całą Trójcą Świętą. Napełniał Ją Duch Święty i w Niej zamieszkał Syn Boży. Była napełniona Boską świętością, jakby Nowym Winem, dla którego stała się nie jakimś skórzanym „bukłakiem”, lecz drogocennym i przepięknym naczyniem. To wspaniałe Naczynie nie pozwoliło się wylać i zmarnować nawet jednej kropli Boskiej świętości. Nigdy też nie umniejszyła się wlana w Nią przez Ducha Świętego mądrość. Nie pozwoliła na to Jej ufna wiara, miłość – w pełni poddana woli Bożej – i nadzieja pokładana w Bogu. Ona, Matka, pozostaje wzorem dla całego Kościoła. Swoim przykładem kształtuje go, tak jak formuje swoim postępowaniem i słowami swoje dzieci każda dobra i mądra ziemska matka.
Ciągle zabierany pan młody
„Jezus im odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.” (Mk 2,19-20)
Jezus porównał czas przebywania Jego uczniów z Nim na ziemi do uczty weselnej, podczas której wszyscy się cieszą. Przebywanie w towarzystwie pana młodego i uczta weselna nie jest czasem postu. Było to czymś oczywistym dla tych, którzy zadali pytanie Jezusowi, dotyczące nieposzczenia Jego uczniów. Dlatego Jezus odpowiedział im formie retorycznego pytania: „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie”. Jezus jednak zapowiedział swoją śmierć, którą porównał do zabrania gościom weselnym pana młodego. Gdy to nastąpi, wówczas Jego uczniowie będą pościć.
Słowa Jezusa stały się praktyką w Jego Kościele, w którym czasem postu są dni przypominające o Jego męce, śmierci i zniewagach, jakich doznał od ludzi. Dniem upamiętniającym „zabranie Pana Młodego” jest każdy piątek oraz dni wielkiego postu, poprzedzające pamiątkę Jego śmierci krzyżowej. Jezus zapowiedział ogólnie tę formę postu, mówiąc: „Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć”. (Mk 2,20)
W Jego Kościele post nabrał innego sensu niż posty uczniów faryzeuszów i Jana Chrzciciela: stał się formą łączenia się z udrękami Jezusa dla współdziałania w zbawieniu świata. Post może być również jedną z form okazywania Jezusowi miłości za Jego zbawczą mękę oraz wynagradzania Mu za ciągle doznawane zniewagi ze strony ludzkości, która lekceważy Jego Krzyż, wstydzi się go lub nawet go znieważa.
Dniami postu w Kościele są szczególnie te dni, które upamiętniają próbę stałego usunięcia Go z dziejów świata. Jednak historia Kościoła i świata pokazuje, że próby odbierania „pana młodego”, Jezusa, Jego uczniom ciągle się powtarza. Szatan i zwiedzeni przez niego ludzie usiłują wydrzeć Go z serc ludzkich, zabić Go nawet w duszach małych dzieci. Dlatego jest potrzebny post, aby przeciwstawić się najbardziej zajadłym atakom potępionych duchów. Jezus pouczył o tym swoich uczniów słowami: „Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem” (Mt 17,21).
Potrzebna jest też modlitwa do Matki Najświętszej, aby zmiażdżyła głowę szatana w tych sercach, w których zdołał on się już zagnieździć. Ona wraz z Jej duchowym potomstwem to uczyni, ponieważ według pradawnego proroctwa jest Niewiastą, która zmiażdży głowę węża-szatana mocą otrzymaną od Swojego Potomka, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego (por. Rdz 3,15). Maryi, Drugiej Ewie, możemy polecać ludzi, w których szczególnie mocno ujawnia się szatańskie działanie, polegające na zakłamaniu i podstępnym niszczeniem dobra. Jej możemy polecać młodzież i swoje dzieci, aby w ich sercach nie podniósł głowy wąż-diabeł. A jeśli już to uczynił, to Ona ją zmiażdży i uchroni je. Dzięki temu nikt o nich nie będzie mógł powiedzieć słów, które kiedyś Jezus skierował do atakujących Go duchowych elit: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.” (J 8,44)
Czas zabrania Boskiego Pana młodego i Jego powrotu w chwale
„Jezus im odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.” (Mk 2,19-20) Jezus nazwał siebie panem młodym obecnym z gośćmi weselnymi. Tymi zaproszonymi gośćmi jest cała ludzkość, bo to do niej przyszedł Syn Boży, Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel. Jego obecność cieszy tych, którzy traktują Go jako kogoś bliskiego, szanowanego i kochanego. Nie cieszy natomiast tych, którzy jak faryzeusze, uczeni w Piśmie i arcykapłani odnoszą się do Niego z wrogością. Ci nie tylko nie przychodzą do Niego, ale jeszcze pragną Go usunąć z ludzkich serc i umysłów. Usiłują Go usunąć z życia poszczególnych ludzi i całych społeczeństw. Wydają na Boskiego Zmartwychwstałego Pana Młodego wyrok śmierci, tak jak to w przeszłości uczynili żydowscy przywódcy duchowi i Piłat. Zapominają jednak, że próbują uśmiercić Tego, który przez swoje zmartwychwstanie pokonał śmierć i stał się Żyjącym na zawsze, Nieśmiertelnym także w swoim ciele i zasiadającym po prawicy Ojca. Walczą z Tym, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych; z Tym, którego królestwo nie będzie miało końca. Ci, którzy walczą z Chrystusem, nie wierzą w to, że z Nim na pewno przegrają i nie usuną Go z serc tych, którzy Go kochają. Przyjdzie czas, kiedy Jego chwała zajaśnieje nad wszystkimi narodami ziemi, ku zawstydzeniu tych, którzy w swoim zaślepieniu wierzyli w swoje zwycięstwo nad Nim. Wtedy, w dniu Pańskim, czyli w czasie należącym wyłącznie do Pana, okryją się hańbą i wstydem. Błogosławieni ci, którzy będą jeszcze potrafili się nawrócić. Do tego jednak nie każdy będzie zdolny z powodu zniszczenia w sobie miłości do Boga. Jeśli ktoś siebie do takiego stanu doprowadził, tu pozbawił się zdolności szczerego żałowania za grzechy i tym samym – nawrócenia.
Nie nowe łaty, lecz całą nową szatę otrzymujemy od Chrystusa
„Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze [część] ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie.” (Mk 2,21)
Jezus Chrystus jest Emmanuelem, czyli „Bogiem z nami” (Mt 1,23). Stał się „Bogiem z nami” przez wcielenie, zmartwychwstanie i Eucharystię. Nie jest zatem „łatą z surowego sukna”, którą się przyczepia dowolnie do jakiegoś starego i zużytego ubrania religii, ideologii, doktryny, złych przyzwyczajeń i życia bez pragnienia dobra, prawdy i świętości. Jezusa nie da się też doczepiać jak łatę do życia, z którego nie chce się usunąć grzechu przez stałe nawracanie się. Nie można Go też tylko jakby doczepiać do swojego życia z przekonaniem, że się Go w pełni przyjęło. Takie złudzenie doprowadza tylko do rozdarcia szaty prawdziwej świętości, która nie opiera się na złudzeniach, lecz na prawdzie. Jezus, Emmanuel, jest „Bogiem z nami”, który nie chce służyć za łatę, maskującą dziury zła, obłudy i innego zakłamania. On chce wszystko zastąpić nową szatą dobra. Nie chce wywoływać żadnych przedarć w łatanej szacie, lecz pragnie zastąpić ją szatą nową i piękną. Jezus niczego nie „łata”, lecz – jak mówi Księga Apokalipsy – wszytko czyni nowym (por. Ap 21,5). Nie jest „łatą z nowego surowego sukna”, lecz Odnowicielem wszystkiego. I tak też powinien być przez nas traktowany – jak „wszechmogący Bóg z nami”, „Droga, Prawda i Życie”.
Każde stare ubranie musi być zastąpione w całości szatą nową, ofiarowaną przez Chrystusa. Ewangelia nie częściowo, lecz w całości musi zastąpić śmiercionośne ideologie tego świata. W różnych sektach prawdy objawione są pomieszane z fałszem, który zatruwa ducha ich członków.
W każdej dziedzinie życia Jezus, Emmanuel, Bóg z nami ma stać się nie „łatą” lecz „wszystkim”. Łaty bowiem robią tylko gorsze przedarcia. Jeśli jednak Bóg, który stał się w Jezusie „Bogiem z nami”, zostanie w pełni przyjęty, wszytko odnowi, uświęci i uszlachetni. Przedarć żadnych nie wywoła, jeśli tylko nie pozostawimy dobrowolnie w sobie fałszywych doktryn, zakłamania i grzechu. Dobro przyniesione przez Jezusa potrafi w pełni zastąpić w nas zło, a Jego prawda – mroki błędu. Jego dobro i prawda nie nadaje się jednak do mieszania ze złem i fałszem.
Dzięki wcieleniu Słowo Boże, słało się ciałem i zamieszkało między nami, czyli Syn Boży przyjął pełną ludzką naturę, taką jaką my posiadamy. Nie pozbył się jej i nigdy jej nie porzuci. Na zawsze pozostanie człowiekiem, bo chce nim być ze względu na nas. Chociaż został zabity, to jednak dzięki swojemu zmartwychwstaniu nie przestał być „Bogiem z nami”. Chciał tego z miłości do nas. Dzięki powstaniu z martwych zawsze żyje jako Syn Boży i człowiek z nami na ziemi i w niebie. Jest Emmanuelem, „Bogiem z nami”.
Żyjąc pośród ludu Starego Przymierza uformował swój Kościół i nową religijność, która nie polega na przyszyciu do starego ubrania, którym jest judaizm, kilku łat z nowego surowego sukna, którym jest to, co On przyniósł nam na ziemię. On przyniósł pełnię prawdy i pozostawił samego Siebie dla nas w Eucharystii. Zwłaszcza te dwa dary nie są „nowymi łatami”, lecz nową szatą, którą trzeba przyjąć w całości, w przeciwnym bowiem razie zrobią się tylko „gorsze przedarcia”. Jezus Chrystus nie jest „nową łatą” do przyszywania do czegokolwiek – do jakiejś religii lub do grzechu – lecz Emmanuelem, Bogiem z nami. Jest Bogiem, który powinien być przyjęty przez wiarę i umiłowany ponad wszystko. Nie może być przyczepiany jak „nowa łata” do starego ubrania grzesznego życia, którego nie chce się zmienić.
Również Kościół Chrystusa nie jest zlepkiem starych i nowych kawałków sukna, leczy czymś zupełnie nowym, wspaniałym darem, religią radykalnie nową, chociaż zakorzenioną w Starym Przymierzu. Jezus nie przyszył kilku nowych łat do ubrania religii żydowskiej, lecz dał nam całe nowe ubranie. Gdyby do judaizmu wprowadził tylko kilka nowych zwyczajów, to zniszczyłby tę religię, nie dając w jej miejsce niczego wartościowego. I nowa łata, i stare ubranie uległoby zniszczeniu.
On podarował nam całe nowe ubranie, którym jest On sam. Jak mówi św. Paweł, mamy się przyoblec w Niego, „w Pana Jezusa Chrystusa” (Rz 13,14). Przyoblec się w Niego oznacza czynić wysiłki, żeby się upodobnić do Niego w swoim myśleniu, mówieniu, odczuwaniu i postępowaniu i żyć w Jego obecności, ponieważ on ciągle jest Emmanuelem, „Bogiem z nami”. Każdy przyobleczony w Chrystusa stara się nie brudzić swojej świętej szaty grzechami.
Jezus jest „Bogiem z nami”, przez swoje wcielenie, zmartwychwstanie i – dzięki Eucharystii. W niej bowiem pod postaciami chleba i wina jest obecny realnie, w sposób rzeczywisty pośród nas w Swoim ciele z krwią, duszą i Bóstwem. Nie jest to zatem obecność symboliczna jak w obrazach, ikonach i rzeźbach, lecz prawdziwa, substancjalna i realna. Dzięki Komunii św. jednoczymy się prawdziwie z Nim, Synem Bożym i prawdziwym zmartwychwstałym człowiekiem. Przez to zjednoczenie nie nosimy na sobie jakichś łat Jego nowej religii, lecz jesteśmy przyobleczenie w nową szatę – w Niego samego. Dla pełnego przyobleczenia się w Chrystusa ważne jest też karmienie się Jego słowem. Ono oczyszcza nas i pokazuje, jak postępować, aby się do Niego upodobnić i nie zerwać jedności z Nim. Gdyby bowiem ktoś do tego doprowadził, spowodowałby zniszczenie nowej szaty, gorsze niż łatanie nowym suknem starego ubrania.
Ewangelii Jezusa nie da się doczepiać jak nowej łaty do ubrań błędnych nauk, bo powstaną przedarcia herezji. Prawda Jezusa musi w pełni zastąpić błędne ideologie i doktryny. Nie można z fragmentów i cytatów Pisma Świętego robić „łat”, które przykleja się na różne błędy i herezje w celu ich zamaskowania. Takie mieszanki niczego nie naprawiają, lecz wywołują tylko większe przedarcia, jak to czyni „łata z surowego sukna” przyszyta do starego ubrania.
ŁUSKANIE KŁOSÓW W SZABAT
Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy.23 Na to faryzeusze rzekli do Niego: «Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?»24 On im odpowiedział: «Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze?25 Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom».26 I dodał: «To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.27 Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu».28 (Mk 2,23-28)
Stałość podstawowych zasad moralnych i przemijalność różnych przepisów
„Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: «Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?» On im odpowiedział: «Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom».” (Mk 2, 23-26) Jezus przywrócił prawdziwe oblicze religii i religijności, której pragnie Bóg. Nie polega ona na „niezrywaniu kłosów w szabat”, lecz na stałym zjednoczeniu z Chrystusem, prawdziwym Synem Bożym, na współdziałaniu z Nim w dążeniu do nieba i na prowadzeniu wraz z Nim innych ludzi do zbawienia. Jezus usprawiedliwił postępowanie swoich uczniów zrywających w szabat kłosy, odwołując się do tego, co w przeszłości zrobił Dawid i jego towarzysze, którzy jedli w domu Bożym chleby pokładne, ponieważ znaleźli się w takiej potrzebie. Jezus dał do zrozumienia, że w prawdziwej religii obowiązują przykazania Dekalogu, które są nienaruszalne, oraz różne przepisy i zwyczaje, które w pewnych trudnych sytuacjach – takich jak głód, zagrożenie zdrowia i życia – nie obowiązują. Takich przepisów w okresie Starego Testamentu było wiele. Nie obowiązują one już dzisiaj tych, którzy stali się uczniami Chrystusa. Chrześcijanie nie są jednak zwolnieni z zachowywania Bożych przykazań Dekalogu. Te bowiem obowiązują wszystkich ludzi i nikomu nie wolno się uchylać od ich wypełniania. Żadnego z przykazań Bożych Jezus nie zniósł, ale w swoim nauczaniu wyjaśnił jak powinny być wypełniane w sposób doskonały. (Por. Kazanie na Górze, Mt 5,1- Mt 7,28)Bóg wszystko ustanowił dla dobra człowieka
„I dodał: «To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu».” (Mk 2, 27-28) Jezus powiedział o Sobie coś, co musiało rozdrażnić, faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Stwierdził bowiem, że „Syn Człowieczy jest panem szabatu”, i wyjaśnił, jak szabat powinien być zachowywany, aby był dobry dla człowieka, czyli odradzał go duchowo i fizycznie po tygodniu pracy. Ma być – tak jak dla chrześcijan niedziela – dniem odpoczynku, jednak odpoczynku przed Bogiem i z Bogiem, bo tylko taki sposób odpoczywania prawdziwie odnawia siły fizyczne i duchowe. Nie narusza spoczynku szabatowego (a dla chrześcijan niedzielnego) coś, co jest konieczne dla zdrowia, podtrzymania życia lub wykonania jakiegoś innego dobra (por. Mt 12,11-12).
Przepisy powinny być interpretowane na korzyść człowieka
„Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: «Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?» On im odpowiedział: «Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom».” (Mk 2,23-26)
Faryzeusze nie zrywali kłosów w szabat i z tego powodu uważali się za sprawiedliwych. Zaatakowali uczniów Jezusa za to, że naruszają spoczynek szabatu, i również Jego, za to, że im pozwala to czynić. Zwrócili się do Niego i oskarżyli Go o to, że pozwala w szabat czynić to, czego robić nie wolno. Jezus jednak usprawiedliwił czyny swoich uczniów, ponieważ byli głodni, tak jak nie uznał za zło zjedzenie przez głodnego Dawida i jego towarzyszy w domu Bożym chlebów pokładnych, które mógł spożywać tylko kapłan. Jezus określił moralność, postępowanie faryzeuszów i ich interpretację prawa jako przecedzanie komara i połykanie wielbłąda (por. Mt 23,24). Nie dbali bowiem o współczucie, miłosierdzie, miłość, a przepisy związane z szabatem wyjaśniali w sposób najbardziej surowy i dokuczliwy dla ludzi.
Jezus dał im za przykład Dawida, który przepisy obowiązujące w świątyni wyjaśnił w sposób najbardziej przychylny dla człowieka. W taki bowiem sposób powinny być interpretowane sprawy związane z domem Bożym i wszystkim, co ma związek z Bogiem. Ten bowiem, który jest naszym Ojcem, wszystko ustanowił dla dobra swoich dzieci, ludzi. W razie wątpliwości, jak postąpić, należy się zastanowić, co będzie w danych okolicznościach prawdziwym dobrem dla człowieka, a tym samym – co będzie zgodne z pragnieniami Boga, który jest troskliwym Ojcem wszystkich ludzi. On chce tylko naszego dobra i sprzeciwia się temu, co dla nas jest prawdziwym złem. Podobnie i my, Jego dzieci, mamy się zachowywać wobec ludzi – naszych braci i sióstr. Powinniśmy chcieć ich dobra i odrzucać to, co dla nich i dla nas jest złe.
TRZECI ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MARKA
(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)
Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski