Rozważanie Ewangelii według św. Jana
ROZDZIAŁ 21
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
Zmartwychwstały ukazuje się nad Morzem Tyberiadzkim
Potem znowu ukazał się Jezus nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób:1 Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów.2 Szymon Piotr powiedział do nich: Idę łowić ryby. Odpowiedzieli mu: Idziemy i my z tobą. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili.3 A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus.4 A Jezus rzekł do nich: Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli Mu: Nie.5 On rzekł do nich: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.6 Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze.7 Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci.8 A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb.9 Rzekł do nich Jezus: Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili.10 Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała.11 Rzekł do nich Jezus: Chodźcie, posilcie się! Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan.12 A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę.13 To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.14 (J 21,1-14)
1. Zmartwychwstały Jezus pomaga swoim uczniom zdobyć środki do życia
„Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: Idę łowić ryby. Odpowiedzieli mu: Idziemy i my z tobą. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili.” (J 21,2-3) Uczniowie Jezusa musieli zdobyć środki do życia. Poszli więc łowić ryby. Nic nie złowili. Kiedy jednak posłuchali rady Jezusa, którego nie rozpoznali, złowili ogromną ilość ryb. To wydarzenie po raz kolejny pokazuje, jak bardzo potrzebujemy zmartwychwstałego Pana nawet w takich prozaicznych czynnościach jak zdobywanie codziennego pożywienia. Syn Boży przyszedł na świat przede wszystkim po to, by nas doprowadzić do wiecznego zbawienia, jednak nasze sprawy życia codziennego nie są Mu obojętne i zawsze możemy Mu je powierzać.
1a. Błogosławieństwo przyniesione przez Jezusa Chrystusa
„Szymon Piotr powiedział do nich: Idę łowić ryby. Odpowiedzieli mu: Idziemy i my z tobą. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus.” (J 21,3-4) Trud uczniów, którzy nie złowili ryb na pokarm, przenosi naszą myśl do Księgi Rodzaju. Po grzechu pierwszych rodziców Bóg powiedział do Adama: „Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść – przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!” (Rdz 3,17-19) Zmartwychwstały Jezus przyszedł, aby zmienić tę tragiczną sytuację. Najpierw chce doprowadzić każdego człowieka do posłuszeństwa Bogu, bo tylko to może cofnąć przekleństwo – ciążące nad ziemią z powodu nieposłuszeństwa – i przyciągnąć Boże błogosławieństwo. Trudu związanego z pracą Jezus nie usunął, ale ten wysiłek można złączyć z Jego cierpieniem i ofiarą i dzięki temu można się samemu uświęcić i pomóc innym w dojściu do zbawienia. Dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa zamienienie się ciała ludzkiego po śmierci w proch nie będzie jego losem ostatecznym. Powstając z martwych, Jezus zapowiedział powszechne zmartwychwstanie ciał wszystkich ludzi – począwszy od dzieci, które się nie narodziły, aż po starca, który odszedł z tego świata po długim życiu na ziemi.
2. Serdeczność Pana wszystkiego
„A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli Mu: Nie.” (J 21,4-5) Na brzegu Jeziora Tyberiadzkiego stanął zmartwychwstały Jezus – Ten, o którym św. Jan Ewangelista napisał, że jest odwiecznym wcielonym Słowem Bożym, które „było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. (J 1,2-3) Stanął na brzegu jedyny, „jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy”. (1 Kor 8,6) W tym zmartwychwstałym Chrystusie przed swoimi utrudzonymi nieudanym połowem uczniami stanął Pan, nasz Stwórca i Odkupiciel. Zwrócił się do nich jako Ten, przez którego zostali stworzeni i odkupieni. Nie powiedział jednak do nich wyniośle: „Słudzy moi”, „Moi poddani...”. Powiedział z miłością: „Dzieci”. W tych słowach ujawniła się życzliwość, serdeczność Pana panów, który swoje stworzenia – przez Niego odkupione – nazwał „dziećmi”. Nazwał: „dziećmi”, chociaż zgodnie z prawdą mógł nazwać je „dziećmi marnotrawnymi”, podobnymi do marnotrawnego syna z Jego przypowieści.
2a. Jezus przychodzący do uczniów w potrzebie
„Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli Mu: Nie.” (J 21,5) Uczniowie Jezusa, którym nie udał się połów ryb, byli zmęczeni, głodni, a przede wszystkim pozbawieni swojego Nauczyciela. I kiedy nie widzieli sposobu wyjścia z tej trudnej sytuacji, zjawił się właśnie On: zmartwychwstały Pan. Ukazał się bardzo dyskretnie, gdyż nawet nie został początkowo przez nich rozpoznany. Przyszedł Ten, który pozornie ich opuścił, i w sposób nieoczekiwany rozwiązał wszystkie ich problemy. Zapewnił im pożywienie i przede wszystkim przekonał ich, że nie zapomniał o nich i nie odrzucił ich po ich porzuceniu Go w czasie męki i śmierci. Objawił się jako Ten, który potrafi rozwiązać nawet najbardziej elementarne problemy dnia codziennego, do których zalicza się zdobycie pokarmu. Przyszedł posłany przez Ojca, do którego nauczył nas modlić się słowami: „Ojcze nasz... chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Zjawiając się na brzegu, pouczył swoich uczniów, że ani On, ani Ojciec niebieski nie zapomniał o nich, tak jak również o nas nigdy nie zapomina. Miłosierny i kochający Bóg dobrze pamięta, o co Go prosimy między innymi w modlitwie, której nauczył nas Jezus.
2b. Zmartwychwstały Pan troszczy się o naszą duszę i ciało
„Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli Mu: Nie.” (J 21,5) Jezus przyszedł na świat, aby usunąć grzechy, uświęcić nas, ludzi, zjednoczyć z Bogiem i dzięki temu umożliwić nam wieczne zbawienie. Była to wzniosła misja, możliwa do wykonania tylko przez kogoś, kto posiada w sobie Boską wszechmoc. Wypełnił ją Syn Boży, Jezus Chrystus. Mogłoby się wydawać, że wykonywania tak wielkiego zadania nie da się pogodzić z troską o prozaiczne sprawy dnia codziennego, do których zalicza się jedzenie, jego zdobywanie i przygotowywanie. A jednak zmartwychwstały Pan pokazał nam, że tak nie musi być. On, Boski Zbawiciel świata, przygotował swoim uczniom jedzenie: chleb i rybę. Pomógł im dokonać obfitego połowu ryb. Chrystus łączył troskę o duszę ludzką, jej uświęcenie i zbawienie z prozaiczną troską o ciało, które potrzebuje pokarmu. Tak było już wcześniej, za Jego ziemskiego życia, kiedy nakarmił rzesze cudownie rozmnożonym chlebem i rybami, a w Kanie Galilejskiej – dzięki wstawiennictwu Maryi – zamienił wodę w wino, chociaż nie było to tak potrzebne, jak nakarmienie zgłodniałych tłumów podstawowym pokarmem. Swoimi czynami Jezus pouczył swoich uczniów, że warto Mu ufać, że ten, kto w Nim i w Jego Matce pokłada nadzieję, nigdy nie dozna zawodu.3. Potrzebne dziecięce posłuszeństwo wobec Jezusa
„A Jezus rzekł do nich: Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli Mu: Nie.” (J 21,5) Zwrócenie się Jezusa do swoich uczniów słowami: „Dzieci”, było czymś wyjątkowym. Może w tych słowach zawierało się ważne pouczenie i przypomnienie, że powinni mieć wobec Niego postawę dzieci, które są Mu posłuszne i nie działają samowolnie. Za moment zresztą poddał próbie ich dziecięcą postawę, bo polecił im, doświadczonym rybakom, ponowić połów. Rzekł do nich: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie.” (J 21,6) Okazali Mu dziecięce posłuszeństwo, nie dyskutowali z Nim i przekonali się, że dobrze zrobili. Zarzucili sieć „i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć”. (J 21,6) Powtórzył się cudowny połów, który miał miejsce już wcześniej (Łk 5,4-11). Bóg wymaga od nas posłuszeństwa tylko po to, by nas obdarować jakimiś swoimi wielkimi darami.
4. Ciągle jesteśmy jak dzieci potrzebujące pomocy
„A Jezus rzekł do nich: Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli Mu: Nie.” (J 21,5) Uczniowie Jezusa, do których zwrócił się On słowami: „Dzieci”, potrafili łowić ryby i z pewnością częściej to robili niż Jezus. Mimo to po raz kolejny przekonali się, że ich ludzkie zdolności, doświadczenie, wprawa nie wystarczają. Potrzebują we wszystkim pomocy, bo są rzeczywiście jak dzieci, które zawsze potrzebują pomocy kogoś mocniejszego i mądrzejszego od nich. Słowa zmartwychwstałego Jezusa: „Dzieci”, skierowane do uczniów, odnoszą się również do nas. Przypominają nam, że ciągle potrzebujemy wsparcia wszechmocnego Pana także w naszych codziennych sprawach. Wszystko powinniśmy czynić razem z Nim, ze świadomością Jego obecności i bliskości.
5. Dyskretna pomoc Jezusa w połowie ryb
Zmartwychwstały Pan rzekł do uczniów: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Sam Chrystus nie łowił ryb z uczniami, ale to dzięki Niemu je złowili. Nie dokonali tego wyłącznie dzięki swoim umiejętnościom rybackim, chociaż ich siła fizyczna odegrała w tym połowie ważną rolę. Uczniowie zdali sobie sprawę, że wyjątkowy połów zawdzięczają Jezusowi Chrystusowi – dzięki Jego radzie i cudownej pomocy. Jego wsparcie było jednak bardzo dyskretne i Jego pomoc mogła być przez uczniów odrzucona. Nie musieli przecież słuchać „nieznajomego”, którym – jak się okazało – był zmartwychwstały Jezus.6. Jezus powrócił do nas bez niechętnego nastawienia do kogokolwiek
„A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb”. (J 21,9) „Rzekł do nich Jezus: Chodźcie, posilcie się! Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę”. (J 21,12-13) Zbawiciel, który po śmierci krzyżowej powrócił do zmartwychwstałego życia, musiał przekonać swoich uczniów nie tylko, że żyje, ale także o tym, że Jego pełne miłości nastawienie do nich nie zmieniło się. Jedno i drugie musiało niepokoić zwłaszcza apostołów, którzy porzucili Go w chwili pojmania. Z pewnością różni ludzie dawali im boleśnie odczuć ich tchórzostwo, bo przecież nie widzieli ich przy Jezusie w najtrudniejszych dla Niego chwilach. Uczniowie Jezusa mieli więc powody by zastanawiać się nad tym, jakie ma nastawienie do nich zwłaszcza Ten, który po męce i śmierci znowu żyje. Nad Jeziorem Tyberiadzkim (nazywanym też ze względu na wielkość „Morzem Tyberiadzkim”) zmartwychwstały Jezus okazał swoim uczniom wyjątkową serdeczność. Pomyślał o tym, że są głodni, że nie mają nic do jedzenia, bo połów ryb im się nie udał. Nie tylko spowodował, że Jego uczniowie złowili wiele ryb, ale sam przygotował dla nich posiłek. Upiekł dla nich ryby i zaprosił do posilenia się. A ponieważ byli onieśmieleni, sam ich obsłużył chlebem i rybami.
7. Onieśmielenie uczniów wobec zmartwychwstałego Pana
„Rzekł do nich Jezus: Chodźcie, posilcie się! Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę”. (J 21,12-13) Nie mieli śmiałości, żeby coś powiedzieć do Jezusa lub poprosić Go, by potwierdził swoją tożsamość. Nie mieli odwagi, ponieważ onieśmielała ich pewność, że stoją przed prawdziwym Synem Bożym, wszechmogącym Panem życia i śmierci. W tej sytuacji Jezus wziął inicjatywę w swoje ręce. Polecił im ponownie łowić ryby, zaprosił do jedzenia i sam im podawał pieczone ryby i chleb. Nie tylko ukazanie się Chrystusa ale przede wszystkim Jego zachowanie upewniło ich, że dobrze rozpoznali, przed Kim stoją. Nikt inny bowiem, oprócz Jezusa, takiej serdeczności i miłości nie mógłby im okazać. Uczniowie coraz bardziej umacniali się w przekonaniu, że ich Pan nie obraził się na nich z powodu ich tchórzostwa, które doprowadziło ich do porzucenia Go w czasie męki i śmierci.
8. Boska sieć zarzucona w głębiny naszego świata
Jezus rzekł do uczniów: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Pomoc Jezusa zmartwychwstałego okazała się konieczna, by złowić ryby w jeziorze. Jeszcze bardziej potrzebna jest Jego potęga, aby pomagać nam wydobyć się z błotnistych głębin naszego grzesznego życia. Do tego potrzebna jest szczególna sieć, którą zarzucił Ojciec niebieski w brudne wody naszego świata. Tą siecią jest Jego Syn, Jezus Chrystus. Jako zmartwychwstały Pan pragnie On wydobyć dusze zanurzone w brudnych ściekach zepsutego świata i wznieść je na wyżyny świętości i dobra. Zadanie jest trudne, gdyż opór wielu okazuje się ogromny. Wielu znajduje sobie otwory w zarzuconej Boskiej sieci i wydobywa się z niej, aby dalej pływać w brudach grzechu. A nawet bywa tak, że ci, których Jezusowa sieć już wydobyła z błota zła, rzuca się ponownie w głębiny zła znacznie większe niż jezioro nazywane „Morzem Tyberiadzkim.
9. Wspólny wysiłek dla tworzenia" dobra
„Zarzucili więc [sieć] i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Wielu musiało wyciągać sieć. Praca ta przekraczała możliwości jednej osoby. Można w tym wydarzeniu widzieć symbolikę, odnoszącą się do ratowania ludzi pogrążonych w grzechu. Dla udzielenia im pomocy potrzeba ogromnego wysiłku i współpracy. Przede wszystkim jednak należy się podporządkować Jezusowi, tak jak to zrobili Jego uczniowie, którzy posłuchali Jego rady dotyczącej tego, gdzie i kiedy mieli zapuścić sieć. „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie” – powiedział Jezus. „Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Uczniowie Jezusa wspólnie wyciągali sieć z jeziora. Podobna współpraca potrzebna jest przy ratowaniu ludzi, którzy są pogrążeni w otchłani grzechu. Wielu musi się zespolić w modlitwie indywidualnej, wspólnotowej i w postach za nich; ktoś też powinien im uświadomić, na jakie wieczne niebezpieczeństwo się narażają przez swoje grzechy; jeszcze komuś innemu może się udać głoszenie im słowa Bożego. Te wspólne wysiłki, wsparte potęgą Jezusa zmartwychwstałego, przyniosą duchowe owoce nawet wtedy, gdy jakiś człowiek nie będzie chciał się wydostać z głębin grzechu. Ta wspólna praca może bowiem ocalić od potępienia inne grzeszne osoby – takie, które nie będą się z całą mocą opierać łasce.
10. Wydobywanie się z morza zepsucia
„Zarzucili więc [sieć] i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Żaden z uczniów Jezusa nie był w stanie wyciągnąć sieci samodzielnie, bez pomocy innych. To przekraczało jego siły. W tym wydarzeniu można doszukać się pouczenia, jak wydobywać innych ludzi i siebie samego z bagna grzechu. Jest ono wielkie, utworzone z egoizmu, który ujawnia się w różnych grzechach głównych takich jak: pycha, chciwość, nieczystość, brak umiaru w jedzeniu i piciu, zazdrość, gniew, lenistwo połączone ze znużeniem duchowym. To przede wszystkim my sami powinniśmy podejmować się codziennie wysiłku wydobywania siebie z otchłani zła. To zadanie jest jednak długotrwałe, bardzo trudne, dlatego potrzebujemy pomocy – przede wszystkim ze strony Jezusa zmartwychwstałego i Jego łaski. Tej pomocy trzeba też szukać u Matki Najświętszej, aniołów, świętych i u mądrych ludzi, spowiedników, kierowników duchowych itp. Trzeba się też często spowiadać, przyjmować Jezusa w Komunii św. i czytać Pismo Święte oraz inne pożyteczne dla ducha książki. Trzeba rozważać życie szlachetnych i świętych ludzi. Dzięki wspólnemu wysiłkowi i modlitwom będziemy się stopniowo wydobywać z „wód” naszego egoistycznego zepsucia.
(Więcej o wydobywaniu się z zepsucia przez grzechy główne tutaj)11. Pomoc nieba w naszych ziemskich niedolach
„Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie” – powiedział Jezus. „Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Opisany w Ewangelii cudowny połów symbolizuje połów inny – duchowy, w którym niebo pomaga ziemi. Ten połów polega na wyławianiu ludzkich dusz z trujących wód grzechu. Codziennie zalewają nas fale kłamstw, złudnych nadziei, demoralizacji na skalę światową. Wszyscy wciąż jesteśmy pogrążeni w oceanie egoizmu, zakłamania. Te wody zła zatruwają nas, skłaniają do grzechu, dlatego istnieje stała potrzeba duchowego wydobywania się z nich. Chodzi o duchowe wydobywanie się z grzechu, gdyż fizycznie nie potrafimy się oddzielić od zalewających świat różnych form zła, które chcą ogarnąć każdego z nas. Ciągle potrzebny jest duchowy połów, dzięki któremu dusze ludzkie są wydobywane z błota egoizmu i zdemoralizowania jak ryby z wody. Tego duchowego połowu dokonuje przede wszystkim Ojciec niebieski, który posłał nam swojego Syna, Jezusa Chrystusa, aby stał się potężną „siecią”, wydobywającą nas z trujących wód grzechu. Zbawiciel w swoje dzieło ratowania świata od śmierci w wodach zła włączył ludzi dobrej woli na ziemi i całe niebo: Maryję, aniołów, świętych. Włączył ich w swoje dobre dzieło, aby sprawić im radość. Wszyscy zespoleni prawdziwą miłością – na podobieństwo uczniów Jezusa wyciągających wspólnie sieć z rybami – zespalają się w wysiłku ratowania ludzkości, zalanej wodami nienawiści, agresji, egoizmu, myślenia tylko o sobie. Niebo oraz dusze czyśćcowe ciągle przychodzą z pomocą ziemi.
11 A. Duchowe owoce zwykłej codziennej pracy i cierpień
„Zarzucili więc [sieć] i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Dzięki obecności zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa zwykła praca Jego uczniów stała się owocna: złowili wiele ryb. I tak jest w naszym życiu. Dzięki bliskości zmartwychwstałego Pana i Jego łasce nawet cierpienie i zwykłe codzienne czynności nabierają sensu, przynoszą duchowe owoce, które doprowadzają różnych ludzi do wiary, nadziei, miłości i do zbawienia. Dzięki życiu w jedności z Jezusem zmartwychwstałym wszystko, co czynimy, staje się naszym współdziałaniem z Nim w zdobywaniu dusz ludzkich dla Boga. Służą temu celowi nawet codzienne trudy i znoszone przez nas z poddaniem się Bogu cierpienia.
12. Zdobywanie dla dobra lub zła
Potrzebny jest stały duchowy połów, polegający na wydobywaniu ludzi z wód zalewającego ich zła. W tym połowie stale pomaga niebo, ponieważ równocześnie dokonują się inne połowy, mające na celu uchwycić ludzkie dusze i serca, aby je zatopić w grzechu. Tym złym połowom nie pomaga niebo, lecz piekło. Chwyta się ludzi jak ryby na błyskotliwą przynętę wygody, przyjemności, nieskrępowanej wolności. Za tą piękną osłoną znajduje się jednak groźny haczyk, zapowiadający śmierć. Połów mający na celu zatapianie w falach zła ciągle trwa i przyjmuje rozmiary światowe. Odnosi on sukcesy dzięki wsparciu piekła. Niesie zgubę. Każdy z nas może się stać rybakiem lub łowcą, który chwyta i przyciąga albo do dobra, albo do zła. Warto sobie uświadomić, w jakich połowach biorę udział i po czyjej stronie się opowiadam. Zdobywam dla dobra lub dla zła? Wyzwalam od zła lub w nim pogrążam? Przyciągam do dobra lub od niego odciągam? Prowadzę do życia wiecznego lub do wiecznej śmierci?
13. Obrona przed zewnętrznym i wewnętrznym naporem zła
Połów wydobywania siebie i innych ludzi z zalewu zła powinien trwać bez przerwy. W wyrywaniu nas z mocy grzechów pomaga nam Bóg, całe niebo i ludzie żyjący na ziemi, którzy mają dobrą wolę. Zło, z którego powinniśmy się ciągle wydobywać, ogarnia nas od zewnątrz oraz od wewnątrz. Zewnętrzne zło – takie jak zakłamanie, złe modne prądy, demoralizacja – usiłuje nas pozyskać dla siebie i zatopić w sobie. Wpływów tego zewnętrznego zła należy unikać na ile się da – głównie przez unikanie tzw. bliskiej okazji do grzechu. Oprócz zewnętrznych złych wpływów istnieje także zagrożenie wewnętrzne, czyli zło atakujące nas od wewnątrz w formie złych pragnień, które pobudzają naszą wolną wolę do dobrowolnego pójścia za nimi. Obrona przed wewnętrznym narzucaniem się zła polega na robieniu wszystkiego, co możliwe, aby mu się nie podporządkować w sposób dobrowolny i nie formować według niego naszego świadomego sposobu odnoszenia się do Boga i do ludzi. Wiele jest środków, które pomagają nam w opieraniu się zewnętrznym i wewnętrznym atakom zła. Najważniejszym jest stały kontakt z Bogiem przez modlitwę, przystępowanie do Komunii św., regularnej spowiedzi i innych sakramentów. Także codzienne karmienie się słowem Bożym, rozmyślanie nad nim umacnia nas i chroni przed dobrowolnym poddawaniem się zewnętrznej i wewnętrznej presji zła.
14. Wyławianie dobra z potoków zła
W cudownym połowie ryb, dokonanym przez uczniów Jezusa (J 21,6), można się doszukać jeszcze innej symboliki niż zdobywanie dla Boga ludzkich dusz. Chodzi o połów polegający na „wyławianiu” dobra z fal zła, które zalewa świat. Zło – jak się mówi – jest hałaśliwe, przyciąga do siebie uwagę i odwraca ją od dobra; usiłuje je zakrzyczeć i sprawić, aby ludzie nie zauważali go i nie podążali za nim. Zło chce wszystkich zatopić w sobie jak w bagnie. Istnieje zatem potrzeba „wyławiania” dobra z krzykliwego naporu zła i koncentrowanie na nim ludzkiej uwagi. Trzeba czynić coś podobnego do tego, co zrobił Jezus, gdy zwrócił uwagę swoich uczniów na ubogą wdowę, która nie wyróżniała się pośród bogatych, gdyż wrzuciła do skarbony świątynnej znacznie mniej pieniędzy niż oni: „dwa pieniążki, czyli jeden grosz”. Chrystus jakby „wyłowił” tę szlachetną kobietę spośród tłumu bogaczy, którzy swoimi dużymi sumami przyciągali do siebie ludzką uwagę. Jezus sprawił, że to nie bogaczy lecz ją, ubogą niewiastę, rozsławiła na wszystkie czasy Ewangelia. O niej Jezus ciągle powtarza wszystkim ludziom wszystkich pokoleń: „Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.” (Mk 12,43-44) Jezus sprawił, że jej wielkie dobro zostało zauważone i nie uległo zapomnieniu. Podobnie dzieje się ze świętymi, którzy już dawno odeszli z tego świata. Przykład ich życia jest stale przypominany przez Kościół, aby pobudzał nas do naśladowania i czynienia dobra.
15_a. Zapowiedziane oddzielenie złych od sprawiedliwych
Niezwykły połów ryb, który przedstawia Ewangelia, dokonał się w obecności Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego. W tym można doszukać się zapowiedzi jeszcze innego połowu, który w swoim nauczaniu przedstawił Zbawiciel. Będzie on połączony z sądem oddzielającym ryby dobre od złych. O tym niezwykłym połowie Jezus powiedział: „Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko? Odpowiedzieli Mu: Tak jest.” (Mt 13,47-51) To zapowiedziane przez Jezusa Chrystusa oddzielanie „ryb dobrych od złych” ciągle się dokonuje. Głoszona światu Ewangelia „łowi” ryby różnego rodzaju, czyli ludzi o różnym nastawieniu woli. Jedni z tych „złowionych” dla Chrystusa pozostają Mu wierni, inni – nie. Ludzie różnych wyznań zaczynają się dzielić i manifestować swoje poglądy. Jedne są zbieżne z Ewangelią, inne – nie. I tak dokonuje się samoczynne oddzielanie się ludzi żyjących słowem Bożym od tych, którzy je odrzucili swoim życiem i głoszonymi poglądami – często wyrażanymi publicznie i bardzo hałaśliwie.
15_b. Zapowiedziane oddzielenie złych od sprawiedliwych
Bez względu na swoje wyznanie religijne ludzie dzielą się na tych, którzy postępują zgodnie ze swoim prawym sumieniem, i na tych, którzy za głosem sumienia nie podążają. W łonie jednej religii dokonuje się podział. Niestety, także wśród katolików. Dzielą się oni na katolików, którzy przyjmują całe nauczanie Chrystusa, i na tzw. „katolików, ale”– czyli takich, którzy nie tylko nie żyją według Ewangelii, lecz nawet nie uznają zasad życia, które z niej wypływają. Ta druga grupa często opowiada się publicznie za sposobem postępowania, którego Jezus nie uznaje za dobry. Nieraz nawet tworzą prawa, które odciągają od życia Ewangelią Chrystusa.
16. Tworzenie w sobie wewnętrznego świata, zbudowanego na Chrystusie
Zalewające świat zło na różne sposoby próbuje wedrzeć się do mojego wnętrza i zdeprawować je. Tak jednak nie musi się stać. Chociaż trudno się odizolować od świata, w którym króluje zło, to jednak nie musi ono wnikać do mojego wnętrza. Wnika do duszy i serca tylko to zło, które zostało zaakceptowane przez człowieka – zło przez niego przyjęte, pielęgnowane i dobrowolnie dopuszczone do wnętrza, jakby do zbiornika szczelnie zamkniętego, do którego można coś dolewać, ale tylko świadomie, i z którego można coś wypuszczać, ale również tylko świadomie. Zło może mi się narzucać, jednak nie przeniknie mnie, nie opanuje mojej woli, jeśli na to nie pozwolę, jeśli będę się stale opowiadać po stronie dobra. Aby atakujące mnie zło nie opanowało mnie, muszę w sobie wytworzyć świat wewnętrzny, inny od zdeprawowanego świata zewnętrznego. Ma to być świat złożony z prawdziwych wartości – świat, w którym króluje Chrystus; świat, w którym prawem jest miłość do Boga i do bliźniego. Taki wewnętrzny świat tworzy się w nas przez stały kontakt z Bogiem, przez sakramenty, modlitwę, adorowanie Najświętszego Sakramentu, stałe przypominanie sobie o obecności w nas Chrystusa zmartwychwstałego. Również ciągłe rozważanie słowa Bożego buduje w nas świat szlachetny, który osłabia złe wpływy świata zewnętrznego. Ten dobry wewnętrzny świat powinien formować moje postępowanie, mówienie, kontakty z innymi ludźmi.
(Tu można adorować Chrystusa w każdej chwili tutaj)17. Kontakt ze wspólnotą świętych
Nie tylko siebie, ale także innych ludzi trzeba chronić przed inwazją zła ze strony świata, który stał się narzędziem szatana, służącym do psucia ludzkości. Od najmłodszych lat trzeba uczyć odróżniania dobra od zła. Trzeba uczyć zażyłej przyjaźni z Chrystusem, życia w poczuciu Jego stałej bliskości. Duchowym dobrym otoczeniem ma stać się Matka Najświętsza, aniołowie – szczególnie anioł stróż i archanioł Michał – oraz święci, zwłaszcza patronowie. Życie w takim świecie duchowym uchroni od ataku zdeprawowanego świata i w zapowiedzianym przez Jezusa czasie oddzielania dobrych od złych spowoduje, że znajdziemy się w gronie uświęconych przez łaskę (por. Mt 13,47-51).
18. Nie cuda lecz Jezus jest najważniejszy
„Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci”. (J 21,7-8) Piotrowi nie wystarczyło to, że wraz z towarzyszami złowił wiele ryb. Gdy tylko Jan potwierdził jego przypuszczenie, że na brzegu stoi Jezus, dzięki któremu dokonał się cud ogromnego połowu ryb, rzucił się w Jego kierunku. Piotr nie zadowolił się cudem Jezusa, on chciał spotkać Jego samego. Ruszył więc w Jego kierunku, aby Go uwielbić i okazać Mu wdzięczność. I rzeczywiście zobaczył Zbawiciela, który – ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich uczniów – przygotował im jedzenie. Piotr nam pokazał, jakie powinno być nasze życie religijne: nie należy szukać w religii sensacji, lecz Jezusa, bo w Nim znajdziemy doskonałą miłość, prawdę i pouczenia, jak należy żyć, aby dojść do nieba. Często grozi nam pokusa pragnienia darów Boga bardziej niż Jego samego.
19. Piotr zbliżający się do Chrystusa
„Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze.” (J 21,7) Piotr „rzucił się w morze”, bo chciał dotrzeć jak najszybciej do Chrystusa i nadal być Jego wiernym uczniem i współpracownikiem. Nie chciał się zajmować łowieniem ryb. Pragnął czegoś więcej: ratowania wraz z Chrystusem ludzi przed wiecznym piekłem. Chciał współpracować z Jezusem w wielkim dziele zbawiania ludzi, wydobywania ich z otchłani zła, egoizmu, grzechu. Pragnął zdobywać dusze dla Jezusa, a tego nie da się czynić bez Jego pomocy, tak jak nie udało się uczniom wcześniej bez Jego cudownego wsparcia złowić ani jednej ryby.
20. Piotr posłuchał słów młodszego od siebie Jana
„Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze.” (J 21,7) Piotr uznał za prawdziwe słowa młodszego od siebie Jana. One upewniły go, że to o czym sam myślał, jest prawdą: „To rzeczywiście jest Jezus”. Znalazł potwierdzenie swoich przypuszczeń w uczniu, który szczerze kochał Jezusa i potrafił Go rozpoznać, dlatego rzucił się w jezioro, aby szybko dotrzeć do Pana. Posłuchał młodszego od siebie apostoła, chociaż sam został ustanowiony przez Jezusa opoką tworzącego się Jego Kościoła. Piotr swoim przykładem pouczył nas, że należy słuchać każdego człowieka, który wskazuje nam Chrystusa – nawet jeśli jest to ktoś młody. Często dzieje się tak, że Bóg przez dzieci pozwala rodzicom odnaleźć Siebie lub pogłębić wiarę i miłość do Niego. Dzieci stają się narzędziem Boga wychowującego rodziców przez zadawane im pytania o charakterze religijnym, a także przez swoją wiarę w pouczenia rodziców, przez swoje wyczuwanie obecności Jezusa. Przez to dają im przykład, że w podobny sposób powinni uwierzyć w pouczenia o Bogu, przekazywane przez Kościół: mają wierzyć w nauczanie Kościoła szczerze, bez żadnych zastrzeżeń. Umacniają się religijnie rodzice, którzy modlą się wspólnie ze swoimi dziećmi i we właściwy sposób wraz z nimi świętują każdą niedzielę i inne święta. Starsi nie powinni zmarnować szansy pogłębienia swojego życia religijnego, którą dał im Bóg przez dzieci. Powinni stać się podobni do Piotra, który rzucił się w wody jeziora, kiedy młodszy od niego uczeń powiedział mu, że na brzegu stoi Jezus.
21. Szukanie potwierdzenia słuszności swoich poglądów i przypuszczeń
„Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze.” (J 21,7) Piotr uczy nas swoim przykładem pewnej ważnej rzeczy – tego mianowicie, żeby w swoim postępowaniu opierać się nie tylko na własnych przypuszczeniach, ale również na zdaniu innych osób. Pierwszym autorytetem, na którym powinniśmy oprzeć całe nasze życie jest Bóg: Jego pouczenia, Jego słowo, Jego prawo, Jego przykazania. Ponieważ najpewniejsze tłumaczenie pouczeń Bożych daje nam Kościół, dlatego na jego nauczaniu powinniśmy się opierać we wszystkich sprawach moralnych. Nigdy nie stracimy, jeżeli porównamy nasz sposób myślenia z opiniami ludzi mądrych i szlachetnych. Tak postąpił Piotr. Chociaż sam przypuszczał, że na brzegu stoi zmartwychwstały Jezus, to w jezioro rzucił się dopiero wtedy, gdy młodszy od niego Jan powiedział: „To jest Pan!” Te słowa upewniły Piotra, że jego przypuszczenie nie było fałszywe, dlatego „rzucił się w morze”.
22. Tęsknota za Jezusem
„Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci.” (J 21,8) Piotr przed pozostałymi uczniami dotarł do brzegu, aby jak najszybciej spotkać Jezusa. Paliła go tęsknota, bo skończyły się dni stałego przebywania z Nim. Rozpoczął się czas Jego niewidzialnej obecności, która jest prawdziwa i skuteczna, jednak nie zaspokaja tęsknoty za Nim. W takim okresie historii zbawienia i my żyjemy. Tęsknota za Jezusem powinna nas skłaniać do częstych spotkań z Nim w sakramentach i przez modlitwę.
23. Posłuszeństwo Piotra
Kiedy uczniowie „zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb”. (J 21,9) Byli już na brzegu w komplecie wraz z Piotrem, który ich wyprzedził. Kiedy Jezus rzekł do nich: „Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili” Piotr natychmiast wykonał polecenie Jezusa. „Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała” (J 21,10-11). Piotr rzucił się w jezioro, aby jak najszybciej być z Chrystusem. Kiedy jednak Ten polecił przynieść to, co złowili, natychmiast odszedł od Niego i poszedł z towarzyszami wyciągać na brzeg sieć. Był posłuszny Jezusowi, a przez to pokazał nam, jak powinniśmy żyć, jak traktować polecenia naszego Zbawiciela.
24. Żarzące się węgle, ryba i chleb
„A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb.” (J 21,9) Uczniów Jezusa musiało zaskoczyć to, co zobaczyli po dotarciu do brzegu. Z pewnością się tego nie spodziewali, chociaż domyślali się, że na brzegu stał zmartwychwstały Jezus. Zapewne i dla dzisiejszego czytelnika Ewangelii ten opis jest zaskakujący. Zadziwia Jezus, zaspokajający nie tylko duchowy głód słowa Bożego, tęsknotę za spotkaniem z Nim, ale również głód ciała, który może być zaspokojony tylko przez spożycie pokarmu. Ale taki właśnie jest Bóg: jest dawcą wszystkiego.
25. Bóg zadziwiający
Bóg jest Bogiem, który zadziwia. Jednym z przykładów tego zadziwiania był cudowny połów, dokonany przez uczniów Jezusa dzięki Jego cudownemu działaniu oraz przygotowanie przez Niego posiłku dla nich. „Gdy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb”. (J 21,9) Wszystko, co czyni Bóg, jest zadziwiające. Zadziwiająca jest Jego nieskończona wielkość i równocześnie ogromna prostota. Zadziwia Jego cierpliwa miłość i miłosierdzie, zwłaszcza gdy patrzymy na nasze grzechy i na grzechy całego świata. Stale pomaga, podnosi, przebacza, daje szansę, żeby się nawrócić i osiągnąć wieczne niebo. Jezus ciągle jest obecny w Kościele, zbawia, a w zamian spotyka się z brakiem wdzięczności, a często nawet z agresją, pretensjami, nienawiścią. Nie odchodzi jednak od nas, bo wie, że gdyby to uczynił, potępilibyśmy się z całą pewnością. Za to powinien być stale przez nas uwielbiany, a tak się nie dzieje.
26. Zbawiciel daje środki, dzięki którym można spełnić powierzone przez Niego zadania
„Rzekł do nich Jezus: Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała”. (J 21,10-11) To, co zrobili uczniowie, ujawniło kolejny cud Jezusa: przeciążona rybami sieć się nie rozerwała. Chrystus spowodował nie tylko to, że Jego uczniowie, po nieudanym połowie, złowili wiele ryb, ale ponadto udoskonalił narzędzie, którym dokonali tego połowu. Wzmocnił sieć, aby się nie rozerwała. To pokazuje, że Bóg zawsze daje środki, aby można było wykonać zlecone przez Niego zadania. A te zadania zwykle przekraczają nasze naturalne siły, dlatego wymagają ich umocnienia. Bóg chce dać każdemu człowiekowi tzw. łaskę stanu, dzięki której można spełnić dobrze zadania, związane z powołaniem. Tak jest w kapłaństwie, w życiu zakonnym, małżeńskim, samotnym. Swoją łaską Jezus umacnia słabe siły ludzi, aby ich ułomne działania stały się owocne z punktu widzenia wiecznego zbawienia. Swoją łaską Bóg pomaga zbawiać ludzi kapłanom, osobom konsekrowanym, samotnym i małżonkom. Tym ostatnim pomaga w szczególny sposób przez tak bardzo lekceważony w naszych czasach sakrament małżeństwa. Dzięki niemu umacnia On słabą ludzką miłość, aby związane ze sobą łaską sakramentalną osoby były sobie wierne do końca życia, aby pomagały sobie wzajemnie i dzieciom osiągnąć wieczne zbawienie. Swoją łaską Jezus pomaga zrealizować małżonkom to, do czego zostali powołani: do wiernej miłości, którą mają przelać na swoje potomstwo.
27. Umacnianie sił ludzkich do pełnienia dzieł Bożych
„A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała”. (J 21,11) Wzmocnienie sieci przez Jezusa tak, aby się nie rozerwała z powodu dużej ilości ryb poucza nas o pewnej bardzo ważnej sprawie – o tym, że Bóg umacnia nasze naturalne siły i uzdolnienia, aby dzięki nim wykonywać wielkie dzieła, które nam zlecił. Te dzieła bowiem zazwyczaj przekraczają nasze naturalne możliwości. Słaba sieć, którą posługiwali się w czasie cudownego połowu uczniowie Jezusa, stała się użyteczna i zdolna utrzymać w sobie wiele ryb bez rozerwania się. Podobnie jest z naszymi naturalnymi uzdolnieniami. Bóg sprawia, że stają się użytecznymi narzędziami w Jego zbawczym planie. Udoskonala ludzkie talenty, aby stały się przydatne do wykonywania nie tylko ziemskiej codziennej pracy, lecz również w zdobywaniu serc dla Boga. Widać to obecnie u ludzi zaangażowanych w dzieło zbawienia. Zależnie od posiadanych uzdolnień jedni piszą książki, inni posługują się internetem, odpowiadają ludziom na różne wątpliwości, tworzą filmy, wygłaszają rekolekcje. Wszystkie posiadane uzdolnienia mogą służyć ewangelizacji, jeśli tylko zmartwychwstały Jezus pobłogosławi je i udoskonali swoją mocą. Ważne jest jednak to, by pełnić dzieła Boże – czyli takie, które sam Bóg nam zlecił. Te bowiem będzie wspierał. Nie będzie jednak umacniać naszych uzdolnień do wykonywania dzieł, których On nie chce, gdyż nie służą dobru. Takie dzieła ludzie wykonują w oparciu o własne siły, kierując się swoim umysłem, często omamionym przez szatańskie nauki, kłamstwa i pokusy.
28. Stała pomoc Chrystusa konieczna do zbawienia
„A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała”. (J 21,11) Swoją pomocą zmartwychwstały Jezus pouczył swoich uczniów, że dzięki Niemu ich praca może przynieść niezwykłe owoce. Potrzebna jest jednak stała współpraca z Nim. Konieczny będzie ich wysiłek, ale także Jego cudowna pomoc. I tak uczniowie zarzucili sieć, a potem ją ciągnęli. To wszystko wymagało od nich wysiłku. Jednak bez pomocy Jezusa, który pozornie nic nie robił, bo stał na brzegu, prawdopodobnie – tak jak to miało miejsce wcześniej – nic by nie złowili. Pomoc Zbawiciela była konieczna nie tylko do złowienia ryb, ale również do zachowania ich w sieci. Mogłoby się bowiem zdarzyć, że ryby by odpłynęły, gdyby sieć się rozerwała. To pokazuje potrzebę stałej pomocy Bożej. Jest ona potrzebna, by przez pracę apostolską i misyjną przyciągać ludzi do Jezusa; jest niezbędna także po to, żeby od Niego nie odeszli, lecz wytrwali przy Nim aż do śmierci.
29. Wszystko może ten, który został umocniony przez zmartwychwstałego Pana
Cudowny połów, fakt, że sieć się nie rozerwała, i inne wydarzenia przekonały uczniów Jezusa, że powinni zawsze opierać się na Jego potędze, która nie zmniejszyła się z powodu Jego śmierci na krzyżu. Słabość nie zawładnęła Tym, który zmartwychwstał. Przeciwnie, Jego Boska moc ujawnia się w Nim stale. Każdy z nas – jako uczeń Jezusa Chrystusa – powinien dojść do takiego samego wniosku, do którego doszli wszyscy prawdziwi Jego wyznawcy: „Muszę się oprzeć na potężnym Zbawicielu”. Przykładem może być św. Paweł. Przed swoim nawróceniem, kiedy był jeszcze Szawłem, który nie wierzył w Boskość Jezusa Chrystusa ani Jego potęgę, uważał, że wszystko potrafi wykonać sam, o własnych siłach. Po nawróceniu zrozumiał, że potrafi uczynić wszystko, ale w oparciu o moc Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego. Wyraził to – w imieniu własnym i wszystkich ludzi, którzy oparli swoje życie na Zbawicielu – słowami: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. (Flp 4,13) Dobrze by było pomyśleć o wszechmocy Zbawiciela także teraz, gdy świat został sparaliżowany przez strach przed wirusami, chorobami, cierpieniem i śmiercią. „Wszystko mogę i możemy, ale tylko w oparciu o moc Chrystusa, w łączności z Nim”. Kiedy się świadomie i dobrowolnie odizolujemy od Niego, niewiele lub nic nie uczynimy.
30 Ludzkie samowolne działanie z pominięciem Boga
Po nieudanym połowie Jezus powiedział do uczniów: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Potem, gdy już byli na brzegu, rzekł do nich Jezus: „Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała”. (J 21,10-11) Wielki był połów uczniów dlatego, że posłuchali Chrystusa, który – w przeciwieństwie do nich – pozornie nie znał się na rybołówstwie. Wraz z nim wykonali swoje dzieło, dlatego było ono bardzo owocne. Wielki był połów uczniów dlatego, że posłuchali Chrystusa, który – w przeciwieństwie do nich – pozornie nie znał się na rybołówstwie. Wraz z nim wykonali swoje dzieło, dlatego było ono bardzo owocne. To wydarzenie poucza wszystkie pokolenia, aby wszystkiego dokonywały wraz z Jezusem zmartwychwstałym, tak jak On tego chce. Niestety, człowiek często ulega pokusie czynienia wszystkiego wyłącznie w oparciu o swoje plany i pomysły. I tak powstała cywilizacja i gospodarka światowa, zbudowana na dobrobycie jednych i nędzy innych. Jedni wzbogacili się ponad miarę, innym nie wystarcza nawet na dzienne wyżywienie. Czy takiego ładu społecznego i takiej gospodarki chce Chrystus? Innym przykładem działania opartego na swoich planach mogą być szczepionki na grożące ludziom wirusy. Ich produkcja często ma jakiś związek ze śmiercią nienarodzonych dzieci. Fachowcy zapewniają, że w tych szczepionkach nie ma komórek zabitych nienarodzonych dzieci. Może faktycznie w szczepionkach ich nie ma. Można się jednak zapytać, która ze szczepionek istniałaby dzisiaj, gdyby nie zabito jakichś nienarodzonych dzieci? I inne pytanie: czy materiał potrzebny – choćby tylko pośrednio – do produkcji szczepionek został pobrany z jeszcze żyjących abortowanych dzieci czy też z ich zwłok? Trudno uzyskać od różnych fachowców odpowiedzi na powyższe pytania. Powstaje więc inne: Czy takiej współpracy oczekuje od nas zmartwychwstały Pan? Czy pobłogosławi działania, w których tle ciągle pojawia się śmierć niewinnych istot? Czy nie byłoby dobrze prosić Zbawiciela o pomoc w znalezieniu takich środków zwalczania pandemii, które nie będą niepokoić niczyjego sumienia? A Chrystus, chociaż pozornie nie zna się na medycynie, naprawdę potrafi pomóc skutecznie uporać się z najgroźniejszymi chorobami.
31. Jezus nie sprzeciwiał się spożywaniu ryb
„Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała”. (J 21,10-11) Tych, którzy chcą dzisiaj zabronić spożywania zwierząt, powinien pobudzić do refleksji fakt, że Jezus zmartwychwstały nie tylko nie zakazał apostołom łowienia ryb, ale sam przyczynił się do ich obfitego połowu i, co więcej, sam przygotował swoim uczniom pieczoną rybę. „A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb”. (J 21,9) Ten sam Jezus – Syn Boży i Stwórca każdej nieśmiertelnej duszy ludzkiej – nigdy nie uzna za dobre poprawianie w jakikolwiek sobie swojego losu kosztem niewinnych nienarodzonych dzieci. Każde poczęte dziecko powinno się narodzić, przyjąć chrzest – jeśli przyszło na świat w rodzinie chrześcijańskiej – żyć zgodnie z Bożymi przykazaniami, spełnić na ziemi zlecone mu przez Boga zadanie i potem osiągnąć wieczne zbawienie. Taki jest plan Boga wobec każdego człowieka, także jeszcze nienarodzonego – istoty obdarzonej nieśmiertelną duszą.
32. Zmartwychwstały Pan przyciąga do Siebie wszystkich
Zmartwychwstały Chrystus, który nie zabronił jeść ryb, nie pozwala zabić żadnego nienarodzonego dziecka. Jest ono bowiem człowiekiem, tak jak człowiekiem jest pasażer podróżujący samochodem lub znajdujący się poza nim. Ryb nie zakazał spożywać, natomiast nie zezwala na zabijanie nienarodzonych dzieci, gdyż posiadają one nieśmiertelną duszę, stworzoną przez Trójcę Świętą, a ich ciała są przeznaczone do zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Jeszcze przed swoim zmartwychwstaniem Jezus powiedział: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże”. (Mk 10,14) Te słowa odnoszą się także do rodziców poczętych dzieci i wszystkich, którzy są odpowiedzialni za ich życie. Dzieci mają dojrzewać do narodzenia w łonach swoich matek, potem urodzić się, aby przyjść do Jezusa za życia ziemskiego – przez chrzest i inne sakramenty – i być z Nim na zawsze w wieczności. Dorośli mają naśladować tych rodziców, którzy – jak mówi Ewangelia – przynosili Jezusowi „również niemowlęta, żeby na nie ręce włożył” (Łk 18,15). Nie spełniają pragnienia Jezusa – chcącego roztoczyć nad każdym dzieckiem swoją pełną miłości opiekę – ci, którzy zabijają nienarodzone dzieci. A przecież Zbawiciel również za nie oddał życie na krzyżu i zmartwychwstał, aby je obmyć z grzechu pierworodnego w sakramencie chrztu. On chciałby też w ciągu ich całego życia ziemskiego napełniać je swoimi łaskami, błogosławić ich działaniom, aby były dobre i pożyteczne dla całej ludzkości.
33. Zmartwychwstały Pan pocieszycielem i umocnieniem dla wszystkich
Uczniowie zmartwychwstałego Jezusa powinni naśladować tych, którzy – za Jego życia ziemskiego – przynosili do Niego „niemowlęta, żeby na nie ręce włożył” (Łk 18,15). Wiele matek to czyni nawet wtedy, gdy ich dzieci znajdują się jeszcze w ich łonach. Modlą się za nie, przystępują do Komunii św. i w ten sposób okazują poczętym dzieciom swoją miłość. Nie szukają pomocy u kogoś, kto mógłby zabić ich nienarodzone dzieci, lecz u Chrystusa zmartwychwstałego, potężnego i kochającego Dawcy życia, zdrowia i błogosławieństwa. Zwracają się do Niego, bo wiedzą, że nie noszą pod sercem jakiegoś zlepku komórek, lecz konkretną formującą się osobę ludzką, tak jak Maryja idąca do Elżbiety niosła w sobie człowieka-Syna Bożego, a w łonie Jej starszej krewnej już żył i wzrastał Jan Chrzciciel, poprzednik Zbawiciela. Zmartwychwstały Jezus prosi wszystkie matki, także te których dzieci noszone w ich łonach są narażone na różne poważne choroby: Nie zabijajcie waszych dzieci. Zamiast to czynić, przyjdźcie „do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” i „znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”. (Mt 11,28-29)34. Błogosławiona pomoc zmartwychwstałego Pana
Do uczniów, którzy nic nie złowili, zmartwychwstały Jezus powiedział: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Potem, gdy już byli na brzegu, rzekł do nich Jezus: „Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała”. (J 21,10-11) Praca uczniów Jezusa, którzy zarzucili sieć w wody jeziora, stała się owocna, ponieważ towarzyszyło jej błogosławieństwo zmartwychwstałego Jezusa. Mógł On wesprzeć swoją wszechmocą wysiłki apostołów, ponieważ wykonywali je zgodnie z Jego wolą. Nie czynili nic złego. Uczniowie spełniali tylko Jego polecenia i rady. Ponownie wyruszyli na połów, zarzucili sieć po prawej stronie, tak jak On im zlecił, potem przyciągnęli cały połów na brzeg jeziora tak, jak im nakazał. Uczniowie wykazali się pokorą, gdyż Chrystus kierował ich pracą, na której dobrze się znali, gdyż niektórzy z nich byli wcześniej rybakami. Nie powiedzieli Mu: „Nie potrzebujemy Twoich porad, bo przez całe lata wykonywaliśmy właśnie tę pracę”. Posłuchali Jezusa jak małe dzieci, dlatego ich trud przyniósł owoce, a ponadto wzrosła ich pokora. Zachowanie uczniów, uznających moc Chrystusa, powinno się stać lekcją dla dzisiejszego świata, walczącego z różnymi chorobami i zagrożeniami. Nic by się złego nie stało światu, gdyby ludzie np. wspólnie i pokornie zwrócili się do Boga, żeby pomógł znaleźć odpowiednie lekarstwa na różne choroby panoszące się na ziemi. Zbawiciel na pewno udzieliłby swojej pomocy, a ludzkości nie zaszkodziłoby zdobycie większej pokory wobec Boga i swoich umiejętności.
35. Cudowny połów dzięki pomocy zmartwychwstałego Pana
Uczniowie Jezusa złowili dużo ryb, ponieważ pomagał im zmartwychwstały Pan Jezus. Wcześniej ich mozolny trud, wytężona praca były bezowocne. Po tym doświadczeniu mogli się przekonać, jak prawdziwe są słowa psalmu 127, który dobrze znali: „Jeżeli domu Pan nie zbuduje, na próżno się trudzą, którzy go wznoszą. Jeżeli miasta Pan nie strzeże, daremnie czuwają straże. Daremne jest wasze wstawanie przed świtem i przesiadywanie do późna w nocy. Chleb spożywacie zapracowany ciężko, a Pan i we śnie darzy swych umiłowanych”. (Ps 127,1-2) Cały ten psalm – mówiący o zaufaniu Bogu i wartości potomstwa – zasługuje na głębokie rozważenie dzisiaj, nawet przez tych, którzy uważają się za wierzących. Zasługuje na przemyślenie w naszej epoce, kiedy zanikło pokładanie ufności w Panu, a psy, koty i inne zwierzęta są dla niektórych ważniejsze niż dzieci.
36. Jezus nie był wegetarianinem ani zwolennikiem weganizmu
Dzisiaj niektórzy przeciwstawiają się spożywaniu mięsa zwierzęcego, ryb, a nawet produktów pochodzenia zwierzęcego, chociaż są to pokarmy, które – jak mówi św. Paweł – „Bóg stworzył, aby je przyjmowali z dziękczynieniem wierzący i ci, którzy poznali prawdę”. (1 Tm 4,3) Jezus, nawet po swoim zmartwychwstaniu, nie był przeciwnikiem spożywania pokarmów pochodzenia zwierzęcego, o czym świadczy fakt, że swoją mocą cudotwórczą pomógł uczniom złowić wiele ryb, a nawet polecił im to zrobić. Powiedział przecież: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.” (J 21,6) Gdyby nie ta zachęta Jezusa, to zniechęceni nieudanym połowem uczniowie już by sieci nie zarzucili. Więcej jeszcze, sam zmartwychwstały Jezus przygotował uczniom smażoną rybę. „Gdy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb”. (J 21,9) Nie były to żadne roślinki, lecz ryba. W czasie Paschy spożywał baranka i nie zabraniał innym tego czynić. Nie da się zrobić z Jezusa zwolennika weganizmu ani wegetarianizmu. Wszystko bowiem można spożywać, lecz z dziękczynieniem składanym Bogu, który w swojej miłości do człowieka stworzył dla niego także bardzo zróżnicowany pokarm. Żadne zwierzę nie ma ani nie potrzebuje do życia tak różnorodnego pokarmu, jakim cieszy się człowiek.
37. Dwa znaki czasów ostatecznych, zapowiedziane przez św. Pawła
Wbrew szerzącym się obecnie modom na różne diety Jezus nie zakazywał spożywania mięsa ani produktów pochodzenia zwierzęcego. Nawet po zmartwychwstaniu przygotował pieczoną rybę swoim uczniom, których posłał na jezioro, aby dokonali połowu ryb (por. J 21,9). W naszych czasach szerzą się zakazy spożywania różnych pokarmów. Św. Paweł to zjawisko określił jako jeden z dwóch znaków czasów ostatecznych. Drugim znakiem końca czasów jest niechęć do małżeństwa. W Pierwszym liście do Tymoteusza napisał: „Duch zaś otwarcie mówi, że w czasach ostatnich niektórzy odpadną od wiary, skłaniając się ku duchom zwodniczym i ku naukom demonów. [Stanie się to] przez takich, którzy obłudnie kłamią, mają własne sumienie napiętnowane. Zabraniają oni wchodzić w związki małżeńskie, [nakazują] powstrzymywać się od pokarmów, które Bóg stworzył, aby je przyjmowali z dziękczynieniem wierzący i ci, którzy poznali prawdę. Ponieważ wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre, i niczego, co jest spożywane z dziękczynieniem, nie należy odrzucać. Staje się bowiem poświęcone przez słowo Boże i przez modlitwę. (1 Tm 4,1-5) Wspomniane przez św. Pawła masowe zjawiska odrzucania różnych pokarmów i powszechne lekceważenie sakramentalnych związków małżeńskich jest znakiem, że żyjemy w czasach ostatecznych, poprzedzających przyjście Pana na sąd.
38. Potrzeba właściwej hierarchii wartości
Jezus zmartwychwstały, który spowodował cudowny obfity połów ryb, za swojego życia ziemskiego też nie sprzeciwiał się spożywaniu ich. Nie mówił też, że nie należy spożywać baranka paschalnego; nie walczył ze składaniem ofiar Bogu ze zwierząt, co łączyło się z „ubojem rytualnym”. Dzisiaj wszystko, co dotyczy zwierząt, usiłuje się pozmieniać i pozornie udoskonalić – często po to tylko, aby odwrócić uwagę od prawdziwego problemu, którym jest zabijanie nienarodzonych dzieci i brak odpowiedniej troski o opiekę nad prawidłowym rozwojem każdego poczętego dziecka, aby mogło się urodzić zdrowe. W centrum uwagi stają zwierzęta i ich prawa a nie matki, które w trudnych sytuacjach potrzebują wzmożonej opieki, zagwarantowanej przez prawo. Walczy się o prawa zwierząt, lekceważąc równocześnie prawa człowieka, które odnoszą się także do nienarodzonych dzieci, bo zostały one stworzone na obraz i podobieństwo Boże, mają nieśmiertelną duszę i w dniu ostatecznym zmartwychwstaną w ciele – tak jak wszyscy ludzie – nawet ci, którzy dokonują aborcji. Hierarchia wartości, w której Bóg był na pierwszym miejscu a człowiek zaraz po Nim, dla wielu zmieniła się. Zastąpiła ją inna, oparta na schemacie: najpierw „ja”, potem zwierzęta, następnie środowisko naturalne, potem bliźni, a na końcu – jeśli się jeszcze wierzy – Bóg jako dodatek do życia. Chrystus chce wszystko uzdrowić, dlatego jako prawdziwy Syn Boży pragnie zająć pierwsze miejsce w życiu każdego człowieka. Nie chce tego ze względu na Siebie, ale ze względu na nasze dobro wieczne i przywrócenie właściwego ładu w naszych sercach i na całym świecie.
39. Wszystko można spożywać z wdzięcznością wobec Boga
W swoim nauczaniu Chrystus nie nakazywał uczniom żadnej diety, która miałaby jakieś nadzwyczajne właściwości. Polecał koncentrować się nie na jedzeniu i piciu, lecz na Bogu i Jego łasce, na świętym życiu. Nie zmienił tego po swoim zmartwychwstaniu, wskazując uczniom miejsce połowu i przygotowując dla nich pieczoną rybę i chleb. Piotr jednak nadal należał do tych, którzy odróżniali pokarmy czyste i nieczyste. Tak było aż do dnia, w którym otrzymał nadprzyrodzone pouczenie, że wszystko można spożywać, ponieważ to, co Bóg stworzył, jest czyste. Tak zostało to przedstawione w Dziejach Apostolskich: „Następnego dnia, gdy oni byli w drodze i zbliżali się do miasta, wszedł Piotr na dach, aby się pomodlić. Była mniej więcej szósta godzina. Odczuwał głód i chciał coś zjeść. Kiedy przygotowywano mu posiłek, wpadł w zachwycenie. Widzi niebo otwarte i jakiś spuszczający się przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami opadającego ku ziemi. Były w nim wszelkie zwierzęta czworonożne, płazy naziemne i ptaki powietrzne. Zabijaj, Piotrze, i jedz! – odezwał się do niego głos. O nie, Panie! Bo nigdy nie jadłem nic skażonego i nieczystego – odpowiedział Piotr. A głos znowu po raz drugi do niego: Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił. Powtórzyło się to trzy razy i natychmiast wzięto ten przedmiot do nieba.” (Dz 10,9-16) To pouczenie ma wartość także w naszych czasach, w których sposób odżywiania się jest ważniejszy niż troska o życie święte, oparte na łasce Bożej. Troska o przygotowywanie jakiegoś szczególnego jedzenia nie może oddalać od Boga i od rozważania Jego słowa.
40. Pokarmy nie zastępują łaski Bożej ani jej Dawcy
Bóg dał nam wiele rodzajów pokarmów i wszystkie uznał za czyste (por. Dz 10,9-16). Ta ogromna ilość pokarmów jest wielkim darem Boży, udzielonym człowiekowi w celu podtrzymania życia i właściwego funkcjonowania organizmu. Nie są to jednak jedyne dary pochodzące od Boga. Istnieje ogromna ilość Jego darów, które podtrzymują w nas życie nadprzyrodzone. Pokarmy dla ciała ich nie zastępują, bo nie mają w sobie mocy, żeby np. nas uświęcać, wyzwalać z grzechu. Tego dokonuje Chrystus i Jego łaska. Nieraz jednak przypisuje się różnym dietom niemal magiczną moc, zastępującą działanie Ducha Świętego w nas, np. nie w Nim, lecz w różnych dietach widzi się źródło pokoju, radości, harmonii, oczyszczenia itp. Takie podejście do jedzenia niesie w sobie poważne niebezpieczeństwo oddalenia się od Boga. Następuje ono wtedy, gdy człowiek bardziej ufa różnym dietom niż Bogu, gdy bardziej zajmuje się przygotowywaniem wymyślnych pokarmów niż samym Stwórcą. Takie podejście do jedzenia może się okazać pewnym rodzajem bałwochwalstwa, które zawsze polega na tym, że stworzenie człowiekowi zastępuje albo przysłania Stwórcę.
41. Zmartwychwstały Pan podtrzymujący nasze życie
Zmartwychwstały Jezus, który spowodował cudowny połów ryb i sam przygotował jedzenie dla utrudzonych uczniów, chciał nam przekazać bardzo ważne pouczenie. Swoim ukazaniem się i postępowaniem przypomniał nam to, że jest Dawcą życia i środków, które życie podtrzymują. Ukazał się jako Ten, który zapewnia pokarm dla ciała, jednak za tym działaniem kryje się tajemnica innego karmienia i podtrzymywania życia: życia nadprzyrodzonego i niewidzialnego. Zmartwychwstały Chrystus swoją łaską tworzy w nas nadprzyrodzone życie i udziela nam środków, które je podtrzymują. Do tych środków zalicza się przede wszystkim słowo Boże i Eucharystia. On, odwieczne Słowo, przychodzi do nas w słowie Bożej prawdy. Tym, którzy Go przyjęli przez wiarę, daje możliwość przyjęcia Go w Eucharystii. Przychodzi w niej do nas, aby nakarmić nas nie zwykłym chlebem i rybą – jak swoich uczniów nad brzegiem jeziora – lecz swoim Ciałem i Krwią. Przyjmowanie zmartwychwstałego Jezusa w słowie Bożym i w Eucharystii ożywia nas duchowo, umacnia nasze życie nadprzyrodzone i dodaje nam sił, abyśmy potrafili żyć zgodnie z Ewangelią.
42. Jezus karmiący chlebem i rybami
Jednym z symboli Jezusa jest dla chrześcijan ryba. Różnie można tłumaczyć uzasadnienie tej symboliki. Charakterystyczne jest jednak w ewangeliach to, że Jezus karmił chlebem i rybami. Tak było podczas Jego ujawnienia się po zmartwychwstaniu nad jeziorem, kiedy po cudownym połowie przygotował uczniom pieczoną rybę i chleb. „Gdy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb”. (J 21,9) Podobnie, wcześniej, cudownie rozmnożonym chlebem i rybami Jezus nakarmił rzesze, które przyszły Go słuchać. „Polecił ludowi usiąść na ziemi; wziął siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów.” (Mt 15,35-37) Jezus karmił chlebem i rybami i może między innymi dlatego ryba stała się Jego symbolem – symbolem Tego, który sam stał się dla nas pokarmem w Chlebie Eucharystycznym. Dzięki ustanowionemu sakramentowi kapłaństwa tworzy On na całym świecie cudowny pokarm, którym jest On sam, przedstawiany symbolicznie jako ryba. Daje siebie na pokarm pod osłoną eucharystycznych znaków chleba i wina. Jezus darmo daje nam ten niezwykły pokarm, tak jak bez żadnych opłat nakarmił chlebem i rybami swoich uczniów i zgromadzone przy Nim rzesze.
43. Miłość, wdzięczność i szacunek wobec zmartwychwstałego Jezusa
Z pewnością uczniowie Jezusa byli Mu wdzięczni za ukazanie się im w trudnej i męczącej sytuacji, kiedy nie mieli nic do jedzenia, bo nie udał im się połów ryb. W takich to właśnie przykrych okolicznościach przyszedł do nich zmartwychwstały Pan i zapytał: „Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli Mu: Nie.” (J 21,5) Przy każdym człowieku, który z jakiegoś powodu cierpi, stoi zmartwychwstały Jezus, gotowy udzielić pomocy. Nie zawsze jest jednak rozpoznawany, tak jak nie rozpoznali Go najbliżsi Jego uczniowie. Jan wspomina: „A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus”. (J 21,4) Potem doświadczyli Jego cudownej pomocy i rozpoznali Go. Swoją pełną wdzięczności miłością przypominają nam, że powinniśmy tak samo się zachować wobec Niego.
Miłujący Chrystusa powinien się troszczyć o zbawienie ludzi
A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje.15 I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje.16 Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje.17 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz.18 To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!19 (J 21,15-19)
45. Głęboka miłość do Chrystusa gwarancją miłości do człowieka
Jezus chce, żeby Jego „barankami” i „owcami” zajmowali się ci, którzy prawdziwie Go kochają. Z tego powodu trzykrotnie zapytał Piotra o to, czy Go miłuje. Prawdziwa miłość do Niego jest bowiem gwarancją dobrego traktowania powierzonych opiece duchowej ludzi. Jeśli ktoś Jezusa nie kocha, to nie będzie nikogo do Niego prowadził, czyli nie doprowadzi powierzonych mu owiec i baranków do ich Pasterza-Zbawiciela. To odnosi się nie tylko do wszystkich duszpasterzy, ale także do rodziców, wychowawców i innych ludzi. Każdy, kto kocha Chrystusa, trwa przy Nim i prowadzi do Niego innych; ten natomiast, który Go nie miłuje, do Niego nikogo nie prowadzi i sam trzyma się z daleka od Niego i od Jego prawdy.
46. Ty wiesz, że Cię kocham
Piotr, pomimo swoich słabości, kochał Jezusa. Jego zapewnienia o miłowaniu Go były szczere, dlatego nie wahał się odwoływać do wszechwiedzy Jezusa, dzięki której posiadał On pełną znajomość ludzkich serc. Kiedy więc słyszał podobne pytania, odpowiadał: „Ty wiesz, że Cię kocham.” „Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. (J 21,15-17) Jezus nie podważał prawdziwości słów Piotra i po każdej udzielonej odpowiedzi zlecał mu zadanie troszczenia się o powierzonych mu ludzi: „Paś baranki moje”, „Paś owce moje”. Piotr, który zdawał sobie sprawę ze swojej grzeszności, wiedział równocześnie o tym, że kocha Jezusa i zapewniał Go o tej miłości. Może nie była ona w pełni doskonała, jednak w nim istniała. Jezus znał niedoskonałą miłość Piotra i jego słabość, jednak powierzył mu swoje owce i baranki. I tak jest do dzisiaj: jednym słabym ludziom Chrystus powierza troskę o innych słabych ludzi. Dotyczy to kapłanów, rodziców, wychowawców.... Czyni tak, bo innych ludzi nie ma. Wszyscy są ułomni, jednak jeśli kochają Chrystusa, to lepiej lub gorzej wypełnią zadanie troszczenia się o Jego owce, do których zaliczają się wszyscy ludzie.
47. Miłość Piotra pomimo jego upadków
Jezus nie podważył prawdziwości i szczerości słów Piotra, który zapewniał Go o swojej miłości do Niego: „Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. (J 21,17) Nie wypominał mu błędów z przeszłości, nie przypomniał mu zaparcia się Go, oddalenia się od Jego krzyża, gdy na nim umierał. Nie uczynił tego, ponieważ widział u Piotra głębokie pragnienie miłowania Go wiecznie. Nam również nie wypomni grzechów przeszłości, jeśli zobaczy w naszych sercach miłość do Niego i stałe pragnienie powracanie do Niego po upadkach przez skruchę i sakrament spowiedzi św.
48. Miłość niedoskonała, która może wzrastać
Piotr wyznał swoją miłość do Zbawiciela, mówiąc: „Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21,16). Jezus, prawdziwy Syn Boży, oczekiwał nie tylko miłości Piotra. Pragnie ją znaleźć w sercu każdego człowieka, gdyż wtedy będzie mógł go bez granic napełniać swoimi darami i skutecznie się nim posługiwać dla dobra innych. Chrystus zna słabość naszej miłości, ale wie również i to, że ona może się w nas umacniać i stać potężnym płomieniem, który zapłonie dzięki Bożej miłości, wlanej w nasze serca przez Ducha Świętego. Zbawiciel wie, że jeśli będziemy Go kochali, to otworzymy serca na Ducha Świętego i On zamieni naszą niewielką miłość w miłość potężną, zakorzenioną w Bogu, który jest Miłością.
49. Jezus nie pytał Piotra, czy kocha ludzi
"Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?" (J 21,15) Zanim zmartwychwstały Jezus powierzył Piotrowi szczególną opiekę nad Jego barankami i owcami, nie zapytał go, czy naprawdę kocha ludzi, lecz czy miłuje Jego, Boskiego Pasterza. Nie zapytał o miłość do ludzi, bo Piotr musiałby zgodnie z prawdą powiedzieć, że jednych kocha bardziej, innych mniej, a jeszcze inni wcale nie budzą jego sympatii. Niestety, nasza miłość do bliźnich często ogranicza się do pewnych grup – do rodziny, przyjaciół, krewnych, rodaków. W odniesieniu do innych nie jest zbyt głęboka. Zbawiciel wiedział o tym, dlatego nie zapytał Piotra o to, czy kocha bardzo wszystkich bez wyjątku ludzi, ale czy miłuje Jego, Syna Bożego i Pasterza wszystkich owiec-ludzi. Boski Pasterz wymaga miłości od tych, którym powierza szczególną troskę o Jego trzodę. Współpracujący z Nim człowiek-pasterz nie może być stronniczy i nie powinien dzielić owiec na takie, którymi się zajmie, bo je kocha, i na takie, które są mu obojętne, dlatego nic dla nich nie zrobi, a nawet będzie od nich wymagał dla siebie pomocy. Nie takiej miłości oczekuje Jezus od swoich współpracowników. Zbawiciel wiedział jednak, że pośród Jego owiec będą takie, które – po ludzku rzecz biorąc – trudno darzyć sympatią, które będzie można kochać i otaczać opieką tylko ze względu na Niego. Dlatego – zadając Piotrowi pytanie, czy Go kocha – Jezus jakby chciał się upewnić co do tego, czy Piotr, z miłości do Niego, zajmie się także tymi owcami, które trudno kochać miłością uczuciową – wrogów, prześladowców, zbrodniarzy, ludzi okrutnych, zdeprawowanych do ostatnich granic. Jezus chciał, żeby Piotr, z miłości do Niego, zajął się również tymi zabłąkanymi owcami.
50. Pokorna odpowiedź Piotra na trudne pytanie
Jezus trzy razy zapytał Piotra, czy Go miłuje, przy czym pierwsze pytanie brzmiało: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje”. (J 21,15) Zmartwychwstały Pan zapytał go, czy miłuje Go bardziej niż ci uczniowie, którzy stali koło niego. Odpowiedź na to pytanie była trudna. Koło Piotra bowiem stał między innymi Jan, który nie opuścił Jezusa w czasie Jego męki i stał z Maryją koło krzyża, na którym umierał Zbawiciel świata. Jaką zatem miał dać odpowiedź Temu, który wszystko wie? Nie powiedział zarozumiale: „Tak, kocham Cię bardziej niż tamci”. Odpowiedział Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Znaczyło to: „Ty wiesz, jaka jest moja miłość do Ciebie. Ja nie potrafię jej porównywać z miłością innych osób, bo nie znam ich wnętrza. Mogę powiedzieć tylko to, że Cię kocham, a Ty wiesz na ile głęboka jest ta miłość i jak jest ułomna. Udzielił zatem odpowiedzi pokornej i zgodnej z prawdą. Nie ocenił jednak wielkości swojej miłości przez zarozumiałe porównywanie jej z miłością innych uczniów. Tę ocenę pozostawił wszechwiedzącemu Synowi Bożemu. Jako ten, który ma paść owce i baranki Chrystusa nie postawił siebie ponad nimi, bo znał swoje ograniczenia i ułomności. Z tego powodu nie powiedział Jezusowi, że kocha Go bardziej niż inni uczniowie. Taka odpowiedź była wystarczająca, aby usłyszeć od Jezusa: „Paś baranki moje”.
51. Trzy razy zapytany o miłość do Chrystusa
„Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje”. (J 21,17) Piotr się zasmucił, bo pomyślał, że Jezus nie wierzy w jego zapewnienia o miłości do Niego. Może przypomniało mu się inne jego zapewnienie sprzed zaledwie kilku dni, kiedy w wieczerniku, mówił Jezusowi z przekonaniem, że nigdy się Go nie zaprze, a po kilku godzinach zrobił to – i to trzy razy. W wieczerniku mówił Jezusowi: „Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć. Lecz Jezus odrzekł: Powiadam ci, Piotrze, nie zapieje dziś kogut, a ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie znasz”. (Łk 22,33-34) Po tych słowach, nieco później, padły z jego ust inne słowa odnoszące się do jego powiązania z Jezusem: „Nie znam Go, kobieto”; „Człowieku, nie jestem [jednym z tych, którzy do Niego należą]; „Człowieku, nie wiem, co mówisz” (Łk 22,54-62). Piotr zdawał sobie sprawę z tego, że Jezus ma podstawy, żeby nie wierzyć jego słowom, zapewniającym Go o miłości do Niego. Tak jednak nie było. Jezus wiedział, że Piotr, pomimo swojej słabości, szczerze zapewniał Go o tym, że Go kocha. To nie brak wiary w prawdziwość słów Piotra była powodem trzykrotnego zadawania mu tego samego pytania przez Jezusa. Przyczyna była inna. Jezus chciał, aby Piotr na całe życie zapamiętał sobie, że musi kochać Go, aby dobrze się opiekować wszystkimi Jego owcami i barankami – i tymi lepszymi, i tymi zupełnie zabłąkanymi i zagubionymi. Musi bardzo kochać Jezusa, aby paść Jego baranki pokarmem Jego słowa i Jego Ciałem eucharystycznym. Będzie musiał bardzo Go kochać, aby bronić Jego stado przed atakami wilków, napadających okrutnie i otwarcie, oraz takich, które wchodzą do Jego owczarni w owczej skórze, aby w sposób niemal niezauważalny odciągnąć uczniów Chrystusa od Niego najpierw na ziemi, a potem – po śmierci – w piekle. Jezus chciał, aby Piotr nigdy nie zapomniał, że musi Go bardzo kochać, aby być dobrym pasterzem dla Jego owiec: pasterzem podobnym do Niego, pełnym miłości.
52. Kto naprawdę miłuje Jezusa, ten karmi Jego owce i baranki
Za każdym razem kiedy Piotr zapewniał Jezusa, że Go kocha, otrzymywał polecenie, by pasł Jego baranki i owce (J 21,15-17). Paść znaczy dawać taki pokarm, który nie tylko uchroni od chorób i śmierci, ale skutecznie podtrzyma życie. Każdy kochający Jezusa człowiek powinien paść Jego owce i baranki dobrym pokarmem, czyli takim, który daje On, Dobry i Najwyższy Pasterz; a dany przez Niego pokarm podtrzymuje nie ziemskie życie, lecz życie wieczne. Tym Boskim pokarmem jest prawdziwe słowo Ewangelii i Eucharystia. Kochający Chrystusa pasterze mają karmić lud Boży prawdziwą Ewangelią, bez fałszowania lub pomijania różnych zawartych w niej prawd. Mają też dawać ludowi prawdziwą Eucharystię, czyli taką, jaką ustanowił nasz Zbawiciel przed swoją śmiercią w wieczerniku. Pasterze, którzy kochają Jezusa, mają zrobić wszystko, co jest w ich mocy, aby lud odkupiony przez Niego, prawdziwie „spożywał” Jego Ciało, a nie tylko je „oglądał” dzięki środkom społecznego przekazu.
53. Paść owce i baranki Chrystusa i nie pozwolić ich głodzić i zatruwać
Piotr został zobowiązany przez zmartwychwstałego Chrystusa do szczególnej troski o to, by Jego owce i baranki były dobrze odżywione. Ta troska będzie dowodem prawdziwości miłości do Niego. Owce Jezusa mają być karmione Jego słowem i Jego Ciałem eucharystycznym, mają pić Jego Krew. Piotr i jego następcy, papieże, powinni o to dbać bez przerwy. Ponadto muszą czuwać, by ktoś nie podawał trzodzie Jezusa zatrutego pokarmu, czyli słowa Bożego sfałszowanego i Eucharystii nie takiej, jaką On ustanowił. Niestety, w ciągu wieków byli i nadal są ludzie, którzy usiłują podstępnie osłabić i zatruć lud Boży swoimi naukami i odciągnąć go od spożywania prawdziwego Ciała Jezusa. Dzisiaj świat zapełnił się rzeszami fałszywych proroków, którzy zewnętrznie wydają się stać po stronie Jezusa Chrystusa, jednak ich mowa niewiele ma wspólnego z prawdą Ewangelii. Księga Apokalipsy przedstawia ich w obrazie drugiej Bestii, czyli fałszywego proroka, stojącego na usługach Smoka i Pierwszej Bestii, rządzącej całym światem. Św. Jan pisze: „Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi: miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak Smok. I całą władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje, i sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii, której rana śmiertelna została uleczona.” (Ap 13,11-12) Fałszywi prorocy, często, niestety, teologowie i duchowni, niewiele mają wspólnego z Chrystusem i Jego nauką, mówią bogiem jak Smok, zatruwają świat trucizną kłamstw i półprawd. Każdemu z tych „proroków” Zbawiciel zadaje pytanie, które postawił Piotrowi: „Czy miłujesz Mnie? Jeśli tak, to paś baranki i o owce moje”, (por. J 21,15-17) ale karm je moim zdrowym pokarmem, moją Prawdą, Moim Ciałem i Moją Krwią. Nie pozwól, by ktoś zamienił ten życiodajny pokarm na truciznę, która przynosi śmierć wieczną.
54. Obrona owiec i baranków Chrystusa przed atakami Bestii
Zmartwychwstały Pan aż trzy razy zapytał Piotra, czy Go kocha, aby sobie dobrze zapamiętał, że bez miłowania Go nie będzie dobrym pasterzem Jego owiec i baranków. A one potrzebują kogoś, kto zapewni im pokarm pochodzący od Zbawiciela: Jego słowo, Jego Ciało i Jego Krew. Kościół ciągle będzie potrzebował kogoś, kto się będzie o niego troszczył, ponieważ – jak mówi św. Jan w Księdze Apokalipsy – będą nie z nieba lecz z ziemi wychodzić bestie, które nie Chrystusowi będą służyć, lecz „pierwszej Bestii”. Ta pierwsza Bestia zostanie wprawdzie osłabiana przez różne rany, ale odzyska swoją moc i na jej usługach staną fałszywi prorocy-bestie. O tych zamaskowanych wrogach Kościoła św. Jan pisze: „Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi: miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak Smok. I całą władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje, i sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii, której rana śmiertelna została uleczona.” (Ap 13,11-12) Druga Bestia, nazywana fałszywym Prorokiem, nie będzie służyć Jezusowi, lecz tej Bestii, która aktualnie rządzi światem i odbiera od niego cześć. Przed tymi Bestiami mają świat chronić wszyscy ci, którzy kochają Chrystusa i leży im na sercu wieczne zbawienie ludzi.
55. Wilki w owczej skórze, udające Chrystusa-Baranka Bożego
Jezus, pytając trzykrotnie Piotra o miłość do Niego, zadawał to pytanie wszystkim przyszłym pasterzom Kościoła. Od każdego z nich wymaga miłości do Niego, która pobudzi ich do karmienia baranków i owiec i do strzeżenia ich przed wilkami przebranymi w owcze skóry (por. Mt 7,15). Te drapieżniki będą przychodzić, udając wiernych uczniów Chrystusa. Może nie będą wprost atakować owiec, aby nie odsłonić swojej prawdziwej natury, ale zrobią wszystko, aby umarły z powodu braku pokarmu. Te wilki w owczej skórze będą upodobnione do Chrystusa-Baranka, ale nie będą karmić Jego owiec prawdziwym słowem Bożym, aby umarły z powodu braku Bożej prawdy. Nie będą kochać Chrystusa ani nie będą Mu służyć, bo stoją na usługach apokaliptycznego piekielnego Smoka barwy ognia i Bestii, która otrzymała od niego władzę nad ziemią, aby tak jak on walczyć z Matką Najświętszą, z Kościołem i z tymi wszystkimi, którzy „strzegą przykazań Bożych i mają świadectwo Jezusa” (Ap 12,17). Piekielny Smok dał poddanej mu Bestii „swą moc, swój tron i wielką władzę” (Ap 13,2), którą, na szczęście, będzie mogła sprawować tylko przez ograniczony czas (por. Ap 13,5). Przed różnymi wilkami w owczej skórze i Bestiami podobnymi do Baranka (Ap 13,11) mają bronić lud Boży wszyscy wierni Kościoła, którzy tak jak Piotr kochają Chrystusa i dlatego pragną, aby cały świat tylko do Niego należał – do Pana i Zbawiciela człowieka.
56. Piotr i jego następcy
Chrystus pytał Piotra o miłość do Niego, aby uczynić go podobnym do Siebie dobrym pasterzem Jego owiec i baranków. Wiedział, że to podobieństwo można osiągnąć jedynie przez miłość do Niego. Każdy bowiem, kto Go kocha, myśli tak jak On; pragnie tego samego, czego On pragnie; postępuje tak jak On. Nie pytał Piotra o to, czy jest doskonały, bezgrzeszny, lecz o to, czy Go kocha. Ponieważ wiedział, że Piotr darzy Go miłością, dlatego powierzył mu swoje „owce i baranki” – czyli cały swój Kościół. Piotr i Jego następy stanęli na czele trzody Jezusowej, aby nie zabrakło jej duchowego pokarmu, koniecznego do zbawienia. I to właśnie jest podstawowym zadaniem wszystkich papieży, którzy są następcami Piotra.
57. Karmić i pokazywać dobry pokarm
Jezus nie powiedział Piotrowi, żeby rządził lub kierował Jego owcami i barankami, lecz aby je pasł, karmił. Jednak z karmieniem jest związane pewnego rodzaju kierowanie. Polega ono na wskazywaniu, gdzie jest zdrowy pokarm, i na ostrzeganiu przed pokarmem zatrutym. Pasterze Kościoła Chrystusowego powinni zatem jasno pokazywać, co jest dobrem, które rozwija ducha i prowadzi do zbawienia, a co jest złem, które prowadzi do wiecznego piekła. Jednak takie jasne pouczenia nieraz drażnią niektórych ludzi, bo ukazują im prawdę o sobie – tę mianowicie, że idą szeroką drogą, prowadzącą na zatracenie i nie chcą wejść na drogę wąską, która prowadzi do zbawienia (por. Mt 7,13-14). Swoje niezadowolenie i rozbudzony niepokój wyrażają często atakowaniem Kościoła, albo ostatnio coraz częstszym „wypisywaniem się” z niego. Chcą też Kościół uciszyć, bo – jak się to dzisiaj mówi – on ludzi „traumatyzuje”. Są podobni do Herodiady, która doprowadziła do śmierci Jana Chrzciciela, bo swoimi pouczeniami ją „traumatyzował”.
58. Piotr opoką Kościoła, atakowanego przez „bramy piekielne”
Zmartwychwstały Jezus trzykrotnie pytał Szymona Piotra o to, czy Go miłuje. Piotr potwierdził, że Go kocha. Wtedy powierzył mu pasienie swoich owiec i baranków (por. J 21,15-17). Oddał je pod opiekę tego, o którym wcześniej powiedział: „Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”. (Mt 16,18) Bramą Kościoła, owczarni Chrystusa, jest On sam. Kto wchodzi przez tę Bramę, „jest pasterzem owiec”. (J 10,2) Piotr i podobni do niego pasterze mieli i ciągle mają za zadanie wchodzić przez Chrystusa-Bramę do Jego owczarni, aby do niej wprowadzać owce i z niej je wyprowadzać na bujne pastwiska słowa Bożego i Eucharystii. Ale oprórcz Chrystusa-Bramy owczarni istnieją jeszcze inne „bramy”: „bramy piekielne”, przez które wchodzi się do piekła. Tymi „bramami piekielnymi” są na ziemi wszyscy świadomi i nieświadomi współpracownicy szatana. Oni odciągają ludzi od Chrystusa-Bramy owczarni i przyciągają do siebie, do swojej nieprawości, kłamstw, oszustw, zwodniczych nauk i obietnic, aby przeszli przez nich jak przez bramę do piekła. Piotrowi jednak Jezus dał obietnicę, że te „bramy piekielne” nie przemogą Kościoła. Nie pokonają go, bo zawsze znajdą się tam ludzie kochający Chrystusa, którzy – wbrew różnym „bramom piekielnym” – będą prowadzić dusze i serca ludzkie do Niego, jedynego Zbawiciela. On zaś je wprowadzi do swojej owczarni, z której po śmierci przechodzi się do Jego wiecznego królestwa niebieskiego, do domu Ojca. Ważne jest, żeby współpracować z Chrystusem-Bramą owczarni i nie stać się „bramą piekielną” dla bliźnich, szczególnie przez współpracę z tymi „bramami piekielnymi”, które deprawują świat w sposób zaplanowany i systematyczny, bo są otwierane szeroko przez samo piekło i jego księcia ciemności.
59. Obrona przed „złodziejami i rozbójnikami”
Szymon Piotr, od którego Jezus oczekiwał miłości, miał się zatroszczyć o Jego owce i baranki, które przebywają w Jego owczarni. Zbawiciel jednak wiedział, że nawet w tej owczarni, której On sam jest bramą, owce nie są całkowicie bezpieczne, gdyż będą się tam wdzierać różni złodzieje i rozbójnicy. Powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem.” (J 10,1) Posługa Piotra, kontynuowana przez pasterzy Chrystusa, polega na demaskowaniu tych złodziei i rozbójników. Oni bowiem nie będą przychodzić, aby troszczyć się o owce i paść je, lecz po to, by je ograbić i uśmiercić. Uśmiercają zaś przez pozbawianie pokarmu, który Chrystus nam zostawił. Najważniejszą jego formą jest Eucharystia, czyli On sam, ze swoim ciałem, krwią, duszą i Bóstwem. On zostawił siebie pod postaciami pokarmu: chleba i wina. Wierni mają przyjmować ten pokarm i zamieniać się stopniowo w samego Chrystusa. Zbawiciel zostawił nam Siebie pod osłoną znaków, które nie mają charakteru osobowego. Chleb bowiem i wino to nie żywe osoby, lecz rzeczy, przedmioty. Zbawiciel chce, aby to, co wygląda jak rzeczy, jak przedmioty, w nas nabrało cech żywej istoty – Chrystusa. Pragnie, aby spożyty nadzwyczajny Boski pokarm upodobnił nas do Tego, który nas karmi, do Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Złodzieje i rozbójnicy, którzy wdzierają się do owczarni Jezusa, pragną nas pozbawić tego Boskiego pokarmu, abyśmy nie mogli się upodabniać do Jezusa i aby zanikło w nas życie, które w nas rozwija Eucharystia.
60. Karmić prawdą Bożą i jej strzec
Jezus, polecając Piotrowi swoje owce i baranki, uczynił go pasterzem w szczególny sposób odpowiedzialnym za karmienie ich zdrowym pokarmem, do którego należy Jego nauka. Tylko Jego nieskażona prawda ukazuje prawdziwego Boga, prawdziwego Chrystusa, prawdziwy Kościół i prawdziwą drogę do zbawienia, czyli taką, która naprawdę prowadzi do szczęścia. Jezusowi, dobremu Pasterzowi bardzo zależało na zapewnieniu swoim owcom takiego pokarmu. Równocześnie przez św. Pawła objawił, że Jego zdrowa nauka nie będzie przyjmowana przez wszystkich. Św. Paweł napisał do Tymoteusza: „Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, /w razie potrzeby/ wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swe posługiwanie!” (2 Tm 4,1-5) Bez wątpienia w naszych czasach zdrowa nauka – zwłaszcza dotycząca spraw moralnych, powiązanych z naszym zbawieniem – nie jest „znoszona”. Wielu znajduje sobie fałszywych głosicieli Ewangelii, którzy przekazują im swoje „zmyślone opowiadania”, będące tylko z pozorów słowem Bożym. Wielu takich, w których nie ma miłości prawdy, odwraca się od nauczania Kościoła, przekazującego autentyczną naukę Chrystusową. Wielu idzie za naukami, które pochwalają podążanie za własnymi pożądaniami. Ponieważ fałszywe doktryny nie prowadzą do zbawienia, dlatego św. Paweł upomniał Tymoteusza – podobnie jak Jezus Piotra – żeby karmił Jego uczniów tylko dobrym pożywieniem prawdy Bożej: „głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, (w razie potrzeby) wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. (2 Tm 4,2)
61. Karmić słowem, które zapewnia szczęście wieczne
Można się nieraz spotkać z oskarżeniami kierowanymi pod adresem Kościoła, że jego nauczanie, będące rzekomo „mową nienawiści”, wywołuje „dyskomfort psychiczny” lub „traumę” albo – mówiąc językiem mniej wyszukanym – po prostu „niepokoi”. Mówiąc tak uważa się, że niepokojenie zawsze jest czymś złym, szkodliwym. Czy faktycznie tak jest? Czasami – tak, a czasami – nie. Niepokojenie jest szkodliwe, gdy nie wypływa z miłości i ma na celu jedynie dokuczenie komuś, uczynienie życia człowieka nieznośnym koszmarem. Tak straszy szatan i podobni do niego ludzie, którzy znajdują sadystyczną radość w zastraszaniu, szantażowaniu, zadawaniu bliźnim bólu psychicznego. Żadne dobro nie jest celem takiego nękania i niepokojenia. Istnieje jednak inne niepokojenie, które wypływa z miłości do bliźniego, z troski o niego i ma na celu jego szczęście, szczególnie wieczne. Twórczy niepokój wywołuje w niektórych ludziach zetknięcie się z Ewangelią. Gdy ją słyszą, zaczynają w jej świetle dostrzegać wszystkie brudy, które zgromadzili w swojej duszy. Słyszą też, zgodnie z prawdą, że jeśli nie uciekną się do miłosierdzia Bożego i nie zmienią swojego złego postępowania, to czeka ich wieczne piekło. Taka prawda nie tylko może ale powinna niepokoić każdego człowieka żyjącego w grzechu, który nie ufa w Boże miłosierdzie i nie chce się poprawić. Niepokój wywoływany przez głosicieli słowa Bożego nie ma na celu doprowadzenia kogoś do rozpaczy. Przeciwnie, chce z niej wydobyć tych, którzy się w niej pogrążyli. Dobra Nowina Boża zapewnia, że nikt nie jest tak zły, by nie mógł się z Bożą pomocą nawrócić, póki żyje na ziemi. Nie można zatem mieć pretensji do Kościoła o to, że swoim nauczaniem niepokoi. On, wierny Chrystusowi, chce doprowadzić do zbawienia także tych, którzy są już bardzo bliscy wiecznego potępienia. Zamiast więc mścić się na Kościele za wywoływany z powodu własnych grzechów niepokój lepiej przyjąć słyszaną prawdę Bożą, uznać swoje grzechy, żałować za nie, wyznać je w sakramencie spowiedzi i naprawiać spowodowane zło. Takie postępowanie usunie lub znacznie zmniejszy niepokój, który wywoływały grzechy i słyszane słowo Boże i powiększy duchową radość i pokój wewnętrzny.
62. Światło Ewangelii niepokoi tych, którzy według niej nie postępują
Chrystus powiedział, że niektórzy ludzie umiłowali ciemności kłamstw bardziej niż światłość – czyli Jego i Jego naukę – bo uczynki ich były złe. Powiedział: „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.” (J 3,19-21) Nauka Jezusa jest jak światłość, która demaskuje zło i przez to niepokoi złych ludzi, którzy nie chcą się nawrócić. Ci nie zbliżają się do światła prawdy Bożej, bo ono ujawnia przed nimi samymi zło ich uczynków i rozbudza niepokój. Oddalają się więc coraz bardziej od prawdy przez unikanie myślenia o sprawach Bożych, o wiecznym istnieniu po śmierci, o niebie, piekle, czyśćcu. Nie uczestniczą w Mszy św., nie przystępują do spowiedzi św., unikają robienia rachunków sumienia. Od uciekania od światła Bożej prawdy niektórzy ludzie przechodzą do prób zgaszenia go. Atakują więc Kościół, podważają jego autorytet, zmuszają go do milczenia. Jeśli to nie pomaga, uciekają się nawet do krwawych prześladowań tych, którzy samym tylko wyznawaniem Chrystusa rozbudzają w grzesznikach wewnętrzny niepokój. Boża prawda niepokoi również ludzi dobrych, bo i oni popełniają grzechy. Jednak ich niepokój przemienia się w skruchę, w szukanie pomocy i przebaczenia Bożego. Ich zaniepokojenie kończy się nawróceniem oraz odzyskaniem duchowego pokoju. Zetknięcie się ze słowem Bożym często niepokoi także ludzi, którzy w przeszłości popełnili różne grzechy. Te osoby powinny uwierzyć w miłosierdzie Boga, w Jego przebaczenie i przyjąć odradzające się wyrzuty sumienia jako pokutę za swoje grzechy i jako oczyszczenie duchowe, konieczne z powodu popełnionego w przyszłości zła..
63. Piotr miał głosić tego Chrystusa, którego kochał
Jezus domagał się od Piotra miłości, pytał go o nią, a gdy ten Go zapewnił o niej, polecił mu karmić Swoje owce i baranki. Miał je karmić słowami prawdy o Nim; miał im głosić Jego – tego Jezusa, którego kochał, a nie jakiegoś innego, wymyślonego, fałszywego. I dzisiaj ma być głoszony światu ten sam Chrystus – zmartwychwstały i żyjący – którego kochał Piotr i wszyscy inni Jego wierni wyznawcy, żyjący aż do dnia dzisiejszego. Nie wolno głosić jakiejś karykatury Jezusa, wytworzonej przez ludzkie umysły, ogarnięte ciemnościami błędu. Karykatury bowiem nie można, a nawet nie wolno kochać. Ciągle ma być głoszony jedyny Chrystus, prawdziwy i żyjący Syn Boga żywego, który okazuje miłosierdzie nam, grzesznym, i całemu grzesznemu światu. Tego Jezusa można pokochać i zwracać się do Niego słowami modlitwy: "Jezu Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną grzesznym i nad całym światem".
64. Miłosierdzie Boga wobec nas ułatwia nam miłowanie Go
Tym, co nam najbardziej ułatwia kochanie Boga, jest Jego miłość pełna miłosierdzia wobec nas, grzesznych stworzeń. Również Szymonowi Piotrowi ułatwiał wyznanie przed Jezusem jego miłości do Niego fakt, że mu przebaczył jego grzechy z przeszłości i nie wypominał mu ich. Zachowywał się wobec Piotra tak, jakby nigdy się Go nie zaparł, bo wiedział jak Piotr żałował za ten grzech i jak płakał po popełnieniu go (por. Mt 26,75). Takiego miłosiernego Jezusa zmartwychwstałego kochał i takiego miał głosić całemu światu, aby ludzkość ze skruchą rzuciła się w Jego otwarte ramiona. Nikomu nie wolno fałszować obrazu żywego Jezusa, gdyż on się nie zmienia. Św. Paweł napisał do Tymoteusza, że powinien głosić światu zdrową naukę Bożą, upominać błądzących, pouczać ich, ale również podnosić na duchu: „głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, (w razie potrzeby) wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz.” (2 Tm 4,2) Najskuteczniejszym sposobem podnoszenia na duchu jest głoszenie światu Jezusa Chrystusa, pełnego miłosierdzia wobec skruszonych ludzi.
65. Nie doktryny, lecz Chrystus ma być głoszony
„Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje”. (J 21,15) Piotr miał paść baranki należące do Jezusa przez nauczanie o Nim i prowadzenie do Niego. To nie zawiłe nauki teologiczne, lecz żyjący Chrystus ma być głoszony ludziom. Celem mówienia o Nim ma być doprowadzenie do Niego ludzkich serc. Słyszący o Jezusie mają Go pokochać tak jak Piotr i tak jak on głosić Go innym ludziom, aby i oni przyszli do Niego. Celem ewangelizacji nie jest zatem zapełnienie umysłu jakimiś zawiłymi treściami, lecz ukazanie Jezusa, zmartwychwstałego Zbawiciela. On ma stać się dla każdego Istotą umiłowaną, stawianą na pierwszym miejscu w życiu. Jeśli tak się stanie, to On wprowadzi na zawsze wszystkich miłujących Go do domu Ojca.
66. „Pójdź za Mną”
Zmartwychwstały Pan powiedział do Piotra: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!” (J 21,18-19) Chrystus zapowiedział śmierć, którą Piotr uwielbi Boga. Będzie to rodzaj śmierci narzucony mu przez innych: „...wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. To nie on sam lecz inni zwiążą mu ręce i poprowadzą go na śmierć. Zostanie zniewolony przez ludzkie moce. Jezus nie podał Piotrowi żadnych konkretnych okoliczności jego śmierci, jednak św. Jan, który zapisał słowa Jezusa, zaznaczył, że przez ten rodzaj śmierci „uwielbi Boga”. Uwielbi w przyszłości Boga przez swoją śmierć męczeńską, a teraz ma iść za Jezusem – dobrowolnie, bez żadnego przymusu, tylko z miłości do Niego. Jeśli tak postąpi, to przez swoje życie i śmierć uwielbi Boga. Tak samo będzie z nami: uwielbimy Boga, jeśli pójdziemy za Jezusem, a godzinę i rodzaj swojej śmierci przyjmiemy z poddaniem się Bożej woli, bez narzucania Mu woli swojej.
67. Podobnie jak Szymon Piotr możemy uwielbić Boga
Zmartwychwstały Pan powiedział do Piotra: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!” (J 21,18-19) W Księdze Mądrości czytamy, że „śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących”. (Mdr 1,13) „Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą.” (Mdr 2,23-24) Bóg śmierci nie stworzył, lecz ją dopuścił, tak jak dopuścił różne prześladowania uczniów Jezusa, dla ich oczyszczenia i uświęcenia. Dopuścił je nie ze słabości, lecz z powodu Swojej mądrości. Dopuściął również śmierć męczeńską Piotra, którą przepowiedział słowami: „Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz.” (J 21,19) Chociaż śmierć Piotra, podobnie jak wszystkie inne śmierci ludzi, nie była chciana, lecz tylko dopuszczona przez Boga, to jednak – jak pisze św. Jan – Piotr miał nią uwielbić Boga. Miał Go uwielbić przez poddanie się temu, co nie było po jego myśli, ale zostało dopuszczone przez Boga. My również mamy w naszym życiu wiele sytuacji, których wolelibyśmy uniknąć. Może nas one denerwują, wywołują oburzenie, bo są przykre. Jednak przez cierpliwe znoszenie ich możemy uwielbić Boga. Tak się stanie wtedy, gdy uwierzymy, że Bóg jako wszechmocny Pan mógłby nas z nich wybawić, mógłby usunąć wszystkie dręczące nas przeciwności. Jeśli jednak tego nie czyni, to kieruje się mądrością, miłością i pragnieniem osiągnięcia jakiegoś wielkiego dobra, którego my nie znamy. Nasze zaufanie Bogu w trudnych sytuacjach życiowych, zdanie się na Jego mądrość i miłość, uwielbia Go.
Rozmowa o św. Janie
Piotr obróciwszy się zobaczył idącego za sobą ucznia, którego miłował Jezus, a który to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi i powiedział: Panie, kto jest ten, który Cię zdradzi?20 Gdy więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: Panie, a co z tym będzie?21 Odpowiedział mu Jezus: Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną.22 Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Ale Jezus nie powiedział mu, że nie umrze, lecz: Jeśli Ja chcę, aby pozostał aż przyjdę, co tobie do tego?23 Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe.24 Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.25 (J 21,20-25)
68. Podążać za Jezusem, zamiast zajmować się tajemnicami przyszłości
Jezus symbolicznie przepowiedział Piotrowi jego śmierć męczeńską. Ewangelista nic nie wspomina o tym, by Piotr prosił Jezusa o jakieś dodatkowe wyjaśnienia, dotyczące jego przyszłego losu (por. J 21,18-19). Kiedy jednak zobaczył Jana idącego za nim, kierowany ciekawością, zapytał Jezusa o jego przyszłość: „Panie, a co z tym będzie? Odpowiedział mu Jezus: Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną.” (J 21,21-22) Odpowiedź Jezusa jest ważną nauką dla nas wszystkich. Zbawiciel pouczył nas, że czymś ważniejszym od rozważania przyszłości jest troska o to, by w każdej chwili podążać za Nim: „Ty pójdź za Mną.” Istotnie, nie ma nic ważniejszego od tego, by w każdej chwili dnia podążać za Jezusem, czyli trwać przy Nim, rozmawiać z Nim i chcieć się do Niego w pełni upodobnić. To nam zapewni dobrą przyszłość wieczną, czyli zbawienie.
69. Oprzeć życie na tym, co Bóg już nam powiedział
Ponieważ przyszłość jest dla nas, ludzi, tajemnicą, dlatego nas intryguje. Nieraz można się spotkać nawet z różnymi niemoralnymi praktykami spirytystycznymi, wróżbami, mającymi rzekomo odsłonić nam to, co nas czeka. To są zwodnicze i grzeszne praktyki, bo skłaniają nas do opierania się nie na Bogu i Jego przykazaniach, lecz na fałszywych zapowiedziach przyszłości i naszego losu. Piotr do takich grzesznych praktyk się nie odwoływał, gdy zadał Jezusowi pytanie, dotyczące przyszłego losu Jana: „Panie, a co z tym będzie?” (J 21,21) Jezus nie zaspokoił ciekawości Piotra, lecz pouczył go, że ma w każdej obecnej chwili życia podążać za Nim: „Odpowiedział mu Jezus: Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną.” (J 21,22) Ciekawemu Apostołowi powinno wystarczyć to, co Jezus sam od siebie, nie pytany, powiedział mu o jego przyszłym ziemskim losie. Jezus, wcielone Słowo, jest nieskończoną Mądrością. To na nią trzeba nam się zdać we wszystkim. Ta Mądrość mówi lub milczy. Przemawia, gdy chce przekazać nam prawdę ważną w danym momencie dla naszego zbawienia, milknie natomiast, gdy poznanie jakiejś prawdy nie jest dla nas konieczne, bo odciągałoby nas w danej chwili od skoncentrowania naszego ducha na sprawach ważnych dla naszej wiecznej przyszłości. Piotrowi powinno było wystarczyć to, co o jego losie powiedział mu Jezus i nie domagać się od Niego więcej. Miał się zdać na Mądrość, która mówi i milczy. Tak samo powinniśmy i my postępować wobec Boga. Oprzeć się z wdzięcznością na tym, co nam już powiedział dla naszego dobra, i nie domagać się, żeby nam wyjaśniał to, co nie ma związku z naszym zbawieniem – przyszłe wydarzenia. W żadnym wypadku nie można lekceważyć tego, co Bóg nam już powiedział, i domagać się od Niego więcej różnych dodatkowych informacji – zwłaszcza takich, które dotyczą przyszłości na ziemi.
70. Uważać na interpretację przyszłości
Św. Jan Ewangelista z wielką pokorą pisze o sobie: „Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Ale Jezus nie powiedział mu, że nie umrze, lecz: Jeśli Ja chcę, aby pozostał aż przyjdę, co tobie do tego?” (J 21,23) Mamy tutaj przykład słabości ludzkiej, która mylnie interpretuje słowa Jezusa dotyczące przyszłości. I tak się dzieje również dzisiaj. Można spotkać ludzi, którzy usiłują przewidzieć różne szczegóły dotyczące przyszłości na podstawie Księgi Apokalipsy lub innych ksiąg Pisma Świętego lub w oparciu o różne objawienia – prawdziwe lub nieprawdziwe. Przy kreśleniu scenariusza przyszłych wydarzeń pojawia się ryzyko pomyłki, chociaż zarówno Księga Apokalipsy jak i całe Pismo Święte i prawdziwe objawienia mówią prawdę o przyszłości. Błąd może wywołać nasza wyobraźnia. To przez nią można w fałszywy sposób rozumieć wydarzenia, które nastąpią i zostały zapowiedziane. Tak było z prawdziwymi słowami Jezusa o przyszłym ziemskim losie Jana. Chrystus nie ujawnił jego przyszłości, jednak ciekawość Jego wyznawców pobudzała ich do różnych przypuszczeń, tłumaczeń, domysłów. Stało się tak z powodu ich ciekawości i mylenia swoich wymysłów z tym, co naprawdę powiedział Jezus. A Jego słowa dotyczące losu Jana nie były jednoznaczne i bardziej ukrywały tajemnicę przyszłości umiłowanego ucznia niż ją odsłaniały. Słowa te zaczęto komentować bez rozwagi i fałszywie. Zaczęto mówić, że Jan, umiłowany uczeń, nie umrze. Sam Jan to sprostował, wyjaśniając słowa Zbawiciela skierowane do Piotra: „Ale Jezus nie powiedział mu, że nie umrze, lecz: Jeśli Ja chcę, aby pozostał aż przyjdę, co tobie do tego?” (J 21,23) Jan być może tych słów Jezusa nie rozumiał, dlatego ich nie wyjaśniał, nie czuł się do tego upoważniony. Inni uczniowie jednak byli ciekawi i w sposób fałszywy wyjaśniali słowa Jezusa. Z powodu ich nieroztropności i braku znajomości przyszłości rozeszła się „wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze.” (J 21,23)
71. Św. Jan Ewangelista, pokorny i prawdomówny świadek Jezusa
Gdyby Jan był zarozumiały, mógłby wykorzystać dla swojej próżnej chwały to, co o nim mówiono, że nie umrze, zanim powróci Chrystus w chwale. Mógłby się przechwalać mówiąc, że zasłużył sobie na taki przywilej, że słusznie mu się należy, bo jako jedyny uczeń Jezusa stał pod Jego krzyżem. W Janie jednak nie było próżności, była natomiast miłość do prawdy. Dlatego nie przechwalał się, nie podsycał fałszywych opowiadań na swój temat. Przeciwnie, prostował pokornie to, co o nim mówiono. Napisał: „Ale Jezus nie powiedział mu [Piotrowi], że nie umrze, lecz: Jeśli Ja chcę, aby pozostał aż przyjdę, co tobie do tego?” (J 21,23). Powtórzył tylko słowa Jezusa, nie dodając do nich żadnego swojego komentarza ani wyjaśnienia. Jezusa też nie pytał o swój przyszły ziemski los. Miał na celu jedynie przekazanie nauki Jezusa innym ludziom, aby uwierzyli w Niego i pokochali Go. Był prawdomównym pokornym świadkiem Jezusa, sługą prawdy. Napisał o sobie: „Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe”. (J 21,24) Jak ważne jest dzisiaj przypomnienie światu tego świadka prawdy, którym był św. Jan – światu, w którym kłamstwo, półprawdy i manipulacja zastąpiły szukanie prawdy i przekazywanie jej.
72. Pokorny i ukryty umiłowany uczeń
„Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe. Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.” (J 21,24-25) Bardzo skromnie ocenił św. Jan swoje dzieło, którym jest napisana przez niego Ewangelia. Powiedział, że jego świadectwo jest prawdziwe, jednak zaraz dodał, że trzeba by napisać znacznie więcej. Ale nawet gdyby napisał jeszcze bardzo dużo, to jednak i to byłoby niczym w porównaniu z ogromem dzieł Bożych. Gdyby bowiem spisać szczegółowo wszystko, czego dokonał Jezus, to – jak sądzi Jan – cały świat nie pomieściłby napisanych ksiąg. Chociaż sam Jan uważał, że niewiele napisał w porównaniu z tym, co by trzeba napisać, to jednak jego pozornie skromne dzieło przez wieki formowało wiarę i przyciągało do Jezusa ogromne rzesze. Nie w wielkości dzieł bowiem ani nie w ilości słów i opisów tkwi zbawcza moc dzieł uformowanych pod wpływem Ducha Świętego. On potrafi dokonywać wielkich dzieł zbawczych pozornie małymi rzeczami.
73. Jeszcze wiele dzieł Bożych trzeba by opisać
„Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.” (J 21,25) Trzeba by opisać wielkie dzieła Boże. Ale kto miałby to zrobić? Św. Jan wiedział, że dzieł Bożych jest niezliczona ilość, natomiast wielu w ogóle ich nie dostrzega. Żeby bowiem dostrzec Boga i Jego dzieła, trzeba mieć serce otwarte na Stwórcę, Pana i Zbawiciela. Tymczasem u wielu ludzi takiego otwarcia na Niego nie ma, bo otwarli się wyłącznie na świat: materię, zwierzęta, rośliny i na człowieka jako na istotę, której potrzebują dla siebie. Iluż to ludzi patrzy na stworzenia, ale Stwórcy nie dostrzega; patrzą na piękno świata, promieni słonecznych, śpiewają o nich piosenki, zachwycają się nimi, ale Twórcy tego wszystkiego nie podziwiają. Wielu wychwala świat w piosenkach, poezji, ale Stwórcy wszystkiego nie uwielbi nawet krótkim modlitewnym westchnieniem. Wiele osób napełniło swoje serca sobą i innymi stworzeniami w taki sposób, że miejsca dla Boga już w nim nie ma. Stworzenia, zamiast przypominać o Bogu, prowadzą do zapomnienia o Nim. Tak się dzieje w człowieku, który nie ma osobistego modlitewnego kontaktu z Bogiem. Taki człowiek z całą pewności nie będzie mówił o wielkich dziełach Boga ani o nich nikomu nie napisze. Potrafi jednak nieraz pisać całe tomy o stworzeniach, o banalnych historiach z życia różnych ludzi i takimi dziełami zapełniać księgarnie i biblioteki. A trzeba by – jak mówi św. Jan – napisać wiele ksiąg o wielkich dziełach Jezusa Chrystusa, naszego Odkupiciela i tymi dziełami karmić ludzkie dusze.
74. Księgi, które by trzeba napisać
„Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.” (J 21,25) Trzeba by napisać – mówi św. Jan. Jeśli ktoś pisze książkę, to czyni to w tym celu, by innym ludziom przekazać jakąś treść. Św. Jan Ewangelista stwierdził, że trzeba by napisać jeszcze wiele ksiąg, aby świat poznał ogrom dzieł Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela. Jeśli jednak ktoś nie pisze żadnej książki o Jezusie, to powinien słownie i całym swoim życiem pouczać innych o wielkich Bożych działaniach i łaskach. Każde bowiem dzieło Boga i łaska to przejawy Jego niezmiernej miłości do nas. Kto odkrył tę miłość Boga, ujawnioną w Jego stworzeniu i odkupieniu, ten powinien o niej mówić światu, aby pobudzać ludzi do odpłacania Mu miłością. Każdy człowiek spotkał się z wieloma przejawami miłości Bożej w swoim życiu, dlatego powinien o niej mówić swoim braciom i siostrom. Powinien sam się stać jakby jedną z „ksiąg”, która poucza innych o wspaniałości Boga i o Jego niepojętej miłości do nas. Ma być „księgą”, która mówi nie tylko o tym, co nas otacza w widzialnym świecie, lecz przede wszystkim o Bogu Ojcu, który dla naszego zbawienia posłał na świat swojego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa. Całe nasze życie powinno się stawać żywą „księgą”, która mówi o Bogu. Jan Ewangelista napisał Ewangelię, ale oprócz tej księgi całym swoim życiem napisał „Dobrą Nowinę” o dobrym i kochającym Bogu. Taką „dobrą nowiną” o dobroci i miłości Boga może dla świata stać się również całe nasze ziemskie życie. Dzięki temu dołożymy do wielkiej „biblioteki”, złożonej z ludzkich istnień, dodatkowy „tom”, który będzie hymnem na cześć dobrego i kochającego nas Boga. Jeśli tylko chcemy, to Duch Święty, który natchnął św. Jana Ewangelistę, również nami pokieruje, aby „księga” naszego życia została napisana na chwałę Bożą.
Potęga zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa
A. Fałszywy i prawdziwy Chrystus zmartwychwstały
„Czy jest gdzie wielki naród, któremu bogowie byliby tak bliscy, jak bliski jest nam Pan, Bóg nasz, gdy Go wzywamy? (Pwt 4,7) W łonie narodów świata – które uchodzą za chrześcijańskie i niby wierzą w Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego – znajdują się jednostki, grupy i jakby „narody”, które Boga prawdziwego zastąpiły Jego fałszywym obrazem. Utworzyły sobie również fałszywy obraz Chrystusa. Kim jest ten fałszywy Chrystus? To wyobrażony Jezus, który nie posiada cech Boskich, chociaż jest nadal nazywany Synem Bożym. Ten fałszywy Chrystus – w oczach ludzi o racjonalistycznej mentalności – nie posiada Boskiej wszechmocy. Wierzą oni w Jezusa różniącego się od Tego, który za życia ziemskiego nie tylko nauczał, ale również uzdrawiał wszystkich chorych, uwalniał opętanych z mocy złego ducha, wskrzeszał umarłych, uwalniał od grzechów. Ogarnięte racjonalizmem narody przestały szukać pomocy u Jezusa Chrystusa, bo nie wierzą już w Jego wszechmoc. Bardziej niż na Niego liczą na siebie i na różnych „bogów” i zbawicieli, których sobie utworzyli. Ci liczni „bogowie” mają różne imiona: „nauka”, „geniusz ludzki”, „postęp techniczny”, „postęp medyczny”, „kultura i sztuka”, „banki”, „giełdy”, „ubezpieczenia społeczne”, „diety wegetariańskie i wegańskie”, „rozrywki”, „nieskrępowana wolność, czyli samowola”, „swobodny seks”, „podróże”, „gimnastyka”, „przemysł rozrywkowy” i inne. Ci bogowie uchodzą za wielkich, potężnych i skutecznych. W ich cieniu Chrystus zmartwychwstały jakby ginie – tak mały wydaje się dla współczesnych bałwochwalców. Brak wiary we wszechmoc zmartwychwstałego Pana i zawierzenie licznym bożkom powoduje, że świat traci pokój i pogrąża się w lęku, w niepewności o jutro, w depresji. Aby ta dramatyczna sytuacja mogła się zmienić, trzeba na nowo uwierzyć, że Jezus Chrystus jest wszechmogącym Panem – naprawdę wszechmocnym. Nie może być stawiany poza bożkami – za nimi. Trzeba odrzucić fałszywego Chrystusa i uwierzyć w Jezusa Chrystusa prawdziwego, który jest wszechmogącym Synem Bożym. Wszechmogącym, który potrafi jednym słowem pokonać nawet dzisiejszą pandemię.
B. Apostołowie „fałszywego Chrystusa”
Uczniowie prawdziwego Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego mieli iść na cały świat, pouczać o Nim. Mieli prowadzić do Tego, o którym św. Paweł powiedział, że „Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.” (Flp 2,9-11) Apostołowie Chrystusa mieli głosić nie Jego słabość, lecz Boską potęgę. Mieli prowadzić do Niego, zmartwychwstałego i pełnego mocy Pana, aby każdy z radością wołał do Niego: „Pan moją mocą i tarczą! Moje serce Jemu zaufało: Doznałem pomocy, więc moje serce się cieszy i pieśnią moją Go sławię. Pan jest mocą zbawczą dla swojego ludu...”. (Ps 28,7-8) Potężnego zmartwychwstałego Pana głoszą Jego prawdziwi uczniowie. A jak się zachowują apostołowie „fałszywego”, czyli wymyślonego Jezusa Chrystusa? Najczęściej nie robią nic. Nawet nie wspomną Jego imienia przed ludźmi, w rozmowach. Nie robią tego albo ze wstydu, albo z tego powodu, że On niewiele lub nic nie znaczy w ich życiu. Nie wierzą w Jego miłość i Boską potęgę, nie opierają na Nim swojego życia. Wierzą w jakiegoś niewiele znaczącego dla nich Jezusa, który znaczy tak mało, że nie warto nawet wspominać Jego imienia przed bliźnimi. Apostołowie fałszywego Chrystusa nie tylko nie głoszą go słowami, ale całym swoim sposobem życia pokazują, że na niego nie można liczyć i dlatego trzeba zaufać innym, mocniejszym od niego bożkom. Przez to przemilczanie otwierają drogę do ufania wyłącznie dziełom ludzkim – bożkom, które stopniowo zastępują ludziom jedynego prawdziwego Zbawiciela.
C. Ukryta moc Chrystusa zmartwychwstałego
„Czy jest gdzie wielki naród, któremu bogowie byliby tak bliscy, jak bliski jest nam Pan, Bóg nasz, gdy Go wzywamy? (Pwt 4,7) Gdy wzywamy zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa, to ujawnia się przed nami jako bliski i wszechmogący Pan. Kiedy jednak Go nie wzywamy, bo albo w Niego nie wierzymy, albo liczymy bardziej na ludzi niż na Niego, to Jego bliskość i potęga jakby się przed nami ukrywały. Warto o tym pamiętać w okresie pandemii, gdyż wielu w tym czasie bardziej ufa ludziom i rzeczom, swoim środkom zapobiegawczym niż Bogu, którego nawet się nie wspomina, tak się wydaje nieskuteczny, słaby i zbędny. Wszechmogący zmartwychwstały Chrystus postępuje często tak, jak się zachował w czasie burzy na jeziorze: spał, bo nie chciał się narzucać ze swoją pomocą apostołom. Obudził się i wybawił ich od śmierci dopiero wtedy, gdy zaczęli u Niego szukać pomocy. Wtedy dopiero uciszył groźną nawałnicę (Mt 8,23-27). Dzisiaj Zbawiciel dawno uwolniłby świat od pandemii, gdyby ludzkość z pokorą, z poczuciem swojej grzeszności Go o to poprosiła. Tak się jednak nie dzieje. Tylko garstka szuka pokornie Bożej pomocy i żałuje za swoje grzechy. Patrząc natomiast na świat jako na całość można odnieść wrażenie, że mówi on zuchwale do Boga: „Poradzimy sobie bez Twojej pomocy; to nasza sprawa. Żadnej winy w nas nie ma, wszystko, co robimy, jest dobre. Jeszcze się zdziwisz, jak sobie ze wszystkim poradzimy naszymi lekarstwami, szczepionkami, restrykcjami... Kiedy Jezus, wszechmocny zmartwychwstały Pan, widzi takie zarozumialstwo i odpychanie Jego pomocy, musi się zachować tak, jak kiedyś na wzburzonym jeziorze: jakby śpi i nie zajmuje się naszymi problemami. Kiedy jednak Go pokornie poprosimy, jako słabi i grzeszni ludzie, to natychmiast nas wybawi z każdego zła.
D. Zapieranie się wszechmogącego zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa
U ludzi podających się za wierzących obserwuje się często wstyd, który utrudnia im głoszenie wszechmocy żyjącego Jezusa zmartwychwstałego. To szokujące, ale nawet w czasie trwającej pandemii tak mało się słyszy ludzi nawołujących do szukania u żyjącego Zbawiciela pomocy przez proszenie Go i pokutę. Nawet ci, którzy deklarują się jako wierzący, w czasie pandemii nic nie mówią o mocy Chrystusa i nie zachęcają do zaufania Bogu. Również jakaś część duchownych też tego nie robi. Przez to, że nie uczą bezgranicznego zaufania Bogu, pogrążają wielu w poczuciu beznadziejności, doprowadzają do depresji. Ludzie, w których ciągle wzrasta poczucie zagrożenia, nie znajdują nigdzie pociechy, w nikim nie mają oparcia. Dzieje się tak z powodu braku wiary w prawdziwego wszechmogącego Chrystusa i z powodu pewnej formy zapierania się Go. Za mało się mówi lub nie mówi się wcale o żyjącym Jezusie Chrystusie, który za swojego życia na ziemi wyraźnie pokazał, że potrafi wyleczyć z każdej choroby. Tę samą moc posiada On nadal jako zmartwychwstały Pan i chce ją nam okazywać. Wielu jednak wstydzi się o Nim mówić jako o Wszechmogącym i przez to zapiera się Go przed ludźmi. Wielu uważa, że przyznanie się do wiary we wszechmoc Chrystusa może być odebrana jako coś śmiesznego, naiwnego – wręcz głupiego. Takie świadectwo, zwłaszcza dawane przez duchownych, to zgorszenie i pozostawianie ludzi w udrękach.
E. Jezus zmartwychwstał dla przemiany naszych serc
Nasz Pan nie obraził się na ludzkość, która odrzuciła Go nie tylko w przeszłości, ale również teraz daje Mu do zrozumienia, że potrafi się obejść bez Niego, bo – jak uważa – posiada potężny rozum, rozwiniętą technikę, nie jest infantylna jak dziecko, lecz rozumna jak dojrzała osoba, która potrafi sobą dobrze pokierować i wszystko sobie najlepiej urządzić, i wszystko samodzielnie rozwiązać. Jezus powrócił do nas jako potężny Zmartwychwstały Pan, aby mocą Ducha Świętego skruszyć nasze kamienne serca i zamienić je w serca czujące, współczujące, delikatne, kochające. Chce spełnić w każdym z nas swoją obietnicę, przekazaną przez proroka Ezechiela, który zapowiedział: „I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali.” (Ez 36,26-27) Jezus Chrystus chce dokonać tej wielkiej przemiany naszego serca. Dlatego Duch Święty szuka w kamiennej powłoce naszych serc przynajmniej jakiejś małej szczeliny skruchy, pokory, zawstydzenia sobą. Jeśli ją znajdzie, pomaga nam ją powiększyć i pogłębić, aby przez tę – nawet niewielką wyrwę – wniknąć pod skamieniałą pokrywę i rozsadzić ją mocą łaski Bożej miłości. Tę szczelinę każdy musi w sobie zrobić, żałując za swoje grzechy, odrzucając usprawiedliwianie swoich złych czynów, myśli, słów, nastawień. Ten, kto to zrobi, otrzyma nowe „serce z ciała”, podobne do Najświętszego Serca Jezusa i do Niepokalanego Serca Jego Matki. Takie będzie miał serce ten, kto przez skruchę i nawrócenie zacznie robić szczeliny w egoistycznej skamieniałej powłoce swojego serca. Jeśli człowiek nie zarysuje kamiennej pokrywy swojego serca choćby drobnymi tylko pęknięciami skruchy, pokory, to uniemożliwi Duchowi Świętemu działanie w sobie i może nawet na wieczność pozostać ze swoim kamiennym sercem, przez które potrafi się wydobywać jedynie jad pychy, egoizmu i nienawiści.
F. Kamienne serca muszą być „stopione”
„Góry topnieją jak wosk przed obliczem Pana, przed obliczem Władcy wszystkiej ziemi” – czytamy w psalmie (97,5). Tym potężnym Panem jest zmartwychwstały Chrystus, który posyła od Ojca Ducha Świętego. On posiada w sobie moc „stopienia jak wosk” każdego serca, nawet jeśli jest podobne do skalistej góry z powodu zawartego w nim zła. Chce stopić „jak wosk” każde kamienne serce i zastąpić je sercem z ciała – sercem, w którym płonie miłość Boża. Duch Święty nie chce jednak dokonywać tego „przetopienia serca” bez naszej zgody, dlatego jeśli ktoś chce zachować swoje serce kamienne, to może je takie posiadać nawet przez całą wieczność.G. Zmartwychwstały „Król Królów, Pan Panów”
O potężnym zmartwychwstałym Panu, przed którego obliczem „góry topnieją jak wosk”, (Ps 97,5) trzeba nam myśleć, gdy ulegamy wrażeniu, że nie da się już zmienić świata, bo zbyt mocno się w nim zakorzeniło zło, bo za niesprawiedliwością stoją wpływowe potęgi międzynarodowe, bo... Wiara poucza nas, że wszechmogący Pan potrafi „stopić jak wosk” wszystkie rodzaje gór, do których zaliczają się pojedyncze zdeprawowane serca, organizacje szerzące demoralizację, struktury sprzyjające złu, prawa, które dopuszczają i usprawiedliwiają nawet zbrodnie przeciw ludzkiemu życiu. Potężną „górą” jest także to co nazywa się „grzechem świata”, czyli suma pojedynczych grzechów, złe struktury, klimat popierający deprawowanie. To rozpowszechnione zło jak bagno wciąga i zatapia w sobie słabych ludzi. Dla Boga nie ma nic niemożliwego – nawet pokonanie zła oplatającego ziemię. A tym wszechmogącym Bogiem jest zmartwychwstały Jezus Chrystus: „Król Królów, Pan Panów” (Ap 19,16). On nawet po swoim wstąpieniu do nieba nadal przemierza naszą ziemię, dociera do wszystkich jej zakątków, wnika w serca ludzkie, aby „stopić jak wosk” najtwardsze skaliste góry. O tej Jego potędze powinniśmy ciągle pamiętać i prosić, aby się coraz bardziej ujawniała w królestwie dobra, zbudowanym na ruinach niesprawiedliwości i innych form zdeprawowania.
H. Niezwyciężony żyjący Baranek
Uśmiercenie na krzyżu Jezusa nie było jedynym atakiem na Niego. Ci bowiem, którzy w ciągu wieków poddali się różnym „Bestiom” zła, będą usiłowali z Nim walczyć. Mówi o tym Księga Apokalipsy: „Ci będą walczyć z Barankiem, a Baranek ich zwycięży, bo Panem jest panów i Królem królów – a także ci, co z Nim są: powołani, wybrani i wierni.” (Ap 17,14) Zwycięży ich, ponieważ jest Bogiem i równocześnie człowiekiem żyjącym. Śmierć nie odebrała Go ludzkości na zawsze. Dzięki swojemu zmartwychwstaniu Jezus Chrystus nie zalicza się do jednego z wielu bohaterów przeszłości, którego wspominamy z podziwem. On nadal żyje. Jest nam bliski jako Syn Boży, który kocha nas swoją odwieczną miłością, i jako człowiek, który przez swoją ludzką zmartwychwstałą naturę na zawsze będzie jednym z nas, ludzi. Pozostanie naszym Pierworodnym Bratem na wieczność.
I. Zmartwychwstały Chrystus ciągle usuwa ożywiany obraz Bestii
W Księdze Apokalipsy św. Jana mamy bardzo ważny, chociaż tajemniczy tekst mówiący o Bestiach i o "ożywionym" obrazie Bestii: „Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi: miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak Smok. I całą władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje, i sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii, której rana śmiertelna została uleczona. I czyni wielkie znaki, tak iż nawet każe ogniowi zstępować z nieba na ziemię na oczach ludzi. I zwodzi mieszkańców ziemi znakami, które jej dano uczynić przed Bestią, mówiąc mieszkańcom ziemi, by wykonali obraz Bestii, która otrzymała cios mieczem, a ożyła. I dano jej, by duchem obdarzyła obraz Bestii, tak iż nawet przemówił obraz Bestii, i by sprawił, że wszyscy zostaną zabici, którzy nie oddadzą pokłonu obrazowi Bestii.” (Ap 13,11-15) Bestia jest symbolem różnych ludzi, grup, organizacji, które walczą z Jezusem Chrystusem i dobrem w sposób jawny lub ukryty, sprytnie podstępny lub brutalny i krwawy. Takich ludzi i grup było w historii wiele. Pojawiają się także w naszych czasach. Te Bestie stale odradzały się w ciągu wieków, nawet jeśli po jakimś czasie działalności zostały uśmiercone lub unieszkodliwione przez Boga i dobrych ludzi. Śmiertelne rany Bestii ciągle się goiły, a ożywione zło ciągle podnosiło głowę. Bestia-Zło zwodziła i nadal zwodzi mieszkańców ziemi i uczy oddawania pokłonu Złu-Bestii. Więcej jeszcze. Księga Apokalipsy mówi, że Bestia domaga się, by mieszkańcy ziemi wykonali obraz tej Bestii, która otrzymała cios mieczem i ożyła. Różnie można rozumieć ten symboliczny obraz, który został obdarzony duchem i nawet przemówił. Może nim być wyryte w nas zło, które zastępuje obraz i podobieństwo Boże w nas. Słuchając Bestii-Zła i postępując według jej wskazówek, tworzymy w sobie jej żywy obraz: w naszym umyśle, sercu, słowach, czynach. Ten żyjący w nas obraz Bestii może przemawiać przez nasze usta. Warto w świetle tych wyjaśnień przeczytać uważnie jeszcze raz przytoczony tekst z Księgi Apokalipsy i zastanowić się, czy nie przyczyniam się świadomie lub nieświadomie do tworzenia obrazu Bestii w sobie i innych ludziach. Jeśli zauważę, że tak się dzieje, to muszę się zwrócić do Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego, który ożył i jest pośród nas po to, by wymazywać z naszej osobowości obraz Bestii i przywracać nam zamazane lub utracone podobieństwo do Boga.
J. Zmartwychwstały Pan potrafi usunąć znamiona Bestii
Księga Apokalipsy mówi nie tylko o obrazie Bestii, ale także o jej znamieniu na ręce i na czole. „I [Bestia] sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia”. (Ap 13,16-17) Znamię na ręce i czole można rozumieć jako naznaczenie złem, jako poddanie złu swojego umysłu i działania. Noszący znamię Bestii na czole ma myśleć jak ona, tak jak ona planować zło, deprawowanie ludzi, niszczenie dobra. Znamię Bestii na prawej ręce znaczy, że człowiek ma wykonywać zło, które wymyśli i zaplanował w swoim skażonym przez nie umyśle. Człowiekowi, który pozwolił się zniewolić złu – czyli przyjął znamię Bestii na ręce i czole – trudno się uwolnić z tych fatalnych więzów. Może to jednak uczynić, jeśli połączy swoje słabe siły z potęgą zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa, z Boską potęgą Ducha Świętego.
K. Zamiast znamion Bestii podobieństwo do Chrystusa
„I [Bestia] sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia”. (Ap 13,16-17) Znamiona Bestii, jej imię lub symboliczna liczba jej imienia upodabniają człowieka do niej przez złe myślenie i przez grzeszne czyny. Jeśli człowiek się podda Jezusowi, to zostaną w nim zatarte wszystkie formy podobieństwa do Bestii, czyli zostaną usunięte grzechy, które do niej nas upodabniają. Jezus bowiem uczy nas myśleć tak jak On myśli i odczuwać jak On odczuwa – czyli z miłością i współczuciem – i działać tak, jak On postępuje. Abyśmy mogli osiągnąć ten ideał, pomaga nam i posyła nam Ducha Świętego, który wlewa w nasze serca Bożą miłość. Dzięki niej może ulec w nas zatarciu pieczęć Bestii na ręce i czole, jej imię lub liczba wyrażająca przynależność do niej, czyli może zniknąć zło, któremu oddał się człowiek słuchający Bestii-zła i działający tak jak ona.
L. Mieć imię Bestii lub liczbę jej imienia
„I [Bestia] sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia”. (Ap 13,16-17) Bestie – o których mówi Księga Apokalipsy – ciągle się zmieniały historii. Pojawiały się jako konkretne osoby, przeciwne Chrystusowi i dobru, lub jako organizacje, deprawujące przez swoje ideologie i działalność. Jeśli były osobami, to miały swoje imiona, a jeśli organizacjami – to nosiły jakieś nazwy. Te imiona lub nazwy były nieraz przedstawiane symbolami albo jakimiś liczbami. „Mieć imię Bestii lub liczbę jej imienia” oznacza upodobnić się do tej Bestii, która aktualnie usiłuje rządzić jakimś krajem lub światem, utożsamiać się z nią, z jej poglądami i złym postępowaniem. Chrystus zmartwychwstały żyje i daje szansę uwolnienia się od zła, któremu oddał się człowiek zapatrzony w złych przewodników i w deprawujące ideologie, przeciwne Bogu i fundamentalnej moralności.
Ł. Nie grób lecz życie przeznaczeniem
U Izajasza czytamy słowa odnoszące się do Jezusa Chrystusa, w których mówi on, że przypadł Mu los podobny do losu bezbożników i bogaczy, czyli śmierć i grób: „Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi i w śmierci swej był [na równi] z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie postało”. (Iz 53,9) Jednak Jezus nie został złożony do grobu, aby w nim pozostać na zawsze. Po niepełnych trzech dniach zmartwychwstał. Dzięki Zbawicielowi ze wszystkimi zmarłymi stanie się coś podobnego: też zmartwychwstaną, poczynając od świętych męczenników, poprzez nienarodzone dzieci – aż do największych grzeszników. Nikt nie pozostanie w swoim grobie na wieczność wbrew temu, co się często powtarza w przemówieniach pogrzebowych, mówiąc o grobach jako miejscach wiecznego spoczynku. Dzień powszechnego zmartwychwstania ciał zmieni wszystko, tak jak opuszczenie grobu przez Jezusa zmartwychwstałego zmieniło na zawsze Jego formę życia jako człowieka. Odtąd żyje On w swoim nieśmiertelnym ciele na zawsze.
(Więcej o zmartwychwstaniu tutaj)
Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski