Rozważanie Ewangelii według św. Marka


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 9


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


PRZYCHODZĄCE KRÓLESTWO BOŻE

Mówił także do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy».1 (Mk 9,1)

Moc królestwa Bożego

„Mówił także do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy».” (Mk 9,1)
Królestwo Boże przybliżyło się do nas i do całego świata z chwilę przyjścia na ziemię Jego Króla, Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Zostało ono jednak pomyślane przez Boga jako królestwo, które będzie się stopniowo rozwijać, rozszerzać i umacniać na całym świecie. Ten stopniowy rozwój i wzrost królestwa dobra i prawdy Jezus przedstawił między innymi w swojej przypowieści o ziarnie gorczycy. „Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach.” (Mt 13,31-32)
Moc królestwa Bożego będzie się ciągle ujawniać – nawet w prześladowaniach – i mieli ją ujrzeć znajdujący się przy Jezusie uczniowie. Jedni z nich mieli żyć na ziemi dłużej, a inni krócej. Każdy z nich miał budować królestwo Boże i oglądać jego ukrytą lecz potężną moc, podobną do siły zaczynu, którego odrobina potrafi zakwasić dużą ilość ciasta. Tę niezwykłą potęgę Jezus przestawił obrazowo, mówiąc: „Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło.” (Mt 13,33) Gdy do ciasta już dodano zaczyn, trudno powstrzymać jego działanie.
Apostołowie Jezusa w ciągu tych dni ziemskiego życia, które były im dane, zobaczyli moc królestwa Bożego, Kościoła. Chociaż spadły prześladowania i usiłowano je zniszczyć, jednak nie przestało się rozwijać i nie utraciło mocy rozszerzania się. Nie upadło, nie znikło, bo Jezus jest jego potęgą i mocą. Bramy piekielne nie przemogą królestwa Bożego, którego początkiem jest na ziemi Kościół (por. Mt 16,18).

Królestwo Boże ciągle się tworzy

„Mówił także do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy».” (Mk 9,1)
Różne są etapy tworzenia się, rozszerzania i rozwijania się królestwa Bożego – od jego powstania się na ziemi, aż po osiągnięcia swojej pełni w wieczności. Pojawiło się ono na ziemi dzięki Bożej miłości. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. (J 3,16) Wraz ze Swoim Synem Ojciec podarował ludzkości Swoje królestwo. Pojawiło się ono na ziemi, rozwija się i osiągnie swoją pełnię w niebie.
Syn Boży, Jezus, przyniósł je na ziemię w chwili otrzymania ludzkiej natury w łonie Niepokalanej Dziewicy Maryi. Pod Jej sercem formował się Ten, w którym Ojciec podarował nam Swoje królestwo. To Ojciec bowiem w pełni królował z miłością w Jezusie, Jego Synu. W nim miał Swoje Królestwo. Jezus pozwolił na to królowanie przez to, że chciał – również z miłości – dobrowolnie wypełniać wolę swojego Ojca.
Drugą osobą na ziemi, w której królowanie Boga nie doznawało żadnych ograniczeń, była Maryja, Matka Jezusa. Jej największym pragnieniem – podobnie jak Jezusa, Jej Syna – była chęć stałego wypełniania woli Ojca, umiłowanego ponad wszystko. „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38) – to zawołanie wyrażało całą postawę Maryi wobec Boga, Jej bezgraniczną miłość do Niego, Jej najgłębsze życzenia i marzenia; pragnienia Tej, w której zakorzeniło się królestwo Boże. „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” (por. Łk 22,42) – to słowa wypowiedziane w Ogrójcu przez Jezusa, które streszczały całą Jego miłość do Ojca, chęć wypełnienia tylko Jego woli, aż po bolesną śmierć na krzyżu dla naszego zbawienia.
Królestwo Boże, które pojawiło się w wyjątkowy sposób w Jezusie i w Jego Najświętszej Matce, miało ogarnąć tych wszystkich ludzi, którzy dobrowolnie zapragnęli tego, co często wypowiadają swoim sercem i ustami: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie.... przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.
Gdy wola Boża się realizuje i gdy jest przez kogoś spełniana, to królestwo Boga przychodzi. Przychodzi i powstaje przede wszystkim w człowieku, który pragnie z miłości pełnić Jego wolę – swoimi czynami, słowami, myślami i najskrytszymi pragnieniami. Ale może się ono rozszerzyć także na innych ludzi, dzięki przykładowi i słowom, które wypowiada człowiek poddany Bogu i Jego woli. Przykładem i głoszoną Ewangelią zachęca on bowiem innych ludzi do tego, żeby pozwolili Bogu zbudować w nich Swoje królestwo dobra i prawdy.
Jezus powiedział do obecnych przy Nim uczniów: „Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy”. (Mk 9,1 I tak się stało. Nie ujrzeli oni jeszcze pełnej mocy królestwa Bożego, która ujawni się dopiero w wieczności, ale zobaczyli, jak to królestwo stopniowo pojawia się w wielu sercach ludzkich – w życiu tych, którzy postanowili kierować się tylko wolą Bożą, tak jak Jezus i Maryja.

Zaskakująca natura i przychodzenie królestwa Bożego

„Mówił także do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy».” (Mk 9,1)
Różnie wyobrażano sobie w Izraelu królestwo, które miał zbudować oczekiwany Mesjasz. Najczęściej przedstawiano je sobie jako podobne do królestw i potęg tego świata, rozwiązujące wszystkie ziemskie problemy materialne i polityczne. Gdy jednak ono przybliżyło się jako królestwo Boże, przyniesione przez Jezusa Chrystusa, rozczarowało wielu. Przede wszystkim nie ujawniło się w takim ziemskim blasku, jakiego się spodziewano. Przyszło bowiem ono w sposób niemal niezauważalny. Jezus, zapytany „przez faryzeuszów, kiedy pojawi się królestwo Boże, odpowiedział im: Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: Oto tu jest albo: Tam. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest.” (Łk 17,20-21)
Boże królestwo i królowanie Boga ukrywa się w sercach tych ludzi, którzy wypełniają Jego wolę. Wprawdzie wierność Bogu staje się widoczna w całym życiu człowieka, jednak mało kto – zauważając kogoś, kto kieruje się wolą Bożą i Jego przykazaniami – powie: „Tu jest królestwo Boże”. A jednak ono tam rzeczywiście jest i to – ze swoją niezwykłą mocą.

Słowa o mocy królestwa pociechą i umocnieniem

„Mówił także do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy».” (Mk 9,1)
Te słowa Jezusa odnoszą się do ludzi każdej epoki. Umacniają w sercach nadzieję, ponieważ nieraz może się wydawać, że moc królestwa Bożego słabnie, że jest niszczona przez moce zła. Takie wrażenie może powstać, gdy są wojny, naruszanie sprawiedliwości, przemoc, zakłamanie, zalew różnych szkodliwych ideologii. Na ziemi, w przeciwieństwie do nieba, pojawiają się takie okresy, ponieważ nie jest ona oczyszczona ze zła. Działa na niej Chrystus, ale równocześnie jest atakowana przez „bramy piekielne”, czyli przez złe duchy i ludzi, którzy tymi „bramami” sami siebie dobrowolnie uczynili.
Jezus w każdym czasie, zwłaszcza w okresach masowego nasilania się zła, powtarza: Niektórzy z was „ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy”. I faktycznie, wielu widziało, że – po okresach wzmożonego zła – dobro królestwa Bożego zaczęło triumfować. Ci natomiast, którzy wejdą do wieczności przed ujrzeniem na ziemi królestwa Bożego w swojej mocy, zobaczą je w niebie. Tam przyjmie ono swoją ostateczną formę. Tam, w naszej prawdziwej ojczyźnie, będzie triumfować tylko dobro i prawda.

Niezniszczalne królestwo Boże

„Mówił także do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy».” (Mk 9,1)
Po zapowiedzi przez Jezusa Swojej śmierci Jego uczniowie byli zaskoczeni i przygnębieni. Nie takiego bowiem końca Jego działalności się spodziewali. Mogli zwątpić, czy rzeczywiście jest oczekiwanym Mesjaszem, skoro zostanie odrzucony przez elity duchowe i poniesie śmierć. Mogli się zastanawiać, czy w ogóle coś pozostanie po Jego działalności. Jezus znał i wątpliwości. Chciał ich pocieszyć i umocnić duchowo, dlatego też z wielkim naciskiem powiedział do nich, zapowiadając przychodzące z mocą królestwo Boże. «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy».” (Mk 9,1)
Używając sformułowania: „Zaprawdę, powiadam wam”, Jezus chciał podkreślić absolutną prawdziwość Swojej wypowiedzi. Chociaż umrze, to jednak królestwo Boże nie przestanie istnieć. To oni, Jego Apostołowie, mieli je nadal budować, tworząc Kościół. Mieli też zobaczyć moc tego królestwa, które nie zostanie zniszczone przez żadne prześladowania. Właśnie ataki i próby unicestwienia go udowodnią jego moc. Okaże się, że ono potrafi oprzeć się potędze zła i ciągle się odradzać jako niezniszczalne królestwo dobra i prawdy. Dobro i prawda będą zwyciężać

PRZEMIENIENIE JEZUSA

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich.2 Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła.3 I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.4 Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza».5 Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni.6 I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!».7 I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.8 (Mk 9,2-8)

Jezus, Twórca królestwa Bożego na ziemi, jest Panem pełnym mocy

„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich.” (Mk 9,2)
Jezus przemienił się w obecności trzech uczniów. Tylko przed nimi ukazał swoją Boskość. Ich – przejętych i zaskoczonych po zapowiedzi Swojej męki – umocnił. On, Twórca królestwa Bożego, ukazał im swoją przynależność do Boskiej rzeczywistości. W pewnym sensie, w odniesieniu do Piotra, Jakuba i Jana, już się spełniła Jego obietnica: „Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy”. (Mk 9,1) Może samego królestwa Bożego nie widzieli jeszcze w całej swojej mocy, jednak zobaczyli, że Jezus, który zapowiedział swoją śmierć, jest potężnym Panem. Ma zatem moc zbudowania potężnego królestwa Bożego, które będzie się rozszerzać na wszystkie narody ziemi.

Eliasz i Mojżesz, rozmawiający z Jezusem

„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką.” (Mk 9,2)
Zaprowadzeni na górę trzej uczniowie z grona Dwunastu nie wiedzieli, po co tam idą. Wchodząc na nią, jakby wznieśli się ponad świat i jego sprawy. To, czego doświadczyli, było faktycznie jakby chwilowym uwolnieniem się od tego świata i przejściem do innej rzeczywistości. Zobaczyli przemienionego Jezusa oraz Eliasza z Mojżeszem. „Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie.” (Łk 9,31) Jak je przedstawili, nie wiemy. Na pewno jednak nie mówili, że zbliżająca się śmierć Jezusa będzie Jego wielką przegraną. Musieli mówić o czymś, co umocniło serca Piotra, Jakuba i Jana. Wszystko bowiem, co wydarzyło się na górze, na którą Jezus ich zaprowadził, miało dodać otuchy uczniom oszołomionym po zapowiedzi Jego męki.

Strach uczniów

„I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza».” Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni.” (Mk 9,4-6)
Uczniowie byli przestraszeni, widząc nie tylko przemienionego Jezusa, lecz również zmarłego Mojżesza i Eliasza. To, że zmarli przyszli do nich, żyjących, musiało ich przestraszyć. Aktywny Piotr nie chciał biernie obserwować tego, co się dzieje, i zaproponował postawienie trzech namiotów. Nikt jednak nie wyśmiał tej jego nieco niedorzecznej i bezużytecznej propozycji – ani Jezus, ani Mojżesz, ani Eliasz. Wszyscy bowiem rozumieli, że chciał zrobić coś dobrego i pożytecznego, jednak strach przeszkadzał mu myśleć i mówić sensownie.

Potwierdzenie prawdziwości zapowiedzi Jezusa o Swoim odejściu i wejściu do chwały

„I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.” (Mk 9,4)
Apostołowie, których Jezus wyprowadził na górę, zobaczyli, jak Eliasz i Mojżesz rozmawiają z Nim. Rozmowa dotyczyła Jego bliskiego odejścia w Jerozolimie – w mieście, w którym znajdowała się świątynia Boża (por. Łk 9,31) To tam właśnie przebywali ci, którzy przyczynili się bezpośrednio do Jego śmierci.
Rozmowa Jezusa z Eliaszem i Mojżeszem była potwierdzeniem dla Jego uczniów prawdziwości wszystkiego, co Jezus im przepowiedział nieco wcześniej: „że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie.” (Mk 8,31)
Dzięki wydarzeniu na górze uczniowie otrzymali dodatkowy dowód, że Jezus mówił im prawdę. Skoro rozmawiał o Swoim odejściu z Eliaszem i Mojżeszem, to przecież nie mógł ich wprowadzać w błąd! Wszystko zatem, co zapowiedział, spełni się: zostanie odrzucany przez arcykapłanów i inne duchowe elity – włącznie ze starszymi i znawcami Pisma Świętego. Wiele wycierpi i zostanie zabity. Jezus jednak nie zapowiedział tylko swojej śmierci, ale również swoje zmartwychwstanie – i to już po trzech dniach (por. Mk 8,31). Tej ostatniej zapowiedzi jednak nie rozumieli zbyt dobrze (por. Mk 9,10).

Jesus, który zapowiedział swoją śmierć, jest umiłowanym Synem Ojca

„I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!». I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.” (Mk 9,7-8)
O Jezusie, który wcześniej zapowiedział Apostołom Swoje bolesne odejście przez śmierć, Bóg Ojciec powiedział: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!”. Po tych najważniejszych słowach, które usłyszeli obecni na górze uczniowie Jezusa, zakończyło się to nadzwyczajne wydarzenie. Obecni tam wybrani Apostołowie rozglądnęli się wokół siebie i „nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa” (Mk 9,8). Pozostał z nimi znowu sam Jezus – Ten, który zapowiedział swoje bliskie cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie. Pozostał z nimi Zbawiciel świata, który przez „Swoją mękę i krzyż odkupił świat”.
Słowa Ojca o swoim Synu umiłowanym miały uczniom mocno zapisać się w pamięci. Chociaż bowiem Jezus miał umrzeć w męczarniach, to nie jest kimś zapomnianym przez Boga, lecz prawdziwym i umiłowanym Synem Ojca, cierpiącym Sługą Jahwe. Jego cierpienie i śmierć nie będą zatem znakiem odrzucenia przez Boga ani czymś bezsensownym, lecz realizacją Jego planu naszego zbawienia. Dzięki wypełnieniu go przez Jezusa dokona się ocalenie nas od wiecznego piekła i otworzą się przed nami bramy nieba.

Polecenie Boże z góry przemienienia i prośba Maryi w Kanie Galilejskiej.

„I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!».” (Mk 9,7) Obłok osłonił uczniów Jezusa i z obłoku odezwał się głos Ojca. Kiedyś do Mojżesza przemawiał Bóg z obłoku na górze Synaj (Wj 20), a teraz mówił do nich, na wysokiej górze, na którą zaprowadził ich Jezus. Na Synaju Bóg dał Żydom i całemu światu swoje polecenia w formie Dekalogu, a na górze przemienienia zabrzmiało jedno polecenie: „Jego słuchajcie!” – Jezusa, umiłowanego Syna Ojca. Nakaz Boga odnosi się do każdego. Wszyscy bez wyjątku mamy słuchać Jezusa Chrystusa. Jego przykład i Jego Ewangelia uczą nas wypełniać Dekalog w sposób doskonały. Najdoskonalszy przykład słuchania Boga i Jezusa dała nam Maryja. Ona słuchała i wypełniała wolę Bożą. Ona też dała polecenie podobne do Bożego nakazu z góry przemienienia, kiedy w Kanie Galilejskiej powiedziała: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. (J 2,5)

Mówiący Ojciec i inni szerzyciele słowa Bożego

„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką.” (Mk 4,2)
Na górze ujawnili się ci, dzięki którym znamy Bożą naukę objawioną. Przede wszystkim przemówił z obłoku sam Ojciec. Przebywał tam również przemieniony Jezus, Syn Boży, który pozostał na zawsze pierwszym Nauczycielem całej ludzkości. Ukazał się także Mojżesz i Eliasz – osoby, które w wyjątkowy sposób przekazywały narodowi wolę Bożą i słowo Boże. Przez Mojżesza Bóg dał światu Dekalog i prowadził swój lud, aby wyszedł z niewoli i osiągnął wolność. Przez Eliasza Bóg przekazywał swoją wolę i nauczał naród wybrany. Był tam również Piotr, któremu – oraz jego następcom – Jezus zlecił nauczanie i umacnianie wiary Swojego ludu. Byli też dwaj inni Apostołowie, Jakub i Jan, którzy reprezentowali pozostałych Apostołów i uczniów Jezusa, którym On zlecił dzieło ewangelizowania wszystkich narodów. To do nich przemówił Ojciec z obłoku, polecając im słuchać Jego umiłowanego Syna. Powtarzanie w różnej formie usłyszanych słów Ojca miało się stać ich głównym zadaniem całego ich życia. Mieli głosić, że Jezus jest prawdziwym umiłowanym Synem Ojca, Bogiem. Mieli Go słuchać i uczyć wszystkie narody tego samego. Ich następcy, biskupi wraz z kapłanami i wszyscy wierzący w Niego mają kontynuować to dzieło.

Dobrze, że Jezus wziął swoich trzech uczniów na górę

„Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni.” (Mk 9,5-6)
Piotr, mówiąc: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy”, może miał na myśli to, że – dzięki ich obecności – Jezus, Mojżesz i Eliasz będą mieli swoje namioty. Chciał być użyteczny dla tych wielkich postaci. Mówiąc: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy”, Piotr powiedział jednak coś więcej – coś, z czego sobie wtedy jeszcze nie zdawał w pełni spawy. Faktycznie, dobrze było, że Jezus ich zabrał na górę, że się tam w ich obecności przemienił, że przy Nim ukazali się Mojżesz i Eliasz. Dobrze, że rozmawiał z nimi o swoim odejściu w Jerozolimie. Dobrze, że Ojciec przemówił w obłoku i potwierdził, że Jezus naprawdę jest Jego umiłowanym Synem. Ociec niebieski uczynił to, bo znał słabość Apostołów, ich obawy i wątpliwości. Dobrze zatem, że trzej uczniowie Jezusa widzieli to wszytko i słyszeli wszystkie ważne dla nich słowa. Całe to wydarzenie musiało im zapaść w pamięci i podtrzymywać ich na duchu w chwilach wielkiej próby ich wiary, kiedy Jezus został pojmany, kiedy cierpiał i został w okrutny sposób zabity.

Rozmowa Mojżesza z Bogiem na Synaju i z Synem Bożym na górze przemienienia

„I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.” (Mk 9,4) „Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie.” (Łk 9,31)
Na Synaju Mojżesz rozmawiał z Bogiem, który przemawiał do niego z obłoku. Na górze, na którą Jezus zaprowadził trzech Swoich uczniów, ten sam Mojżesz rozmawiał z Jezusem, Synem Bożym. Jego Boskość potwierdził Bóg Ojciec, mówiąc: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!”. (Mk 9,7) Na Synaju Mojżesz rozmawiał z Bogiem o ważnych dla ludu sprawach. Podobnie było na wysokiej górze, na której Jezus się przemienił. Tam Mojżesz wraz z Eliaszem rozmawiali z Synem Bożym o czymś, co ma ogromnie znaczenie dla całej ludzkości: o Jego odejściu w Jerozolimie (por. Łk 9,31). To odejście dokonało się przez bolesną śmierć na krzyżu. Ofiara krzyżowa była niezwykle ważna dla świata, ponieważ przyniosła mu odkupienie. Jezus umarł i zmartwychwstał, zamieniając śmierć tych, którzy pełnili dobre czyny, w przejście do domu Ojca i dojście do chwalebnego zmartwychwstania „życia”. Jezus powiedział to kiedyś Nikodemowi, wyjaśniając mu: „Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia.” (J 5,28-29)

PRZYJŚCIE ELIASZA

A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych.9 Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy "powstać z martwych".10 I pytali Go: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?»11 Rzekł im w odpowiedzi: «Istotnie, Eliasz przyjdzie najpierw i naprawi wszystko. Ale jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzonym.12 Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i uczynili mu tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane».13 (Mk 9,9-13)

Eliasz już przyszedł, lecz został zabity

„I pytali Go: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?»” (Mk 911) „Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i uczynili mu tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane».” (Mk 9,13)
Objawienie się na górze Mojżesza i Eliasza, którzy rozmawiali z Jezusem, przypomniało uczniom, co się mówi na temat powrotu tego wielkiego proroka. Zwrócili się więc do Jezusa i pytali Go: „Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?” (Mk 9,11) Eliasz – jak się spodziewano – miał być poprzednikiem Mesjasza. Pojawienie się Eliasza miało zwiastować przyjście Mesjasza i nadejście epoki mesjańskiej. Oczekiwanie tych wszystkich wydarzeń wiązało się z różnymi ziemskimi nadziejami i wyobrażeniami.
Wciąż czekano, a Jezus powiedział swoim uczniom, że Eliasz już przyszedł, jednak został zabity. „Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i uczynili mu tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane».” (Mk 9,13) Tym „Eliaszem” był Jan Chrzciciel. Nie był on jakimś wcieleniem Eliasza, lecz posiadał prorockiego ducha – takiego, jakiego miał ten wielki prorok. Nie rozpoznano jednak w Janie Chrzcicielu „ducha Eliasza” i został ścięty na rozkaz Heroda (por. Mt 14,10).
Również w Jezusie elity duchowe nie zauważyły prawdziwego Mesjasza i doprowadziły do Jego śmierci. Poddanie się własnej wyobraźni i ludzkim opiniom – przy równoczesnym zamknięciu się na światło Ducha Świętego – doprowadziło do odrzucenia prawdziwego Mesjasza i skazania Go na śmierć.
Tak więc i Mesjasz, i Jego poprzednik, „Eliasz”, już przyszli. Także mesjańskie królestwo, czyli królestwo Boże, już zaczęło się tworzyć na ziemi. Wszystko jednak jest inne, niż sobie wyobrażano.

Trudność dokładnego poznania przyszłych wydarzeń eschatologicznych

„Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i uczynili mu tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane”. (Mk 9,13)
W danym nam objawieniu Bożym, szczególnie w Księdze Apokalipsy, są zawarte prawdy, dotyczące historii ludzkiej przeszłej, teraźniejszej i przyszłej. Niełatwo jednak nam wszystko zrozumieć jednoznacznie. My bowiem, ludzie żyjący na ziemi, nie poznajemy bezpośrednio ani przeszłości, ani przyszłości. Bezpośrednio poznajemy tylko to, co się dzieje teraz. Przeszłość możemy odtworzyć, korzystając z pamięci. Gorzej z przyszłością. Można ją poznać tylko dzięki przypuszczeniom i wyobrażeniom, które mogą być mniej lub bardziej trafne. Pewności jednak, jaka ona będzie co do szczegółów, nie możemy osiągnąć. Łatwo też się mylimy i popadamy w błędy.
Objawienie Boże odkrywa przed nami przyszłość, związaną z historią zbawienia. Bóg zna dokładnie wydarzenia, które nastąpią, jednak nam je objawił w taki sposób, jaki uznał za najbardziej odpowiedni dla nas. Obraz tych przyszłych wydarzeń może być i często jest zniekształcony przez nasze domysły i wyobrażenia. Tak było w przeszłości i tak się dzieje dzisiaj. W przeszłości dotyczyło to przyjścia Mesjasza i Jego królestwa, a dzisiaj – przyjścia Jezusa Chrystusa w chwale.

Nakaz milczenia aż do powstania z martwych Syna Człowieczego

„A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy "powstać z martwych". I pytali Go: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?»” (Mk 9,9-11)
Jezus nakazał trzem Apostołom aż do zmartwychwstania Syna Człowieczego zachować w tajemnicy to, co widzieli na górze. Dokładnie zatem nie wiedzieli, jak długo mają milczeć, ponieważ słowa Jezusa o zmartwychwstaniu nie były dla nich jasne. Nie zapytali Go jednak, co znaczy: „zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych”. O tym rozmawiali tylko między sobą. Postawili natomiast Jezusowi pytanie, dotyczące przyjścia Eliasza: „Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?” O to zapytali, jednak z różnych względów nie zapytali Jezusa o powstanie z martwych Syna Człowieczego. Może krępowało ich rozmawianie z Jezusem o tym, co miało poprzedzać Jego zmartwychwstanie: czyli o odrzuceniu Go, o wielkich cierpieniach i zabiciu Go. Zamiast rozmawiać o Jego bolesnym odejściu, woleli mówić o przyjściu Eliasza. Jednak i ten temat okazał się dla nich smutny, ponieważ Jezus wyjaśnił im, że Eliaszem już przyszedł (a był nim Jan Chrzciciel) i został zabity. Poprzednika Mesjasza spotkało to samo, co czeka Jego, prawdziwego Mesjasza-Chrystusa – śmierć. Po niej jednak nastąpi zmartwychwstanie. Dla Niego, Mesjasza – po trzech dniach, a dla Jego poprzednika, jak dla wszystkich ludzi – w dniu ostatecznym.

UZDROWIENIE OPĘTANEGO EPILEPTYKA

Gdy przyszli do uczniów, ujrzeli wielki tłum wokół nich i uczonych w Piśmie, którzy rozprawiali z nimi.14 Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarnął cały tłum i przybiegając, witali Go.15 On ich zapytał: «O czym rozprawiacie z nimi?»16 Odpowiedział Mu jeden z tłumu: «Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego.17 Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli».18 On zaś rzekł do nich: «O plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie!»19 I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach.20 Jezus zapytał ojca: «Od jak dawna to mu się zdarza?» Ten zaś odrzekł: «Od dzieciństwa.21 I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!».22 Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy».23 Natychmiast ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»24 A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: «Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!».25 A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: «On umarł».26 Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał.27 Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: «Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?»28 Rzekł im: «Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą ».29 (Mk 9,14-29)

Słaba wiara i moc Jezusa

„Jezus zapytał ojca: «Od jak dawna to mu się zdarza?» Ten zaś odrzekł: «Od dzieciństwa. I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!». Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy». Natychmiast ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»” (Mk 9,21-24)
Ojciec opętanego chłopca udał się z nim do uczniów Jezusa, jednak oni nie potrafili go uwolnić od złego ducha. Poprosił więc o pomoc Jezusa, który wykazywał zainteresowanie chłopcem. Zniechęcony jednak nieco bezradnością uczniów Jezusa, wątpił w Jego moc. Powiedział: „Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!”. Uświadomił sobie jednak brak pełnej wiary w Jego potęgę i powiedział: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!” Chyba wielu wierzący w Jezusa powinno powtarzać codziennie te słowa.

Potrzeba modlitwy o pogłębienie wiary, nadziei i miłości

„I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!». Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy». Natychmiast ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»” (Mk 9,22-24)
Ojciec chłopca wyraził swoje zwątpienie w moc Jezusa i zaraz się zreflektował, mówiąc: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!” (Mk 9,24) Wielu wierzących jest podobnych do niego, bo wierzą w Jezusa Chrystusa, ale nie mają zbyt mocnego przekonania, że On potrafi naprawdę wszystko uczynić. Z tego powodu każdy powinien się modlić tak jak ojciec opętanego chłopca: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu! albo jak to uczynili kiedyś Apostołowie Jezusa: „Panie, przymnóż nam wiary! (Łk 17,5) Można tę prośbę jeszcze rozszerzyć, prosząc: „Panie, kocham Cię, ale wzmocnij moją miłość do Ciebie!” Panie, ufam Tobie, jednak wzmocnij moją ufność pokładaną w Tobie!”
Modlitwa do Jezusa powinna się jednak pojawiać zwłaszcza wtedy, gdy ktoś zauważa wielkie niedowiarstwo u siebie, u swoich najbliższych i u innych ludzi. Również w imieniu całej ludzkości można prosić Boga: „Panie, zaradź niedowiarstwu, które ogarnęło świat! Zapotnieliśmy, że bez Ciebie nic uczynić nie możemy, i uwierzyliśmy we własną moc. Zaradź również naszemu brakowi miłości do Ciebie i do bliźnich!”
Jeśli Apostołowie, którzy przebywali z Jezusem, prosili o przymnożenie im wiary, to tym bardzie my powinniśmy mieć na tyle pokory i dobrego poznania siebie, aby powtarzać ich prośbę.

Miłosierdzie Boże większe niż ludzkie grzechy i niedoskonałości

„A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: «Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!».” (Mk 9,25)
Odpowiedzią Jezusa na wyznanie wiary ojca opętanego chłopca i na jego prośbę o jej umocnienie było natychmiastowe wypędzenie złego ducha z jego syna. Jezus dokonał tego, czego Jego uczniowie nie potrafili zrobić. Ujawnił swoją moc, chociaż ojciec opętanego chłopca wątpił w Niego, mówiąc: „Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!” (Mk 9,22)
Jezus ujawnił swoją dobroczynną moc, ponieważ widział u wątpiącego ojca chęć uwierzenia w Niego i szczerą prośbę o umocnienie jego wiary. „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!” (Mk 9,24) – powiedział. Jezus nie zostawił w mocy złego ducha chłopca z powodu niedoskonałej wiary jego ojca, ponieważ Jego miłosierdzie i dobroć przewyższa wszystkie ludzkie ułomności, niedoskonałości i grzechy. „Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: «Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!».” (Mk 9,25) Wypędził złego ducha nie na chwilę, lecz na zawsze. Surowo mu to nakazał.

Próba przeciwstawiania się złych duchów Jezusowi

„«Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli». On zaś rzekł do nich: «O plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie!» I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach. (Mk 9,18-20)
Uczniowie nie potrafili wyrzucić złego ducha z chłopca, natomiast Jezus potrafił to uczynić. Zły duch znał moc Zbawiciela i wiedział, że Jemu nie oprze się tak jak Jego uczniom. Wiedział, że będzie musiał opuścić swoją ofiarę, jednak chciał jeszcze przed wyjściem z chłopca pokazać swoją siłę. „Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach”. (Mk 9,20)
Wydarzenie to pokazuje metodę działania złych duchów w świecie. Wiedzą one, że mocy Jezusa Chrystusa nie potrafią się oprzeć. Robią zatem wszystko, co w ich mocy, aby świat przestał w Niego wierzyć i się Go pozbył. W pewnym stopniu im się to udaje, bo część ludzkości nie chce nic słyszeć o Jezusie i usiłuje odciągnąć od Niego, kogo tylko się da. Równocześnie pokazują swoją władzę nad ludźmi. „Szarpią” nimi i pobudzają ich do wielkiej nienawiści do Boga i do bliźnich. Ulegli ich władzy ludzie nie wznoszą swoich serc w górę, do Boga, do niebios, lecz padają na ziemię i tarzają się z pianą nienawiści na ustach. Im bardziej szatan czuje się zagrożony przez Boga, tym bardziej usiłuje pokazywać, że jego władza nad ludzkością nadal istnieje. Wie on jednak, że musi przegrać z Wszechmogącym. Jezus to jednoznacznie zapowiedział przed swoją śmiercią, mówiąc: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie.” (J 12,31-32) Władca tego świata próbuje przyciągnąć na swoją stronę kogo się da z „niewiernego plemienia”. I idą za nim ci, którzy opierają się przyciąganiu Jezusa ukrzyżowanego i powstałego z martwych – Jezusa, wywyższonego „nad ziemię” na krzyżu i przez wniebowstąpienie.

Pokusa szukania rozgłosu i popularności

„A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: «Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!». A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: «On umarł». Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał.” (Mk 9,25-27)
Jezus nie czynił cudów ani nie uwalniał z mocy złego ducha po to, by zdobyć sławę na tym świecie. Nie czynił cudów dla swojej popularności, lecz w celu udzielenia komuś pomocy. Wypędził zatem złego ducha z opętanego, aby mu pomóc. Jezus „ujął go za rękę i podniósł” go, zanim zgromadził się przy Nim wielki tłum, „A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: «Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!»”.
Jezus nigdy nie postępował tak, jak mu radził diabeł w czasie kuszenia Go na pustyni, i nie szukał próżnej sławy, za którą ugania się wielu na tym świecie. Kiedy rozpoczynał swoją publiczną działalność od postu i modlitwy na pustyni, przyszedł do Niego diabeł i namawiał Go, żeby porzucił taki mało spektakularny sposób życia. Zamiast pokornej drogi, która doprowadziła Go na krzyż, podsunął mu inną: jedzenie, picie (por. Mt 4,3), sojusze z wielkimi tego świata i z nim – przez oddawanie mu pokłonu (por. Mt 4,9).
Miał też robić wiele hałasu wokół siebie, aby zdobyć popularność. Do tego diabeł chciał Go skłonić, dlatego wziął Go „do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień.” (Mt 4,5-6) Jezus nie uległ tej pokusie, nie chciał szukać swojej popularności, bo przez to nikogo by nie zbawił. Dlatego odpowiedział diabłu: „Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego.” (Mt 4,7)
Wielu jest namawianych – tak, jak był kuszony przez diabła Jezus – do podążania przez życie drogą zdobywania rozgłosu i taniej popularności. Wielu upaja się pozornymi sukcesami, osiąganymi w życiu. Zdobywają rozgłos, nie służąc Bogu ani nie czyniąc nic dobrego dla innych. Przez to marnują swoje życie, chociaż może mówi o nich cały świat – z mniej lub bardziej udawanym podziwem, który łatwo może się przemienić w lekceważenie i pogardę.

Potęga modlitwy połączonej z wyrzeczeniem

„Odpowiedział Mu jeden z tłumu: «Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli».” Mk 9,17-18 (...) „Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: «Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?» Rzekł im: «Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą (i postem)».” (Mk 9,28-29)
Jezus podkreślił moc modlitwy połączonej z postem, mówią: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą (i postem)”. Trzeba o tym pamiętać, gdy nam się niesłusznie wydaje, że nie da się zwalczyć zła i działania złych duchów na świecie. Dzięki modlitwie – połączonej z jakimkolwiek wyrzeczeniem – moc złych duchów może zostać osłabiona. Każdy zatem człowiek potrafi zmieniać świat na lepsze, byle tylko potraktował poważnie słowa Jezusa o skuteczności modlitwy i różnych wyrzeczeń.

DRUGA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA

Po wyjściu stamtąd podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym.30 Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie».31 Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.32 (Mk 9,30-32)

Lęk uczniów przed zapytaniem Jezusa o Jego śmierć i zmartwychwstanie

„Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.” (Mk 9,31-32)
Uczniowie Jezusa często na osobności prosili Jezusa, aby im wyjaśnił sens tego, co nauczał, zwłaszcza w przypowieściach, które trudno im było zrozumieć. Bali się jednak zapytać Go o to, co zapowiedział, odnosząc się do swojego najbliższego losu: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. (Mk 9,31) Bali się rozmawiać o tym, że „ludzie” Go zabiją. Znali moc Jezusa i mogło się im wydawać nieprawdopodobne zabicie Go przez kogokolwiek. A jednak Jezus już dwa razy im zapowiedział to szokujące dla nich wydarzenie. Zapowiedź wydania Go w ręce ludzi i zabicia Go była jednoznaczna. Tymi „ludźmi”, którzy mieli to wykonać, byli przede wszystkim ludzie związani ze świątynią.

SPÓR O PIERWSZEŃSTWO

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?»33 Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.34 On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!».35 Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich:36 «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».37 (Mk 9,33-37)

Pokorna służba zamiast szukania ziemskiej wielkości

„Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.” (Mk 9,33-34)
Apostołowie nie przestali myśleć o swojej wielkości, chociaż Jezus stale uczył ich pokory i zapowiedział im dwukrotnie swoją śmierć i poniżenie przez ludzi. Słowa Jezusa zasmuciły ich, ale nie uwolniły od wywyższania siebie. A nawet „posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy”. (Mk 9,34) Jezus pouczył ich, że zamiast spierać się o to, kto jest największy, zamiast szukać zaszczytów, powinni służyć innym – najmniejszym, takim jak dzieci. Postawił nawet przed nimi jedno z nich i objął ramionami na znak, że kocha dziecięcą pokorę i prostotę. „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” – takie pouczenie dał im i nam wszystkim.

Jezus nie zawstydzał, lecz uczył dobra

„Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?»” (Mk 9,33)
Gdy uczniowie szli, sprzeczając się o to, kto z nich jest największy, Jezus nie ingerował w ich ożywioną rozmowę. Nie zapomniał jednak tej ważnej sprawy i gdy byli w domu dyskretnie nawiązał do niej. Nie rozpoczął jednak od skrytykowania ich za próżność i pychę, lecz zadał pytanie: „O czym to rozprawialiście w drodze?” (Mk 9,33) Zapadło milczenie i Jezus nie otrzymał odpowiedzi. Mógł ich wtedy zawstydzić jakąś złośliwą uwagą w rodzaju: „Teraz milczycie, a w drodze byliście bardzo rozgadani, gdy się przechwalaliście! Wstydźcie się!” I mógłby dorzuć jeszcze więcej upokarzających uwag. Nic takiego nie uczynił. Wykorzystał jednak to, co się wydarzyło, aby im przypomnieć ważną prawdę: Jego uczniowie nie powinni wywyższać się, lecz służyć Bogu i ludziom. Spokojnie wyjaśnił mi ducha posłannictwa, które im powierzył: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!”. (Mk 9, 35)
Lepiej się nie przechwalać i czuwać, by nie popaść w pychę. Ta bowiem groziła nawet bardzo oddanym Jezusowi uczniom, do których zaliczali się Apostołowie. Nawet posprzeczać się potrafili o to, kto z nich jest największy. Myślenie o swojej wielkości nie pobudza do służenia bliźnim, lecz wzbudza pragnienie, żeby inni nam służyli.

Służenie Bogu i ludziom jak Maryja

„Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?»” (Mk 6,33)
Przemieszczanie się pieszo zajmowało Jezusowi i Jego uczniom dużo czasu, ale było okazją do rozmów. Tym razem Jezus nie włączył się w nią, chociaż była bardzo ożywiona, ponieważ uczniowie „posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.” (Mk 9,34) Innego tematu rozmów nie znaleźli. Nawet o zapowiedzianym przez Jezusa Swoim bolesnym odejściu tym razem nie rozmawiali. Ulegli pokusie wywyższania się i podkreślania swojej wielkości. To pokazuje słabość każdego człowieka. Apostołowie nie nauczyli się jeszcze w pełni pokory od Jezusa, który już zbliżał się do Swojego największego upokorzenia, jakim było zaliczenie Go do grona złoczyńców (por. Mk 15,28). Słabość Apostołów przypomina nam o potrzebie bacznego strzeżenia się przed próżnością i pychą.
Nie tylko przechwalanie się nie powinno nigdy być przedmiotem rozmów, ale nawet wywyższanie siebie ponad innych w myślach nie powinno nigdy mieć miejsca. Rozważanie przykładu Maryi, pokornej Służebnicy Pańskiej, może nas stale uczyć pokory. Nie stawiała Siebie ponad innych, lecz chciała tylko wypełniać wolę Boga. Jej pokora i chęć służby ujawniła się przed Aniołem, który przyszedł oznajmić Jej wielką łaskę, którą otrzymała od Boga. Powiedziała Mu: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38). Maryja nigdy nie chciała uchodzić na najważniejszą i nie włączyłaby się w spór o to, kto jest największy. Stale bowiem wpatrywała się w Najwyższego – w Boga, a zaszczytem dla Niej i Jej radością było wypełnianie Jego woli. Jej przykład zachęca nas do tego samego, do traktowania siebie jako sługę lub służebnicę Boga. Mając w sobie stałe pragnienie wypełniania woli Bożej, staniemy się chętni do pokornego służenia bliźnim. Służenie stanie się dla nas tak jak dla Maryi źródłem radości i zaszczytem.

Powołanie do pokornej służby

„On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!».” (Mk 9,35)
Słowa, które odnoszą się do każdego wyznawcy Jezusa, skierował On w szczególny sposób do Dwunastu: „rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!». (Mk 9,35) To im bowiem groziło uważanie się za „pierwszych”. To ich przecież powołał Jezus, którego uważali za Mesjasza, aby stali się Jego najbliższymi apostołami i towarzyszami. Mogli się uważać za uczniów Mesjasza i za Jemu najbliższych w oczekiwanym królestwie mesjańskim.
Aby w porę zaradzić niebezpiecznemu fantazjowaniu, Jezus przypomniał im: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!”. (Mk 9,35) Oni i ich następcy nie powinni nigdy zapominać tego pouczenia. W Jego królestwie pierwsi mają stać się największymi sługami, którzy uważają siebie za ostatnich. Taki ma być porządek w prawdziwym królestwie mesjańskim. Apostołowie i ich następcy powinni uczyć wszystkich wyznawców Jezusa, że nie są powołani do błyszczenia pośród ludu Bożego, lecz do pokornej służby. Kto chce być „pierwszym niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. Tak, „ostatnim” i „sługą wszystkich”!
Żaden biskup, następca apostołów, nie powinien zapominać, że Jezus nie przyszedł na świat, „aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.” (Mt 20,28) On był największym Sługą i On ma pozostać Nauczycielem dla każdego Swojego ucznia. „Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego.” (Mt 10,24-25) Jak Pan, który służy! Wystarczy, że uczeń pozostanie uczniem!

Służenie Jezusowi w najmniejszych lub odrzucanie Go

On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał». (Mk 9,35-37)
Jezus usiadł i przywołał Dwunastu, aby im powiedzieć coś bardzo ważnego: to że mają być sługami wszystkich – także małych i niewiele znaczących w społeczeństwach. Pokazując im dziecko i obejmując je z czułością pouczył ich, że przyjmowanie z miłością i opiekowanie się ludźmi tak małymi jak one jest przyjmowaniem Jego i Ojca, który Go posłał. Mali, chorzy, opuszczeni, wzgardzeni i dzieci też są ludźmi i cokolwiek im czynimy, czynimy to Jezusowi. Z tej służby zostaniemy rozliczeni na sądzie ostatecznym. Miłość lub jej brak zadecyduje o naszym losie wiecznym. Na sądzie każdy usłyszy jedne lub drugie słowa Jezusa – albo: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” (Mt 25,34), albo: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!” (Mt 25,41) „I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.” (Mt 25,46) Miłość lub bezlitosna obojętność wobec cierpiących na różne sposoby podzieli na zawsze ludzkość na dwie grupy: zbawionych i potępionych. Miłujący posiądą królestwo Boże, a obojętni na los cierpiących pójdą „w ogień wieczny”.
W dzisiejszych czasach trzeba pamiętać, że do małych tego świata zaliczają się dzieci – także te nienarodzone, które albo są przyjmowane z miłością, albo odrzucane w okrutny sposób. Słowa Jezusa wyrażają odwieczną prawdę: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”. (Mk 9,37) Miłość do dzieci lub jej brak także zadecyduje o naszej wieczności. Obojętności wobec ludzi i brak miłości do nich nie naprawi miłość do zwierząt. Zwierzęta i ludzie to nie to samo. Jezus nie nauczał, że będziemy sądzeni z miłości do zwierząt, jasno natomiast pouczył, że służenie cierpiącym ludziom, miłość do nich lub jej brak zadecyduje o losie wiecznym człowieka. Obojętność na ludzi – nawet przy wielkiej miłości do zwierząt – doprowadzi do wiecznej tragedii. Ewangelia jest jednoznaczna i nie można zmieniać jej treści. Albo w kimś jest miłość, albo jej nie ma. Jeśli jest, to będzie trwać na zawsze; jeśli jej nie ma do chwili śmierci, to nigdy się nie pojawi w wieczności.

Pierwszeństwo w służeniu wszystkim

„On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!».” (Mk 9,35)
Gdy się służy wszystkim, można stać się pierwszym – pierwszym w służeniu innym. W takich zawodach każdy uczeń Jezusa nie tylko może, ale nawet ma obowiązek stanąć. Jest to tego zobowiązany, ponieważ przykład takiej postawy dał sam Jezus. On, jak pokorny sługa, zbliża się w znany Sobie sposób do każdego człowieka, troszczy się o niego i pomaga mu się nawrócić. W tym mają mu pomóc Jego uczniowie, a bez służebnej postawy nie zrobią tego. Jeśli się poczują nie panami, lecz sługami wszystkich, to pójdą na cały świat, aby przez głoszenie Ewangelii i sakramenty przyciągać ludzi do ich jedynego Zbawiciela. Do spełnienia takiego zadanie wezwał Jezus Apostołów, ich następców i wszystkich uczniów. Każdy ma się stać sługą wszystkich, a będzie pierwszym. Osiągnie prawdziwą wielość.

Słabi mają być otoczeni szczególną pomocą przez uczniów Jezusa

„Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».” (Mk 9,36-37)
Jezus postawił dziecko przed Apostołami i objął je ramionami na znak miłości. Polecił im zajmować się nimi i wszystkimi małymi na tym świecie. To nie na wielkich, bogatych i wpływowych tego świata, lecz na najsłabszych skupił uwagę swoich uczniów. To ich mają przyjmować, im mają służyć i szczególnie pomagać.

Przyjmowanie dzieci w imię Jezusa

„Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».” (Mk 9,36-37)
Przyjmować dzieci w imię Jezusa znaczy okazywać im taką miłość, jaką On je darzy. Przyjąć je w Jego imię to dawać im to, co On chce im dać: prawdę Ewangelii i łaski sakramentów. Przyjąć je w Jego imię to również prowadzić je do Niego przez takie wychowanie, żeby jak najwcześniej poznały Go i kochały. Ten przyjmuje dziecko w imię Jego, kto je tak wychowuje i taki daje mu przykład, by upodobniło się do Niego w czynach, myśleniu, ocenianiu, słowach i odczuwaniu. Uczeń Jezusa ma przyjmować w Jego imię nie tylko dzieci, ale wszystkich ludzi słabych, porzuconych, cierpiących, potrzebujących jakiejkolwiek pomocy duchowej lub materialnej. Przyjmować w imię Jezusa znaczy służyć innym tak jak On.

Przyjmowanie na ziemi Jezusa i Jego Ojca

„Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”. (Mk 9.37)
Można na ziemi przyjąć Jezusa, Syna Bożego, i Jego Ojca, który go posłał. Następuje to wtedy, gdy – jak mówi Jezus – przyjmujemy jedno z dzieci w Jego imię; gdy z otwartym sercem, z miłością i nastawieniem Jezusa przyjmujemy własne dziecko, dziecko osierocone, dziecko porzucone przez rodziców, dziecko zaniedbane, głodujące, chore, potrzebujące wychowania religijnego. Kto przyjmuje takie dziecko z miłością, jaką ma do niego Jezus, kto mu daje to, co On mu chce dać, ten przyjmuje Jego i Ojca, który Go posłał. Każdy człowiek na ziemi otrzymał jakąś możliwość przyjęcia Syna Bożego i Jego Ojca.

Pokora zamiast pychy i próżności

„Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.” (Mk 9,33-34)
Jezus wzywa swoich uczniów do naśladowania Go przez miłość, która „nie unosi się pychą” (por. 1 Kor 13,4). Powiedział: „Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.” (Mt 23,11-12) Nie to, co myślimy i mówimy o sobie, czyni nas wielkimi. Nie przechwalanie się lecz pełna miłości służba Bogu i ludziom wywyższa człowieka.

Do prawdziwej wielkości dochodzi ten, kto pokornie i dobrze wykorzystuje łaskę Bożą; kto przez naśladowanie pokory Chrystusa upodabnia się do Niego. Wielkim jest ten, kto jak Jezus służy z miłością Bogu i ludziom. Pycha, która szuka poklasku, utrudnia upodobnienie się do Chrystusa, a przez to utrudnia dojście do wielkości, ponieważ w Jezusie tej wady nie było i nie ma. Pyszny wywyższa się, aby poznano jego wymyśloną wielkość, ale będzie poniżony, bo na sądzie Bożym pozna swoją małość. Ten bowiem, kto w postępowaniu, mówieniu i myśleniu kieruje się pychą, jest mały, a ujawnienie się jego „nadętej” małości będzie jego poniżeniem.

Dziecko ciężarem czy błogosławieństwem?

„Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».” (Mk 9,36-37)
Nieraz się słyszy głosy o tym, jak wielkim ciężarem i obciążeniem jest, zwłaszcza dla kobiety, dziecko. Jezus mówi coś przeciwnego: staje się ono błogosławieństwem dla każdego, kto je przyjmuje w Jego imię. A nawet więcej niż błogosławieństwem, bo daje możliwość przyjęcia Tego, który błogosławi – Trójosobowego Boga.
Jezus postawił przed swoimi uczniami dziecko, które objął ramionami z miłością. Chciał zwrócić ich uwagę na coś bardzo ważnego – na to, że można przyjąć samego Boga: Syna i Ojca, a przez to również Ducha Świętego, jeśli się przyjmuje dziecko. Kto bowiem je przyjmuje w imię Jezusa, ten Jego przyjmuje oraz Ojca, który Go posłał. Przyjmuje także Ducha Świętego, ponieważ znajduje się pod Jego działaniem. Bez tego działania nie przyjąłby w imię Jezusa dziecka, a tym samym – ani Syna Bożego, ani Ojca. Ten zatem, kto przyjmuje dziecko w imię Jezusa – czyli z takim pełnym miłości nastawieniem, jakie On ma – przyjmuje całą Trójcę Świętą. Coś tak wielkiego nie powinno nigdy być traktowane jako „ciężar”.

Dziecko postawione przed Apostołami

„On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich...” (Mk 9,35-36)
Jezus przywołał Dwunastu i pouczył ich, że każdy z nich ma być sługą wszystkich. Potem postawił dziecko przed nimi, aby pouczyć, że każde powinno być przyjmowane w Jego imię. Stawiając przed Apostołami dziecko Jezus mocno podkreślił fakt, że pośród tych „wszystkich”, którym mają służyć, znajdują się także dzieci. Uczniowie Jezusa powinni im służyć przez przykład i dobre wychowanie. Dzieci mają być przyjmowane, otaczane miłością i obdarowywane tym, co jest cenne w oczach Bożych: Jego miłością i Jego prawdą. Jak Jezus objął ramionami dziecko postawione przed Swoimi uczniami, tak oni powinni objąć ramionami Bożej miłości i Bożej prawdy wszystkich ludzi – włącznie z dziećmi.

Pouczenie o prawdziwej wielkości nie w drodze, lecz w domu w Kafarnaum

„Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.” (Mk 9,33-34)
Jezus nie włączył się w spór uczniów, dotyczący ich wielkości, gdy podążali do Kafarnaum. Dopiero gdy tam dotarli – w spokoju domu, w którym się zatrzymali i wtedy, gdy już może zaczęli myśleć, jak niemądry był ich spór – zapytał ich o temat ożywionej rozmowy w drodze. Wykorzystał też fakt, że w miejscu pobytu było jakieś dziecko, które mógł postawić przed nimi i pouczyć ich o potrzebie służenia innym i przyjmowania dzieci w imię Jego, czyli z taką czułością i miłością, jaką On ma. To Jego, kochającego Zbawiciela, mają reprezentować przed wszystkimi ludźmi potrzebującymi pomocy, także przed dziećmi.
Wobec wszystkich mają się zachowywać tak jak On, mają wszystkim ukazywać Jego miłość i Jego troskę o zbawienie. Każdy uczeń ma się stać żywą kopią Zbawiciela, który przez nich kocha i pomaga w dojściu do nieba. Każdy z nich ma służyć innym tak, jak On służy.
Te ważne sprawy Jezus wolał wyjaśnić swoim uczniom w domu, w spokoju. Nie chciał o tak ważnych sprawach rozmawiać z nimi w drodze, gdy każdy z nich był rozpalony pragnieniem wykazania innym swojej wielkości. Z powodu rozbudzonych emocji nie był to właściwy klimat, aby mówić o służbie.

Pytanie o temat rozmowy w drodze

„Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.” (Mk 9,33-34)
Jezus wiedział, o czym Jego uczniowie rozmawiali w drodze do Kafarnaum, a jednak zapytał ich, co było przedmiotem ich rozmowy. Zadał to pytanie, aby pobudzić swoich uczniów do myślenia, bez zawstydzania ich. Jezus nie chciał ich upokarzać, lecz uczynić lepszymi. Nie chciał ich zawstydzać i karać, lecz zamierzał im pomóc swoimi słowami. Jego przykład służby jeszcze ich nie nauczył w pełni pokory. Potrzebowali jeszcze jasnego pouczenia, którego Jezus im udzielił, mówiąc o wielkości, do której się dochodzi przez służenie bliźnim, przez przyjmowanie ich z takim nastawieniem miłości, z jakim On zawsze podchodzi do ludzi.
Jezus wykorzystał nadarzającą się okazję, by porozmawiać z Dwunastoma o potrzebie służby. Nie poniżał ich, lecz formował cierpliwym wyjaśnianiem ważnych spraw. Skłaniał ich do samodzielnego krytycznego ocenienia siebie. W drodze do Kafarnaum pozwolił im swobodnie przechwalać się, ale później wykazał im delikatnie, że wywyższanie się nie jest właściwym sposobem postępowania dla Jego uczniów.

Wszystkich Dwunastu Jezus przywołał do siebie

„On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!».” (Mk 9,35)
To, co Jezus chciał powiedzieć swoim Apostołom, było niezwykle ważne dla nich i dla całego formującego się Kościoła. Dlatego przywołał do Siebie Dwunastu, czyli wszystkich bez wyjątku. Jego niezwykle ważnym pouczeniem miało być przypomnienie, że nie są powołani do przyozdabiania Kościoła jakimiś pozorami wielkości, lecz – wielkością prawdziwą, którą jest pokorna służba wszystkim. Mają osiągnąć wielkość przez służbę.
Kościół zawsze potrzebował i nadal potrzebuje ludzi wielkich, a są nimi ci, którzy odznaczają się heroiczną służbą. Ci są prawdziwymi ozdobami Kościoła. Niektórzy z nich – dzięki kanonizacji lub beatyfikacji – są ciągle przypominani całemu ludowi Bożemu, aby przykład ich służby pobudzał wiernych do naśladowania ich wielkości. O wielu innych, pokornych i ukrytych, pamięta tylko Bóg i całe niebo. On, Stwórca wszystkiego, nigdy nie zapomniał ich wielkości, której świat nie dostrzegał. Bóg ją znał i będzie o niej pamiętał na zawsze. On też odkryje ją przed wszystkimi na sądzie ostatecznym. Ci „zapomniani” wielcy będą ozdobą nieba.

Jezus, ‘Pierwszy i Ostatni’, ‘Alfa i Omega’, stał się sługą wszystkich

„On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!»”. (Mk 9,35)
Coraz bliższy stawał się dzień ujęcia Jezusa, skazania Go na śmierć i ukrzyżowania – dzień złożenia ofiary ze Swojego życia, ofiary miłości dla ocalenia od śmierci wiecznej nas, ludzi grzesznych i niesprawiedliwych. Nadchodził dzień, o którym św. Paweł powiedział: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą.” (2 Kor 5,21) Zbliżał się dzień ukazania się niepojętej służby Niewinnego wszystkim grzesznikom świata, dzień służby „Pierwszego i Ostatniego” (por. Ap 1,17), który należną ludziom śmierć za ich grzechy wziął na siebie i umarł na krzyżu w bólu fizycznym i udrękach duchowych. Coraz bliżej był dzień, w którym Jezus, „Pierwszy”, stał się sługą wszystkich i – dla naszego zbawienia – pozwolił się potraktować jak ostatni zbrodniarz, zasługujący na śmierć w męczarniach.
Jezus dobrze znał swój przyszły los. Przyjął go dobrowolnie i z miłością jako Sługa, usługujący grzesznemu światu dla zbawienia go. Mając świadomość zbliżania się godziny złożenia z miłości Siebie w ofierze na krzyżu, On – „Pierwszy i Ostatni”, „Alfa i Omega”, który stał się Sługą – przywołał Dwunastu, którzy wcześniej posprzeczali się o to, który z nich jest największy, i powiedział im: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!”. (Mk 9, 35)
Apostołowie rzeczywiście chcieli być pierwszymi. Jezus nie potępił tego pragnienia, lecz pokazał prawdziwą drogę do wielkości. Niech pomagają braciom i siostrom osiągnąć taką wielkość, jakiej chce Bóg dla każdego stworzonego przez Niego człowieka. To o tym, a nie o swojej pozornej wielkości i próżnej sławie mają myśleć i mówić. Pouczył ich o potrzebie służenia, a w najbliższym czasie pokazał im niezwykły przejaw miłości służebnej, umierając na krzyżu.
Jezus powiedział Dwunastu słowa o wielkości osiąganej przez służbę, aby oni i ich następcy przekazywali to cenne pouczenie całemu światu. Nauki o prawdziwej wielkości, osiąganej przez służenie Bogu i ludziom, będą potrzebowały pojawiające się nowe pokolenia. Uczniowie Jezusa mają uczyć wszystkie narody i pokolenia, że można się stać „pierwszym” nie przez błyskotliwość, eksponowanie siebie samego, zaszczyty i uznanie w oczach świata, lecz przez pokorną i pełną miłości służbę. Mają ciągle przypominać, że wypełnia swoje życiowe powołanie ten, kto staje się ostatnim i służy wszystkim. Słuchający, który nie zamknie serca na działanie Ducha Świętego, zrozumie wielkość słów Jezusa i dobrowolnie dostosuje się do nich. Bez przymusu stanie się „ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”.

Uczenie przyjmowania Jezusa i podążania za Nim

„Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».” (Mk 9, 36-37)
Jezus, aby zachęcić swoich uczniów do przyjmowania dzieci, odsłonił prze nimi wielką tajemnicę. Powiedział, że kto przyjmuje jedno z tych dzieci w Jego imię, ten Jego przyjmuje; a kto Jego przyjmuje, nie przyjmuje Jego, lecz Tego, który Go posłał (por. Mk 9,37). Ukazał zatem jeden ze sposobów przyjmowania Jego i Ojca i okazywania prawdziwej miłości Jemu i Ojcu. Tym sposobem jest przyjmowanie dzieci z taką miłością, jaką On ma do nich, i prowadzenie ich do Niego, aby otrzymały od Niego życie wieczne. Jak rodzice pomagają małym dzieciom w nauce chodzenia, tak wszyscy uczniowie Jezusa powinni uczyć siebie i innych podążania przez całe życie za Nim i odkrywania miłości Ojca, który jest w niebie.

W IMIĘ JEZUSA

Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami».38 Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie.39 Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.40 Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.41 (Mk 9,38-41)

Nie należy zabraniać czynienia dobra

„Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.” (Mk 9,38-40)
Jezus przekazał swoim uczniom cenne pouczenie, że nie należy nikomu zabraniać czynienia dobra, zwłaszcza wtedy, gdy jest ono wyraźnie czynione w Jego imię. Tylko czynienia zła należy zabraniać, dobra – nie.

Jednoczące działanie dobra

„Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.” (Mk 9,39-40)
Pragnienie czynienia dobra i rzeczywiste czynienie go jednoczy człowieka z tymi uczniami Jezusa, którzy autentycznie pragną dobra. Kto szczerze chce dobra i czyni je w imię Jezusa, ten nie występuje przeciwko Niemu i Jego uczniom i jest po ich stronie. Nie jest jednak ani z Jezusem, ani z Jego uczniami ten, kto czyni zło w Jego imię. Nie trwa też w pełnej łączności z Nim ani z Jego uczniami ten, kto czyni cuda w Jego imię, jednak dla swojej chwały. Człowiek, który szczerze czyni dobro w imię Jezusa, nie występuje z pogardą i nienawiścią przeciwko Jego uczniom.

Wspólnota ludzi dobrej woli

„Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.” (Mk 9,38-40)
Apostoł Jan poddał ocenie Jezusa zakaz, jaki dali napotkanemu człowiekowi, który w Jego imię wyrzucał złe duchy. Zabronili mu tego dlatego, że nie chodzi z nimi. Jan nie był pewien, czy dobrze postąpili. Odczuwał niepokój i dlatego zwrócił się do Jezusa z zapytaniem: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”.
Jezus pouczył, że ten człowiek, działający w Jego imię, nie był ani Jego, ani ich wrogiem. Jako uzasadnienie podał, że nie czynił nic złego i nie występował złośliwie przeciwko nim. Powiedział, że żaden człowiek czyniący dobro w Jego imię nie mówi zaraz źle o Nim ani nie występuje złośliwie przeciwko Jego uczniom. Stwierdził: „nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.” (Mk 9,38-40)
Jezus zwrócił uwagę swoich uczniów na fakt, że ludzie dobrej woli, nastawieni na dobro, pragnący go i czyniący je są już w jakiś sposób po Jego stronie i po stronie Jego uczniów. Już należą do wspólnoty ludzi czyniących dobro. Gorzej jest z tymi, którzy nie pragną szczerze dobra i czynią zło. Ci ludzie wewnętrznie nie należą do wspólnoty, która jest nastawiona na dobro, a przez to mogą się sprzeciwiać Bożej łasce.

Współdziałanie z Jezusem w budowaniu królestwa Bożego

„Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.” (Mk 9,39-40)
Jezus przyszedł na świat, aby zbudować królestwo dobra. Swoich uczniów powołał, aby współdziałali z Nim w budowaniu tego królestwa – królestwa Bożego. Było to ich bardzo ważne zadanie. Jezus pouczył ich jednak, że nie są jedynymi ludźmi, którzy z Nim współdziałają. Każdy, kto czyni dobro w Jego imię, nie burzy królestwa Bożego, lecz je tworzy. Działanie Boga przekracza różne dobre struktury, które z Jego woli powstały. Tak było za dni ziemskiego życia Jezusa i tak jest też teraz.

Nagroda za nawet najmniejsze dobro

Do swoich uczniów Jezus powiedział: „Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.” (Mk 9,40-41)
Między innymi po sposobie traktowania uczniów Jezusa można poznać nastawienie człowieka – to czy jest po stronie dobra, czy zła. Nie tylko chrześcijanin, ale każdy człowiek wymaga dobrego traktowania. Nie ma zatem powodu, aby uczniowie Jezusa byli przez kogoś traktowani źle lub nawet gorzej niż inni ludzie, aby byli prześladowani. Jeśli zatem nie widać u jakiegoś człowieka złośliwego nastawienia do uczniów Chrystusa, to taka postawa świadczy, że stoi on już w jakiś sposób po ich stronie, „jest z nimi”. Jeszcze wyraźniejszym znakiem, że ktoś nie odnosi się wrogo do Jezusa, jest okazywanie pomocy Jego uczniom wyraźnie ze względu na Niego. Bóg widzi to działanie i ocenia je jako bardzo dobre i przez to zasługujące na nagrodę. Powiedział to Jezus: „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.” (Mk 9,41)
Jezus pouczył, że nagrodę życia wiecznego otrzyma nawet ten, kto Mu pomagał w ludziach biednych, chociaż nie zdawał sobie sprawy, że nie tylko potrzebującym udziela pomocy, lecz także Jemu, Synowi Bożemu (por. Mt 25,31-46). Tym bardziej zasługuje na nagrodę ten, kto wyraźnie, ze względu na Niego, pomaga Jego uczniom i innym ludziom potrzebującym pomocy.

Sposób traktowania uczniów Jezusa formuje postawę wobec Niego

„Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.” (Mk 9,41) „Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.” (Mt 10,40) „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał.” (Łk 10,16)
Jezus pouczył, że przez sposób podchodzenia do Jego uczniów człowiek ujawnia i formuje w sobie postawa wobec Niego samego i wobec Ojca, który Go posłał: albo miłość, pragnienie słuchania Jego nauki, albo lekceważącą i odrzucającą Go pogardę.

Miłość do Boga, ujawniająca się w miłości do potrzebującego bliźniego

„Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.” (Mk 9,41)
Podanie wody spragnionemu człowiekowi to gest przejawiający miłość do niego i równocześnie – do Jezusa. Sposób traktowania ludzi, zwłaszcza bardzo cierpiących i znajdujących się w jakiejś wielkiej potrzebie, ujawnia miłość do nich lub jej brak, a tym samym miłość do Chrystusa albo pogardę, zobojętnienie i nawet nienawiść do Niego. „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał.” (Łk 10,16) Miłość do bliźniego lub jej brak ujawnia, czy ktoś jest z Boga; ukazuje, czy jest Jego dzieckiem albo dzieckiem diabła, jak o tym mówi św. Jan: „Dzięki temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: każdy, kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata”. (1 J 3,10)
Także prawdziwe słuchanie Boga ujawnia się w słuchaniu z otwartym sercem tych, którzy głoszą Jego słowa. Kto gardzi przekazywanym przez nich słowem Bożym, ten gardzi samym Bogiem i Jego prawdą. Kto złośliwie odrzuca ich nauczanie, ten odrzuca Ewangelię Bożą.

Ostrożność w zabranianiu

„Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie.” (Mk 9,38-39)
Jezus uznał za coś dobrego wyrzucanie złych duchów w Jego imię przez człowieka, którego spotkali Jego Apostołowie, natomiast im wydawało się to czymś niewłaściwym, niedopuszczalnym i zabronili mu to czynić. To, co według Jezusa było dobre, oni uznali za niedobre. Jezus nie pochwalił ich nadgorliwego działania. Nie potępił ich, bo nie mieli złej woli, zabraniając człowiekowi wyrzucać złe duchy w imię Jezusa. Swoim pouczeniem jednak uwrażliwił ich na to, żeby przez swoje oceny, działanie i gorliwość nie niszczyli dobra.
Taką samą ostrożność zalecił w przypowieści o chwaście posianym między pszenicą (por. Mt 13,24-30). Słudzy chcieli pośpiesznie usunąć zasiany między dobrą pszenicą chwast, jednak gospodarz nakazał ostrożność i powstrzymanie się od gorączkowego działania. Takie postępowanie mogłoby bowiem spowodować, że usuną nie tylko szkodliwy chwast, ale także i pożyteczną pszenicę.
Bóg, który jest Dobry, nie chce, by zostało zniszczone dobro, które zawsze w Nim ma źródło. Ono zawsze jest pożyteczne, dlatego usuwanie go z powodu nierozważnej gorliwości nie przynosi pożytku, lecz szkodę. Uczniowie Jezusa powinni zatem zachować wielką ostrożność w potępianiu i niszczeniu różnych charyzmatycznych działań, w przeciwnym bowiem razie mogą spowodować zniszczenie dzieła Bożego przynoszącego wielki pożytek.

Ostrożność wobec czegoś nadzwyczajnego wymaga dobrego rozeznania

„Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie.” (Mk 9,38-39)
Wyrzucanie złych duchów to coś nadzwyczajnego, co wymaga wyjątkowej pomocy Bożej. Spotykanie się z nadzwyczajnymi zjawiskami bardzo często rozbudza w ludziach nie tylko ciekawość, ale także podejrzliwość, nieufność i różne wątpliwości. Poddali się temu nawet Apostołowie Jezusa, gdy spotkali człowieka wyrzucającego złe duchy w Jego imię i zabronili mu tego, bo „nie chodził z nimi”. Jezus jednak nie zalecił takiego postępowania, ponieważ zbyt pochopna gorliwość w potępianiu i odrzucaniu niezwykłych działań może być niszczeniem dzieł Bożych.
Na przestrzeni wieków nieufność wobec nadzwyczajnych działań – takich jak wyrzucanie złych duchów lub otrzymywanych przez kogoś pouczeń Bożych w formie objawień – wywoływała podobne reakcje: sprzeciwianie się, podważanie, negowanie, zakazywanie lub kompromitowanie przez przypisywanie ich diabłu.
Jezus nie polecał Apostołom zakazywania innym działań nadzwyczajnych i charyzmatycznych. Zbawiciel uczył ostrożności i roztropności, ale nie takiej, która polega na potępianiu czegoś nadzwyczajnego – „tak na wszelki wypadek”. Nie zalecał Swoim uczniom nierozsądnego działania, które można porównać do jeżdżenia po uprawnym polu walcem w celu zniszczenia chwastu, rosnącego tam między pszenicą, lub strzelania przez myśliwego w stronę krzaków z nadzieją, że nie ma tam człowieka.
Zamiast zakazywać w nadgorliwości wszystkiego, trzeba rozeznawać, jakie jest źródło nadzwyczajnych działań: czy jest nim Bóg, sam człowiek lub szatan i jakie są ich owoce. Dopiero po rozsądnym rozeznaniu można działać – ale zawsze mądrze, uważając, by nie zniszczyć przypadkiem dzieł Bożych, które są niezwykle cenne.

ZGORSZENIE

Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.42 Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.43 I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła.45 Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła,47 gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.48 Bo każdy ogniem będzie posolony.49 Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!».50 (Mk 9,42-50)

Sól jedności z Chrystusem i Jego Kościołem

„Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!” (Mk 9,50)
Uczeń Chrystusa ma być solą dla ziemi, która chroni ją przed zepsuciem. Jezus o tym pouczył słowami: „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.” (Mt 5,13)
Zbawiciel wzywa wszystkich swoich uczniów, aby nie niszczyli swojej zdolności strzeżenia świata od zepsucia i prowadzenia do dobra. Gdyby sól utraciła smak i inne swoje właściwości, nie mogłaby spełniać tego, do czego jest przeznaczona. Podobnie bezużyteczni staliby się uczniowie Jezusa, którzy odeszliby od Niego i zerwaliby więź miłości z Jego Kościołem. Byliby jak sól, która utraciła smak i swoje właściwości chronienia przed psuciem się żywności.
Chrześcijanie nie utracą swoich pożytecznych dla świata zdolności, podobnych do właściwości soli, jeśli będą trwali w żywej łączności z Jezusem i jeśli będą zachowywać pokój między sobą, nie gardząc żadnym Jego uczniem. Jezus przypomniał to, mówiąc: „Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!” (Mk 9,50)
Wezwanie Jezusa do zachowywania jedności i pokoju między sobą odnosi się do wszystkich chrześcijan, do całego Jego Kościoła, który podzielił się na różne grupy wyznaniowe, a przez to osłabił swoją moc prowadzenia do Boga i wprowadzania pokoju w skłóconym świecie. Kościoły oddzielone od siebie wzajemną niechęcią, ambicjami i nawet wrogością są osłabione i nie potrafią w pełni skutecznie wypełniać misji chronienia świata przed zepsuciem i zjednoczenia go wokół Chrystusa. Dlatego Jezus przypomina wszystkim swoim uczniom: „Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!” (Mk 9,50)
Misji jednoczenia świata wokół Chrystusa i strzeżenia go przed zepsuciem przeciwstawia się potępione surowo przez Niego gorszenie innych i prowadzenie ich do grzechu.

Trzeba dobrze się posługiwać darami otrzymanymi od Boga

„Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.” (Mk 9,47-48)
Wzrok jest cennym darem Bożym, ułatwiającym człowiekowi życie. Jak każda zdolność może jednak być używany dobrze lub źle, czyli być pożytecznym lub szkodzić. Oko, jak mówi Jezus, może stać się dla kogoś powodem grzechu, a przez to narazić na wieczne potępienie – tam, „gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”. (Mk 9,48) „Wyłupienie oka” to przenośnia, która oznacza, że dla zdobycia Królestwa Bożego i uniknięcia piekła, warto podejmować się wyrzeczeń tak bolesnych, jak pozbycie się oka.

Zostaliśmy posoleni ogniem Bożej miłości

„Bo każdy ogniem będzie posolony. Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!».” (Mk 9,49-50)
Uczeń Jezusa ma się stać solą dla świata. Może nią być, jeśli „ogniem będzie posolony”, czyli jeśli pozwoli, żeby Duch Święty rozpalił i utrzymywał w jego sercu ogień Bożej miłości (por. Rz 5,5). Dopóki ten ogień płonie w duszy ludzkiej, człowiek nadaje światu „smak dobra” jak sól pokarmowi i tak jak ona chroni przed zepsuciem. Jeżeli jednak ogień tej miłości, którą człowiek został „posolony”, wygasa i ustępuje miejsca egoizmowi, staje się solą, która utraciła swój smak. Niestety, tak się może stać. Dlatego Jezus wzywa nas do tego, żeby mieć w sobie stale „sól” Bożej miłości i zachowywać pokój między sobą. Zmartwychwstały Pan – który stale, cierpliwie i z miłością nam towarzyszy – wspiera nas swoją łaską, abyśmy nie przestawali być solą dla świata. Ustawicznie podsyca w nas ogień Bożej miłości, bez której bylibyśmy w świecie solą bez smaku.

Chodzić tam, gdzie można uczynić jakieś dobro

„I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła.” (Mk 9,45)
Nogi umożliwiają nam poruszanie się, są zatem pożytecznym darem od Stwórcy wszystkiego. Mogą jednak być wykorzystane źle – jak każdy inny dar udzielony nam przez Boga. Tak się dzieje, gdy decyzją naszej woli prowadzą nas tam, gdzie zamierzamy popełnić jakieś zło. Zrezygnowanie z takiego używania zdolności do przemieszczania się może być czymś trudnym, wymagającym ofiary podobnej do amputacji nogi. Jezus mówi jednak, że taka ofiara jest konieczna dla uniknięcia piekła. Chrześcijanin ma naśladować Jezusa, który pieszo przemierzał nieraz bardzo długie odcinki drogi, aby głosić Ewangelię i czynić ludziom dobro.

Lepiej ponosić uciążliwe ofiary niż cierpieć wiecznie w piekle

„Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.” (Mk 9,43)
Ręce, podobnie jak noga lub oko, to wspaniałe dary, którymi Stwórca obdarzył człowieka. Można nimi wykonywać pożyteczne prace, składać je do modlitwy i czynić wiele innego dobra. Ręką można też błogosławić. Niestety, można nią także czynić zło i zadawać ból. Jezus nakazuje zatem panowanie nad swoimi czynami i rękami, nawet gdyby to wymagało uciążliwych i bolesnych ofiar, podobnych do odcięcia jej. Lepsze dla człowieka są te uciążliwe wyrzeczenia niż nieugaszony ogień piekła. Żadnego ziemskiego cierpienia nie można postawić na równi z cierpieniem piekielnym.

Jeśli jest dla ciebie powodem grzechu...

„Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.” (Mk 9,43-48)
Jezus wzywa nas, byśmy nie byli powodem do grzechu dla innych ludzi i abyśmy zdecydowanie odcięli się od tego, co nas doprowadza do upadku. Tym, co prawie zawsze do niego prowadzi, jest tzw. bliska okazja do grzechu, czyli narażanie się na takie okoliczności, w których nie panujemy nad naszymi decyzjami i popełniamy grzechy. To te właśnie okoliczności są „ręką”, „nogą” i „okiem”, będącym dla nas powodem grzechu. Każdy powinien się zastanowić, w jakich okolicznościach popełnia różne grzechy i unikać ich. Od tych bliskich okazji do grzechu ma się zdecydowanie odciąć.

Nic nie jest na ziemi tak bolesne, jak cierpienie w piekle

„Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.” (Mk 9,43)
Mówiąc o konieczności unikania bliskich okazji do grzechu, Jezus posługuje się językiem bardzo obrazowym. Odwołuje się do czegoś oczywistego dla każdego człowieka, który wie, że łatwiej żyć z dwiema rękami niż tylko z jedną. Unikanie sytuacji, w których łatwo popełniamy grzechy, może być trudne tak jak życie bez jednej ręki. Ten trud jednak człowiek powinien ponosić, bo jest on mniej bolesny niż cierpienie w piekle, w ogniu nieugaszonym.

Odpowiedzialność za sposób korzystania ze środków społecznego przekazu

„Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.” (Mk 9,47-48)
Wiele dobra może przynieść ludzkości każdy z istniejących środków przekazu społecznego. Do nich, w naszych czasach, zalicza się głównie internet. Nieraz jednak wykorzystuje się te środki komunikacji do zła. Zależy to od ludzi, którzy mają je w swoich rękach i od ich zamiarów. Jeśli chcą przekazywać dobro, przekazują je; jeśli natomiast mają upodobanie w złu, to zło przekazują. Na szczęście nikt nie musi wszystkiego oglądać i wszystkiego słuchać. Każdy może wybrać dobro lub poddać się naciskowi zła.
W dobie istnienia środków społecznego przekazu bardzo aktualna jest przestroga Jezusa: „Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.” (Mk 9,47-48) Takim „pozbyciem się oka” jest unikanie np. internetowych źródeł zła. Każdy korzystający z niego i każdy oglądający telewizję, czytający prasę odpowiada za to, jakie treści wybiera i jakie dopuszcza do siebie. Decyduje sam, posługując się swoją wolną wolą. Sam też poniesie wieczne konsekwencje swoich działań. Jego wieczność będzie zależeć od tego, czy szerzył dobro i dopuszczał je do siebie lub, przeciwnie, rozszerzał zło i nim się karmił.

Wyłupienie sobie oka stającego się powodem grzechu

„Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.” (Mk 9,47-48)
Pouczenie Jezusa o konieczności wyłupienia oka, które staje się powodem grzechu, można odnieść do różnych okoliczności i sytuacji w życiu, między innymi do środków społecznego przekazu, takich jak internet. Może on być tak pożyteczny jak ludzkie oczy: informować, skłaniać do dobrego życia, prowadzić do prawdy, a nawet do wiary. Może jednak też szkodzić, pobudzając do grzechu jak oczy patrzące z pychą, zazdrością, pożądliwością, chciwością. Może zabierać człowiekowi czas jak oczy leniwego człowieka, spragnione wyłącznie rozrywek. Jeśli ktoś spostrzeże, że źle korzysta z czegoś, np. ze środków społecznego przekazu, to powinien się pozbyć tego „oka” pobudzającego do popełnienia grzechu. Będzie to może bardzo bolesne jak „wyłupienie sobie oka”, ale przyniesie korzyść, którą będzie wejście do królestwa Bożego i uniknięcie piekła z istotami potępionymi, „gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”. (Mk 9,48) W królestwie Bożym internet nikomu nie będzie potrzebny, konieczna natomiast będzie świętość, którą złe korzystanie z niego może na ziemi zniszczyć.

Nie być zgorszeniem, lecz umocnienie w dobru

„Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.” (Mk 9, 42)
Człowiek powinien unikać bliskich okazji do grzechu, aby nie doprowadziły go do upadku, zdeprawowania i wiecznego potępienia. Przede wszystkim jednak nie powinien sam się stawać powodem grzechu drugiego człowieka. Ma być dla niego światłem i solą, przewodnikiem, który ukazuje mu drogę zbawienia i umacnia go w podążaniu nią do celu wiecznego. Ma też go prowadzić do miłosiernego Boga, aby w Nim znalazł ocalenie od ognia piekielnego. Dla bliźniego ma być jak oko, które nie staje się powodem jego upadku, lecz jak oczy, pokazującym Miłosiernego Zbawiciela, który – jako Światłość prawdziwa i Droga – doprowadzi go do nieba.

Oczyszczać dobre działania z egoistycznych motywów

„Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.” (Mk 9,43)
Ogromną ilość prac i innych czynności można wykonywać rękami: dobrych i pożytecznych, ale także złych i szkodliwych dla siebie i dla innych. W obrazowym wyrażeniu Jezus nie mówi o odcięciu dwóch rąk, lecz jednej ─ tej, która „jest powodem grzechu”. To symboliczne wyrażenie, żeby odciąć się tylko od zła i od tego, co do zła prowadzi, jednak nie usuwać dobra i tego, co może je tworzyć.
To ważna wskazówka, bo w życiu często do dobra dołącza się zło, np. jakiś człowiek pomaga innym, jednak czeka, aby ktoś docenił jego wrażliwość i wychwalał go, najlepiej publicznie. W takich sytuacjach trzeba koncentrować się na dobru i odrzucać zdecydowanie zagrażające zło. I tak np. gdy ktoś wspiera ubogich, powinien to nadal czynić, nawet jeśli nachodzi go pragnienie pokazania przed ludźmi swojej szlachetności i nęka go żądza pochwał i wdzięczności. Dobro powinien nadal wykonywać, a egoistyczne pragnienia „odcinać” od siebie jak rękę będącą „powodem grzechu”, aby oczyścić swoje dobre działanie z egoistycznych motywów. Każdy ma dążyć do tego, żeby jego wszystkie słowa i działania nie wypływały z pobudek egoistycznych, lecz z jak najczystszej miłości.



DZIESIĄTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MARKA

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań