Rozważanie Ewangelii według św. Marka


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 10


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


NIEROZERWALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA

Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego i znowu je nauczał, jak miał zwyczaj.1 Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.2 Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?»3 Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».4 Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie.5 Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę:6 dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę7 i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.8 Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!»9 W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to.10 Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej.11 I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».12 (Mk 10,1-12)

Nierozerwalność więzów małżeńskich

„Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10,9)
Więzy, które – z woli Boga – zostały wytworzone między mężczyzną i kobietą przez małżeństwo są za życia ziemskiego nienaruszalne. Jezus przypomniał nam, że taki był pierwotny zamiar Stwórcy, który powołał do istnienia mężczyznę i kobietę, i nie może być zmieniony przez żadnego człowieka ani przez żadną ludzką władzę. Bóg chciał takiego właśnie trwałego związku dla mężczyzny i kobiety, ponieważ wiedział, że on jest dobry. Stwórca, który powołuje do istnienia ludzi, pomaga im – ułomnym i słabym – tworzenie takich nienaruszalnych więzów.

Na początku z małżeństwem nie było jak potem

„Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!»” (Mk 10,6-9)
Człowiek ma tendencję do tworzenia sobie swojego porządku i ładu, oderwanego od Boga. Ulegli tej pokusie pierwsi rodzice, którzy postanowili ułożyć swoje życie i budować szczęście wbrew Bożym nakazom i zakazom. Jak wiemy, nic dobrego przez to nie zbudowali. Tworzenie nowego ładu przez człowieka dotyczy też małżeństwa i rodziny. Na przestrzeni wieków różnie podchodzono do jego formy i nierozerwalności.
Jezus, Syn Boży, wiedział o tym, dlatego przypomniał to, co najważniejsze, czyli – jak powinno wyglądać małżeństwo nie według ludzkich opinii, lecz według samego nieskończenie mądrego Stwórcy. Według Boga ma ono być utworzonym z mężczyzny i kobiety „jednym ciałem”, którego jedności nikt nie powinien naruszać. Taka wizja małżeństwa nie jest jakąś „opinią” Boga, lecz Jego niezmiennym planem, zgodnie z którym stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę: dwie istoty powołane przez Niego do utworzenia nierozerwalnego małżeństwa i rodziny. Dlatego „opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem.” (Mk 10,7-8) Człowiek nie wymyśli nic mądrzejszego niż to, co Bóg wie, dlatego ma układać swoje życie – także małżeńskie i rodzinne – nie według tego, jak ludzie żyją w różnych kulturach, lecz według plan Bożego i Jego pouczenia. Jeśli tak uczyni, zbuduje coś dobrego. Aby mu pomóc, Jezus przypomniał wszystkim pokoleniom, jak było z małżeństwem „na początku”.

Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę

„Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10,6-9)
„Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę” i nie ma innej nauki objawionej o człowieku. Nie ma też w Piśmie Świętym innej nauki o małżeństwie niż ta, że w tym związku tylko mężczyzna i kobieta stają się jednym ciałem, którego nie wolno człowiekowi rozdzielać i niszczyć.

Jezus nie chce zatwardziałych serc i nietrwałych małżeństw

„Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!»” (Mk 10,4-9)
Ze względu na zatwardziałość serc Mojżesz pozwalał napisać list rozwodowy i oddalić żonę. Jezus jednak przyszedł na świat, aby „zatwardziałe serca” zamienić mocą Ducha Świętego w serca dobre i kochające, które nie będą burzyć więzów małżeńskich przez złe życie i egoizm. Przyszedł ustanowić związki małżeńskie nie w takiej formie, w jakiej wskutek niedoskonałości człowieka powstawały i powstają, lecz takie małżeństwo, jakiego chciał Stwórca: trwałego dzięki Jego łasce i miłości Bożej, wlanej w serce przez Ducha Świętego. Jezus chce, aby ideałem dla małżonków było małżeństwo doskonałe, oparte na Nim i na potędze Ducha Świętego, a nie ułomne i słabe, bazujące tylko na kruchych ludzkich uczuciach.

Opuszczenie ojca i matki, by utworzyć nowe małżeństwo i rodzinę

„Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.” (Mk 10,6-8) Według Bożego planu mężczyzna ma tworzyć z kobietą małżeństwo i rodzinę. W tym celu opuszczą matkę i ojca. Nie znaczy to, że mają o nich zapomnieć lub pozbawić opieki, gdyby jej potrzebowali.

Cudzołóstwo względem żony lub męża

„«Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!» W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».” (Mk 10,9-12)
Zdecydowane nauczanie Jezusa o nierozerwalności małżeństwa i obowiązku zachowywania sobie wzajemnej wierności zaskoczyło nawet Jego uc. Aby się upewnić, czy Go dobrze zrozumieli, w domu jeszcze raz pytali Go o jedność małżeństwa. On nie zaprzeczył wypowiedzianej wcześniej nauce, lecz ją dodatkowo jednoznacznie potwierdził, mówiąc: „«Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.” (Mk 10,12) Tą wypowiedzią Jezus ponownie potwierdził wierność małżeńską, obowiązującą i mężczyznę, i kobietę. Wierność obowiązuje, ponieważ sam Bóg ustanowi ich związek ciałem jednym i nierozerwalnym. Ponowne związanie się z inną osobą byłoby cudzołóstwem wobec męża lub żony. Ojca i matkę mogą opuścić, aby utworzyć małżeństwo, jednak siebie nie mogą zdradzać i porzucać jak nieużyteczny przedmiot. Jezus przeciwstawia się uważaniu męża lub żony za zabawkę, którą można zachowywać, dopóki bawi, i wyrzucić, gdy nie spełnia już tego zadania.

Podstępne atakowanie Jezusa przez faryzeuszów

„Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie.” (Mk 10,2-5) Faryzeusze, którzy przyszli do Jezusa, nie szukali rozwiązania jakiegoś problemu. Chcieli tylko znaleźć jakiś powód do skompromitowania Go i oskarżenia. Zadali Mu pytanie dotyczące małżeństwa, chociaż – jak się wkrótce okazało – znali przepis Mojżeszowy dotyczący tej sprawy. Zapytali Jezusa, „czy wolno mężowi oddalić żonę”, a potem, na pytanie Jezusa, przedstawili, co Mojżesz o tym powiedział. Wyjaśnili, że „pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić”. Wtedy Jezus odwołał się do planu Boga, Stwórcy mężczyzny i kobiety, odnoszącego się do życia małżeńskiego. Według Stwórcy małżeństwo kobiety i mężczyzny ma być związkiem nierozerwalnym, ponieważ zgodnie z Jego planem stają się oni jednym ciałem. Tego nowego „jednego ciała” nie wolno niszczyć ani nawet ranić przez rozdzielanie. „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10,6-9) Jezus dał do zrozumienia faryzeuszom, że tylko ludzie o zatwardziałych sercach stosowali się do pozwolenia Mojżesza i dawali listy rozwodowe. Nie czynili tego natomiast ludzie o dobrych sercach, ponieważ ci stosowali się do planu Stwórcy mężczyzny i kobiety, który nie chce rozpadania się małżeństw.

Zatwardziałe serca muszą się zamienić w serca kochające i miłosierne

„Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie.” (Mk 10,4-5)
Faryzeusze, którzy przyszli wystawić na próbę Jezusa, usłyszeli słowa o „zatwardziałości swoich serc”. Nie spodziewali się takiej wypowiedzi. Jeśli serca przestaną być zatwardziałe, to małżeństwa nie będą się rozpadać. Jezus przyszedł, by je zmienić mocą Ducha Świętego w serca dobre, wyrozumiałe, miłosierne i kochające. Człowiek o takim sercu zrobi wszystko, by zgodnie z wolą Stwórcy wytrwać w jedności małżeńskiej do końca życia. Zrozumie, że w małżeństwie mężczyzna i kobieta „już nie są dwoje, lecz jedno ciało” i dostosuje się do pouczenia Jezusa: „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10,8-9)

JEZUS BŁOGOSŁAWI DZIECI

Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego.13 A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże.14 Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego».15 I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.16 (Mk 10,13-16)

Oburzenie Jezusa z powodu odpychania od Niego dzieci

„Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże».” (Mk 10,13-14)
Jezusa oburzało coś, co było naprawdę złe i szkodliwe, między innymi obłuda i zakłamanie faryzeuszy. Oburzyła Go również szorstkość, z jaką uczniowie nie dopuszczali do Niego przynoszone dzieci. Można przypuszczać, że czynili to, aby nie przemęczać bardziej zmęczonego już Jezusa. On jednak, Zbawiciel świata, nie pochwalił ich postępowania i powiedział: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże.” (Mk 10,14) Może powinni sobie wziąć do serca słowa Jezusa szczególnie ci rodzice, którzy nie przynoszą do chrztu swoich małych dzieci i mówią, że gdy dorosną, to same zadecydują o swoim życiu religijnym. Odmawiając chrztu swoim dzieciom, pozbawiają je na długie lata lub na całe życie kontaktu z Jezusem w sakramentach i łask, których On przez nie udziela. Nie mogą bowiem one przyjąć żadnego sakramentu nie będąc ochrzczone, w tym – Komunii św.
Rodzice ceniący bardziej wolność dziecka od łask, których udziela Jezus, pozbawiają je wielu darów Bożych i powodują, że Kościół staje się ludem Bożym złożonym z ludzi dorosłych i starych. O dzieciach Jezus powiedział: „do takich bowiem należy królestwo Boże.” (Mk 10,14) Początkiem tego królestwa na ziemi jest Kościół, do którego – jak przez bramę – wchodzi się przez chrzest. Kto odmawia dzieciom chrztu, ten odmawia im wejścia do Kościoła.

Stać się jak dziecko, aby wejść do królestwa Bożego

„A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego».” (Mk 10,14-15)
„A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego».” (Mk 10,14-15) Jezus nie chciał, aby zabraniano dzieciom przychodzić do Niego. Stwierdził, że do takich jak one należy królestwo Boże. Nie wolno odpychać dzieci od Jezusa i utworzonego przez Niego królestwa Bożego. Więcej jeszcze, Jezus nakazał je obserwować, aby tak jak one je przyjmować. Jeśli bowiem ktoś ich nie będzie naśladował, nie wejdzie do królestwa Bożego.
Aby do niego wejść, trzeba się upodobnić do dzieci w prostocie, pokorze i innych dobrych postawach. Dziecko wie, że niewiele potrafi zrobić samo, może natomiast wiele otrzymać od mocniejszych od niego i dużo zrobić z ich pomocą. Dorośli powinni naśladować tę dziecięcą cechę w odniesieniu do Boga i Jego darów. Aby wejść do królestwa Bożego muszą uznać, że sami sobie go nie stworzą, ale mogą je otrzymać od Niego i wejść do niego dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa i Jego łasce. Jeśli tej podstawowej prawdy nie uznają, nie wejdą do królestwa Bożego.

Jezus chce pobłogosławić każde dziecko i okazać mu swoją miłość

„Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.” (Mk 10,15-16)
Uczniowie Jezusa nie chcieli dopuścić dzieci do Niego, On zaś brał je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je. Rodzice, którzy przynoszą swoje dzieci do chrztu, pozwalają, aby Jezus wziął je w swoje ramiona i pobłogosławił. Na pewno tego błogosławieństwa potrzebują i będą potrzebować w ciągu całego swojego życia. Wielkim darem dla dzieci są rodzice, którzy pozwalają je ochrzcić. Przez to oddają swoje potomstwo Zbawicielowi, który bierze je w Swoje Boskie objęcia, błogosławi i napełnia niezwykłymi łaskami. Tacy rodzice, prawdziwie kochający swoje dzieci, chcą, aby Jezus działał w nich przez łaskę tego sakramentu w ciągu ich całego życia.

SMUTNY BOGATY MŁODZIENIEC

Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»17 Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg.18 Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę».19 On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości».20 Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»21 Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.22 (Mk 10,17-22)

Smutek człowieka, który miłował bogactwa tego świata

„Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.” (Mk 10,21-22)
W oczach Jezusa ujawniła się życzliwość i miłość, która podyktowała Mu słowa skierowane do młodego człowieka, pytającego Go o drogę do życia wiecznego: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mk 10,21)
Jezus z wielką miłością zwrócił się do tego człowieka i wezwał Go do podążania za Nim drogą pokornej miłości do Niego i służenia Mu w ubogich. Na te słowa jednak ów człowiek spochmurniał i odszedł, pogrążony w smutku. Dlaczego? Bo miał w sobie miłość do bogactw większą niż miłość do Chrystusa i do ludzi. Miał wiele posiadłości i nie był w stanie się ich pozbyć z miłości do Jezusa i do ubogich. Umiłowanie materii zwyciężyło w nim i doprowadziło go do smutku. Odszedł i wrócił tam, gdzie było jego serce. Był smutny, ponieważ wybrał miłość do materii, której owocem nie jest radość, lecz właśnie smutek i niepokój o możliwą utratę wszystkiego.

Miłość niezbędna do zbawienia i miłość potężna

„Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości».” (Mk 10,17-20)
Jezus, odpowiadając na pytanie człowieka, zainteresowanego swoim zbawieniem, przypomniał mu Boże przykazania. Przestrzeganie dziesięciu przykazań, czyli Dekalogu, jest konieczne do osiągnięcia życia wiecznego. Jednak Dekalog to tylko pewne „minimum”, nieodzowne, aby nie zniszczyć swojej miłości, bez której nie można wejść do nieba. Miłość – która jest „więzią doskonałości” (Kol 3,14) i „doskonałym wypełnieniem Prawa” (Rz 13,10) – może stać się znacznie większa niż ta, która ledwo utrzymuje się w kimś przy istnieniu, znajdując się na krawędzi zniszczenia przez egoizm, zło, nieżyczliwość i przestrzegania granic.
I taką właśnie miłość wielką, doskonałą i możliwą do osiągnięcia, pokazał Jezus młodzieńcowi. Ukazał mu miłość znacznie większą niż ta, która opiera się na przestrzeganiu przykazań zaczynających się od „nie”: „Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj…” Te przykazania bowiem wyznaczają ostateczną granicę, poza którą miłości już nie ma, tak jak nie ma jej, gdy ktoś nie czci swojego ojca i matki. Jezus pokazał szukającemu zbawienia młodzieńcowi drogę miłości doskonałej, spragnionej ciągłego rozpalania się coraz większym płomieniem. Drogą do takiej miłości jest rozdawanie z otwartym sercem – rozdawanie wszystkiego: nie tylko dóbr materialnych, ale również Bożej prawdy, życzliwych uczuć i wszystkiego tego, co można drugiemu ofiarować dla Jego radości, szczęścia, ubogacenia duchowego i materialnego.

Zamiast się cieszyć, pogrążył się w smutku

„Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.” (Mk 10,21-22)
Pełne miłości spojrzenie Jezusa miało przekonać człowieka, który przyszedł do Niego prosić o radę, że usłyszy coś, co będzie dla niego bardzo dobre. I tak rzeczywiście się stało. Usłyszał dwie odpowiedzi na swoje pytanie: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mk 10,17) Jezus pouczył go, że osiągnie życie wieczne w niebie, jeśli będzie zachowywał przykazania Boże. To sprawiło mu radość, bo od młodości ich przestrzegał. Jezus jednak dodał jeszcze coś więcej do swojej odpowiedzi. Powiedział młodemu człowiekowi, że może mieć „skarb w niebie”. Może go posiąść, jeśli jego miłość tak się wydoskonali, że sprzeda wszystko, co ma, rozda ubogim i pójdzie za Nim.
Gdy to młody człowiek usłyszał, spochmurniał, bo miał wiele posiadłości. Być może w tym momencie zbliżył się do niego jakiś zły duch i podszepnął mu, że pozbawi się wiele radości, jeśli sprzeda swój majątek i pieniądze rozda ubogim. Będzie przecież żył w nędzy! Odszedł więc od Jezusa i poszedł do swoich posiadłości, aby tam szukać zwodniczej pociechy – takiej, jaką obiecuje człowiekowi świat. Odszedł jednak zasmucony, bo zlekceważył dobrą radę życzliwego mu i kochającego go Jezusa.

Wezwanie do wzrastania w doskonałości, opartej na miłości

„«Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». (Mk 10,19-20)
Młody człowiek, który przyszedł do Jezusa, był podobny do wielu ludzi żyjących na ziemi: nie popełnił jakiegoś bardzo wielkiego zła, zbrodni. Odnosił się z czcią do swego ojca i matki. Nikogo nie zabił, nie popełniał cudzołóstwa ani kradzieży, nie zeznawał kłamliwie przeciw nikomu, nie oszukiwał. Od młodości opierał swoje życie na Dekalogu.
Jezus docenił jego szlachetność i „spojrzał z miłością na niego” (Mk 10,21) Wiedział jednak, że ten młody człowiek może się jeszcze bardziej udoskonalić w miłości, której na ziemi zawsze czegoś brakuje do pełnej doskonałości. Zbawiciel zachęcił go – i również każdego z nas – do podążania drogą jeszcze większej miłości niż ta, która się ujawnia w przestrzeganiu dziesięciu przykazań Bożych. Wezwał go: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mk 10,21)
Nie tylko owemu człowiekowi, ale każdemu Jezus przekazał ważne pouczenie – to, że na ziemi każdy może się stać kimś bogatszym duchowo niż jest w danym momencie swojego ziemskiego życia, nawet gdyby już żył według dziesięciu Bożych przykazań. Każdy powiększy swoją doskonałość opartą na fundamencie miłości, jeśli zacznie rozdawać to, co posiada: dobra duchowe i materialne, i jeżeli będzie wiernie podążał każdego dnia za Jezusem, naśladując Jego miłość do Ojca i do ludzi. Jeśli tak będzie postępował, to nie tylko wejdzie do życia wiecznego – jak inni ludzie, którzy zachowują dziesięć przykazań Bożych – ale będzie miał wielki skarb w niebie. Tym skarbem będzie jego wilka miłość, którą udoskonalił na ziemi, dzieląc się z innymi tym, co posiadał, i okazując wierność Jezusowi.

Znasz przykazania…

„Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę».” (Mk 10,19)
„Znasz przykazania” – powiedział Jezus i wymienił kilka z nich. Podał tylko te, które odnoszą się bezpośrednio do ludzi. Jednak nawet jeśli ktoś zna dokładnie słowne brzmienie przykazań Bożych, to niekoniecznie musi znać pełną ich treść. I tak np. zabójstwem nie jest tylko pozbawienie życia człowieka przez uśmiercenie jego ciała. Można bowiem także zabić ducha swojego lub ducha bliźniego, sprowadzając go na drogę zła i grzechu, czyli doprowadzając go do śmierci duchowej. Można także uśmiercić w kimś radość i pokój przez zastraszanie lub doprowadzenia do życia w ciągłym lęku przed poniesieniem odpowiedzialności i karą. Zabić można nożem lub innym narzędziem, ale także – językiem. Cudzołóstwo może się dokonać nie tylko przez grzeszne czyny, ale również przez złe myśli, plany, uczucia lub złe patrzenie na drugą osobę. Okraść bliźniego można nie tylko z dóbr materialnych, ale i z dobrego imienia.
Każde Boże przykazanie pokazuje nam, jak postępować w różnych dziedzinach życia, aby nie zniszczyć relacji miłości nie tylko z bliźnim, ale przede wszystkim – z Bogiem. Kiedy Jezus mówi każdemu z nas: „Znasz przykazania”, to zachęca nas do coraz głębszego poznania ich oraz do układania całego życia według nich.

Stworzony przez Boga człowiek może odzwierciedlać w sobie Jego dobroć

„Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg.” (Mk 10,17-18)
Młody człowiek, który przyszedł do Jezusa, widział przejawy Jego dobroci, dlatego spontanicznie nazwał Go „dobrym”, mówiąc: „Nauczycielu dobry, co mam czynić…?”. I nie mylił się. W Jezusie ujawniała się Dobroć Boga, którym On naprawdę jest. Jezus jest dobry, ponieważ jest Bogiem. Odpowiadając człowiekowi, który przyszedł do Niego: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”, Jezus zwrócił jego uwagę na fakt, że prawdziwa dobroć jest cechą Boga. Jeśli się ona pojawia w ludziach, Jego stworzeniach, to dlatego, że została im udzielona przez Jedynego Dobrego.
Koncentrując uwagę pytającego go człowieka na dobroci, Jezus wprowadził go w ważny temat, który za chwilę miał poruszyć, wzywając go do sprzedania majątku i rozdania pieniędzy ubogim (por. Mk 10,21). Chwilę później miał go zachęcić do ujawniania dobroci, podobnej do tej, którą posiada Bóg. Także on, chociaż jest tylko człowiekiem, może mieć w sobie coś z Boga, z Jego dobroci, która stanie się skarbem w niebie (por. Mk 10,21). Powiększy ją w sobie, jeśli nie da się zniewolić bogactwu, jeśli da to, co posiada w nadmiarze, ludziom, którym brakuje środków materialnych, by zaspokoić podstawowe codzienne potrzeby swoje i swoich najbliższych.
Do codziennego praktykowania dobroci wzywa nas Jezus zwracając uwagę, że jest ona cechą Boga prawdziwego, dobrego, litościwego i miłosiernego.

Dobry Nauczyciel pokazuje drogę dobrą, prowadzącą do zbawienia

„Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę».” (Mk 10,18-19)
Tylko Bóg jest dobry, ponieważ jest samą nieskończoną Miłością – bez żadnych braków, niedoskonałości i ułomności. Człowiek zbliża się do tego Boskiego Ideału, jeśli rozwija przez dobre czyny swoją miłość do Boga i do ludzi i równocześnie usuwa grzechy, które tę miłość osłabiają lub nawet całkowicie niszczą. W tym wzniosłym dziele pomaga mu łaska Jezusa, Jego przykład, Ewangelia oraz przykazania Dekalogu.
Dobry Nauczyciel, Jezus, przypomniał przykazania Boże człowiekowi, który przyszedł zapytać Go o drogę prowadzącą do zbawienia. Tą Drogą jest On sam Jezus Chrystus, dlatego wezwał go do pójścia za Nim. Wzdłuż tej jedynej Drogi prowadzącej do nieba są ustawione znaki, którymi są Boże przykazania. Chronią one przed zejściem z niej i zabłądzeniem. Podąża drogą zbawienia ten, kto naśladuje Jezusa Chrystusa, a schodzi z niej człowiek, który nie przestrzega Bożych przykazań.
Młodemu człowiekowi – który przyszedł do Jezusa szukać rady w bardzo ważnej sprawie, jaką jest życie wieczne – przypomniał On, że przykazania Boże zawarte w Dekalogu pokazują nam, jak je posiąść. Jego jednak wezwał do czegoś więcej niż do samego tylko ich przestrzegania. Powołał go do pójścia za Nim drogą heroicznej miłości, która dla dobra innych pobudza do rozdawania wszystkiego: dóbr duchowych – takich jak prawda Ewangelii – swojego majątku, a nawet życia, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Taka heroiczna miłość byłaby dla niego skarbem w niebie.

Lęk przed prawdziwą miłością

„Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości».” (Mk 10,19-20)
Nie trzeba nadzwyczajnej doskonałości, aby zachowywać przykazania Boże, przypomniane przez Jezusa człowiekowi, który zapytał Go, jak osiągnąć życie wieczne. Z tego powodu ten człowiek bez wahania mógł stwierdzić, że nikogo nie zamordował, nie zniszczył żadnego małżeństwa przez cudzołóstwo, nie okradł, nie oszukał ani i nie skrzywdził nikogo przez fałszywe zeznania. Otaczał też czcią swoich rodziców. Mniej pociągająca wydawała mu się miłość, do której go powołał Jezus: miłość, która „nie szuka swego” (1 Kor 13,5), zdolna do rezygnacji „ze swego”, by obdarować bliźniego czymś, czego potrzebuje, by go uszczęśliwić. Niezbyt atrakcyjne mogło mu się też wydawać stałe podążanie za Jezusem, naśladowanie Go i współdziałanie z Nim w prowadzeniu ludzi do nieba. A właśnie do tego zachęcił go Jezus, mówiąc: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mk 10,21)

Dobra ziemskie postawione wyżej niż skarb w niebie

„Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.” (Mk 10,21-22)
Jezus spojrzał z miłością na człowieka, który przyszedł do Niego. Jego pełna odpowiedzialności miłość chciała mu pomóc osiągnąć większą doskonałość niż ta, którą posiadał, opartą głównie na stosowaniu się do zakazów zawartych w Bożych przykazaniach, i większy skarb niebieski niż liczne dobra materialne, które dostarczały mu różnych ziemskich przyjemności. Zbawiciel chciał pomóc temu człowiekowi osiągnąć wielką miłość, będącą fundamentem doskonałości. Chciał go wyzwolić i uchronić od zniewolenia, do którego łatwo prowadzą dobra materialne. Młody człowiek jednak wolał poprzestać na tym, co posiada. Spochmurniał, słysząc płynącą z miłości radę Jezusa, „i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości”. (Mk 10,22)

Pragnienie Jezusa uszczęśliwiania prawdziwym skarbem

„Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»” (Mk 10,21)
Różni ludzie z różnymi sprawami przychodzili do Jezusa. Wielu prosiło Go o pomoc dla chorych i umierających. Przychodzili do Niego różni ludzie także z pytaniami. Do nich zaliczali się między innymi obłudni faryzeusze, uczeni w Piśmie, starsi i saduceusze. Ludzie ci nie szukali u Niego rozwiązania prawdziwych problemów, nie przychodzili po radę duchową. Ich celem było znalezienie jakiegoś argumentu, dzięki któremu mogliby przed ludźmi i przed sobą usprawiedliwić zabicie Go.
Nie z takim nastawieniem przyszedł do Niego młody człowiek, który zapytał Go, w jaki sposób może osiągnąć życie wieczne. Jezus znał jego dobre pragnienie i spojrzał na niego z miłością i dobrocią. Chciał mu pomóc zdobyć skarb świętości. Pouczył go, w jaki sposób należy podchodzić do dóbr materialnych, aby rozwijać w swoim sercu miłość do Boga i do ludzi – zwłaszcza najuboższych. Chciał go nauczyć współczucia, wrażliwości na biedę i cierpienia bliźnich. Ukazał mu jako skarb miłość, która „nie szuka swego” (1 Kor 13,5), lecz dzieli się wszystkim, ubogaca innych, niesie pomoc. Pragnął go wyrwać z groźnej pułapki, którą jest przywiązanie do bogactw materialnych. Pokazał mu skarb wieczny, którym jest pełna dobroci miłość – skarb większy niż wszystkie dobra materialne tego świata razem wzięte.
Nie wiemy, jak potoczyło się przyszłe życie tego człowieka. Ewangelia mówi, że zachęta Jezusa do wspierania ubogich swoimi dobrami i możliwość podążania za Nim nie wywołała w nim entuzjazmu. Zamiast radości pojawił się w nim smutek. Był bowiem bardzo przywiązany do dóbr materialnych.

Z Jezusem służyć wielkiej spawie zbawienia świata

„Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mk 10,17) „Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. (Mk 10,20)
Człowiek, który przyszedł do Jezusa, zapytał Go, co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne. W odpowiedzi Jezus przypomniał mu przykazania, które mówią, czego nie należy czynić i od czego należy się powstrzymywać. Tylko jedno zobowiązanie przypomniał mu: „czcij swego ojca i matkę”. O innych powiedział mu za chwilę. Ma przestać służyć swoim wielkim posiadłościom i poświęcić swój czas Jezusowi, idąc za Nim. Wezwał Go, aby porzucił konsumpcyjny sposób życia i zaczął z miłością służyć wraz z Nim ludziom, jak On to czyni. Powinien oderwać się od bogactw materialnych i zacząć wspierać ubogich. Ma zrezygnować z bogactw ziemskich, a w zamian będzie miał skarb w niebie.

Bogactwo fałszywym mesjaszem i bożkiem


„Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg.” (Mk 10,17-18)
Człowiek, który przyszedł do Jezusa, mógł różnie Go nazwać, np. Nauczycielem mądrym, roztropnym, wyjątkowym… On jednak nazwał Go „Nauczycielem dobrym”, bo dobroć Jezusa najbardziej go ujęła. W toku rozmowy Zbawiciel skoncentrował jego uwagę na tym pięknym przymiocie, który sprawia, że człowiek ujmuje innych. Powołał go do powiększenia swojej dobroci przez naśladowanie Go i przez wspieranie materialne ludzi cierpiących wskutek niedostatku środków do życia. Powiedział do niego: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»” (Mk 10,21)

NIEBEZPIECZEŃSTWO BOGACTW

Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego».23 Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego.24 Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego».25 A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?»26 Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».27 (Mk 10,23-27)

Bogactwo fałszywym mesjaszem i bogiem

„Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego».” (Mk 10,23-25)
Łatwo ulec złudzeniu, że bogactwa materialne mogą dać człowiekowi więcej, niż sam Bóg. I nie tylko więcej, ale przede wszystkim – szybciej. Bóg zapewnia wiernym szczęście po śmierci, natomiast dobra materialne obiecują je jeszcze w tym życiu. Szczęście wieczne wydaje się mało konkretne i niepewne, natomiast radości ziemskie pociągają jako intensywne, wyobrażalne i natychmiastowe. Dobra ziemskie kuszą zatem bardziej niż skarb w niebie, który obiecał Jezus (por. Mk 10,21-22). Dlatego Jezus ostrzegł swoich uczniów przed niebezpieczeństwem ze strony bogactw. Łatwo mogą one odwrócić człowieka od Boga i ludzi, od prawości, miłości i sprawiedliwości i skusić życiem bez wysiłku – egoistycznym. Bogactwo jawi się ludziom jako ich mesjasz, wybawiciel, bóg, odwracając tym samym od jedynego Zbawiciela prawdziwego, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który potrafi dać każdemu szczęście pełne i wieczne.

Bez Bożej pomocy człowiek nie potrafi się zbawić

„Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».” (Mk 10,25-27)
Uczniów zdziwiły i zaniepokoiły słowa Jezusa, ukazujące, jak bardzo bogactwo zagraża zbawieniu człowieka. Zbawiciel stwierdził bowiem: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. (Mk 10,25)
Bogactwo jest wielkim zagrożeniem i gdyby nie pomoc łaski, doprowadziłoby człowieka do życia poza królestwem Bożym. Nie jest ono zagrożeniem jedynym, ale wyjątkowo silnym i często niezauważanym. Dobra materialne są groźne, bo potrafią przysłonić ludziom Boga, Jedynego Zbawiciela. Z powodu przywiązania do nich człowiek prowadzi życie, w którym bliźni się nie liczy – zwłaszcza biedny, cierpiący i potrzebujący pomocy. Potrafią odwrócić serce od Boga, od braci i sióstr; potrafią uczynić serce ludzkie jakby zimnym głazem, bez współczucia, miłości czy nawet tylko odruchu litości.
Z pomocą Boga można jednak odwrócić się od grzechu i egoistycznego stylu życia, któremu sprzyja bogactwo. Jest to jednak wysiłek wielki, dlatego często się go unika. Wolimy żyć według swoich egoistycznych pożądań i poddać się konsumpcji. Gdy ktoś nie chce się przeciwstawić silnemu naciskowi i czarowi dobrobytu, Bóg go pobudza do tego wysiłku. Wspiera go, aby się nie poddał w dążeniu do zbawienia – drogą miłowania Boga i ludzi.
Stwórca i nasz Zbawiciel może uczynić to, czego człowiek bez Jego pomocy zrobić nie potrafi. „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”. (Mk 10,27) Człowiek sam i o własnych siłach nie umie się wyzwolić ze swojego grzechu, z grzesznego egoizmu, jednak z Bożą pomocą potrafi to osiągnąć, „bo u Boga wszystko jest możliwe” (Mk 10,27)

Różne spojrzenia na bogactwo

„Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego.” (Mk 10,23-23)
Jezus przedstawił jako niebezpieczne dla zbawienia to, co powszechnie uchodzi za coś pożądanego i upragnionego przez wielu: życie w dostatku i obfitość bogactw materialnych. Uczniowie zdumieli się, słysząc słowa Jezusa o bogatych, którym trudno jest wejść do królestwa Bożego. Jezus powiedział bowiem: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. (Mk 10,23) Bogatymi nazwał tych, których serce przylgnęło do bogactw ziemskich, uznanych za swój największy skarb (por. Mt 6,21).
Wbrew ludzkim opiniom Jezus ukazał bogactwo jako poważne zagrożenie, które może spowodować, że ktoś nie będzie chciał wejść do królestwa Bożego i nie zbawi się. Przywiązanie do dóbr materialnych utrudnia wypełnienie swojego powołania, tak jak utrudniłoby chodzenie i wykonywanie swoich obowiązków przyczepienie kogoś łańcuchami do ogromnej bryły złota. Człowiek przywiązany do bogactw materialnych może odmówić Bogu wypełnienia Jego woli i przykazań, zwłaszcza wtedy, gdy miłość nakazuje mu obdarowanie cierpiących i potrzebujących ludzi choćby tylko częścią swoich posiadłości.

Wejście do królestwa Bożego jest trudne, ale możliwe

„Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. (Mk10,25)
Jezus aż trzy razy pod rząd stwierdził, że bogatemu trudno jest wejść do królestwa Bożego. Powiedział: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,23). Jeszcze raz powtórzył: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego”, (Mk 10,24) i do tego dodał: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. (Mk 10,25)
Bogaty człowiek na wiele może sobie pozwolić dzięki swoim bogactwom. Wiele rzeczy może sobie kupić i wiele spraw załatwić. Za pieniądze jednak nie da się kupić królestwa Bożego i zbawienia wiecznego. Nabywa się je jedynie dzięki oparciu swojego życia na Bogu, na kierowaniu się – z pomocą łaski – miłością do Niego i do ludzi, zwłaszcza cierpiących i wymagających wsparcia bliźnich.
Wchodzenie do królestwa Bożego to jakby przeciskanie się wielbłąda przez ucho igielne, wymagające ogromnego wysiłku. Jest nim ciągła przemiana postępowania i postaw, której bogaty człowiek często nie chce wykonać, woli bowiem konsumpcję i wygodny egoizm, zamiast zauważania potrzeb innych i dzielenia się z nimi tym, co posiada.
Bogactwo utrudnia kierowanie się w życiu miłością do ludzi ubogich, a ułatwia taki sposób życia, który odciąga od Boga i Jego prawa, zabija wrażliwość na cierpienie ludzi biednych. Z tego też powodu utrudnia człowiekowi życie w królestwie Bożym, wymagającym na ofiarnej miłości.
Tylko wszechmogący Bóg – jeśli człowiek bogaty mu na to pozwoli – potrafi mu pomóc dokonać tego niewykonalnego dla bogacza dzieła, „bo u Boga wszystko jest możliwe”. (Mk 10,27) Wszechmocny Stwórca i Zbawiciel potrafi mu dodać sił, aby zmienił egoistyczne postępowanie na życie przepełnione miłością do Niego i do wszystkich braci i sióstr. Wszechmogący Pan posiada moc przepchnięcia wielbłąda przez ucho igielne.

NAGRODA ZA DOBROWOLNE UBÓSTWO

Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą».28 Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól29 z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.30 Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».31 (Mk 10,28-31)

Ubóstwo wymuszone, zawinione i dobrowolne

„Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,28-30)
Ubogim można stać się z różnych powodów. I tak bieda może być wywołana czynnikami niezależnymi od dotkniętego nią człowieka lub może być wynikiem jego sposobu życia, np. ktoś żyje w ubóstwie, bo urodził się w biednej rodzinie lub utracił wszystko z powodu choroby albo jakiejś klęski żywiołowej. Można też popaść w nędzę materialną i duchową przez swoje złe życie, lenistwo, upijanie się, hazard, narkotyki.
Istnieje jeszcze ubóstwo szlachetne, które wynika z dobrej decyzji człowieka. Jest nim ubogie życie wybrane dobrowolnie dla jakiegoś wyższego i dobrego celu. Polega ono na tym, że człowiek z własnej woli nie korzysta ze swojego majątku, przekazuje go innym lub sprzedaje, a zdobyte pieniądze rozdaje ubogim. Na taki rodzaj ubogiego życia zdecydowali się Apostołowie Jezusa, jak o tym wspomniał Piotr, mówiąc do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.” (Mk 10,28) Zbawiciel odpowiedział mu, że za wyzbycie się czegoś dla dobrego celu każdy otrzyma nagrodę w wieczności, a częściowo także już tu, na ziemi: „Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,29-20)

Stokroć więcej otrzyma

Dostatek materialny nie przynosi człowiekowi zbawienia, a może go nawet zrujnować duchowo, gdy uczyni go swoim niewolnikiem. Nędza jednak i ubóstwo jako takie też nie zapewniają nikomu zbawienia. Nie ułatwia dojścia do nieba zwłaszcza nędza, w którą ktoś popadł z własnej winy, np. z powodu swojego lenistwa, alkoholu, narkotyków, oszustw itp.
Ani dostatek materialny, ani bieda i nędza nie zbawiają człowieka. Jedynym Zbawicielem jest Jezus Chrystus. To On daje życie wieczne. Za Nim mają podążać i Jego powinni naśladować i wszyscy, którzy pragną je osiągnąć – bogaci i biedni. Jeśli człowiek ze względu na Boga porzucił cokolwiek, od Niego otrzyma o wiele więcej niż to, z czego zrezygnował dla Niego, dla szerzenia Ewangelii i innego dobra: z wygody, dóbr materialnych lub rodziny.
Jezus zdecydowanie zapewnił: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,28-30)

Zaprawdę, powiadam wam...

„Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,29-30)
Mówiąc: „Zaprawdę powiadam wam…” Jezus podkreślił prawdziwość Swojej wypowiedzi. Używając tego sformułowania, nie chciał oczywiście powiedzieć, że tylko te Jego słowa są prawdziwe. Mógłby również powiedzieć: „Zaprawdę, powiadam wam, że te słowa są prawdziwe, podobnie jak wszystkie inne, które do was wypowiedziałem”. Nie użył takiego sformułowania, aby w chwili mówienia skupić uwagę słuchaczy tylko na słowach, które w danym momencie wypowiadał. Chciał, aby słuchacze zastanowili się nad tym, co mówił w danej chwili.
Sposób wyrażania się Jezusa można porównać z wypowiedzią kogoś, kto mówi: „Janek naprawdę jest w tamtym domu”. Te słowa nie wykluczają prawdziwości innych ewentualnych wypowiedzi i nie znaczą, że tyko wspomniany Janek tam przebywa. Oprócz niego mogą być w domu również inne osoby, jednak mówiący skoncentrował się tylko na osobie Janka. Chciał powiedzieć, że on tam na pewno przebywa. W chwili mówienia na innych obecnych tam ewentualnych osobach się nie koncentrował.
Jezusowi zależało, żeby Jego uczniowie przyjęli bez powątpiewania Jego zapewnienie o nagrodzie – za życia i po śmierci – za każdą rezygnację ze względu na Niego i Ewangelię. Dlatego Swoją obietnicę poprzedził słowami: Zaprawdę, powiadam wam…”

Bóg wynagradza za każde dobro

„Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,29-30)
Jezus przedstawił rzeczy i osoby, opuszczone przez kogoś z Jego powodu i dla szerzenia Ewangelii: dom i pola oraz osoby bliskie takie jak bracia, siostry, matka i ojciec. Zapewnił, że każdy, kto to czyni, otrzymuje stokroć więcej teraz, chociaż wśród prześladowań, a po śmierci – życie wieczne. Bóg pamięta wszystko i za każde dobro nam odpłaca. Pragnie nam dać jak najwięcej, zwłaszcza – życzliwych braci i sióstr oraz osób dobrych dla nas jak matka czy ojciec.

Stokroć tyle pól otrzyma

Kiedy młody człowiek przyszedł do Jezusa zapytać, co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne, usłyszał odpowiedź, że ma przestrzegać Bożych przykazań, a jeżeli sprzeda swoje posiadłości, rozda pieniądze ubogim i pójdzie za Nim, to będzie miał skarb w niebie (por. Mk 10,17- 22). Dużą częścią jego posiadłości były pola. To właśnie do tych pól nawiązał Jezus, mówiąc: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,29-30)
Jeśli ktoś pójdzie za Jezusem i tak jak On i z Nim będzie ewangelizować świat, to faktycznie otrzyma obiecane „pola”. Są nimi nawracające się ludzkie serca, na których – jak na dobrej glebie – zapuszczają korzenie ziarna słowa Bożego i przynoszą plon stokrotny. Te serca w wieczności będą dla głosicieli Ewangelii i misjonarzy wielkim skarbem, przynoszącym radość. Otrzymają oni nagrodę za te pola, obsiane i oddane Bogu, by wzrastało na nich Jego słowo i owocowało, i rozwijało się Jego Królestwo. Będą się cieszyć, że na ziemi mogli na „polach” serc ludzi zasiać ziarna Ewangelii, które przemieniły ich życie i umożliwiły osiągnięcie nieba. To zobaczą tam i tym będą się cieszyć przez całą wieczność. To będzie ich jakby „dodatkowym” skarbem w niebie.

Pierwsi i ostatni na tym świecie i w królestwie Bożym

„Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”. (Mk 10,31) Wielu bogatych ludzi ma ogromne wpływy w społeczeństwie. Uważa się ich za pierwszych w życiu gospodarczym, politycznym, a nawet – kościelnym. W oczach tego świata uchodzą za najbardziej wpływowych, za motor historii. Tak są odbierani w ziemskich społeczeństwach, jednak w królestwie Bożym, o ile się w nim znajdą, będą ostatnimi, bo okaże się, że nie ma w nich wielkiej miłości. Są też w społeczeństwie ludzie ubodzy i przez to zwykle nic nie znaczący w oczach tego świata. W królestwie Bożym okaże się jednak, że staną się tam pierwszymi ze względu na wielką miłość, którą mieli, a której świat nie doceniał. Ich miłość bardziej wpływała na losy świata, niż pozornie wielkie dzieła największych polityków i różnych celebrytów.

Potrzeba pełnego zaufania Jezusowi

„Gdy (Jezus) wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»” (Mk 10,17) Na kolanach pytał dobrego Nauczyciela o radę dotyczącą życia wiecznego. Kiedy jednak usłyszał słowa o sprzedaniu majątku i rozdaniu pieniędzy biednym i pójściu za Nim, aby ewangelizować świat, już nie klęczał przed naprawdę dobrym Nauczycielem i Doradcą. Odszedł od Niego smutny (por. Mk 10,17-22). Nie dotarło do jego świadomości, że Zbawiciel może mu dać więcej szczęścia, niż posiadane dobra materialne. Zapytał, co ma czynić, ale kiedy usłyszał konkretną odpowiedź na swoje pytanie, utracił zaufanie do dobrego Nauczyciela. Odszedł od Niego i powrócił do swoich bogactw ziemskich.
Aby również Apostołowie nie zrobili czegoś podobnego, Jezus – po jego odejściu – zapewnił ich, że każde wyrzeczenie się czegokolwiek dla Niego nie będzie dla nich smutną stratę, lecz przynoszącym radość zyskiem: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,29-30)

Więcej jest szczęścia w dawaniu niż w braniu

„Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.” (Mk 10,29-30)
Te słowa Jezusa są skierowane do każdego z nas. Są niesłychanie ważne, bo każdemu na ziemi może zagrażać pokusa oparcia swojego życia na posiadanych i gromadzonych bogactwach. Jezus zapewnia każdego z nas, że dzielenie się z innym przynosi większą korzyść dającemu, niż zagarnianie dóbr materialnych. Rozdawanie i dzielenie się bardziej uszczęśliwia niż chciwe gromadzenie bogactw. Pełnego szczęścia na tym świecie wierzący naśladowcy Jezusa wprawdzie nie osiągną z powodu prześladowań, jednak wśród nich otrzymają stokroć więcej, niż sami komuś dali lub się czegoś wyrzekli dla Jezusa i dla rozprzestrzeniania się Jego Ewangelii wśród ludzi. Jezus poświadcza tę prawdę uroczystymi słowami: „Zaprawdę, powiadam wam…”

TRZECIA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA

A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni. Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co miało Go spotkać:32 «Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom.33 I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie».34 (Mk 10,32-34)

Przez śmierć w Jezusie do chwały zmartwychwstania

„I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie”. (Mk 10,34)
Bolesne wydarzenia poprzedziły chwalebne zmartwychwstanie Jezusa: w Jerozolimie, Syn Człowieczy został wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie, którzy skazali Go na śmierć i wydali poganom. Szydzili z Niego, opluwali Go, ubiczowali i zabili. Wszystko to jednak nie zakończyło się tragiczną śmiercią, lecz chwalebnym zmartwychwstaniem.
Przez Swoje cierpienia, śmierć i zmartwychwstanie Jezus stworzył nową drogę dla wszystkich, którzy przyjęli Jego łaskę. Ta droga prowadzi przez cierpienie i śmierć fizyczną do wiecznej radości nieba i do przyszłej chwały zmartwychwstania. Kto niesie swój krzyż z Jezusem i w Jezusie umiera, ten będzie z Nim żył w niebie. Również swoje ciało odzyska w dniu ostatecznym jako chwalebne, aby wraz z nim istnieć w domu Ojca.
Dla tych, którzy przyjęli wysłużone przez Jezusa łaski, śmierć fizyczna nie jest przechodzeniem przez śmierć do jeszcze gorszej śmierci, którą jest wieczne trwanie w stanie potępienia w piekle. Dla umierających w Chrystusie śmierć jest przechodzeniem przez nią do życia w wiecznym szczęściu.

Zbawiciel wyprzedzający i prowadzący swoich uczniów

„A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni.” (Mk 10,32)
Jezus, udając się po raz ostatni do Jerozolimy, wyprzedził swoich uczniów. Wiedział, że idzie ponieść śmierć dla zbawienia świata. Szedł tam, aby stworzyć dla nas nową drogę: drogę zbawienia, prowadzącą do wiecznej chwały przez krzyż. Został posłany przez Ojca, aby – przez Swój krzyż i zmartwychwstanie – tę drogą zbudować dla całej ludzkości. On – Droga, Prawda i Życie – jako pierwszy przeszedł przez śmierć na krzyżu do zmartwychwstania. Odtąd utworzona przez Zbawiciela droga jest dostępna dla każdego, kto świadomie i dobrowolnie nie przeszkadza Mu po niej się prowadzić.
Podążając do Jerozolimy – gdzie miał umrzeć, aby dokonać dzieła Odkupienia i przez nie otworzyć nam drogę wiodącą do nieba i do chwalebnego zmartwychwstania ciała – Jezus przyśpieszył kroku, wyprzedzając towarzyszących Mu uczniów. To zaskakujące Jego zachowanie jednych dziwiło, a innych nawet trwożyło. Jego zachowanie pokazywało to, co się właśnie dokonywało, lecz jeszcze w ukryciu przed nimi. Nie szedł pośród grupy uczniów, lecz przed nimi, aby utworzyć dla nich i dla wszystkich ludzi drogę do chwały nieba i do chwalebnego zmartwychwstania. On – Głowa Mistycznego Ciała, Kościoła – szedł na czele wszystkich członków tego Mistycznego Ciała. Uczniowie Jezusa nie znali jeszcze szczegółowo Bożego planu zbawienia, dlatego dziwili się, widząc zaskakujące dla nich zachowanie, jakby wyjątkowy Jego pośpiech. Zbawiciel szedł, aby wypełnić do końca Boży plan Jego zbawczej miłości. Szedł z pośpiechem, aby wypełnić wolę Ojca, a nam przynieść zbawienie.

Strwożeni uczniowie

„A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni.” (Mk 10,32)
Byli strwożeni, bo stanęli przed tajemnicą, przed czymś niezrozumiałym, przed tajemnicą naszego Odkupienia. Jezus jakby się wyjątkowo spieszył. Usłyszeli wyjaśnienie, do czego tak się „spieszył” – do tego, co będzie otwarciem nam drogi do nieba. Spadną na Niego wielkie i niesprawiedliwe cierpienia, które dobrowolnie przyjmie, jednak doprowadzą Go do chwały zmartwychwstania po trzech dniach. Powiedział: „Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie”. (Mk 10, 33-34)
I tak się stało: został niesłusznie skazany na śmierć, umęczony i ukrzyżowany. Po trzech dniach jednak zmartwychwstał, aby doprowadzić do chwały tych wszystkich, którzy Mu pozwolą na to – tych, którzy nie będą Go już tak odrzucać, jak to uczynili arcykapłani i uczeni w Piśmie. Jezus doprowadzi do radości i chwały, do której On doszedł, wszystkich, którzy przez wiarę i miłość oddali się w Jego ręce. Spieszył się, żeby nam tę drogę otworzyć.

Ustanowienie Nowej Paschy przez Jezusa

„Oto idziemy do Jerozolimy” (Mk 10,33)
Dla uczniów Jezusa udawanie się do Jerozolimy na Święto Paschy było czymś, co powtarzali co roku. Szli tam, aby wypełnić swój obowiązek. Jako wierni Żydzi udawali się do Miasta Świętego, aby wspominać i świętować wyjątkowo ważne dla nich wydarzenie z przeszłości, jakim było wyprowadzenie Izraelitów przez Boga z niewoli egipskiej i doprowadzenie ich do ziemi obiecanej. Żydzi udawali się co roku do Jerozolimy, aby w atmosferze uwielbienia Boga wspominać z radością i wdzięcznością wyzwolenie narodu żydowskiego z niewoli egipskiej, które dokonało się Jego mocą.
Jezus wiedział, że tym razem stanie się coś więcej, niż coroczne świętowanie Paschy i radosne wspominanie przeszłości. Tym razem miało się dokonać zbawienne dla nas „Nowe Przejście”, czyli „Nowa Pascha”. Tym nowym „Przejściem”, czyli „Paschą”, miało być „Przejście” Jezusa przez śmierć do zmartwychwstania. Dzięki temu „Przejściu” Zbawiciel ustanowił „Nową Paschę”, czyli „Nowe Przejście” z niewoli grzechu i śmierci do życia świętego. Utorował „Przejście” do wiecznej chwały w niebie i do zmartwychwstania. Utworzył je dla wszystkich, którzy nie odrzucą Jego pomocy i łaski. Nasz Zbawiciel pragnie każdego człowieka poprowadzić, aby przeszedł z niewoli zła, grzechu i śmierci do życia w wolności dzieci Bożych. Zmartwychwstały wszechmogący Pan chce każdego człowieka doprowadzić do chwalebnego zmartwychwstania jego ciała.

Wyjaśnienie uczniom, co tym razem stanie się w Jerozolimie

„Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co miało Go spotkać”. (Mk 10,32)
Jezus wyjaśnił uczniom, co się stanie w Jerozolimie, do której się zbliżali. Nie tylko będą świętować jak co roku Paschę, ale tam „Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie».” (Mk 10, 33-34) I to wszystko rzeczywiście się spełniło. Jezus, Arcykapłan Nowego Przymierza, został wydany arcykapłanom Starego Przymierza i uczonym w Piśmie, którzy nie odczytali właściwie natchnionych Ksiąg, bo nie kierowali się światłem pochodzącym od Ducha Świętego. Ci przywódcy duchowi i nauczyciele znieważyli Go i skazali na śmierć. Wydali Go w ręce pogan, którzy szydzili z Niego, opluwali Go, ubiczowali i zabili. On jednak przeszedł przez to uniżenie i śmierć do chwały zmartwychwstania.
Śmierć nie zatriumfowała nad Jezusem i dokonała się nowa „Pascha”, nowe „Przejście”: „Przejście” Pana naszego Jezusa Chrystusa przez śmierć do zmartwychwstania. W tym zbawiennym „Przejściu” – dzięki Jezusowi – możemy brać udział i my. Możemy dobrze wykorzystać łaskę Jezusa i przechodzić z grzechu do świętości, aby w godzinie śmierci z Jezusem i w Jezusie przejść do wiecznej chwały.

Oto idziemy do….

„Oto idziemy do Jerozolimy.” (Mk 10,33) Jezus szedł do miasta, w którym czekała Go śmierć. Tam został skazany na ukrzyżowanie, ale powrócił do życia. Odtąd Jego działalność nie ogranicza się już do jakiegoś miasta, podobnie jak zesłany od Ojca Duch Święty nie działa tylko w obrębie jakiejś jednej miejscowości. Zmartwychwstały Jezus Chrystus i Jego Duch dociera do każdego zakątka ziemi i potrafi się zbliżyć do serca każdego człowieka, aby mu ofiarować zbawienie.
Jezus zapowiedział to kiedyś spotkanej Samarytance, której powiedział: „Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie.” (J 4,21-24)
Obietnica dana Samarytance realizuje się bez przerwy. Zmartwychwstały Pan ciągle formuje nowych czcicieli, oddających cześć Ojcu nie tylko zewnętrznie, wargami, na jakimś wyznaczonym miejscu, lecz „w Duchu i prawdzie”. Jezus chce, abyśmy uwierzyli w Jego działanie i włączyli się w nie, przyciągając do Niego ludzkie serca. Kto przyjdzie do Jezusa i wezwie Jego imienia, które znaczy „Bóg zbawia”, ten osiągnie zbawienie (por. Rz 10,13).

Jezus skazany na śmierć i wydany poganom

«Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie». (Mk 10,33-34)
Syn Boży został posłany przez Ojca, aby przynieść zbawienie całemu światu. Urodził się w Betlejem, w narodzie żydowskim. Przyniesione zbawienie ofiarował najpierw narodowi, pośród którego żył, mieszkał, czynił cuda i nauczał, pokazując słowem i przykładem drogę zbawienia. Nie został jednak przyjęty. Odwrócili się od Niego ci, którzy uważali się za nauczycieli i przywódców duchowych narodu. A przecież nie mieli powodu, aby Go odrzucić. Mogli też zachęcać ludzi do przyjęcia Go, ale nie zrobili tego. Potraktowali Go jako wroga. Nawet jeden z Jego Apostołów, Judasz, zdradził Go i czynnie uczestniczył w wydaniu Go arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Ci postanowili Go zabić, mając nadzieję, że pozbędą się Go na zawsze. Ponieważ jednak nie mieli prawa Go ukrzyżować, dlatego przyprowadzili Go przed pogańskiego namiestnika rzymskiego, Piłata. I tak się spełniła zapowiedź naszego Zbawiciela: został wydany w ręce arcykapłanów i uczonych w Piśmie, a ci wydali Go poganom, uważanym przez nich za niewiernych. Oni znieważyli Go, wyszydzili i zabili. Jezus jednak nie porzucił ludzkości. Zbawiciel nie odszedł od nas przez swoją śmierć. Powrócił do nas po trzech dniach jako Zmartwychwstały Pan, którego już nikt zabić nie potrafi. Powrócił jako miłosierny, żyjący i potężny Pan, aby zbawiać ludzi, którzy będą żyli na ziemi aż do końca świata.

Jezus wyprzedził nas, wstępując do Nieba, i tam wprowadza zbawionych

„A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni.” (Mk 10,32)
Wyprzedzanie uczniów w drodze do Jerozolimy przez Jezusa dziwiło i trwożyło ich. Swoim zachowaniem, niezrozumiałym dla nich, Zbawiciel pokazywał im ogarniające Go pragnienie. Chociaż wiedział, że w Jerozolimie czekają Go okrutne cierpienia fizyczne i duchowe i śmierć, gorąco pragnął tam się udać ze względu na zbawienie ludzkości. Ojciec posłał na świat Swojego Syna, aby odkupił świat przez to, co właśnie miało się dokonać w Jerozolimie, i aby doprowadzić do nieba wszystkich w Nim umierających. Jezus wstąpił do nieba i wprowadza tam wszystkich, którzy umierają w łasce, wysłużonej przez Niego na krzyżu. On wszedł tam jako pierwszy z ludzi, aby przygotować nam miejsce w domu Ojca (por. J 14,1-4). Stamtąd, od Ojca, posłał nam Ducha Świętego (por. J 15,26), aby nas tam prowadził.
Mówiąc obrazowo, Syn Boży i Duch Święty to jakby dwa Boskie „Ramiona Ojca”, które wyciągnął do nas z nieba, kierując się niezwykłą miłością do nas. Trzeba nam tylko pozwolić się uchwycić tym delikatnym, lecz mocnym „Ramionom” i podążać posłusznie drogą, po której nas chcą bez przerwy prowadzić. Tą drogą jest miłowanie Boga ponad wszystko, a bliźnich – jak siebie samego.
Uczniowie nie potrafili odczytać głębokiego pragnienia Jezusa, które przejawiało się w Jego gorączkowym pośpiechu. Przez przyśpieszanie kroku Jezus chciał się jak najszybciej znaleźć tam, gdzie miał umrzeć i zmartwychwstać, aby wyzwolić ludzkość od śmierci wiecznej. Szedł przed uczniami pośpiesznie, jakby chciał, by nikt nie próbował Go powstrzymać w wykonywaniu woli Ojca. Jego pośpiech ujawniał głębokie pragnienie przygotowania nam miejsca w niebie i posłania nam od Ojca Ducha Świętego.

Odejście Jezusa było pożyteczne dla naszego zbawienia

„A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni.” (Mk 10,32)
Uczniowie Jezusa byli strwożeni Jego pośpiechem w drodze do Jerozolimy. Nie rozumieli, dlaczego ich wyprzedza. Ich trwoga nie zmniejszyła się, gdy im powiedział, że udaje się tam, aby cierpieć i umrzeć. Pocieszająca zapowiedź, że po trzech dniach jednak zmartwychwstanie, chyba ich nie uspokoiła, gdyż to co zapowiedział, było faktycznie zatrważające z ludzkiego punktu widzenia. Jasno przecież powiedział: „Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie.” (Mk 10,33-34)
Jezus dał swoim uczniom do zrozumienia, że kończy się Jego ziemska misja i że zakończy się ona śmiercią w młodym wieku. To napełniło ich smutkiem i niepewnością co do ich przyszłego losu. Jeszcze nie zstąpił na nich Duch Pocieszyciel, dlatego nie rozumieli słów Jezusa w całej pełni. Zrozumieli je dopiero po Jego zesłaniu. Wtedy uświadomili sobie, jak ważne było Jego zmartwychwstanie nie tylko dla Niego, ale również dla całej ludzkości. Dzięki Duchowi Świętemu zrozumieli, że odejście Jezusa było pożyteczne dla nich i dla świata. Jezus wyjaśnił im: „Teraz zaś idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: Dokąd idziesz? Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony. Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz (jeszcze) znieść nie możecie.” (J 16,5-12)

Dokona się coś większego niż wyjście Izraelitów z niewoli egipskiej

„Oto idziemy do Jerozolimy.” (Mk 10,33) Po tych słowach Jezusa Jego uczniowie mogli się spodziewać ich uzupełnienia, np. „Idziemy tam, aby świętować wspaniałe święto Paschy; aby uwielbiać Boga, itp.” Usłyszeli jednak słowa zaskakujące i nieoczekiwane: „Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie».” (Mk 10,33-34)
Przedstawiając te zatrważające wydarzenia, Jezus zapowiedział swoim uczniom coś znacznie większego niż świętowanie wyprowadzenia Izraelitów z niewoli egipskiej. Ogłosił im nowe „wyjście”, które się dokona, a którego uczniowie jeszcze w pełni nie rozumieli. Tam, gdzie właśnie się udawali, Jezus przejdzie przez śmierć z tego życia, w którym króluje śmierć, do życia nowego, zmartwychwstałego, uwolnionego od ponownej śmierci.
To nowe „Przejście”, czyli „Pascha”, będzie świętowane w Kościele Chrystusa. Będzie rozważane z wdzięcznością, w atmosferze uwielbiania Boga, ponieważ dzięki temu „Przejściu” Jezusa, stało się możliwe nasze „przechodzenie” ze śmierci do życia; z grzechu – do świętości; „przejście” z ziemskiego życia do życia w domu Ojca, ze zmartwychwstałym ciałem, po powszechnym zmartwychwstaniu.

Krew baranka ratująca od śmierci

„A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni.” (Mk 10,32)
Jezus szedł z uczniami do Jerozolimy, aby świętować Paschę. Była ona pamiątką wyzwolenia przez Boga Izraelitów z niewoli Egipskiej. Przed wyjściem z Egiptu mieli oni spożyć baranka, a jego krwią pomazać odrzwia. Ta krew ratowała od śmierć wszystkich pierworodnych (por. Wj 12,1-28).
Jezus szedł z wielkim pośpiechem do Jerozolimy nie tylko po to, aby obchodzić Paschę, ale przede wszystkim w tym celu, że ustanowić „Paschę Nową”. Szedł tam, aby stać się Barankiem Nieskalanym, który zostanie zabity. Krew Jego ocali od śmierci wiecznej ludzkość. Przyniesie jej odkupienie. Jezus szedł szybko, aby pokazać, jak bardzo mu zależy na spełnieniu swojego zbawczego dzieła.

Ataki na Jezusa Chrystusa spadną także na Jego Mistyczne Ciało

„I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie”. (Mk 10,34)
Jezus przedstawił, co Go niebawem spotka w Jerozolimie. Jego słowa jednak odnosiły się nie tylko do Jego najbliższej przyszłości, lecz także – do przyszłości dalszej. W ciągu wieków bowiem pojawiali się, pojawiają się i będą się pojawiać ludzie zwiedzeni przez szatana, którzy szydzili i będą szydzić z Niego a także z tych, którzy w Niego wierzą i tworzą Jego Mistyczne Ciało, czyli Kościół. Na przestrzeni wieków to Jego Ciało będą opluwać, biczować i próbować zabić. Nie unicestwią go jednak, gdyż po prześladowaniach Kościół Chrystusa, Jego Mistyczne Ciało, zawsze będzie powstawał z martwych jako silniejszy i bardziej promieniujący wiarą i miłością.

SYNOWIE ZEBEDEUSZA

Wtedy zbliżyli się do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: «Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy».35 On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?»36 Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie».37 Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»38 Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie.39 Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane».40 (Mk 10,35-40)

Nie zanosić do Boga bezsensownych próśb

„Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie». Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»” (Mk 10,37-38)
Można i trzeba dążyć do nieba, do niebieskiej chwały. Nie można jednak dyktować Bogu, jak to niebo dla nas powinno wyglądać. Jeśli bowiem tak postąpimy, możemy usłyszeć odpowiedź, jaką Jezus dał swoim uczniom, którzy chcieli siedzieć w chwale jeden po lewej a drugi po Jego prawej stronie: „Nie wiecie, o co prosicie”. Lepiej zatem prosić pokornie Boga o zbawienie w poczuciu, że nie zasługujemy na nie.

Nie myśleć o swojej chwale, lecz służyć z miłością

„Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie». Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?» Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie»”. (Mk 10,37-39)
Jezus powiedział do uczniów, którzy chcieli zasiadać w Jego chwale jeden po prawej a drugi po Jego lewej stronie, że nie wiedzą, o co proszą. Chyba też dobrze nie wiedzieli, co mówią, odpowiadając na pytanie Jezusa: „Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?” Odpowiedzieli bowiem: „Możemy”. Jezus jednak wiedział, że nie byli jeszcze na tyle umocnieni duchowo, aby w chwili Jego nadchodzącej już męki i śmierci pić ten sam kielich prześladowań i cierpienia i przyjąć chrzest goryczy i przelania krwi. Wiedział też, że w przyszłości, kiedy będą umocnieni Duchem Świętym, staną się do tego zdolni i będą się poświęcać dla Niego i dla zbawienia ludzi. Dlatego odpowiedział im: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie.” (Mk 10,39)
Zbawiciel pouczył ich, że nie powinni myśleć o swojej chwale, lecz o tym, jak Go naśladować, pijąc kielich cierpień i przyjmując chrzest przelania krwi, który On przyjął. Miłość do Niego nie powinna nikogo pobudzać do bezczynności i marzenia o swojej chwale w Jego przyszłym królestwie, lecz do poświęcania się dla zbawienia braci i sióstr.

Zbawienie i chwała niebieska nie polega na odbieraniu zaszczytów, podobnych do ziemskich wyróżnień

„Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?» Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie.” (Mk 10,38-39)
Uczniowie Jezusa prosili Go, żeby zapewnił im chwałę w swoim królestwie, pozwalając im zasiadać jednemu po lewej, a drugiemu po prawej Jego stronie. Zbawiciel zwrócił im dyskretnie uwagę na to, że do chwały niebieskiej dochodzi się przez wierne naśladowanie Go, przez picie tego samego kielicha bólu i poświęcenia, który on pił, i przez przyjęcie dobrowolnie i z miłością tego chrztu, który On dobrowolnie przyjął.
Ojciec niebieski widzi, kto naprawdę naśladuje Jego Syna, Jezusa Chrystusa, a kto się do Niego nie upodabnia lub tylko udaje naśladowanie Go. Przez swoje postępowanie i dobrowolne decyzje każdy człowiek tworzy w sobie swoje podobieństwo do Jezusa Chrystusa – i przez nie sam siebie „wyróżnia” – albo też tego podobieństwa nie tworzy.
Życie w królestwie Bożym nie polega na zdobywaniu zaszczytnych tronów i zasiadaniu na nich, aby odbierać hołdy, podobne do ziemskich zaszczytów, lecz na kierowaniu się miłością, podobną do tej, jaka jest w Jezusie Chrystusie. Każdy człowiek na świecie ma możliwość uformować tę miłość w sobie dzięki łasce Ducha Świętego. A czy ją rozwinie i jak ją rozwinie, to zależy wyłącznie od jego wolnej woli, która chce lub nie chce współpracować z Nim.

Stopniowe odkrywanie swojej słabości

„Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?» Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie.” (Mk 10, 38-39)
Uczniowie, mówiąc Jezusowi, że mogą przyjąć kielich, który On może pić i przyjąć chrzest, którym On miał być ochrzczony, zapewne chcieli powiedzieć, że w każdej chwili potrafią to zrobić. Jednak w rzeczywistości do wykonania tego bardzo trudnego zadania potrzebowali mocy Ducha Świętego. Bez Niego to bolesne zadanie przekraczało ich ludzkie ograniczone możliwości. Do zrozumienia tej prawdy uczniowie potrzebowali jednak czasu i przeżycia różnych porażek życiowych. Musieli doświadczyć swojej słabości. Jedną z takich okazji do jej uświadomienia sobie była chwila pojmania Jezusa, kiedy uciekli od Niego. Wtedy mogli się przekonać, że nie są w stanie w każdej chwili cierpieć z Jezusem i przyjmować chrzest bolesnych doświadczeń, jaki On przyjął. Apostołowie Jezusa stopniowo dochodzili do zrozumienia z całą pokorą, że wszystko mogą tylko w Tym, który ich umacnia (por. Flp 4,13). Stopniowo oczywiste stawało się dla nich, że są zdolni naśladować Jezusa w Jego cierpieniu tylko wtedy, gdy będą napełnieni Jego Duchem i przez Niego z Nim zjednoczeni.

PRZEŁOŻEŃSTWO SŁUŻBĄ

Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana.41 A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: «Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę.42 Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym.43 A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich.44 Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu».45 (Mk 10,41-45)

Nie naśladować władców tego świata, lecz pokornego i pełnego miłości Syna Człowieczego

„A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: «Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym.” (Mk 10, 42-43)
Jezus przestrzegł swoich uczniów przed naśladowaniem władców tego świata, którzy uciskają narody i stają się dla nich ciężarem przez swój sposób rządzenia. Nie w wielkich tego świata lecz w Nim, Synu Człowieczym, mają szukać wzoru do naśladowania, a On „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. (Mk 10,45)
Dzisiaj Jezus Chrystus jest obecny prawdziwie, realnie i substancjalnie w Najświętszym Sakramencie, pod pokornymi znakami chleba i wina. Nie przebywa w nim, aby na wzór władców tego świata uciskać kogokolwiek, lecz aby służyć swoją obecnością i łaską, która umacnia, podnosi na duchu i uświęca. Każdemu gotów jest pomóc, ale nikomu się nie narzuca.

Albo Jezus, albo światowa wielkość pociąga ludzi

„Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu».” (Mk 10,43-45)
Stać się sługą dla braci i niewolnikiem wszystkich – oto rada Jezusa dla tych, którzy pragną wielkości i chcą być pierwszymi pośród ludzi. Taki sposób życia przyjął Syn Boży, który przyszedł na świat. Chociaż jest Istotą Najwyższą, prawdziwym Bogiem, to jednak nie przyjął sposobu życia ludzi, którzy przez wielu na świecie uważani są za wielkich.
Św. Paweł daje Jezusa za przykład i poucza: „Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.” (Flp 2,4-11)
Uczniowie Jezusa mają się do Niego upodobnić pod każdym względem. Człowiek, który poddaje się kierownictwu Ducha Świętego, podąża za Jezusem pokornym. Naśladuje Go, nie szukając złudnej wielkości. Uważa ją za niebezpieczną dla zbawienia. Wzorem Jezusa odrzuca to, co dla świata jest znaczące, a czym diabeł usiłował omamić nawet Jego samego. Jak mówi Ewangelista: „Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. Na to odrzekł mu Jezus: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.” (Mt 4,8-10)
Uczeń Jezusa, napełniony Duchem Świętym, widzi i ocenia wszystko tak, jak Bóg to widzi i ocenia, czyli przepych królestw tego świata, przebiegłość, poleganie na tym, co przemijające, i całą tzw. „mądrość tego świata” uważa za „głupstwo”. Upodabnia się w widzeniu wszystkiego do Boga, dla którego mądrość tego świata jest głupstwem” (por. 1 Kor 3,19).
Jezus uczy swoich uczniów prawdziwej mądrości, którą On się kieruje, a ta mądrość służenie z miłością uważa za coś najważniejszego. W dobrowolnym przyjęciu postawy sługi pełnego pokory i miłości „mądrość zstępująca z góry”, o której mówi św. Jakub (por. Jk 3,15), dostrzega nie małość i upokorzenie, lecz Boską cechę Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Prawdziwa mądrość za wielkie uznaje nie egoistyczne zajmowanie się tylko sobą, bezduszną asertywność, lecz troszczenie się o sprawy innych ludzi – o ich los ziemski i o ich zbawienie.
Życie według Ewangelii nie pociąga tego, kto nie ma w sobie Ducha Bożego. Serce takiego człowieka lgnie tylko do spraw, które na tym świecie uchodzą za wielkie i znaczące. Najczęściej zalicza się do nich zdobywanie rozgłosu i bogactwa, dążenie do władzy, okazywanie jej przez panowanie nad ludźmi i wykorzystywanie ich.

Nie poniżanie i wykorzystywanie, lecz wzajemny szacunek, miłość i niesienie pomocy

«Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami”. (Mk 10,42-43)
Władza kusi wielu, bo daje możliwość posługiwania się ludźmi do własnych egoistycznych spraw. Ci, którzy ją zdobyli, bardzo często zachowują się tak, jak mówi Jezus: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę”. (Mk 10,42)
Możliwości, które daje na tym świecie posiadanie władzy kusi. Jezus wiedział, że ta pokusa nie oszczędzi nawet Jego uczniów, dlatego polecił: „Nie tak będzie między wami”. (Mk 10,43) Dla Jego uczniów wzorem do naśladowania nie może być ucisk i okazywanie innym swojej władzy w najgorszym tego słowa znaczeniu. Nie poniżanie bliźnich i wykorzystywanie ich dla własnych celów będzie normą postępowania, lecz miłość wzajemna, która szanuje godność drugiego człowieka i nakazuje widzieć w nim brata lub siostrę – kogoś, kto potrzebuje także naszej pomocy.

Trzeba szukać nie pozornej, lecz prawdziwej wielkości

„Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu».” (Mk 10,43-45)
Tym, którzy chcą stać się wielkimi, Jezus zalecił, aby realizowali swoje pragnienie w sposób właściwy. Jeśli chcą osiągnąć autentyczną wielkość, to nie powinni się wpatrywać w tych, którzy w oczach świata uchodzą za władców i wielkich. Ich sposób zaspokajania pragnienia wielkości nie powinien być naśladowany przez uczniów Jezusa, gdyż oni uciskają narody i dają im odczuć swą władzę (por. Mk 10,42). Ten, kto ich naśladuje, prawdziwej wielkości nie osiągnie. Ona bowiem polega na miłowaniu Boga i ludzi, uznawanych za braci i siostry. Uczniowie Jezusa, pragnący osiągnąć nie złudną lecz prawdziwą wielkość, powinni w Niego się wpatrywać, a On, „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. (Mk 10,42) Służenie z miłością i poświęcanie z miłości swojego życia dla chwały Bożej i dobra ludzi – to wzniosły ideał dla uczniów i naśladowców Jezusa.

Oburzenie uczniów Jezusa na Jakuba i Jana

„Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: «Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym.” (Mk 10,41-43)
Towarzysze Jakuba i Jana, którzy w chwale Jezusa chcieli siedzieć jeden po Jego prawej, a drugi po lewej stronie (por. Mk 10,37) oburzali się na nich, chociaż może w ich sercach znajdowały się takie same ziemskie pragnienia jak w nich, by w królestwie Bożym zajmować zaszczytne stanowiska i miejsca. Może oburzali się, bo dostrzegli w nich swoich rywali.
Aby temu złu zapobiec, Jezus przywołał wszystkich obecnych uczniów do siebie i pouczył ich o potrzebie szukania wielkości prawdziwej, która polega na posiadaniu wielkiej miłości i okazywaniu w życiu tej wielkiej miłości. Inny rodzaj wielkości – taki, który nie opiera się na miłości – jest tylko iluzją. Dążenie do jakiejś zwodniczej wielkości – niestety powszechne w świecie – jest pogonią za marnością i traceniem życia.

Przychodzić, aby służyć

„A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu».” (Mk 10,44-45)
Jest tylko jeden bezpieczny dla człowieka sposób szukania swojego „pierwszeństwa”. To służenie bliźnim jak niewolnik, jednak nie z przymusu, lecz z głęboką i szczerą miłością. Wielkim stanie się każdy, kto naśladuje Syna Człowieczego, który z nieba, od Ojca, „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45). Jeśli więc pragniemy stać się wielkimi, powinniśmy iść do innych z takim nastawieniem, z jakim Syn Boży, Jezus Chrystus, przyszedł na świat – z pragnieniem służenia Jego stworzeniom, ludziom, aby ich zbawić. Nie naśladuje Chrystusa ten człowiek, który do innych idzie tylko po to, by zaspokoić jakieś swoje egocentryczne pragnienia, bez chęci dania im czegoś.

NIEWIDOMY POD JERYCHEM

Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze.46 Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»47 Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!»48 Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię».49 On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.50 A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał».51 Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.52 (Mk 10,46-52)

Poprosić o wzrok i pójść za Jezusem

„Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»” (Mk 10,46-47)
Niewidomy szukał ludzkiej pomocy, żebrząc. Kiedy dowiedział się, że przechodzi koło niego Jezus, zaczął Go błagać o litość. Nie prosił o pieniądze ani o żywność, bo wiedział, że Jezus potrafi i zechce mu dać o wiele więcej. Wierzył, że da mu zdolność widzenia. Dlatego na pytanie Jezusa: „Co chcesz, abym ci uczynił?”, odpowiedział Mu: „Rabbuni, żebym przejrzał”. I natychmiast „przejrzał i szedł za Nim drogą”(por. Mk 10,51-52)
Tego pełnego wiary i ufności człowieka powinien naśladować dzisiejszy świat, pogrążony w mrokach zamieszania i głupoty. Ten zamęt doprowadził wielu do duchowej ślepoty, do braku odróżniania dobra od zła, do zaślepienia na ludzkie cierpienie. Nawet swoje wnętrze, duszę i serce wielu nie widzi w sposób prawidłowy. Ta rozpowszechniona zła sytuacja powinna skłaniać do naśladowania Bartymeusza, Syna Tymeusza. Podobnie jak on świat powinien zawołać do Jezusa: „Panie, spraw, abym przejrzał!” i po otrzymaniu zdolności widzenia – pójść za Nim, za swoim Panem i Zbawicielem.

Zniechęcanie lub zachęcanie do pójścia do Jezusa

„Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię».” (Mk 10,48-49) Jedni zniechęcali niewidomego, a drudzy zachęcali go, żeby poszedł do Jezusa i zaufał mu. Byli tacy, którzy przeszkadzali niewidomemu uzyskać miłosierną pomoc od Niego. Zamiast zachęcać go, żeby wytrwale wołał o pomoc, „wielu nastawało na niego, żeby umilkł”. Jezus jednak nakazał zawołać go. Ci, którzy poszli do niego, dodawali mu otuchy i rozbudzali jego wiarę, mówiąc mu: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię”. (Mk 10,49)
Podobnie dzieje się w naszych czasach. Jedni rozszerzają wiarę i przyciągają ludzi do Jezusa, jedynego Zbawiciela, a inni ateizują świat, niszczą wiarę i Kościół, atakują Ewangelię, a nawet zabijają tych, którzy w Niego wierzą i głoszą Jego imię światu. Każdy z nas może dołączyć do jednej lub do drugiej grupy.

Miłosierne Najświętsze Serce Jezusa

„Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię».” (Mk 10,49)
Wychodzącemu z Jerycha Jezusowi towarzyszył spory tłum, który zapewne był hałaśliwy. Dzięki temu siedzący przy drodze niewidomy Bartymeusz zorientował się, że dzieje się coś niezwykłego. Słysząc, że to Jezus z Nazaretu przechodzi blisko niego, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»” (Mk 10,47). Pomimo odgłosów wydawanych przez tłum Jezus usłyszał wołanie niewidomego. Przystanął i rzekł: „«Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię».” (Mk 10,49)
To wydarzenie pokazuje, jak bardzo miłosierny i uważny jest Jezus, Syn Boży. Do Jego uszów dochodziło wiele odgłosów i słów, ale skupił się szczególnie i odczytał wołanie człowieka nieszczęśliwego, który błagał Go o miłosierdzie. Każdy głos, któremu towarzyszy wołanie serca, przykuwa uwagę Boskiego Zbawiciela. Jego Najświętsze Serce odczytuje cierpienie i śpieszy z pomocą.

Niewidomy pośpiesznie poszedł do Jezusa

„Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.” (Mk 10,49-50)
Kiedy niewidomy Bartymeusz usłyszał dobrą wieść, że Jezus go wzywa, zrzucił z siebie płaszcz, który mógł krępować jego ruchy. Uczynił to, aby najszybciej jak to możliwe dla niego – człowieka obciążonego dotkliwym kalectwem – dotrzeć do Jezusa i poprosić Go o przywrócenie mu wzroku. I otrzymał dar widzenia, o który poprosił Jezusa. Zbawiciel potrafi przywrócić wzrok fizyczny i duchowy, trzeba jednak do Niego podejść, jak to uczynił niewidomy.

Jezus nie chce czynić dobra w osamotnieniu

„Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze.” (Mk 10,46)
Niewidomy żebrak Bartymeusz siedział przy drodze do Jerycha, do którego udał się Jezus z uczniami. Dzięki temu, że Jezus przybył do tej miejscowości, zbliżył się do nieszczęśliwego niewidomego. Jeszcze bliżej niego znalazł się, gdy wychodził stamtąd. Był już bardzo blisko niego, gdy usłyszał jego głos. Mógł wtedy podejść do nieszczęśliwego człowieka, który budził w Nim współczucie. Pragnął jednak, aby w czynionym przez Niego dobru, w udzielaniu pomocy potrzebującemu człowiekowi uczestniczyli czynnie Jego uczniowie, Jego wyznawcy. Nie chciał, żeby byli tylko biernymi obserwatorami Jego działania. Pragnął także ich udziału w Jego dobrym dziele, jakim było uzdrowienie niewidomego. Dlatego powiedział do tych, którzy byli przy Nim: „«Zawołajcie go!» Ci rzeczywiście przywołali go do Niego życzliwą zachętą: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię.” (por. Mk 10,49) Ludzie ci wykonali dobrze powierzone im przez Jezusa proste zadanie, bo włożyli w nie swoje serce. Nie byli bezduszni i dodali odwagi niewidomemu. Ośmielili go do tego, żeby nie wahał się podejść do Jezusa. Zachęcony przez nich, rzeczywiście szybko podszedł do Niego i został uzdrowiony.
Jezus, angażując swoich uczniów w Jego dzieła, pouczył ich, że ich najważniejszym zadaniem jest prowadzenie ludzi do Niego. Mają to robić z miłością, poświęcając tej posłudze swój czas i wkładając w nią swoje serce. Takie zadanie spoczywa nie tylko na kapłanach, lecz na wszystkich uczniach Jezusa. Każdy – swoim słowem i przykładem – ma zachęcić kogoś, aby poszedł do Jezusa ze swoimi sprawami, a On go nie odrzuci. Z pewnością każdemu, kto do Niego przyjdzie, udzieli On Swojej Boskiej pomocy.

Spotkanie Jezusa z niewidomym

„Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.” (Mk 10,49-50)
Jezus nie podszedł do niewidomego, lecz kazał go wezwać do Siebie. Mężczyzna musiał zrobić może kilkanaście lub kilkadziesiąt kroków, aby do Niego podejść. Zbawiciel nie chce się nikomu narzucać, dlatego pragnął dobrowolnego działania, na które musiał się zgodzić niewidomy Bartymeusz.
Trzeba jednak powiedzieć, że wysiłek tego człowieka był niewielki i niewspółmiernie mały w porównaniu z tym, co zrobił dla Niego Jezus. Przecież przyszedł On do Jerycha i wyszedł z niego tak, aby przejść blisko żebrzącego niewidomego. Gdyby Jezus tego nie zrobił, niewidomy nie miałby szansy spotkać się z Nim i odzyskać dzięki Niemu wzrok. Więcej jeszcze, Syn Boży przyszedł na świat, od Ojca. Gdyby tak się nie stało, nie byłby w Jerychu i niewidomy nie spotkałby Go.
Zawsze jest tak, że Bóg robi pierwszy krok w stronę człowieka, a potem pragnie jego współpracy. Pokazuje to Jezus, który przyszedł z nieba na ziemię, udał się do Jerycha, wyszedł z tej miejscowości i przechodził blisko niewidomego. Przez ludzi, którzy byli blisko Niego, zachęcił go, żeby do Niego podszedł. Niewidomy, pełen wiary, zbliżył się do Jezusa, który Go uzdrowił.
Wydarzenie to pokazuje, jak działa Bóg. Zmartwychwstały Jezus Chrystus jest ciągle blisko nas, bo chociaż wstąpił do nieba, to jednak jest z nami i tak będzie aż do skończenia świata. Zbliża się do każdego człowieka i kiedy ten zdecyduje się dobrowolnie podejść do Niego, zostanie uzdrowiony duchowo i cieleśnie, jeśli taka będzie wola Boża. Zadaniem wierzących jest przypominanie ludziom o stałej obecności Boga wśród nas w Jezusie Chrystusie zmartwychwstałym. Kto ich posłucha i zacznie wołać do Niego o pomoc, zostanie wezwany do przyjścia do Niego, a gdy to uczyni otrzyma zbawienie i inne łaski.

Bóg nie wymaga od człowieka rzeczy niemożliwych

„Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.” (Mk 10,49-50)
Chrystus zatrzymał się, a niewidomy zerwał się i przyszedł do Niego, bo dowiedział się, że go woła. Zbawiciel był otoczony ludźmi, ale w tym momencie całą uwagę poświęcił niewidomemu. To dla niego się zatrzymał i zawołał go, aby nie bał się podejść do Niego. Zatrzymując się i prosząc o przywołanie niewidomego, ułatwił mu przyjściem do Siebie. Pomimo kalectwa niewidomy potrafił podejść do Jezusa, aby wyrazić w ten sposób wiarę w Jego miłość i potęgę.
Nasz Pan i Zbawiciel oczekiwał od niego pewnego wysiłku, jednak nie nadzwyczajnego, który przekraczałby jego możliwości. Sam podszedł wystarczająco blisko, aby niewidomy mógł przyjść do Niego o własnych siłach i dzięki ewentualnej pomocy ludzi, którzy chcieli mu pomóc w dojściu do Niego. Bóg, który dobrze zna nasze siły, nigdy nie wymaga od nas czegoś, co przekraczałoby nasze możliwości. Robi wszystko, aby każdy człowiek mógł się z Nim spotkać i otrzymać od Niego zbawienie. Zawsze ułatwia zbliżenie się do Niego w sposób dostosowany do możliwości indywidualnego człowieka.

Odciąganie świata od Boga

„Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!»” (Mk 10,48)
Niewidomy potrzebował takiej pomocy, której mógł mu udzielić tylko miłosierny i wszechmogący Jezus. Dlatego wołał do Niego: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!”. Pośród tych, którzy sami nie potrafili mu pomóc, byli tacy, którzy wzywali go do milczenia. Zniechęcali go do szukania pomocy u Zbawiciela. Na szczęście nie udało się im. Dotknięty wielkim kalectwem człowiek wiedział, że oprócz Jezusa nikt mu ni pomoże, dlatego nie tylko nie zaprzestał wzywania Jego pomocy, lecz wołał jeszcze głośniej.
Dzisiejszy świat znajduje się w sytuacji podobnej do tej, w której znalazł się niewidomy z Ewangelii. Ludzkość – zagubiona, pogrążona w chaosie, zdeprawowaniu moralnym, głupocie i ciemności duchowej – może otrzymać skuteczną pomoc jedynie od Bogu, od Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, od Ducha Świętego. Wielu jednak uporczywie nastaje i szerzy zwodnicze ideologie, mówiąc: „Nie szukajcie pomocy u Boga. Religia, wiara to przeżytek i ciemnota. Weźcie swój los w wasze ręce”. Kto posłucha tych głosów, pozostaje w swojej bezsilności i w nikim nie znajduje wsparcia. A przecież Bóg chętnie by uzdrowił wszystkie stworzone przez Niego dzieci. Jeśli chcemy pomóc światu, musimy się dołączyć do tych, którzy bezsilną ludzkość zachęcają do szukania pomocy u prawdziwego Zbawiciela.

Wrażliwość Boskiego Serca Jezusa na ludzkie cierpienie

„Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię».” (Mk 10, 47-49)
Idąc do Jerycha, Jezus wiedział, że tam, w pobliżu tej miejscowości, znajduje się niewidomy, który potrzebuje Jego pomocy. I może właśnie z tego względu tam się udał. Zanim tam poszedł, już w swoim Boskim Sercu słyszał Jego wołanie o miłosierdzie. Poszedł tam i do Jego uszu dotarło wołanie Bartymeusza, niewidomego żebraka. Nie zlekceważył jego wołania i okazał mu Swoje miłosierdzie. Obdarzył go wzrokiem i uwolnił od konieczności żebrania. Przez to zmienił całe jego życie.
Taki właśnie jest Jezus. Chce pomóc każdemu człowiekowi i każdemu ułatwia przyjście do Siebie. Każdego ośmiela, by zawołał o pomoc i dzięki Jego łasce mógł prowadzić zupełnie nowe życie, jak żebrak który został uwolniony od swojego dotkliwego kalectwa.
Postępowanie Jezusa wobec niewidomego Bartymeusza jest zachętą dla całego świata, aby nie wahał się wołać do Niego, jedynego Zbawiciela, bo w przeciwnym razie nikt go nie uwolni od duchowego zaślepienia. Jezus słyszy każdy głos, każde słowo, nawet gdy nie wypowiadają go usta. Jego Boskie Serce Zbawiciela drży z miłości, która chce przebaczać, leczyć, podnosić na duchu, uzdrawiać i uszczęśliwiać na wieki.

Jak Bartymeusz bez ociągania przyjść do Jezusa

„Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.” (M 10,49-50)
Niewidomy Bartymeusz prosił o pomoc Jezusa i czekał na Jego odpowiedź. A błagał Go słowami: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Od ludzi usłyszał Jego odpowiedź. Powiedzieli mu, żeby do Niego przyszedł. „I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię».”
Reakcja Jezusa na głos niewidomego mogła go zaskoczyć, gdyż Zbawiciel kazał mu przyjść do Niego. To wezwanie uradowała niewidomego i napełniło nadzieją, Jezus bowiem nie tylko go usłyszał, ale ponadto zaprosił do przyjścia do Niego. Zrzucił więc „z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.” (Mk 10,50)
Zbawicielowi, który kocha wszystkich ludzi, bardzo zależy na tym, byśmy tak jak ten niewidomy wiedzieli, że nas wzywa do spotkania się z Nim. Podszedł blisko nas, stając się człowiekiem i zmartwychwstając trzeciego dnia po swojej śmierci. Wysyła swoich uczniów, aby głosili na całym świecie Dobrą Nowinę, że Zbawiciel chce przyjąć i ocalić każdego z nas. Wysyła ich, aby poszli do każdego człowieka, spełniając Jego polecenie: «Zawołajcie go!» Każdy, kto usłyszy ten głos i zrozumie wielkie pragnienie Serca Jezusa, powinien się zachować jak niewidomy Bartymeusz. Jak on ma szybko przyjść do Zbawiciela, który zawsze jest blisko każdego człowieka i do każdego woła: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.” (Mt 11,28)

Jezus Dawcą nie tylko wzroku, ale przede wszystkim – zbawienia

„A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.” (Mk 10,51-52)
Jezus znał wszystkie potrzeby niewidomego. Wiedział też, że czymś najcenniejszym jest dla niego – tak jak i dla wszystkich innych ludzi – dar wiecznego zbawienia. Przywołując go do Siebie Jezus chciał, żeby jasno powiedział, czego od Niego oczekuje. Dlatego przemówił do niego: „«Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał».” (Mk 10,51)
Prosząc Jezusa o ten dar, Niewidomy Bartymeusz wyraził w sposób pośredni wiarę w Niego, Syna Dawida i Nauczyciela, w Jego niezwykłą moc i mądrość, na której można polegać. A taka wiara w Jezusa, potężnego Boskiego Zbawiciela, jest potrzebna, aby uzyskać od Niego wieczne zbawienie. Św. Paweł mówi, że Jezus jest Panem, od którego każdy człowiek może otrzymać zbawienie. „Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają. Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony.” (Rz 10,12-13) On jest nie tylko "jakimś Rabbunim"-Nauczycielem, lecz Słowem Bożym, Drogą, Prawdą i Życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego (por. J 14,6).

Iść za Jezusem, który daje człowiekowi prawdziwy wzrok

„Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.” (Mk 10,52)
Kiedy niewidomy Bartymeusz podszedł do Jezusa i poprosił Go o uwolnienie od swojego kalectwa, natychmiast doznał uzdrowienia. Jezus powiedział do niego: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Uzdrowiony nie odszedł jednak daleko od Niego. Gdy przejrzał, „szedł za Nim drogą”. Nikt nie musiał go prowadzić. Z własnej woli szedł za Nim.
Uzdrowiony Bartymeusz pokazuje, jak powinien postępować każdy, kto otrzymał łaskę poznania Jezusa: ma podążać za Nim, niezawodnym Zbawicielem i Przewodnikiem prowadzącym do nieba; powinien podążać za Jego Ewangelią i przykładem.

Szacunek Jezusa wobec niewidomego

„Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał».” (Mk 10,49-51)
W zachowaniu Jezusa, w Jego sposobie rozmawiania z niewidomym widać wielki szacunek wobec niego. Nie krzyczał z daleka do niego i nie zadawał mu szczegółowych pytań z oddali, lecz kazał go przywołać do Siebie. Dopiero gdy ten podszedł do Niego, zapytał: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Niewidomy też nie musiał krzyczeć z daleka w stronę Jezusa, aby wyrazić swoją prośbę. Mógł poprosić o dar widzenia spokojnie, w bliskości Zbawiciela.

Nie ma nic ważniejszego i cenniejszego od spotkania ze Zbawicielem

„On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.” (Mk 10,50)
Gdy niewidomy Bartymeusz dowiedział się, że Jezus wzywa go do Siebie, natychmiast pozbył się tego, co – jak uważał – utrudniłoby mu jak najszybsze podejście do Niego. Zrzucił z siebie płaszcz, który mógł być dla niego pożyteczny w innych okolicznościach, a teraz stanowił przeszkodę w czymś wyjątkowo ważnym, czym było spotkanie ze Zbawicielem.
W zachowaniu Bartymeusza mamy ważne dla każdego z nas pouczenie – to mianowicie, że nie ma nic ważniejszego od przebywania z Jezusem i że jeśli coś temu przeszkadza, uniemożliwia to lub nawet tylko opóźnia, powinno być na jakiś czas odłożone lub usunięte na zawsze.

Zrzucanie szat zła i przyoblekanie się w Jezusa Chrystusa

„On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.” (Mk 10,50)
Niewidomy Bartymeusz zrzucił z siebie płaszcz, aby mu nie utrudniał poruszania się i szybkiego przyjścia do Chrystusa. Ale w jego czynie można się doszukać symbolu tego, o czym pisze św. Paweł. Mówi on o potrzebie zrzucenia z siebie starego i grzesznego człowieka, aby przyoblec się człowieka nowego i w samego Jezusa Chrystusa – jak w szatę nową i piękną.
W jego Listach czytamy: „…co się tyczy poprzedniego sposobu życia – trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości. Dlatego odrzuciwszy kłamstwo, niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu! Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego udzielać potrzebującemu. Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie. Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu. O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym…” (Ef 4,22-5,3) „Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom.” (Rz 13,14)
Jak Bartymeusz – który zrzucił z siebie płaszcz i podszedł szybko do Jezus – każdy z nas powinien porzucać czynione zło jak brudną szatę i przyoblekać się w Jezusa, jak w szatę piękną i miłą Bogu.

Wiara w Jezusa uzdrawia

„A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.” (Mk 10,51-52)
Gdy niewidomy odzyskał wzrok, szedł za Jezusem drogą. Wiara go uzdrowiła, jak powiedział Zbawiciel. To ona ukazała mu, kto jest prawdziwym Zbawicielem, a on to uznał. Nie znamy szczegółów jego życia. Może został wielkim i gorliwym głosicielem Jezusa Pana i Zbawiciela pośród ludzi.



JEDENASTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MARKA

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań