Rozważanie Ewangelii według św. Marka

ROZDZIAŁ 11
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
UROCZYSTY WJAZD DO JEROZOLIMY
Gdy się zbliżali do Jerozolimy, do Betfage i Betanii na Górze Oliwnej, posłał dwóch spośród swoich uczniów1 i rzekł im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do niej znajdziecie oślę uwiązane, na którym jeszcze nikt z ludzi nie siedział. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj!2 A gdyby was kto pytał, dlaczego to robicie, powiedzcie: Pan go potrzebuje i zaraz odeśle je tu z powrotem».3 Poszli i znaleźli oślę przywiązane do drzwi z zewnątrz, na ulicy. Odwiązali je,4 a niektórzy ze stojących tam pytali ich: «Co to ma znaczyć, że odwiązujecie oślę?»5 Oni zaś odpowiedzieli im tak, jak Jezus polecił. I pozwolili im.6 Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie.7 Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach.8 A ci, którzy Go poprzedzali i którzy szli za Nim, wołali: «Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie.9 Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!»10 Tak przybył do Jerozolimy i wszedł do świątyni. Obejrzał wszystko, a że pora była już późna, wyszedł razem z Dwunastoma do Betanii.11 (Mk 11,1-11)
Pozory i prawda
„Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie. Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach. A ci, którzy Go poprzedzali i którzy szli za Nim, wołali: «Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!»” (Mk 11,7-10) 
Wydarzenia związane z pobytem Jezusa w Jerozolimie zaczęły się od czegoś, co w oczach świata było Jego wielkim triumfem, a zakończyło się – według oceny świata – Jego wielką i niespodziewaną klęską. Jezus wjechał bowiem do miasta przy okrzykach „Hosanna!”, a po kilku dniach krzyczano: „Ukrzyżuj Go!” Wjeżdżał przy pozornie wielkim poparciu i przychylności tłumów, a po niedługim czasie umierał w na krzyżu pośród drwin i szyderstw. 
To, co się dokonało w Jerozolimie, pokazuje, jak kruche jest ludzkie poparcie. Na szczęście Jezus na to wsparcie patrzył realistycznie i znał jego zawodność. Przyszedł zrealizować plan miłości Boga, plan ocalenia upadłej ludzkości. I ten Boży plan zrealizował – przy niewielkiej tylko ludzkiej pomocy.
Pokorny Król królestwa większego niż królestwo Dawida
„Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie. Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach.” (Mk 11,7-8)
Ogarnięci entuzjazmem ludzie robili coś, co – jak się im wydawało – miało przynieść Jezusowi chwałę. Uważali, że ich płaszcze do tego się przyczynią. Kładli je więc na oślęciu, aby na nich siedział, a inni rzucali je pod nogi zwierzęcia, na którym jechał. Jeszcze inni towarzyszący Mu ludzie uważali, że Jego chwałę powiększą gałązki  rzucone na drogę, po której jechał. Ci, którzy szli przed Nim i za Nim wołali: „Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi”. (Mk 11,10) 
Jezus, który wywodził się z rodu Dawida, nigdy nie obiecywał, że przywróci jakiś świetlany okres z przeszłości jak królestwo Dawida, które uchodziło za wspaniałe i godny wskrzeszenia. Syn Boży nie przyszedł na świat, aby wszystko cofnąć do przeszłości. Nie pojawił się pośród nas, aby odbudowywać królestwa Dawida w ludzkim rozumieniu. Został posłany przez Ojca, aby założyć królestwo nowe: Boże królestwo miłości i prawdy. I właśnie zbliżał się do Jerozolimy, w której miał z wysokości krzyża do tego królestwa wszystkich zapraszać. I to wezwanie Zbawiciela ludzkości ciągle brzmi przez wieki.
Jezus przyjął to wszystko, co czynili obecni przy Jego wjeździe do Jerozolimy ludzie, z wdzięcznością, bo wobec obojętności i wrogości, z jaką się ciągle spotykał, nawet te gesty miały dla Niego wielkie znaczenie. 
Wszystkie polecenia Jezusa są rozumne
„Gdy się zbliżali do Jerozolimy, do Betfage i Betanii na Górze Oliwnej, posłał dwóch spośród swoich uczniów i rzekł im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do niej znajdziecie oślę uwiązane, na którym jeszcze nikt z ludzi nie siedział. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj! A gdyby was kto pytał, dlaczego to robicie, powiedzcie: Pan go potrzebuje i zaraz odeśle je tu z powrotem». Poszli i znaleźli oślę przywiązane do drzwi z zewnątrz, na ulicy. Odwiązali je, a niektórzy ze stojących tam pytali ich: «Co to ma znaczyć, że odwiązujecie oślę?» Oni zaś odpowiedzieli im tak, jak Jezus polecił. I pozwolili im. Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie.” (Mk 11,1-7)
To wydarzenie pokazuje ogromną wiedzę Jezusa i Jego znajomość przyszłości. Wiedział dokładnie, gdzie jest uwiązane  oślę. Przewidział też w szczegółach zachowanie ludzi, którzy zauważą odwiązujących je uczniów. Wiedział, o co będą pytać i że wyrażą zgodę. Dzięki Swoje wiedzy mógł podać uczniom dokładne wskazówki, co mają robić i mówić. 
Zawsze jest rozumne to, co Bóg poleca, dlatego powinniśmy zawsze ufać Jego mądrości i spełniać dokładnie Jego polecenia. Ten, kto opiera się na Bożych przykazaniach, wskazaniach, natchnieniach – na Bożej woli – nigdy nie błądzi.
Zapowiedź powrotu Jezusa Chrystusa w chwale
„A gdyby was kto pytał, dlaczego to robicie, powiedzcie: «Pan go potrzebuje i zaraz odeśle je tu z powrotem».” (Mk 11,3)
Jezus nie wykorzystał nastrojów uniesienia ludzi, żądając, aby Go triumfalnie wniesiono do Jerozolimy, lecz wybrał wjazd do miasta na skromnym oślęciu. Powiedział uczniom, gdzie je znajdą. Zbawiciel chciał, aby przez wieki Jego wjazd do Jerozolimy był wspominany i zapowiadał ważne przyszłe wydarzenie, którym będzie Jego powrót w chwale. Nadejdzie czas, gdy pełen mocy zmartwychwstały Pan powróci dla dokonania sądu i odnowy.
NIEURODZAJNE DRZEWO FIGOWE
Nazajutrz, gdy wyszli oni z Betanii, uczuł głód.12 A widząc z daleka drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi.13 Wtedy rzekł do drzewa: «Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie!» Słyszeli to Jego uczniowie.14 (Mk 11,12-14)
Drzewo karmiące lub bez owoców
„Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi.” (Mk 11,13)
Ludzie współcześni Jezusowi i każdy żyjący na świecie po Jego zmartwychwstaniu człowiek różni się od drzewa figowego. Ono nie miało owoców, bo nie był to jeszcze czas właściwy dla owocowania. Od chwili przyjścia na świat Syna Bożego każdy człowiek może zawsze przynosić owoce dobra, wiary i miłości. Może je przynosić bez przerwy, bo Zbawiciel, który nas błogosławi – abyśmy owocowali dobrem – jest pośród nas.
Jezus odczuwał głód fizyczny, lecz na drzewie figowym nie znalazł owoców, które by ten głód zaspokoiły. Odczuwał też jeszcze większy głód duchowy. Był spragniony znalezienia w ludziach tego, dzięki czemu mogliby osiągnąć szczęście wiecznego zbawienia; chciał zobaczyć owoce Swojej łaski: wiarę w Niego i miłość do Boga i do bliźnich. Pomimo Swojego wysiłku, pomimo głoszenia słowa Bożego i dawanych ludziom wielkich znaków zauważył, że część Jego narodu przypominała drzewo figowe bez owoców. 
Mówiąc w stronę figowca: «Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie!» Zbawiciel w bardzo wymowny i zdumiewający sposób ostrzegł każdego człowieka, że jeśli odrzuci Go i Jego łaski, to stanie się na całą wieczność podobny do drzewa bez owoców. Nikomu nie da czegoś dobrego, co byłoby dla niego pożyteczne jak pożywienie. Człowiek bez Jego łaski staje się bezużyteczny dla innych, ponieważ żyje wyłącznie dla siebie i zaspokaja jedynie swoje potrzeby i zachcianki. Być może wyobrażonymi liśćmi swojej wielkości upiększa siebie, jednak nie wydaje owocu zdolnego kogoś nakarmić.
Ten, kto nie chce przynosić owocu nawrócenia i dobra, może go nigdy nie przynieść
„Nazajutrz, gdy wyszli oni z Betanii, uczuł głód. A widząc z daleka drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi.” (Mk 11,12-13)
Figowiec był pokryty liśćmi, dlatego Jezus mógł go dostrzec z daleka. Kiedy jednak przypatrzył mu się z bliska, nie znalazł na nim nic, oprócz liści. Nie było na nim niczego, co mogłoby zaspokoić głód i nakarmić człowieka. 
Podobni do figowca bez owoców i okrytego tylko liśćmi są ludzie próżni, zarozumiali i pyszni, którzy skupiają na sobie uwagę nieraz nawet całego świata, jednak nic wartościowego i trwałego nikomu nie dają  – nawet sobie. Zabiegają o to, by ich zauważano i podziwiano za pozory dobra. Nie chcą nic nikomu dawać, a ich wysiłki skupiają się na szukaniu własnej sławy. Nie mają chęci obdarowywania bliźnich czymś wartościowym. Ich głównym pragnieniem jest egocentryczne szukanie rozgłosu, sławy, ludzkiego podziwu. Nie chcą nikogo obdarowywać, lecz błyszczeć.
Do grupy ludzi podobnych do figowca pokrytego samymi liśćmi zaliczali się również faryzeusze, uczeni w Piśmie i arcykapłani, przyciągający uwagę i wzrok tylko swoimi szatami, tym co zewnętrzne i udawanym dobrem. Byli podobni do figowca, okrytego pięknymi liśćmi, który jednak wartościowego pokarmu nikomu nie dawał. Nie karmili ludu Ewangelią, ponieważ jej nie przyjęli. Nie zbliżali nikogo do Jezusa, ponieważ Go odrzucili. Z czasem, po zburzeniu Jerozolimy i świątyni, stracili swoje znaczenie jak figowiec, który przestał przynosić owoce, jakby stosując się do nakazu Jezusa: «Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie!» (Mk 11,14)
WYPĘDZENIE PRZEKUPNIÓW
I przyszedł do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie,15 i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię.16 Potem uczył ich mówiąc: «Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców».17 Doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie, i szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką.18 Gdy zaś wieczór zapadał, [Jezus i uczniowie] wychodzili poza miasto.19 (Mk 11,15-19)
Serce ludzkie nie może być targowiskiem lub jaskinią zbójców
„Potem uczył ich mówiąc: «Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców».” (Mk 11,17)
Jezus wszedł do świątyni. Nie znalazł w niej atmosfery sprzyjającej modlitwie i uwielbianiu Ojca, lecz rozgardiasz związany z handlem. Swoją surową reakcją pokazał, że przyszedł na świat, aby wszystkie świątynie – również świątynie naszych serc – nie były jaskiniami zbójców, lecz tym, czym być powinny: domami modlitwy. Przyszedł przeszkodzić w zamienianiu żywych świątyń dusz i ciał ludzi w targowiska. Jaskiniami zbójców są ludzkie serca wtedy, gdy powstają w nich mordercze plany. Takimi jaskiniami, kryjącymi w sobie zbrodnicze zamiary wobec Jezusa, stały się serca wielu osób posługujących przy świątyni.
Dom modlitwy dla wszystkich narodów
„Potem uczył ich mówiąc: «Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców».” (Mk 11,17)
Bóg nie jest Ojcem i Stwórcą jakiegoś jednego tylko narodu, lecz wszystkich ludzi. To On stworzył nieśmiertelną duszę każdego człowieka, dzięki której stał się on jedyną i niepowtarzalną osobą rozumną, wolną i powołaną do wiecznego życia w Jego domu. Ojciec niebieski chce, by świątynia – w której On, jedyny Bóg żywy i prawdziwy, jest czczony – była zawsze domem modlitwy dla każdego człowieka, bez względu na narodowość. Chce, aby każdy człowiek mógł się w niej modlić do Niego w atmosferze sprzyjającej kontaktowi z Nim.
Gdy Jezus wszedł do świątyni jerozolimskiej, nie zastał modlitewnej atmosfery skupienia i wyciszenia. Zobaczył coś, co nie odróżniało jej od różnych targowisk i bazarów. Zbawiciel świata nie przeszedł obok tego obojętnie. „Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie, i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię.” (Mk 11,15-16)
W naszych czasach kościoły i cerkwie – które są świątyniami Boga żywego – powinny w każdym czasie być dostępne dla każdego człowieka, szukającego znaleźć atmosferę ciszy, sprzyjającej modlitwie. Może dobrze byłoby postawić pytanie, co Jezus myśli o naszych kościołach, zazwyczaj zamkniętych lub służących za muzea, do których można wejść za opłatą? Co dzisiaj miałby zrobić Ten – który „nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię.” (Mk 11,15-16) – w kościołach, które zamiast służyć za domy modlitwy, w niektórych krajach zamienia się w ciągu tygodnia w restauracje lub inne instytucje, niemające nic wspólnego z modlitwą? Czy dzisiaj Jezus nie musiałby się zachować podobnie jak w świątyni jerozolimskiej, w której obecni handlarze nie myśleli o modlitewnej rozmowie z Bogiem, a swoim zachowaniem utrudniali modlitwę tym, którzy przyszli tam, żeby się modlić?
Żywa świątynia, będąca „nowymi niebiosami”
„I przyszedł do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie, i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię. Potem uczył ich mówiąc: «Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców».” (Mk 11,15-17)
Reakcja Jezusa na handel dokonujący się w świątyni jerozolimskiej była bardzo gwałtowna. Zbawiciel wyjaśnił, do czego ma służyć każda świątynia: ma być miejscem żywego kontaktu z Bogiem prawdziwym, miejscem modlitwy. Dotyczy to zarówno świątyń z kamienia jak i świątyń żywych. Żywą świątynią jest Kościół Chrystusa. Jest on zbudowany z ludzi, żywych kamieni, które też są świątyniami. Żadna z tych świątyń nie powinna stać się „jaskinią zbójców”, którzy planują zło. Ma stale być miejscem, domem, w którym czczony jest Bóg „w duchu i prawdzie”. Serce ludzkie powinno być ołtarzem poświęconym nie demonom zła, lecz Bogu. Jeśli ktoś pozwoli działać w sobie Duchowi Świętemu, to będzie prawdziwą świątynią Bożą, a nawet – „nowym niebem”, ponieważ Bóg zamieszka w nim jak w niebie. Nie będzie „jaskinią zbójców”, w której lęgną się złe zamiary i nienawistne plany.
Troska Jezusa o zbawienie handlujących w świątyni
„I przyszedł do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie, i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię.” (Mk 11,15-16)
Jezus wyrzucił ze świątyni sprzedających i kupujących. Powywracał też stoły wymieniających pieniądze. Podobny los spotkał ławki sprzedawców gołębi. Nie pozwolił też robić zamieszania przez wnoszenie i wynoszenie różnego sprzętu, niemającego nic wspólnego z kultem przez świątynię. Nie chciał, żeby w domu Bożym ustawiano przedmioty kierujące myśli i serca do spraw doczesnych. Nie chciał widzieć handlarzy w świątyni ani rzeczy, które służyły im do uprawiania handlu w domu modlitwy. 
Jezus nie zrobił tego z nienawiści do kogokolwiek, lecz z miłości i troski o handlarzy i kupujących w świątyni. Przyzwyczaili się oni bowiem do tego, by nie uświęcać się przez modlitewny kontakt z Bogiem w Jego domu, co było niebezpieczne dla ich zbawienia. Dlatego Jezus „potrząsnął” nimi, aby się opamiętali i powrócili do modlitwy tam, gdzie było na to miejsce.
Jak zbójcy w jaskini
„Potem uczył ich mówiąc: «Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców».” (Mk 11,17)
Jezus najpierw – używając siły fizycznej – uniemożliwił handel w świątyni, a dopiero potem uczył, dlaczego nie wolno w domu modlitwy zachowywać się tak, jak się tam zachowywano. Taką kolejność postępowania Jezus uznał w tym wypadku za najlepszą. Zbawiciel nie chciał dopuścić, żeby w czasie święta Paschy świątynia przestała być domem modlitwy i została zamieniona w jaskinię zbójców. 
Taką jaskinią, w której lęgły się zbójeckie myśli, niestety, pozostała nadal, bo ludzie związani ze świątynią planowali jak zbójcy zabić Niewinnego, aby zdobyć cenny dla siebie łup. Tym łupem, w tym wypadku, miało być zachowanie przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie, starszych i faryzeuszów, pozycji wyróżnianych przywódców duchowych. Tej ich kierowniczej pozycji, według nich, zagrażał Jezus. Dlatego – jak zbójcy w jaskini – planowali, jak się Go pozbyć na zawsze przez zabicie Go.
Dom modlitwy pomagającej wszystkim narodom zjednoczyć się
«Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców».” (Mk 11,15-17)
Bóg chce jedności wszystkich narodów, ponieważ wszyscy ludzie są Jego stworzeniami, a przez to – Jego dziećmi. Między innymi modlitwa w Jego świątyni pomaga w utrzymaniu jedności lub jej przywracaniu. Jezus przypomniał to w Swoim nauczaniu, odwołując się do słów proroka Izajasza: „Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami – wszystkich (…) trzymających się mocno mojego przymierza, przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy. Całopalenia ich oraz ofiary będą przyjęte na moim ołtarzu, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów.” (Iz 56,6-7) Nie pomaga jednak jednoczeniu się ludzi dom modlitwy zamieniony w jaskinię zbójców, w której zamiast modlitwy, mogącej zjednoczyć  wszystkie narody, uprawia się handel i planuje zło.
Szukanie sposobu, jak zabić Tego, który chciał, by świątynia Boża była domem modlitwy
„Doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie, i szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką.” (Mk 11,18) 
Arcykapłani i uczeni w Piśmie nie byli zachwyceni troską Jezusa o uczynienie świątyni ponownie domem modlitwy dla wszystkich narodów. Bardziej odpowiadało im to, co było dotąd, czyli dom Boży będący miejscem uprawiania handlu i jaskinią zbójców, którzy szukali sposobu, jak zgładzić niewygodnego im Jezusa. Ludzie o prawych sercach byli jednak zachwyceni Jego nauką, gdyż wyczuwali w niej słowo Boga prawdziwego.
Obawy arcykapłanów i uczonych w Piśmie
„Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką.” (Mk 11,18) 
Arcykapłanom i uczonym w Piśmie nie podobało się to, że ludzi zachwycało nauczanie Jezusa. Obawiali się, że właśnie z tego powodu nie uda im się Go ująć i zabić. Tłumów się bali, ponieważ niezadowolenie ludzi i zamieszki mogły wywołać ingerencję Rzymian.
Szukanie sposobów ujęcia Jezusa i zgładzenia Go
„Doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie, i szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką. Gdy zaś wieczór zapadał, [Jezus i uczniowie] wychodzili poza miasto.” (Mk 11,18-19)
Arcykapłani i uczeni w Piśmie dowiedzieli się, co Jezus uczynił w świątyni, gdy zobaczył handlarzy i bankierów wymieniających pieniądze. Nie tylko nie popierali dobrego czynu Jezusa, który z miłości do Ojca dbał, żeby dom Boży był miejscem modlitwy, lecz szukali sposobu, jak by go zabić. Przeszkodą w realizacji tego planu byli ludzie prawi, których zachwycało nauczanie Jezusa. Boga się nie bali, ale tłumów i ich reakcji obawiali się. Szukali zatem bezpiecznego dla nich sposobu, jak Go ująć bez wiedzy ludzi i to zadanie ułatwił im zdrajca, Judasz. 
Ponieważ Jezus wiedział, jakie są plany arcykapłanów i uczonych w Piśmie w stosunku do Niego, dlatego wieczorami wraz z uczniami udawał się poza miasto. Judasz oczywiście wiedział, gdzie przebywał Jezus, dlatego mógł w każdej chwili donieść o tym wrogom Jezusa.
Znawcy Pisma świętego też odrzucili Jezusa
„Doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie, i szukali sposobu, jak by Go zgładzić.” (Mk 11,18)
Słyszeli o wyrzuceniu kupców i bankierów ze świątyni przez Jezusa arcykapłani, którzy w tej świątyni składali Bogu ofiary, i uczeni w Piśmie, którzy mieli dobrze zrozumieć i wyjaśniać Pismo Święte. Ani jedni ani drudzy nie uznali postępowanie Jezusa za słuszne. Nie poparli Go uczeni w Piśmie, którzy musieli znać teksty mówiące o świątyni jako domu modlitwy dla wszystkich narodów (por. Iz 56,6-8). Powinni byli też znać teksty mówiące o traktowaniu świątyni przez zepsutych ludzi – którzy kradli, zabijali, cudzołożyli, przysięgali fałszywie, palili kadzidło Baalowi, chodzili za obcymi bogami, których nie znali... – jako bezpiecznej dla nich „jaskini zbójców” (por. Jer 7,8-11). Uczeni w Piśmie – którzy uważali się za znających Pismo święte lepiej niż inni – nie poparli Jezusa, który przypomniał im nauczanie Ksiąg natchnionych: „Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”. (Mk 11,17) Złość zaślepiła serca i umysły ludzi rzekomo znających dobrze nauczanie Pisma Świętego „i szukali sposobu, jak by Go zgładzić”. (Mk 11,18)
Zazdrość arcykapłanów i uczonych w Piśmie
„Doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie i szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką.” (Mk 10,18) 
Arcykapłani i uczeni w Piśmie pragnęli, aby tłumy były zachwycone nimi i ich nauką. Zdawali sobie jednak coraz bardziej sprawę z tego, że ich pozycja „budzących zachwyt” została zagrożona przez Jezusa, który popularności nie szukał. 
Zbawiciel nie zabiegał o poklask tłumów ani o przemijającą popularność, do której namawiał Go zły duch w czasie kuszenia. „Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Odrzekł mu Jezus: Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego.” (Mt 4,5-7)
Ci, którzy chcieli być pierwszymi, stali się ostatnimi, a Jezus, uważany przez nich za „ostatniego” stał się pierwszym nawet w oczach tłumów (por. Mt 19,30)
Tłum zachwycony nauką Jezusa
„Doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie, i szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką.” (Mk 11,18)
Nauczanie uczonych w Piśmie było znane od dawna, dlatego nie wzbudzało zachwytu, natomiast treść głoszonej przez Jezusa nauki była inna, pełna mocy i podnosząca na duchu. Uczył On „jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.” (Mk 1,22)
U jednych Jego nauka budziła zachwyt tylko z powodu swojej odmienności, a u innych – u tych, którzy pragnęli budowania życia świętego – z powodu treści pomagających im uformować kontakt z Bogiem na miłości, a z bliźnimi – na miłości połączonej z miłosierdziem. U słuchaczy o sercach otwartych na prawdę i pragnących wierzyć w Boga i kochać Jego i ludzi taką miłością, jakiej On wymaga, treść nauczania Jezusa budziła zachwyt. Znajdowali w niej  bowiem to, za czym – może od bardzo dawna – tęskniło ich serce.
U arcykapłanów i uczonych w Piśmie nauka Jezusa nie wzbudzała nie tylko zachwytu, ale nawet głębszego zainteresowania. Uważając siebie za posiadających prawdę, nie dążyli do pełniejszego poznania jej, lecz do utrzymania swojej pozycji liderów duchowych w narodzie i do związanego z tym poważania i popularności. Kiedy zatem zauważyli, że Jezus i Jego nauka rozbudzają większe zainteresowanie i zachwyt niż oni, ich wiedza i nauczanie, postanowili Go zabić. Uczonych w Piśmie musiał drażnić fakt, że Jezus posiadał głębszą znajomość Ksiąg natchnionych niż ta, którą oni, „eksperci” od Pisma  Świętego, się wykazywali. 
Ludzka samowola
„Potem uczył ich mówiąc: «Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców».” (Mk 11,17)
Człowiek nie powinien niczego robić ani niczego zmieniać niezgodnie z wolą Boga. Odnosi się to również do Jego świątyni. Według Jego pragnienia Jego dom powinien zawsze „być domem modlitwy dla wszystkich narodów”. Nigdy nie powinien być przekształcany przez ludzi w „jaskinię zbójców”, w której dzieje się zło i w której się je planuje. 
Także świątynia naszego serca zawsze powinna być napełniona modlitwą, wdzięcznością wobec Boga, uwielbieniami i prośbami zanoszonymi do Niego. Nie powinniśmy nigdy naszego serca-świątyni zamieniać w „jaskinię zbójców”, w której planuje się zło jak w jaskini zamieszkiwanej przez złoczyńców. 
WIARA, MODLITWA I PRZEBACZANIE
Przechodząc rano, ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni.20 Wtedy Piotr przypomniał sobie i rzekł do Niego: «Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło».21 Jezus im odpowiedział: «Miejcie wiarę w Boga!22 Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie.23 Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.24 A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze».25 (Mk 11,20-25)
Głęboka wiara w moc Boga i szczere przebaczanie bliźnim
„A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze».” (Mk 11,25)
Na dwie rzeczy związane z modlitwą Jezus położył nacisk: na wiarę i na przebaczanie bliźnim wyrządzonych nam krzywd. Wiara zapewnia otrzymanie tego, o co prosimy. Jeżeli jednak prosimy Boga o przebaczenie nam naszych grzechów, oprócz wiary konieczne do otrzymania ich odpuszczenia jest przebaczenie bliźnim tego zła, które nam wyrządzili. „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.” (Mt 5,7)
Cuda czynione przez Boga dla wierzących w Niego
„Jezus im odpowiedział: «Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie. (Mk 11,22-24)
„Jezus im odpowiedział: «Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.»” (Mk 11,22-24)
Zbawiciel uświadamia nam wszechmoc Boga, mówiąc o czymś, co bardzo przemawia do naszej wyobraźni. Dzięki Jego mocy nawet góra mogłaby się podnieść i rzucić w morze, ponieważ On potrafi uczynić to, co dla nas jest niemożliwe. Powinniśmy mocno wierzyć we wszechmoc Boga, Mądrego i  dobrego Stwórcy wszystkiego, kiedy Go z ufnością o coś prosimy.
To jednak nie sama wiara działa w jakiś magiczny sposób, lecz Bóg wszechmocny, który wysłuchuje człowieka modlącego się do Niego z wielką wiarą i niewątpiącego w duszy. To Stwórca rzeczy widzialnych i niewidzialnych czyni cuda, a nie jakaś ukryta w nas energia. Głęboka wiara nie wyzwala jakiejś tajemniczej, tkwiącej w nas mocy, nie rozbudza jakieś uśpionej w naszej naturze energii. Cuda działa nie jakaś znajdująca się w nas super-energia, lecz wszechmogący Bóg, który wysłuchuje naszej płynącej z wiary modlitwy.
Otrzymamy od Boga wszystko, co jest dobre
„Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.” (Mk 11,24)
Każde dobro, o które prosimy Boga na modlitwie, otrzymujemy. Nieraz jednak chcemy mieć od Niego  coś, co – z perspektywy zbawienia wiecznego – nie jest dobre, lecz szkodliwe dla nas lub dla innych ludzi. Wtedy Bóg daje nam w zamian coś innego, jakieś dobro prawdziwe, które On dobrze zna. Niczego złego i szkodliwego dobry Bóg Ojciec swoim dzieciom nie udziela. I o to nie możemy mieć do Niego pretensji. 
Kiedy o coś Boga prosimy, powinniśmy zawsze do naszej prośby dodać: „…o ile chcesz, o ile takie jest Twoje pragnienie i Twoja wola”.
Wysłuchiwanie naszych próśb dowodem miłości Boga do nas
„Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.” (Mk 11,24)
Słowa Jezusa podkreślają niezwykłą przychylność Boga kochającego i wszechmogącego. On chce nas obdarowywać i równocześnie pogłębiać naszą więź z Nim. Spełnia nasze prośby, aby pokazać, jak bardzo nas kocha. Chce, abyśmy w Niego wierzyli i Mu ufali, bo wtedy może nam dawać jeszcze więcej.
Upodobnić się do przebaczającego i miłosiernego Boga
„A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze.” (Mk 11,25)
Jeśli chcemy, żeby Bóg nam przebaczył nasze grzechy, musimy przyjąć miłosierną postawę względem ludzi, którzy wobec nas przewinili, skrzywdzili nas lub znieważyli. Tak jak miłosierny Bóg mamy im wszystko przebaczyć. Do tego wzywają nas słowa modlitwy „Ojcze nasz”: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Grzesznik rzucający się w Boże miłosierdzie jak góra w morze
„Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie.” (Mk 11,23)
Masywna i nieruchoma góra może być symbolem człowieka grzesznego, który nie chce zmienić swojego życia i tkwi przywiązany do swoich grzesznych występków jak góra do ziemskiego podłoża. W morzu natomiast można widzieć symbol Bożego miłosierdzia. Nasze modlitwy, jeśli tylko wypływają z głębokiej wiary, mogą sprawić, że grzeszny człowiek rzuci się w ogrom Bożego miłosierdzie jak góra w morze, o której mówi Jezus, i otrzyma przebaczenie grzechów.
Potrzeba głębokiej wiary przy działaniu w imię Boga
„Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie.” (Mk 11,23)
Wiarę trzeba mieć nie tylko, gdy na modlitwie prosimy o coś Boga, lecz także wtedy, gdy działamy Jego mocą.
Jezus dał swoim uczniom między innymi moc wyrzucania złych duchów z opętanych. Mieli im w imię Boga nakazywać wychodzenie z nich. Zbawiciel pouczył ich jednak, że powinni mieć wiarę w potęgę Boga, dzięki któremu stanie się to, co nakazują wypowiadanymi przez siebie słowami. 
Ewangelista Mateusz opisuje jedno nieudane wypędzanie ducha nieczystego. Po nieudanej próbie „uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić? On zaś im rzekł: Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was”. (Mt 17,19-20)
Potrzeba wiary, gdy Boga prosimy i gdy mamy działać Jego mocą
Wiara jest potrzebna, gdy na modlitwie o coś Boga prosimy oraz wtedy, gdy w Jego imię wyrażamy życzenie, aby coś się stało. O wierze na modlitwie Jezus powiedział: „Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.” (Mk 11,24) O wierze związanej z działaniem w imię Boga i Jego mocą powiedział: „«Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie.” (Mk 11,22-23)
Przez przebaczenie oczyszczać swoje serce z niechęci do bliźnich i pragnienia zemsty
„A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze».” (Mk 11,25)
Gdy się modlimy, o wiele ważniejsze od wypowiadanych wargami słów jest wewnętrzne nastawienie – to, co znajduje się w naszym sercu. Ma ono być wypełnione zaufaniem Bogu, wiarą w Jego niepojętą miłość, miłosierdzie, dobroć, gotowość przebaczenia nam każdego grzechu. Mamy również wierzyć w Jego nieskończenie wielką moc. Powinniśmy także napełnić je pragnieniem wybaczenia bliźnim tego, co mamy przeciw nim. Nie można pielęgnować w sobie nienawiści i niechęci wobec ludzi, nawet jeśli wydaje się ona usprawiedliwiona, bo ktoś naprawdę postąpił wobec nas źle. 
Modlitwa, przed którą chcemy wybaczyć bliźnim wyrządzone nam krzywdy, pomaga nam wyzbyć się niechęci do nich. Jest dobrą okazję do uwolnienia naszych serc ze złych myśli, pragnień i uczuć wobec bliźnich. Pamięć o naszych występkach, które znieważają Boga, usuwa lub przynajmniej zmniejsza nasze pragnienie zemsty i odpłacenia innym złem za zło. Ciągle obrażamy Boga, On jednak okazuje nam miłosierdzie i odpłaca dobrem za znieważanie Go. 
Kiedy trudno nam zapomnieć doznane krzywdy i pozbyć się niechęci do bliźnich, warto pomyśleć, że inni ludzie też są słabi w dziedzinie moralnej i upadają tak jak my. Może starają się czynić dobrze, jednak –  tak jak i nam – nie wychodzi im to zbytnio i cierpią, ponieważ mają dotkliwe wyrzuty sumienia z powodu swoich złych uczynków.
Konieczność przebaczania naszym winowajcom
„A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze”. (Mk 11,25)
Miłosierny i kochający Ojciec niebieski pragnie, by Jego dzieci kierowały się w życiu miłością wzajemną i miłosierdziem. Jednym z jego przejawów jest przebaczanie bliźnim wyrządzonych nam krzywd. Kiedy zatem stajemy do modlitwy, powinniśmy sobie to przypomnieć. Musimy pamiętać, że przed Bogiem jesteśmy grzesznikami, którzy potrzebują Jego przebaczenia. 
On jednak nie przebacza nam, jeśli świadomie i dobrowolnie podtrzymujemy w sobie nienawiść do kogokolwiek, nawet do tych, którzy naprawdę nas skrzywdzili, zadali ból i cierpienie. Nie otwieramy serca na Boże przebaczenie i miłosierdzie, jeśli sami nie okazujemy miłosierdzia i nie przebaczamy innym.  Przypominają nam to słowa modlitwy, skierowane do naszego Ojca, który jest w niebie: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
PYTANIE O WŁADZĘ
Przyszli znowu do Jerozolimy. Kiedy chodził po świątyni, przystąpili do Niego arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi27 i zapytali Go: «Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę, żeby to czynić?»28 Jezus im odpowiedział: «Zadam wam jedno pytanie. Odpowiedzcie Mi na nie, a powiem wam, jakim prawem to czynię.29 Czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi? Odpowiedzcie Mi!»30 Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: "z nieba", to nam zarzuci: "Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?"31 Powiemy: "Od ludzi"». Lecz bali się tłumu, ponieważ wszyscy uważali Jana rzeczywiście za proroka.32 Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy». Jezus im rzekł: «Więc i Ja nie powiem wam, jakim prawem to czynię».33 (Mk 11,27-33)
Pochodząca z nieba władza Jezusa
"Przyszli znowu do Jerozolimy. Kiedy chodził po świątyni, przystąpili do Niego arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi i zapytali Go: «Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę, żeby to czynić?» Jezus im odpowiedział: «Zadam wam jedno pytanie. Odpowiedzcie Mi na nie, a powiem wam, jakim prawem to czynię. Czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi? Odpowiedzcie Mi!»" (Mk 11,27-30)
Arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi obserwowali Jezusa i śledzili Jego nauczanie i postępowanie. Czynili to, żeby Go zaatakować i skompromitować w oczach ludzi. Pamiętali też dobrze Jego gwałtowną reakcję na handel dokonujący się w świątyni Bożej. Gdy zatem zauważyli Jego obecność, podeszli do Niego. Zażądali wyjaśnień dotyczących pochodzenia Jego władzy. Jezus nie chciał im odpowiadać na to pytanie, ponieważ wiedział, że prawdy o Boskim pochodzeniu Jego uprawnień i władzy nie przyjmą. Jej pochodzenie nie z ziemi lecz z nieba było przecież wyraźnie widoczna w Jego nauczaniu, czynach, mądrości, mocy, miłości, a nie uznali Go za posłańca Bożego.
Jezus postawił im więc pewien warunek. Powiedział, że poda im, skąd ma prawo czynić to co czyni, jeśli i oni odpowiedzą Mu na pytanie, skąd pochodzi chrzest Janowy, z nieba czy od ludzi. Ponieważ Mu nie chcieli odpowiedzieć, dlatego i On im nie udzielił odpowiedzi na ich pytanie.
Ujawniająca się niechęć do prawdy
„Czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi? Odpowiedzcie Mi!» Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: "z nieba", to nam zarzuci: "Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?" Powiemy: "Od ludzi"». Lecz bali się tłumu, ponieważ wszyscy uważali Jana rzeczywiście za proroka. Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy». Jezus im rzekł: «Więc i Ja nie powiem wam, jakim prawem to czynię».” (Mk 11,30-33) 
Jeśli człowiek nie miłuje prawdy, to jego zamknięcie się na nią ujawnia się w różnych dziedzinach życia i w niechętnych postawach wobec wszystkich jej głosicieli. Posługuje się krętactwem. Tak było również z ludźmi atakującymi Jezusa. Swoje zamknięcie się na dzieła Boże ujawnili zarówno wobec Niego, Jego nauki i dokonywanych przez Niego dzieł, jak i wobec Jana Chrzciciela i udzielanego przez niego chrztu.
Arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi, którzy wystawiali Jezusa na próbę, lekceważyli dzieła Boże i ludzi posłanych przez Boga, takich jak między innymi Jan Chrzciciel. Boga się nie obawiali, ale ludzi się bali. Ponieważ odczuwali strach przed reakcją tłumu, nie chcieli powiedzieć Jezusowi, że chrzest Janowy pochodzi od ludzi. Obawiali się też, że jeśli uznają otwarcie pochodzenie chrztu Jana z nieba, to wytknie im ich brak wiary w jego nauczanie i w to, co zostało objawione o Nim przez Boga Ojca z obłoku podczas Jego chrztu w rzece Jordan. „A z obłoku odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!” (Łk 9,35)
Jan Chrzciciel jasno wskazywał, że Jezus jest oczekiwanym Mesjaszem, a podczas Jego chrztu ujawniło się Jego nadprzyrodzone powiązanie z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym, z Trójcą Świętą. Nie chcąc się zatem narazić na żadne zarzuty, odpowiedzieli Mu w sposób wykrętny i niezgodny z prawdą: „Nie wiemy”.  (Mk 11,33)
Lęk przed wypowiadaniem prawdy
„Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: "z nieba", to nam zarzuci: "Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?" Powiemy: "Od ludzi"». Lecz bali się tłumu, ponieważ wszyscy uważali Jana rzeczywiście za proroka. Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy». Jezus im rzekł: «Więc i Ja nie powiem wam, jakim prawem to czynię».” (Mk 11,31-33)
Arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi nie zastanawiali się nad tym, skąd naprawdę pochodzi chrzest Jana, z nieba czy od ludzi, lecz nad tym, jaka odpowiedź udzielona na pytanie Jezusa będzie dla nich korzystna lub szkodliwa.
Pochodzenie z nieba chrztu Janowego
„Czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi? Odpowiedzcie Mi!»” (Mk 11,30)
Chrzest Jana Chrzciciela nie pochodził „od ludzi” w tym znaczeniu, że jakiś człowiek nakazał mu go udzielać lub że on sam od siebie go wymyślił, bez żadnego Bożego światła. Nie miał pochodzenia ludzkiego, lecz Boskie. Pochodził „z nieba”. 
Jan udzielał tego chrztu ponieważ był posłuszny Bogu, który natchnął go i pouczył, że ma to czynić. Jako pochodzący „z nieba” był czymś, co Bóg przewidział jako jeden ze środków pomagających ludziom przygotować sią na przyjęcie Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Chrzest Janowy był małą cząstko Bożego planu zbawienia. Nawet Jezus go przyjął w przeciwieństwie do swoich wrogów, którzy zlekceważyli Jego samego oraz to, co miało pobudzić ich do przygotowania się na przyjęcie Go przez pokutę i nawrócenie serca.
Syn Boży czynił wszystko Boską władzą i zgodnie z Bożym prawem
„i zapytali Go: «Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę, żeby to czynić?»” (Mk 11,28)
Ludzie o wysokim mniemaniu o sobie śmieli zapytać Syna Bożego, jakim prawem czyni dobro i kto Mu dał władzę czynienia tego, co było samym dobrem. Gdyby Jezus zauważył chęć przyjęcia Jego słów przez atakujących Go arcykapłanów, uczonych w Piśmie, starszych i innych ludzi, uważających się za znawców w dziedzinie religii, wyjaśniłby im, że wszystko czyni zgodnie z prawem Bożym, a władzę ma od Boga. Ponieważ wiedział, że takiego wyjaśnienia nie przyjmą, dlatego nie udzielił im odpowiedzi. Kazał im jednak zastanowić się nad pochodzeniem chrztu Janowego, który On przyjął w Jordanie. W czasie tego chrztu bowiem Bóg Ojciec objawił Jego Synostwo Boże, z którym była związana Jego Boska władza i prawo do realizowania zbawczego posłannictwa na ziemi, wyznaczonego mu przez Ojca. „W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.” (Mk 1,9-11)
DWUNASTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MARKA
(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)
Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski
